Syriusz
Lily
Evans stanęła przed nami gotowa do walki. Wzięliśmy z niej przykład i
ustawiliśmy się po jej bokach. Wznieśliśmy różdżki do góry i rozgrzała się
prawdziwa walka. Zaklęcia leciały we wszystkie strony, a my dawaliśmy z siebie
wszystko. Mimo ich przewagi liczebnej naprawdę świetnie sobie radziliśmy, każdy
z nas znał się na magii.
–
Will, schyl się! – krzyknąłem ile sił w płucach, gdy zauważyłem, że inferius
znalazł się zbyt blisko chłopaka – Lacarnum Inflamari! – Trup momentalnie
zapalił się i słychać było tylko wrzaski, które wydobywały się z jego gardła.
–
Dzięki! – odetchnął z ulgą Meadowes i rzucił się dalej w wir walki.
Wszystko trwało w zabójczym tempie. Kątem oka ciągle spoglądałem czy nic się
nie stało mojej dziewczynie. Walczyła dzielnie, miotła zaklęciami we wszystkie
strony. Byłem
cholernie z niej dumny. Jest tak niezwykłą osobą, nie mogę jej stracić. Nigdy.
Rozejrzeliśmy
się dookoła. Nastała kompletna cisza. Momentalnie brązowowłosa podbiegła do
mnie i przytuliła z całej siły.
–
Nic Wam nie jest? – zapytał James, pomagając Lily i spojrzał na mnie i Dorcas.
–
W porządku, Remus.. – zacząłem, ale gdy odwróciłem się to co zobaczyłem
zmroziło mnie od środka. Na krańcu urwiska stał Barty Crouch Jr. Nie sam.
–
Tęskniliście za mną? – zapytał trzymając różdżkę niebezpiecznie blisko gardła
Mary.
–
Puść ją! – krzyknął Remus, a w jego głosie słychać było ogromną panikę.
–
To chyba nie jest dobry pomysł, Lupin. – Crouch zaśmiał się głośno i wpatrywał w
nas. –
Reg, Reg, Reg. Rzeczywiście, umiesz się świetnie maskować. – Zwrócił swą uwagę
na mojego brata.
–
Więc wygląda na to, ze jesteśmy do siebie podobni. Oboje umiemy się dobrze
maskować. – Regulus spojrzał obojętnie na rozmówcę. – Twój tatulek ma
świadomość, że jego syn chce zostać śmierciożercą?
–
Ojciec jest na tyle pochłonięty pracą, że mało co go interesuje, a już na pewno
ani ja ani moja matka – warknął. – Czarny Pan solidnie mnie wynagrodzi za
lojalność. Muszę przyznać Regulusie, że wyświadczyłeś mi ogromną przysługę
zabijając Greengrassa, bo jak mniemam to Twoja sprawka. Uważał się za drugiego
Czarnego Pana, a każdy doskonale zdaje sobię sprawę z tego, że Lord Voldemort
jest jedyny w swoim rodzaju.
–
Fanatycy umierają młodo, Crouch – powiedział Black.
–
Młodo umierają Ci, którzy nie doceniają potęgi Czarnego Pana. – Barty
Crouch Jr uśmiechnął się szeroko i w jednej chwili popchnął Mary w dół urwiska.
– Incarcerous! – zawołał Reg i
skierował różdżkę w stronę Croucha.
Za
to my staliśmy jak słupy soli. To co przed chwilą się wydarzyło nie mieściło
się w głowie. Bałem spojrzeć się w dół. Bałem się tego co mogę tam zobaczyć. A
najbardziej bałem się popatrzeć na twarz mojego przyjaciela, który czym prędzej
podszedł do krawędzi urwiska.
–
NIEEEEEEE! – krzyk, jaki wydobył się z jego gardła, był całkowicie przesiąknięty
bólem i rozpaczą.
Nie
wiedziałem co zrobić. Spojrzałem na Dorcas, której oczy były szeroko otworzone.
Upadła na ziemię, a z kącików oczu zaczęły lecieć łzy. Przytuliłem ją do siebie
i wpatrywałem się w mojego przyjaciela. Angus podszedł do Lunatyka i położył
rękę na jego ramieniu.
–
Remusie..
–
Zostaw mnie! – Chłopak odtrącił go, wstał i spojrzał z obrzydzeniem na Croucha.
– Zabije go – wysyczał i skierował różdżkę w jego stronę.
