2017/03/10

Rozdział 17 "Okrutne gwiazdy nocy"


Syriusz

Lily Evans stanęła przed nami gotowa do walki. Wzięliśmy z niej przykład i ustawiliśmy się po jej bokach. Wznieśliśmy różdżki do góry i rozgrzała się prawdziwa walka. Zaklęcia leciały we wszystkie strony, a my dawaliśmy z siebie wszystko. Mimo ich przewagi liczebnej naprawdę świetnie sobie radziliśmy, każdy z nas znał się na magii.
– Will, schyl się! – krzyknąłem ile sił w płucach, gdy zauważyłem, że inferius znalazł się zbyt blisko chłopaka  Lacarnum Inflamari!  Trup momentalnie zapalił się i słychać było tylko wrzaski, które wydobywały się z jego gardła.
– Dzięki! – odetchnął z ulgą Meadowes i rzucił się dalej w wir walki. Wszystko trwało w zabójczym tempie. Kątem oka ciągle spoglądałem czy nic się nie stało mojej dziewczynie. Walczyła dzielnie, miotła zaklęciami we wszystkie strony. Byłem cholernie z niej dumny. Jest tak niezwykłą osobą, nie mogę jej stracić. Nigdy.
Rozejrzeliśmy się dookoła. Nastała kompletna cisza. Momentalnie brązowowłosa podbiegła do mnie i przytuliła z całej siły.
– Nic Wam nie jest? – zapytał James, pomagając Lily i spojrzał na mnie i Dorcas.
– W porządku, Remus.. – zacząłem, ale gdy odwróciłem się to co zobaczyłem zmroziło mnie od środka. Na krańcu urwiska stał Barty Crouch Jr. Nie sam.
– Tęskniliście za mną? – zapytał trzymając różdżkę niebezpiecznie blisko gardła Mary.
– Puść ją! – krzyknął Remus, a w jego głosie słychać było ogromną panikę.
– To chyba nie jest dobry pomysł, Lupin. – Crouch zaśmiał się głośno i wpatrywał w nas. – Reg, Reg, Reg. Rzeczywiście, umiesz się świetnie maskować. – Zwrócił swą uwagę na mojego brata.
– Więc wygląda na to, ze jesteśmy do siebie podobni. Oboje umiemy się dobrze maskować. –  Regulus spojrzał obojętnie na rozmówcę. – Twój tatulek ma świadomość, że jego syn chce zostać śmierciożercą?
– Ojciec jest na tyle pochłonięty pracą, że mało co go interesuje, a już na pewno ani ja ani moja matka – warknął. – Czarny Pan solidnie mnie wynagrodzi za lojalność. Muszę przyznać Regulusie, że wyświadczyłeś mi ogromną przysługę zabijając Greengrassa, bo jak mniemam to Twoja sprawka. Uważał się za drugiego Czarnego Pana, a każdy doskonale zdaje sobię sprawę z tego, że Lord Voldemort jest jedyny w swoim rodzaju.
– Fanatycy umierają młodo, Crouch – powiedział Black.
– Młodo umierają Ci, którzy nie doceniają potęgi Czarnego Pana.  – Barty Crouch Jr uśmiechnął się szeroko i w jednej chwili popchnął Mary w dół urwiska.
– Incarcerous! – zawołał Reg i skierował różdżkę w stronę Croucha.
Za to my staliśmy jak słupy soli. To co przed chwilą się wydarzyło nie mieściło się w głowie. Bałem spojrzeć się w dół. Bałem się tego co mogę tam zobaczyć. A najbardziej bałem się popatrzeć na twarz mojego przyjaciela, który czym prędzej podszedł do krawędzi urwiska.
– NIEEEEEEE! – krzyk, jaki wydobył się z jego gardła, był całkowicie przesiąknięty bólem i rozpaczą.
Nie wiedziałem co zrobić. Spojrzałem na Dorcas, której oczy były szeroko otworzone. Upadła na ziemię, a z kącików oczu zaczęły lecieć łzy. Przytuliłem ją do siebie i wpatrywałem się w mojego przyjaciela. Angus podszedł do Lunatyka i położył rękę na jego ramieniu.
– Remusie..
– Zostaw mnie! – Chłopak odtrącił go, wstał i spojrzał z obrzydzeniem na Croucha. – Zabije go  wysyczał i skierował różdżkę w jego stronę.
– Posłuchaj mnie! – krzyknął Angus i złapał Lupina za ramiona. – Nie bądź tacy jak oni, Remusie. Zabicie go niczego nie zmieni. Nie przywróci.. – Campbell zrobił chwilę przerwy, widziałem jak mu ciężko to wszystko mówić. – Przyjacielu, jesteś dobry.
 
