2017/01/09

Rozdział 9 "Mieć wszystko"


Dorcas

Bristol.
Jak wspaniale było tutaj znów powrócić. Spojrzałam na Willa, który czuł to samo co ja. Stałam zachwycając się naszym pięknie udekorowanym domkiem. Tata co roku bardzo się starał, żeby święta to była magiczna chwila. Co roku były one organizowane u nas w domu. Rodzina zjeżdżała się ze wszystkich stron świata, by w Boże Narodzenie wspólnie usiąść przy stole, obdarować się prezentami i po prostu być razem. 
Przekopując się przez zaspy śnieżne udało nam się dotrzeć do drzwi. Will otworzył je przede mną, a gdy weszłam ujrzałam nasze kochane psiaki. Dwa labladory wstały spod kominka i rzuciły się na nas. Przywitaliśmy się z nimi i ujrzeliśmy jego.
– Jak dobrze mieć was w domu – powiedział tata, a ja rzuciłam się mu w objęcia, a następnie Will zrobił to samo.
Colin Meadowes jest jednym z najcudowniejszych mężczyzn pod słońcem. Dbał o to my niczego nam nie zabrakło. Ciężko pracuje tylko po to, żeby zapewnić nam dobrobyt i szczęście. Pracuje w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów na najwyższym szczeblu, jest także doradcą samego Ministra Magii. Znany ze swojej sprawiedliwości i nieugiętości. Często można go ujrzeć na różnego rodzaju balach i spotkaniach. Mimo tego, że w pracy pozostaje skupiony i dość oziębły to w domu jest bardzo opiekuńczy, kochający. Posiada pewnego rodzaju władzę nad innymi, jest niesamowitym rozmówcą z poczuciem humoru.
– Tak się cieszę! – Znów go przytuliłam na co zaśmiał się i odwzajemnił uśmiech.
– Jutro przyjeżdża Mia i Alan z rodziną, zostają u nas na całe święta. Skarbie byłbym Ci bardzo wdzięczny gdybyś przyszykowała im pokoje gościnne, bo ja niestety rano muszę być w pracy, ale nie martwcie się, postaram się szybko z tym uwinąć, by spędzić z wami jak najwięcej czasu. – Uśmiechnął się. – Jesteście głodni? Pani Jones zrobiła lasagne.
Lasagne w wykonaniu pani Jones to mistrzostwo świata. Powaga. Gdyby nie ta kobieta to tata już dawno umarłby z głodu, a w mieszkaniu zalęgłyby się trolle. Usiedliśmy w trójkę przy stole i wcinaliśmy kolację. Dużo rozmawialiśmy, śmieliśmy się i wygłupialiśmy.
– Kto w tym roku przyjeżdża do nas prócz cioci Mii i wuja Alana? – zapytał Will kiedy wstaliśmy od stołu i przeszliśmy do salonu, by pooglądać telewizję.
– Niech no pomyślę. Oczywiście wuj Robert. I nie wyobrażam sobie świąt bez Twojej przyjaciółki Lily, Dor. Pisałem też do Alarica, ale nie dostałem odpowiedzi. – Zasępił się na chwilę. Ani ja ani Will nie skomentowaliśmy wspominania o naszym bracie Alaricku.
Alaric Meadowes był moim starszym o dziesięć lat bratem. Nie mieliśmy ze sobą dobrego kontaktu, ponieważ kiedy ja i Will byliśmy na tyle duzi i samodzielni to nasz braciszek wyprowadził się i pognał za dziewczyną, aż do samej Portugalii. Wszyscy odradzali mu ten pomysł, ale Ric jak Ric nikogo nie słuchał prócz samego siebie i potajemnie wziął ślub. Myślał, że to ta jedyna. Jedyna, która po pewnym czasie zostawiła go dla innego. Mimo to Alaric już nie nigdy nie wrócił do domu.
– Jak ja się stęskniłem za wujem Robertem! – krzyknął podekscytowany Will. – Mam nadzieję, że jak co roku zrobi jakiś kawał wujowi Alanowi.
Wuj Alan, wuj Robert, ciocia Mia i mój tata są rodzeństwem. Wszyscy mają ze sobą bardzo dobry kontakt, mimo że wuj Alan mieszka w Stanach Zjednoczonych, a ciocia Mia w Hiszpanii. Jedynie wuj Robert mieszka blisko nas w Liverpoorze i jest moim ojcem chrzestnym. Chrzestną Willa jest Mia. Wuj Alan pracuje w Departamencie Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów, a wuj Robert w Departamencie Magicznych Gier i Sportów - kiedyś grał w quiddicha jako ścigający w narodowej reprezentacji Anglii. Zawsze mają miedzy sobą odmienne zdania i szalenie śmiesznie słucha się ich sprzeczek i racji przy stole. Ciocia Mia, najmłodsza z rodzeństwa, jest Uzdrowicielką.
– Zaprosiłem jeszcze kogoś w te święta – powiedział nagle i spojrzał na nas. – Dokładnie rzecz mówiąc zaprosiłem Emmelinę Vance i Syriusza Blacka.
Razem z Willem spojrzeliśmy na niego zszokowani. Oboje nie wspominaliśmy mu jeszcze o tym, że jesteśmy z kimś, a co dopiero żeby znał imiona i nazwiska. Ta jego opiekuńczość..
– Oboje powiedzieli, że chętnie się zjawią. 
Gdyby moje oczy mogły wyjść z orbit to właśnie to by się stało. Parsknęłam w kubek od herbaty nie mogąc dłużej powstrzymać śmiechu.
– Twoja mania kontroli i wiedzy czasem mnie przeraża – mruknęłam i pokręciłam głową.
– Przy okazji Blacka, Potterowie też nas odwiedzą. Dawno nie widziałem się z Fleamontem i jego żoną, więc myślę, że święta to doskonały czas by to nadrobić. Poza tym muszę poznać tych szczęśliwców z którymi spotykają się moje dzieci. – Puścił nam oko i rozłożył ręce w przepraszającym geście.
Trochę obawiałam się tego wszystkiego, ale w głębi serca cieszyłam się. Cieszyłam się, że mimo tego, że Syriusz pochodzi z rodu Blacków to mój tata w żaden sposób nie jest do niego uprzedzony. Przeciwnie. Daje mu szansę. Ciekawa jestem reakcji Lily i tego, że nie tylko święta spędzi z Jamesem, ale też z jego rodzicami.
Nie mogę się doczekać.