–
Posłuchaj mnie! – krzyknął Angus i złapał Lupina za ramiona. – Nie bądź tacy
jak oni, Remusie. Zabicie go niczego nie zmieni. Nie przywróci.. – Campbell
zrobił chwilę przerwy, widziałem jak mu ciężko to wszystko mówić. –
Przyjacielu, jesteś dobry.
–
On. Zabił. Mary – warknął Lunatyk – Moją Mary.. – Angus przytulił go do siebie
z całej siły, a Remus zaczął po prostu płakać.
Ból rozsadzał mi serce. Widziałem po moich przyjaciołach, jak bardzo ta
sytuacja odcisnęła piętno.
–
Nie, nie, nie.. – szlochała Marlena i patrzyła tępo przed siebie.
Lily
za to patrzyła w ziemię i po chwili zakryła twarz w dłoniach. Po chwili
podszedł do niej Rogacz, złapał za rękę i przytulił do siebie.
To się nie mogło stać.
Tego
dnia Angus i Peter zostali z Remusem w naszym dormitorium. Chłopak odmówił
wizyty w Skrzydle Szpitalnym, nie pozwolił sobie udzielić pomocy ani uleczyć
ran. Regulus zmodyfikował pamięć Croucha i nieprzytomnej Bellatrix, a ciało
Greengrassa wrzucił do rzeki tak by wyglądało to na wypadek. Ja wraz z Jamesem
udaliśmy się do gabinetu profesora Albusa Dumbledore, by opowiedzieć mu całą
prawdę o dzisiejszym dniu. Słuchał nie odzywając się, a po tym jak
opowiedzieliśmy mu o śmierci Mary, przymknął na moment oczy i spojrzał na nas
łagodnym wzrokiem spod swoich okularów-połówek.
–
Drodzy chłopcy.. Od pewnego czasu obserwowałem Clyde'a Grengrassa. Zdawałem
sobię sprawę z tego, że jest niebezpieczny i żałuję, że wcześniej mnie nie
poinformowaliście o jego działaniach. Panna Macdonald nie zasługiwała na taką
śmierć, była bardzo utalentowaną czarownicą. Rozumiem Wasz ból po stracie
bliskiej osoby, bo kiedy kogoś kochamy wtedy wytwarzamy pewną więź, która jest
o wiele, wiele silniejsza niż jakiekolwiek czary. Wojna zbliża się
nieuchronnie, dlatego musimy trzymać się razem.
Po
długiej rozmowie z profesorem Dumbledore, wyszliśmy i skierowaliśmy się do
Wieży Gryffindoru. Dyrektor obiecał nam odnaleźć ciało blondwłosej, powiadomić
jej rodziców i dopilnować formalności z pogrzebem. Mimo tego, że nigdy nie
rozmawiałem z Mary zbyt wiele to wewnętrznie i tak czułem pustkę.
–
Musimy iść do Remusa – powiedział James, gdy byliśmy już pod portretem Grubej
Damy.
–
Nie wiem jak mu pomóc – mruknąłem do przyjaciela i złapałem się za skronie.
–
Po prostu bądźmy z nim. Nic więcej nie damy rady zrobić. – Rogacz poklepał mnie
po ramieniu i razem udaliśmy się do naszego dormitorium, by zrobić wszystko,
aby nasz przyjaciel wiedział, że nie został sam.
Dorcas
Niedziela.
Dzień pogrzebu Mary.
Leżałam
na łóżku razem z Marleną i Lily. Minęły dwa dni od śmierci naszej przyjaciółki.
Nie miałyśmy już siły na płacz, na rozmowę, na nic. Puste łóżko Mary
przypominało nam za każdym razem o nocy, która nigdy nie powinna mieć miejsca.
To
przecież moja wina, to ja wszystkich w to wciągnęłam.
Za
godzinę mieliśmy świstoklik do rodzinnej miejscowości blondwłosej. Nie
potrafiłam wyobrazić sobie jak po tym wszystkim spojrzę w oczy jej rodzicom.
Jak spojrzę w oczy Remusowi. Stanęłam przed lustrem. Wyglądałam jak tysiąc
nieszczęść.
–
Nie możesz się obwiniać za to co się stało, Dor - szepnęła Lily i spojrzała na
mnie.
–
Gdyby nie ja.. – zaczęłam, ale Marlena mi przerwała.
–
Wiedzieliśmy, że to niebezpieczne. To nie Twoja wina – powiedziała twardo i
mnie objęła. – Musimy się teraz trzymać razem.