– On. Zabił. Mary – warknął Lunatyk – Moją Mary.. – Angus przytulił go do siebie z całej siły, a Remus zaczął po prostu płakać. Ból rozsadzał mi serce. Widziałem po moich przyjaciołach, jak bardzo ta sytuacja odcisnęła piętno.
– Nie, nie, nie.. – szlochała Marlena i patrzyła tępo przed siebie.
Lily za to patrzyła w ziemię i po chwili zakryła twarz w dłoniach. Po chwili podszedł do niej Rogacz, złapał za rękę i przytulił do siebie.

To się nie mogło stać.

Tego dnia Angus i Peter zostali z Remusem w naszym dormitorium. Chłopak odmówił wizyty w Skrzydle Szpitalnym, nie pozwolił sobie udzielić pomocy ani uleczyć ran. Regulus zmodyfikował pamięć Croucha i nieprzytomnej Bellatrix, a ciało Greengrassa wrzucił do rzeki tak by wyglądało to na wypadek. Ja wraz z Jamesem udaliśmy się do gabinetu profesora Albusa Dumbledore, by opowiedzieć mu całą prawdę o dzisiejszym dniu. Słuchał nie odzywając się, a po tym jak opowiedzieliśmy mu o śmierci Mary, przymknął na moment oczy i spojrzał na nas łagodnym wzrokiem spod swoich okularów-połówek.
– Drodzy chłopcy.. Od pewnego czasu obserwowałem Clyde'a Grengrassa. Zdawałem sobię sprawę z tego, że jest niebezpieczny i żałuję, że wcześniej mnie nie poinformowaliście o jego działaniach. Panna Macdonald nie zasługiwała na taką śmierć, była bardzo utalentowaną czarownicą. Rozumiem Wasz ból po stracie bliskiej osoby, bo kiedy kogoś kochamy wtedy wytwarzamy pewną więź, która jest o wiele, wiele silniejsza niż jakiekolwiek czary. Wojna zbliża się nieuchronnie, dlatego musimy trzymać się razem.
Po długiej rozmowie z profesorem Dumbledore, wyszliśmy i skierowaliśmy się do Wieży Gryffindoru. Dyrektor obiecał nam odnaleźć ciało blondwłosej, powiadomić jej rodziców i dopilnować formalności z pogrzebem. Mimo tego, że nigdy nie rozmawiałem z Mary zbyt wiele to wewnętrznie i tak czułem pustkę.
– Musimy iść do Remusa – powiedział James, gdy byliśmy już pod portretem Grubej Damy.
– Nie wiem jak mu pomóc – mruknąłem do przyjaciela i złapałem się za skronie.
– Po prostu bądźmy z nim. Nic więcej nie damy rady zrobić. – Rogacz poklepał mnie po ramieniu i razem udaliśmy się do naszego dormitorium, by zrobić wszystko, aby nasz przyjaciel wiedział, że nie został sam.


