[muzyczka]
polecam.
Powoli otworzyłem oczy. Nie wiedziałem gdzie się
znajduje. Snop jasnego światła raził mnie w oczy, a naokoło panowała głucha
cisza. Minęło kilka minut, gdy mój wzrok przyzwyczaił się do jaskrawego
światła. Podniosłem się na równe nogi i rozejrzałem się. Zmarszczyłem brwi, gdy
uświadomiłem sobie, że znajduje się na Grimmauld Place 12. Prawdę mówiąc to
miejsce wyglądało całkowicie inaczej niż zapamiętałem. Było czysto. Jasno.
Przyjemnie. Pokręciłem głową, nie rozumiejąc co się właściwie dzieje. Co się
stało…? Nic nie mogłem sobie przypomnieć. Schodziłem w stronę kuchni, gdy
usłyszałem szmery. Automatycznie złapałem się za kieszenie, jednak nigdzie nie
miałem przy sobie różdżki. Ostrożnie otworzyłem drzwi i zamarłem, patrząc na
mężczyznę, idącego w moją stronę.
–– Myślałem, że już nie
wstaniesz. –– Zaśmiał się gardłowo. –– Długo kazałeś na
siebie czekać, bracie –– dodał i podszedł do
mnie bliżej. Wpatrywałem się w niego zszokowany i nie wiedząc czemu, chwilę
później, wylądowaliśmy wspólnie w swoich ramionach, w braterskim uścisku.
–– Regulus… –– wyszeptałem i pokręciłem głową. –– Jak…?
–– Umarłeś, bracie –– powiedział, a ja
cofnąłem się o krok. –– Tak samo jak ja.
–– Nic nie pamiętam… –– przyznałem
szczerze, kręcąc głową.
–– To normalne. Z czasem wszystko
wróci do normy –– odpowiedział, a ja złapałem się za głowę.
–– Co my tutaj robimy? Ten dom… –– Rozejrzałem
się ponownie. –– Wygląda tak samo, a jednak całkowicie inaczej.
–– Ktoś na ciebie czeka ––
poinformował mnie brat, a ja spojrzałem na niego niezrozumiale. Ni stąd ni
zowąd nagle przeraziłem się, bo urywki zdarzeń zaczęły przelatywać mi przez
głowę.
–– Dorcas… –– zacząłem, a Reg zmrużył
oczy. –– Co z nią?
–– Chodź –– poprosił czarnowłosy i
udał się w stronę drzwi. Stałem próbując przypomnieć sobie więcej, ale na
marne. –– Chodź –– powtórzył mój brat, a ja zgodnie z prośbą poszedłem za nim.
Wyszliśmy na zewnątrz, ale ku mojemu zdziwieniu, nie znaleźliśmy się przed
budynkiem. Rozejrzałem się dookoła i rozpoznałem Dolinę Godryka. Otworzyłem
szerzej oczy ze zdziwienia i spojrzałem na Regulusa.
–– Nic nie rozumiem –– przyznałem
szczerze.
–– Zawsze miałeś z tym problem ––
odpowiedział i zaśmiał się. Regulus był spokojny. Zrelaksowany. Szczęśliwy.
–– Idź. Ja zostanę –– dodał i odwrócił się na pięcie, znikając. Podążyłem przed
siebie w dobrze znanym mi kierunku. Nogi prowadziły mnie same. Zdążyłem dojść
do drzwi, gdy owe otworzyły się, a w nich stanął mój najlepszy przyjaciel.
–– Syriusz –– powiedział i uśmiechnął
się, wpatrując się we mnie.
–– Witaj, bracie –– odpowiedziałem
automatycznie i przybliżyłem się do niego, zatapiając go w uścisku. James
Potter poklepał mnie po plecach, a ja poczułem niesamowitą ulgę.
–– Już myślałem, że nie zobaczę twojej pięknej buźki. ––
Zza pleców Jamesa wyszedł Angus, a ja pokręciłem głową, śmiejąc się na głos i
również tuląc do siebie przyjaciela.
Będąc tutaj czułem się bezpiecznie.
Byłem zrelaksowany. Szczęśliwy.
Wolny.
*
Obudziło mnie światło. Zmrużyłam oczy,
otwierając je powoli i uniosłam się do pozycji siedzącej. Znajdowałam w lesie,
który wydawał mi się niesamowicie znajomy, ale nie mogłam skojarzyć, dlaczego.