Zeszłyśmy
na dół, gdzie czekali już na nas Huncwoci i Will z Emmeliną. Syriusz od razu
podszedł do mnie i złapał mnie za rękę. Wiedziałam, że to wszystko dla niego
nowe i trudne, jest oparciem nie tylko dla mnie, ale i dla Lupina, który stał
obok Angusa i Marleny i wpatrywał się w kominek.
–
Chodźmy, Dumbledore na pewno już na nas czeka – szepnął James i poszliśmy do
gabinetu dyrektora.
Równo
o dwunastej świstoklik przetransportował nas do Pembrokeshire. Zobaczyliśmy w
oddali dom państwa Macdonald. Był to mały, jednopiętrowy domek z widokiem na
zielone pola, łąki, a także olbrzymie, piękne wybrzeże. Skierowaliśmy się do
drzwi, lecz zanim zapukaliśmy, otworzyła nam zapłakana pani Macdonald.
–
Dziewczynki.. Proszę, wejdźcie – zaszlochała, a po przekroczeniu progu domu od
razu porwała nas w ramiona. – Mary.. Bardzo was ceniła.. Byłyście jej
najlepszymi przyjaciółkami.. Ja.. – Pani Macdonald nie była w stanie nic więcej
powiedzieć.
–
Pogrzeb odbędzie się na cmentarzu kościelnym St. Mary w Carew, zaraz musimy tam
być. – poinformował nas pan Macdonald, a jego głos zdradzał ogrom emocji z
którymi się zmaga.
Na
pierwszy rzut oka widać było, że kościół jak i cmentarz mają wiele lat, ale
było w tym coś magicznego. Otoczony zielenią, wyglądał jak idealne miejsce
spoczynku. Usiedliśmy w kościele na miejscach, a przy ołtarzu pojawił się niski
i krępy ceremoniarz.
–
Zebraliśmy się tu, by oddać hołd niezwykle inteligentnej i wspaniałej
czarownicy Mary Macdonald..
Wszystko
wydawało mi się absurdem. Spojrzałam na Lenę, która siedziała obok mnie i
złapałam ją za rękę. Widziałam po niej jak bardzo to
przeżywa. Wiecznie uśmiechnięta, rozgadana teraz wyglądała jakby uszło z niej
całe życie. Jakby już nigdy miała się nie uśmiechnąć. Po mojej lewej stronie
siedział Syriusz. Poczułam jak wplątuje swoją dłoń w moją i spogląda ze
współczuciem.
Chciał,
bym wiedziała, że zawsze mogę na nim polegać.
Bardzo
go kocham.
Po
pogrzebie w kościele przeszliśmy na cmentarz, gdzie ceremoniarz dodał jeszcze
parę słów od siebie i wyraził swój smutek i współczucie dla rodziny Mary.
Patrzyłam na dębową trumnę, w której spoczywała moja przyjaciółka. Kątem oka
zwróciłam uwagę, jak Lily odwraca głowę i przytula się do Jamesa.
Zastanawiam
się..
Jak
wiele ludzkich żyć pochłonie wojna, która zbliża się nieuchronnie? Kogo jeszcze
nam zabierze? Przyjaciele, rodzina..
Wszyscy jesteśmy w nieuchronnym niebezpieczeństwie i nie możemy się poddawać.
Musimy walczyć, choćby i dla Mary po to by jej śmierć nie poszła na marne.
Spojrzałam
na Remusa. Stał bardziej z boku i wpatrywał się w trumnę, wiedziałam, jak wiele
znaczyła dla niego blondwłosa i jak bardzo jej ufał. W jego sercu powstała
dziura, której nie da się od tak załatać.
–
Czy ktoś chciałby coś powiedzieć? – zapytał ceremoniarz i rozejrzał się po
zebranych.
– Ja bym chciał – szepnął
Lupin, a nasze oczy zwróciły się w jego stronę. – Mary była najprawdopodobniej
najwspanialszą kobietą jaką spotkałem w życiu. Była moją gwiazdką, zawdzięczam
jej tak wiele rzeczy. Mary była przyjacielska, pomocna, zawsze widziała w
każdym dobro i nigdy nie oceniała nikogo z góry. Starała się rozumieć innych,
być z nimi szczera i zawsze, ale to zawsze pragnęła szczęścia dla osób, które
kocha. Patrząc na to wszystko.. to ja byłem szczęściarzem. Byłem szczęściarzem,
że tak piękna i niesamowita dziewczyna pokochała mnie, uwierzyła we mnie i
pokazała, że nie jestem skazany na samotność. Zawsze będę ją kochał, tak jak my
tutaj wszyscy. – Zamknęłam oczy z których leciały słone łzy.