Dorcas

Niedziela. Dzień pogrzebu Mary.
Leżałam na łóżku razem z Marleną i Lily. Minęły dwa dni od śmierci naszej przyjaciółki. Nie miałyśmy już siły na płacz, na rozmowę, na nic. Puste łóżko Mary przypominało nam za każdym razem o nocy, która nigdy nie powinna mieć miejsca.
To przecież moja wina, to ja wszystkich w to wciągnęłam. 
Za godzinę mieliśmy świstoklik do rodzinnej miejscowości blondwłosej. Nie potrafiłam wyobrazić sobie jak po tym wszystkim spojrzę w oczy jej rodzicom. Jak spojrzę w oczy Remusowi. Stanęłam przed lustrem. Wyglądałam jak tysiąc nieszczęść.
– Nie możesz się obwiniać za to co się stało, Dor - szepnęła Lily i spojrzała na mnie.
– Gdyby nie ja.. – zaczęłam, ale Marlena mi przerwała.
– Wiedzieliśmy, że to niebezpieczne. To nie Twoja wina – powiedziała twardo i mnie objęła. – Musimy się teraz trzymać razem.
Zeszłyśmy na dół, gdzie czekali już na nas Huncwoci i Will z Emmeliną. Syriusz od razu podszedł do mnie i złapał mnie za rękę. Wiedziałam, że to wszystko dla niego nowe i trudne, jest oparciem nie tylko dla mnie, ale i dla Lupina, który stał obok Angusa i Marleny i wpatrywał się w kominek. 
– Chodźmy, Dumbledore na pewno już na nas czeka – szepnął James i poszliśmy do gabinetu dyrektora. 
Równo o dwunastej świstoklik przetransportował nas do Pembrokeshire. Zobaczyliśmy w oddali dom państwa Macdonald. Był to mały, jednopiętrowy domek z widokiem na zielone pola, łąki, a także olbrzymie, piękne wybrzeże. Skierowaliśmy się do drzwi, lecz zanim zapukaliśmy, otworzyła nam zapłakana pani Macdonald.
– Dziewczynki.. Proszę, wejdźcie – zaszlochała, a po przekroczeniu progu domu od razu porwała nas w ramiona. – Mary.. Bardzo was ceniła.. Byłyście jej najlepszymi przyjaciółkami.. Ja.. – Pani Macdonald nie była w stanie nic więcej powiedzieć.
– Pogrzeb odbędzie się na cmentarzu kościelnym St. Mary w Carew, zaraz musimy tam być. – poinformował nas pan Macdonald, a jego głos zdradzał ogrom emocji z którymi się zmaga.
Na pierwszy rzut oka widać było, że kościół jak i cmentarz mają wiele lat, ale było w tym coś magicznego. Otoczony zielenią, wyglądał jak idealne miejsce spoczynku. Usiedliśmy w kościele na miejscach, a przy ołtarzu pojawił się niski i krępy ceremoniarz.
– Zebraliśmy się tu, by oddać hołd niezwykle inteligentnej i wspaniałej czarownicy Mary Macdonald..
Wszystko wydawało mi się absurdem. Spojrzałam na Lenę, która siedziała obok mnie i złapałam ją za rękę.  Widziałam po niej jak bardzo to przeżywa. Wiecznie uśmiechnięta, rozgadana teraz wyglądała jakby uszło z niej całe życie. Jakby już nigdy miała się nie uśmiechnąć. Po mojej lewej stronie siedział Syriusz. Poczułam jak wplątuje swoją dłoń w moją i spogląda ze współczuciem.
Chciał, bym wiedziała, że zawsze mogę na nim polegać. 
Bardzo go kocham.
Po pogrzebie w kościele przeszliśmy na cmentarz, gdzie ceremoniarz dodał jeszcze parę słów od siebie i wyraził swój smutek i współczucie dla rodziny Mary. Patrzyłam na dębową trumnę, w której spoczywała moja przyjaciółka. Kątem oka zwróciłam uwagę, jak Lily odwraca głowę i przytula się do Jamesa.
Zastanawiam się..
Jak wiele ludzkich żyć pochłonie wojna, która zbliża się nieuchronnie? Kogo jeszcze nam zabierze? Przyjaciele, rodzina.. Wszyscy jesteśmy w nieuchronnym niebezpieczeństwie i nie możemy się poddawać. Musimy walczyć, choćby i dla Mary po to by jej śmierć nie poszła na marne.
Spojrzałam na Remusa. Stał bardziej z boku i wpatrywał się w trumnę, wiedziałam, jak wiele znaczyła dla niego blondwłosa i jak bardzo jej ufał. W jego sercu powstała dziura, której nie da się od tak załatać.
– Czy ktoś chciałby coś powiedzieć? – zapytał ceremoniarz i rozejrzał się po zebranych. 
– Ja bym chciał – szepnął Lupin, a nasze oczy zwróciły się w jego stronę. – Mary była najprawdopodobniej najwspanialszą kobietą jaką spotkałem w życiu. Była moją gwiazdką, zawdzięczam jej tak wiele rzeczy. Mary była przyjacielska, pomocna, zawsze widziała w każdym dobro i nigdy nie oceniała nikogo z góry. Starała się rozumieć innych, być z nimi szczera i zawsze, ale to zawsze pragnęła szczęścia dla osób, które kocha. Patrząc na to wszystko.. to ja byłem szczęściarzem. Byłem szczęściarzem, że tak piękna i niesamowita dziewczyna pokochała mnie, uwierzyła we mnie i pokazała, że nie jestem skazany na samotność. Zawsze będę ją kochał, tak jak my tutaj wszyscy. – Zamknęłam oczy z których leciały słone łzy. 
Kochana Mary, nigdy o Tobie nie zapomnimy, szepnęłam sama do siebie i patrzyłam jak trumna znika pod fałdami ziemi.