Zbliżała się już północ, kiedy pożegnaliśmy się i szykowaliśmy się do spania. Wykąpałam się, przebrałam w piżamę i miałam zamiar umyć zęby, kiedy usłyszałam pukanie.
– Proszę – powiedziałam i złapałam za szczoteczkę do zębów.
– Pasta mi się skończyła. Daj trochę swojej. – Will podszedł do mnie i zabrał mi tubkę.
– Dawno nie myliśmy razem zębów – mruknęłam.
– Brakuje Ci tego? – parsknął na co wywróciłam oczami i  zaczęliśmy wykonywać naszą czynność.
Noc minęła w mgnieniu oka. Od rana razem z Willem i panią Jones przygotowywaliśmy wszystko na święta. Byłam cholernie zestresowana. Za parę godzin w moim domu pojawi się nie kto inny jak Syriusz. 
W co ja mam się ubrać?
– Serio, to Twój największy problem sis? Ubranie? Ty się lepiej przygotuj na zestaw pytań od naszej rodzinki... Już to widzę. Co chcesz robić po skończeniu szkoły? Jak idzie Ci nauka? Uczcie się, bo to klucz do przyszłości.. Nie pakujcie się w kłopoty!! 
– Może nie będzie tak źle, napchamy wuja Alana dyniowymi kociołkami i będziemy co chwile zmieniać temat. 
– Myślisz, że gdybym powiedział, że chcę zostać rockowym wokalistą to już by mnie wydziedziczyli?
– Całkiem możliwe – parsknęłam i dałam mu kuksańca w bok.
Po pewnym czasie przyjechał najpierw wuj Alan, a potem ciocia Mia. Przywitaliśmy się z nimi serdecznie i porozmawialiśmy o naszym życiu, a kiedy nasz tata wrócił wszystko było już gotowe. Stresowałam się. Miałam nadzieję, że moja rodzina ciepło przyjmie moich przyjaciół. I faceta. Kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi, zamarłam na moment i spojrzałam na Willa. Też był lekko zestresowany. Ostatnie święta spędzała z nami jego była dziewczyna Debby i mój były chłopak Olivier. Nie przypadli do gustu nikomu. Miałam nadzieję, że tym razem to się zmieni. 
Pani Jones podeszła do drzwi i gestem ręki zaprosiła przybyszów do środka. Gościem okazał się nie kto inny jak Lily. Przywitała się ze wszystkimi po kolei. Moja rodzina wprost uwielbia moją przyjaciółkę. Nie zwracali nigdy uwagi na to, że pochodzi z rodziny mugoli. Nim zdąrzyłam przywitać się z przyjaciółką, dzwonek znów dał o sobie znać, a w progu stanął nie kto inny jak mój czarnowłosy ukochany. Obok niego stał James, który uśmiechał się do nas szeroko. 
– Co on tu robi? – zapytała mnie Lil przyciszonym głosem.
– Mój tata ich zaprosił – szepnęłam przepraszająco. Syriusz ubrany w garnitur wyglądał jeszcze bardziej pociągająco. Patrzył na mnie i widziałam, że dobrze zrobiłam wybierając czerwoną sukienkę.
– Fleamont, Euphenia! Jakże miło was widzieć! – Colin Meadowes podszedł do nowo przybyłych.
– Ciebie również Colinie. Bardzo dziękujemy za zaproszenie. – Fleamont uśmiechnął się i uścisnął mu dłoń, a jego żona podeszła i pocałowała go w obydwa policzki. – To mój syn, James – pan Potter wskazał ręką na Rogacza – A to Syriusz Black, można powiedzieć, że nasz drugi syn. – Fleamont uśmiechnął się szczerze.
– Witajcie. Miło mi was poznać. – Tata przywitał się, a jego wzrok skierowany był na Syriusza.
– Nam też jest bardzo miło. Ma pan piękny dom, panie Meadowes – zagadnął mój ukochany i uśmiechnął się przyjaźnie do mojego taty.
– Dziękuję – mrugnął porozumiewawczo. – Nie krępujcie się. Wchodźcie! – Gestem ręki zaprosił ich do salonu. Uśmiechnęłam się. Syriusz razem z Jamesem po kolei podchodzili do każdego, by się przywitać, aż w końcu kroki zaprowadziły ich do mnie i Lily.
– Cześć piękna – szepnął Syriusz i lekko mnie pocałował.
– Cześć - odszepnęłam. 
Byłam szczęśliwa.
– Pięknie wyglądasz Lily – zagadnął James i puścił jej oko.
– Dzięki. Ty też czasem potrafisz wyglądać jak człowiek – odpowiedziała rudowłosa.
James też wyglądał oszałamiająco. Naprawdę pasują do nich garnitury. Po chwili podeszli do nas Jamesa rodzice.
– Dorcas i Lily, prawda? – Pani Potter uśmiechnęła się do nas czule. – Cieszę się, że w końcu mogę was poznać. Chłopcy bardzo dużo o was mówią. Oczywiście same pozytywne rzeczy. – Widziałam jak Lil jest zmieszana. Pewnie zastanawiała się co takiego ona może powiedzieć pozytywnego o Jamesie. 
– Naprawdę? – zaśmiała się i po cichu wymownie spojrzała na dwójkę przyjaciół. – To bardzo miłe z ich strony. Oczywiście też się cieszymy, że możemy Panią poznać.
Co jak co, ale Lily Evans zawsze była kulturalna i dobrze wychowana. Nim się obejrzałam zaczęła rozmawiać z panią Potter o szkole, nauce i innych sprawach. Po tym jak przyszła Emmelina i wszyscy ją powitali, postanowiliśmy usiąść do stołu. Jak co roku tata zaczął od przemowy.
– Chciałem wam wszystkim serdecznie podziękować za przybycie. Święta to najbardziej niezwykły i magiczny czas, tym bardziej spędzony wśród najbliższych. Nastały ciężkie czasy, dlatego podstawą i najważniejszą rzeczą jest rodzina. Wznieśmy toast. Za rodzinę! – Wszyscy unieśli kieliszki na znak toastu i upili łyk szampana z kieliszków.
– Wybaczcie, tata często zabawia się w Dominica Toretto. Tylko zamiast wypasionego samochodu posiada swoją ultra szybką miotłę. 
– Moja siostra ma rację, szybki jak błyskawica, wściekły jak..
– Dziękuję moje kochane dzieci, cóż za miłe słowa, przynajmniej wiecie, że wyciągnę was z każdej opresji. – Puścił do nas oko na co cała jadalnia zaniosła się gromkim śmiechem. 
 