Kochana
Mary, nigdy o Tobie nie zapomnimy, szepnęłam sama do siebie i patrzyłam jak
trumna znika pod fałdami ziemi.
Zaskoczeni? Bo szczerze mówiąc ja bardzo. Nie spodziewałam się, że tak bardzo będzie mi brakować tej postaci w dalszym pisaniu, ale stało się, w końcu coś musiało się stać – poza tym w końcu prawdziwa twarz Barty’ego się ujawniła. Pozdrawiam kochani, do następnego!
PADŁAM.. Jak mogłaś mi to zrobić :( Bardzo lubiłam tą postać, szkoda, że tak się stało... I Remus.. bardzo mu współczuje.. Ciekawa jestem czym dalej nas zaskoczysz!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ja też bardzo ją lubiłam i też mi smutno, ale chciałam tutaj pokazać prawdziwe życie i bądź co bądź już pierwsze zalążki wojny, która zbliża się nieuchronnie!
UsuńPozdrawiam :)
O matko to straszne! Prawie się popłakałam... Strasznie mi teraz żal Remusa. No kurcze nic więcej nie powiem bo mnie po prostu zamurowało!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
BlackDM
Mi też. Remus kompletnie nie zasługuje na takie cierpieine, ale spokojnie, da radę :)
UsuńPozdrawiam :)
Wow. Rozdział świetny, nie spodziewałam się czegoś tak mocnego, ale jestem ciekawa co dalej z Remusem, jak sobie poradzą ze stratą.
OdpowiedzUsuńWow.
Pozdrawiam,
SBlackLady
Remus mimo wszystko jest twardy!
UsuńPozdrawiam :)
O mój Boże... biedna Mary... Dlaczego akurat ona musiała zginąć?! Będzie bez niej tak pusto... Prawie się popłakałam jak czytałam scenę pogrzebu, a szczególnie przemowę Remusa. Pokochał w końcu jakąś dziewczynę, zdecydował się z nią być i kiedy wydawało się, że wszystko tak dobrze się układa ona zginęła. To jest naprawdę straszne. No, ale cieszę się, że przynajmniej innym udało się wyjść z tej całej sytuacji. Mam nadzieję, że teraz będzie trochę spokoju bo bohaterowie zasługują na odrobinę odpoczynku, ale cóż... to tylko moje pobożne życzenia. Mam nadzieję, że Regulus nie zamiesza za bardzo pomiędzy Dor i Łapą. Pozdrawiam i czekam na next ~Dorcas
OdpowiedzUsuńWłaśnie to jest takie życiowe - zakochał się, w końcu, tylko po to żeby za chwile poczuć stratę. Będzie jeszcze o tym mowa dalej i dalej.. :)
UsuńPozdrawiam :*
Czy ty kobieto oszalałaś? Jak mogłaś?! Cały rozdział był niesamowity, ale śmierci Mary ci nie wybaczę
OdpowiedzUsuńendory
Ja sobie próbuję..!
UsuńPozdrawiam :)
Ja się nie zgadzam Dlaczego Mary musiała umrzeć. To zbyt bolesne.
OdpowiedzUsuńRozdział był wspaniały oczywiście poryczałam się czytając go. Ale po prostu siew nim zakochałam .
Jest straszny, ale jednocześnie daje do myślenia - bardzo uczuciowo.
UsuńPozdrawiam! :)
Tak trudno uwierzyć w to, co się stało. Ten cały rozdział jest tak strasznie smutny... Zawładnęło mną w trakcie czytanie tyle emocji; najpierw szok i niedowierzanie, potem przyszło zrozumienie, a wraz z nim łzy... teraz pozostało tylko współczucie względem Remusa.
OdpowiedzUsuńTen rozdział był niesamowity!
Pozdrawiam,
Lilith ♥
PS Przepraszam, że tak późno, ale przytłoczył mnie ostatnio nadmiar obowiązków.
No nieeeeeeeee! :( Już naprawdę cieszyłam się, że jest po wszystkim! A tu takie coś?
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz, jak mi smutno :'(
A już tak się cieszyłam szczęściem Mary i Remusa. A teraz on znów zostanie sam... :'(
Ten rozdział był taki smutny... Och, nie wiem, jak ja się pozbieram... :(
Pozdrawiam :( :( :(
pelnia-wilczego-ksiezyca.blogspot.com