Zaskoczeni? Bo szczerze mówiąc ja bardzo. Nie spodziewałam się, że tak bardzo będzie mi brakować tej postaci w dalszym pisaniu, ale stało się, w końcu coś musiało się stać – poza tym w końcu prawdziwa twarz Barty’ego się ujawniła. Pozdrawiam kochani, do następnego!

14 komentarzy:

  1. PADŁAM.. Jak mogłaś mi to zrobić :( Bardzo lubiłam tą postać, szkoda, że tak się stało... I Remus.. bardzo mu współczuje.. Ciekawa jestem czym dalej nas zaskoczysz!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też bardzo ją lubiłam i też mi smutno, ale chciałam tutaj pokazać prawdziwe życie i bądź co bądź już pierwsze zalążki wojny, która zbliża się nieuchronnie!
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. O matko to straszne! Prawie się popłakałam... Strasznie mi teraz żal Remusa. No kurcze nic więcej nie powiem bo mnie po prostu zamurowało!
    Pozdrawiam
    BlackDM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też. Remus kompletnie nie zasługuje na takie cierpieine, ale spokojnie, da radę :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Wow. Rozdział świetny, nie spodziewałam się czegoś tak mocnego, ale jestem ciekawa co dalej z Remusem, jak sobie poradzą ze stratą.
    Wow.
    Pozdrawiam,
    SBlackLady

    OdpowiedzUsuń
  4. O mój Boże... biedna Mary... Dlaczego akurat ona musiała zginąć?! Będzie bez niej tak pusto... Prawie się popłakałam jak czytałam scenę pogrzebu, a szczególnie przemowę Remusa. Pokochał w końcu jakąś dziewczynę, zdecydował się z nią być i kiedy wydawało się, że wszystko tak dobrze się układa ona zginęła. To jest naprawdę straszne. No, ale cieszę się, że przynajmniej innym udało się wyjść z tej całej sytuacji. Mam nadzieję, że teraz będzie trochę spokoju bo bohaterowie zasługują na odrobinę odpoczynku, ale cóż... to tylko moje pobożne życzenia. Mam nadzieję, że Regulus nie zamiesza za bardzo pomiędzy Dor i Łapą. Pozdrawiam i czekam na next ~Dorcas

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie to jest takie życiowe - zakochał się, w końcu, tylko po to żeby za chwile poczuć stratę. Będzie jeszcze o tym mowa dalej i dalej.. :)
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  5. Czy ty kobieto oszalałaś? Jak mogłaś?! Cały rozdział był niesamowity, ale śmierci Mary ci nie wybaczę
    endory

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja się nie zgadzam Dlaczego Mary musiała umrzeć. To zbyt bolesne.
    Rozdział był wspaniały oczywiście poryczałam się czytając go. Ale po prostu siew nim zakochałam .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest straszny, ale jednocześnie daje do myślenia - bardzo uczuciowo.
      Pozdrawiam! :)

      Usuń
  7. Tak trudno uwierzyć w to, co się stało. Ten cały rozdział jest tak strasznie smutny... Zawładnęło mną w trakcie czytanie tyle emocji; najpierw szok i niedowierzanie, potem przyszło zrozumienie, a wraz z nim łzy... teraz pozostało tylko współczucie względem Remusa.
    Ten rozdział był niesamowity!
    Pozdrawiam,
    Lilith ♥
    PS Przepraszam, że tak późno, ale przytłoczył mnie ostatnio nadmiar obowiązków.

    OdpowiedzUsuń
  8. No nieeeeeeeee! :( Już naprawdę cieszyłam się, że jest po wszystkim! A tu takie coś?
    Nawet nie wiesz, jak mi smutno :'(
    A już tak się cieszyłam szczęściem Mary i Remusa. A teraz on znów zostanie sam... :'(
    Ten rozdział był taki smutny... Och, nie wiem, jak ja się pozbieram... :(

    Pozdrawiam :( :( :(

    pelnia-wilczego-ksiezyca.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Witaj nieznajomy... ;)
Jeśli już tu jesteś, zostaw proszę ślad po sobie.
Będzie mi niezmiernie miło wiedzieć, co sądzisz o mojej twórczości.
Pozdrawiam i zachęcam do czytania,
Adaline