Nagle niespodziewanie do salonu wpadł nie kto inny jak nasz wuj Robert. Wszyscy odwróciliśmy się w jego stronę.
– Ho ho ho! Widzę, że wpadłem w idealnym momencie! – zawołał wesoło i zaczął zdejmować płaszcz.
– Jak zwykle spóźniony – mruknął wuj Alan i podniósł brwi do góry.
– Braciszku, uśmiechnij się. Im częściej Cię widzę, tym stwierdzam, że ta Ameryka postarza Cię o dobre dziesięć lat. Kiedy ja będę latał na miotle, to Ty będziesz jej używało jako laski! – Roześmialiśmy się wesoło. Właśnie jego brakowało.
– Nie bądź taki hop do przodu, bo Ci z tyłu zabraknie – mruknął wuj Alan, ale widziałam, że kąciki ust drgają mu ku górze.
– Dorcas moja ukochana chrześnico! Wyglądasz jak milion dolarów! – krzyknął wesoło, a ja podeszłam do niego i przytuliłam go z całej siły. 
– Cieszę się, że już jesteś! – odpowiedziałam radośnie, a na mojej twarzy zagościł uśmiech od ucha do ucha.
Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy spożywać kolację. Syriusz trzymał mnie za rękę pod stołem i razem z Jamesem rozmawiali z wujem Robertem o quidditchu. Dowiedzieli się, że kiedyś grał i stwierdzili, że dryg do gry mam po nim.
– Uważaj ile jesz Alan, widzę, że trochę Ci przybrało na wadze, a Stany Zjednoczone słyną z problemu otyłości.
Wuj Robert zasłonił twarz i roześmiał się. Wuj Alan odgryzł mu się i tak zaczęła się coroczna wymiana zdań. Widząc minę Willa ledwo powstrzymywałam się przed wybuchnięciem śmiechem. 
– Czy chociaż jednego roku możecie dać spokój? – mruknęła ciocia Mia, ale widziałam po niej, że też ledwo powstrzymuje śmiech.
To najlepsze święta w moim życiu.