Zaczęłam rozglądać się powoli, próbując pojąć, co się właściwie stało. Mój
wzrok spoczął na kobiecie i uśmiechnęłam się mimowolnie. Nie zastanawiając się,
podeszłam do niej bliżej i uścisnęłam ją z całej siły.
–– Och, Emmo. –– Spojrzałam na
brązowowłosą, uśmiechniętą od ucha do ucha.
–– Chodź –– poprosiła i wzięła mnie za
rękę. Spojrzałam na nią, marszcząc czoło.
–– Emmo… –– zaczęłam i pomaszerowałam
z kobietą. –– Syriusz…
–– Chodź –– powtórzyła. Szłam za nią,
rozglądając się naokoło i nie wiedząc kiedy, pojawiłyśmy się przed moim domem w
Bristolu. Otworzyłam szerzej oczy i ponownie spojrzałam na kobietę, która
kiwnęła zachęcająco głową. Szłam w stronę wejścia, gdy drzwi nagle się
otworzyły, a w nich zaczęła wychodzić cała moja rodzina.
Alaric i Allie. Will. Robert. Mia. Alan.
Pokręciłam głową z niedowierzaniem i zaczęłam
szybciej łapać oddech.
Tata.
Biegłam, a widok mojego taty, wychodzącego
jako ostatni podziałał na mnie podwójnie. Wpadłam w jego ramiona, czując się jakbym
znowu miała dziesięć lat i czekała, aż tata wróci z pracy.
–– Moja córeczko –– zaczął i spojrzał
mi prosto w oczy. –– Jestem z ciebie taki dumny.
–– Sis... –– Will spojrzał na mnie i
pogładził mnie po głowie. –– Tęskniłem.
–– Ja też –– odpowiedziałam. Nie
płakałam. Łzy nie były mi potrzebne.
Poczułam ulgę. Poczułam bezpieczeństwo.
Poczułam szczęście.
–– Dorcas. –– Usłyszałam swoje imię i otworzyłam
szerzej oczy. Odwróciłam się na pięcie i zobaczyłam maszerującą w moją stronę
burzę rudych włosów.
–– Lily? –– wyszeptałam i zbliżyłam
się w jej stronę. –– To naprawdę ty?
–– A któżby inny? –– Rudowłosa
wywróciła oczami, a po chwili porwała mnie w objęcia. –– Moja najlepsza
przyjaciółko… –– Lily oderwała się ode mnie, uśmiechając się. Dostrzegłam, że
Emma podeszła do Willa i wtuliła się w niego. Ten widok radował moje serce. ––
Złap mnie za rękę –– poprosiła, a ja tak uczyniłam. Weszłyśmy do domu, a ja rozglądałam
się, stwierdzając, że nic się tutaj nie zmieniło. Wszystko było na swoim miejscu,
tak jak zapamiętałam.
Wyszliśmy z tyłu domu, a reszta poszła za nami. Wtedy
dostrzegłam Marlenę i Mary. Uśmiechały się do mnie, szczęśliwe, a Lena
zasłoniła usta, niedowierzając, że tutaj jestem. Jednak nagle się odwróciła, a
ja zdziwiona zmarszczyłam brwi. Odsunęła się, a ja dostrzegłam nikogo innego
jak mojego męża. Otworzyłam szczerzej oczy, a jego mina wyrażała takie samo
zdziwienie. W ułamku sekundy pognałam ku niemu, a on zrobił to samo. Wpadłam w
jego ramiona i odnalazłam jego usta, chcąc się upewnić, że to na pewno on.
–– Syriusz… –– Pokręciłam głową. ––
Jesteś tutaj.
–– Ty również –– powiedział i oparł
swoje czoło o moje. –– Walczyłaś o mnie.
–– A ty o mnie –– odpowiedziałam. Zza
pleców Blacka wyłonił się James, puszczając mi oko, a zaraz za nim Angus.
Ostatni wyszedł Regulus, który uśmiechnął się do mnie wesoło. Odpowiedziałam mu
tym samym, a Syriusz odwrócił się w stronę Rega i złapał mnie w talii.
Zobaczyłam, że patrzy na niego z tą braterską więzią, która od zawsze w nich
była, głęboko schowana.
Spojrzałam po twarzach wszystkich
zebranych, mojej rodziny, przyjaciół, mojego męża.
Jestem w domu. Jestem kochana. Jestem
wolna.
Od Autorki,
Kochani…
Jest tak wiele rzeczy, które
chciałabym powiedzieć, a tak mało. Nawet nie wiem od czego zacząć. Może zacznę
od tego, że pisanie tego epilogu było dla mnie bardzo emocjonujące i powiem szczerze,
łezki uroniłam. Cała ta historia, zakończenie żyło we mnie od… myślę, ze
minimum siedmiu lat. Lata temu stwierdziłam, że chciałabym stworzyć
alternatywną historię o Huncowtach, która skończy się właśnie w momencie Zakonu
Feniksa i mimo, że na przestrzeni lat historia zmieniała swój tor, pierwotny
zamysł pozostał i główne wątki potoczyły się tak, jak od początku chciałam. Nie
bierzcie mnie za morderczynię. Wiem, że w tym opowiadaniu trochę tego było, ale
tak być musiało. Dla mnie to również nie było łatwe, uśmiercenie tak wielu bohaterów,
aż na końcu… głównych bohaterów. Bohaterów, którzy byli ze mną tak wiele lat i
którzy przyzwyczaili mnie do siebie. Kończąc tą opowieść, czuję, że zakończyła
się jakaś wewnętrzna część mnie, która lata układała to wszystko w całość, mimo
że miałam swoje wzloty i upadki. Wdzięczna mogę być temu, że mój pisarski warsztat
poprawił się przez ten czas, a przynajmniej mam taką nadzieję.
Moi drodzy, chciałam również
podziękować wielu osobom, dzięki którym jestem tu i teraz. Osobom, dzięki
którym powracała moja wena na pisanie i które nie zapominały o mnie i mojej historii.
Osobom, które wytrwale czekały, śledziły, komentowały. Dziękuje tym, który
czytali. Tym, którzy komentowali. Tym, którzy nie pozostawili po sobie znaku
obecności, ale byli. Obserwowali. Dziękuje z całego serca.
Nie będę sobą, jeśli nie wyróżnię tutaj
paru osób, szczególnie dla mnie ważnych.
Dorcas Meadowes-Black i SBlackLady. Dziewczyny, byłyście ze mną od samego
początku, czyli od grudnia 2016 roku. To niesamowite, że zostałyście. Nie
zwątpiłyście. Zawsze mogłam na was liczyć, dziękuję.
Adrianna Wołtosz, Anonimowa, dziękuję za wasze zaangażowanie, pozytywizm. Pojawiłyście
się i postanowiłyście zostać, a to dla mnie nagroda i lampka, że to co robię,
pisanie, jest dobre. Bądź przeciętnie dobre, zależy od gustu. Dziękuję.
Wszyscy jesteście wspaniali. Nawet nie
wyobrażałam sobie, że mogę znaleźć takie miejsce jak blogosfera, gdzie spotkam
takich wspaniałych ludzi.
Nie byłabym również sobą, gdybym nie
zostawiła dla was jakieś alternatywy. Pytaliście, czy będzie czwarta część –
nie będzie, ale! Zastanawiałam się, czy dam radę poprowadzić to dalej i stwierdziłam,
że warto spróbować, tym bardziej, że otworzyłam zbyt dużo wątków.
Miło mi was zaprosić na kontynuację
tej opowieści, czyli Dziedzictwo Hope Meadowes-Black. Generalnie nie
trzeba zbyt znać tego opowiadania, by zacząć czytać Dziedzictwo, ale jeżeli
macie ochotę poznać dalsze losy Hope, Harry’ego i reszty to zapraszam. Będzie
mi bardzo miło ponownie gościć was w moim świecie Harry’ego Pottera. Na blogu
pojawił się już prolog oraz rozdział pierwszy, więc zapraszam serdecznie.
Kończąc już moje wywody, chciałam was
zapytać o parę rzeczy. Co wam się najbardziej podobało? Jaka sytuacja, postać…?
Czy potrzebujecie więcej wyjaśnień, jeśli chodzi o jakieś rzeczy? Na wszystkie
pytania odpowiem w komentarzach. Pytajcie do woli. Moją ulubioną postacią był oczywiście Regulus Black. No i mimo, że nie było go dużo, to Colin Meadowes.
Jeszcze raz wam dziękuję i do
zobaczenia ❤ ❤ ❤