Syriusz

Sylwester.
– Chłopcy pamiętajcie, kiedy wrócimy dom ma stać w całości! – zawołał pan Potter, który razem z żoną szykował się do wyjścia. Pomachaliśmy im na odchodne i zapewniliśmy, że wszystko będzie w jak najlepszym porządku.
W tym roku razem z Jamesem w jego posiadłości organizujemy Sylwestra. Od paru dni przygotowujemy wszystko, aby spędzić z przyjaciółmi niezapomniany czas. Czuję, że to będzie najlepsza impreza w naszym życiu. 
Tak jak święta..
Często myślami wracałem do tamtego dnia. Byłem szczęśliwy, że mogłem spędzić je u mojej dziewczyny. Ma wspaniałą rodzinę. Wszyscy troszczą się o siebie i wspierają na każdym kroku. 
– Porządny z Ciebie mężczyzna, Black. Pierwszy raz widzę, żeby moja córka była tak szczęśliwa. Jej szczęście jest moim szczęściem. Dbaj o nią. Nadchodzą ciężkie czasy – powiedział mi pan Meadowes żegnając się ze mną.
– Może być Pan spokojny, zatroszczę się o nią – odpowiedziałem szczerze.
Nastał wieczór, a nam zostało tylko oczekiwanie na gości. Wszystko było idealnie przygotowane. Prawdę mówiąc, zaprosiliśmy dość dużą grupkę naszych znajomych. Ludzie powoli zaczęli się zjawiać jedno po drugim. Jako gospodarze razem z Rogaczem staraliśmy się zamienić słówko z każdym nowo przybyłym gościem. Moja brązowowłosa piękność pojawiła się razem z rudowłosą Lily, Willem i Emmą. Uśmiechnąłem się zachęcająco i zaprosiłem ich do środka. Marlena i Mary przyszły chwilę wcześniej.
– Dor, Lil! Stęskniłam się za wami! – krzyknęła uradowana Lena, zanim zdąrzyłem cokolwiek powiedzieć.
Ta kobieta jest niemożliwa..
– My za Tobą też! – odpowiedziała Evans i spojrzała na Mary idącą w naszym kierunku. Dziewczyny wyściskały się i wymieniły ze sobą parę komentarzy.
– Hej skarbie. – Dorcas podeszła do mnie i złożyła na mych ustach pocałunek. Kątem oka zauważyłem, że założyła naszyjnik, który podarowałem jej na gwiazdkę. Uśmiechnąłem się w duchu. Pamiętam jej radość, kiedy otwierała prezent.
Noc była młoda, a my bawiliśmy się wyśmienicie. Zgromadzeni byli pod wrażeniem ile trudu włożyliśmy w wystrój, posiłki czy przekąski.
– Myślisz, że domyślą się ile zawdzięczamy Twojej mamie? – mruknąłem do Rogacza, kiedy kolejna osoba z rzędu chwaliła przekąski.
– Domyślą – odpowiedział uśmiechając się lekko.
Muzyka grała głośno i większość zgromadzonych była już wstawiona. Spojrzałem na zegarek, który dostałem w prezencie od ukochanej. Jakie było moje zaskoczenie, kiedy rozpakowywałem pudełeczko. Z tyłu, na tarczy zegarka, wygrawerowany był podpis: 
Ja. Ty. My.
Na parkiecie wirował Angus z Marleną. Trzeba było mu przyznać, że facet zna się na tańcu.

– Mogę prosić panią do tańca? – zapytałem i podszedłem do brązowowłosej, która stała razem z bratem i jego dziewczyną. Uśmiechnęła się do mnie, podała mi rękę i podeszliśmy do reszty par tańczących na parkiecie.
– Jesteś tutaj najpiękniejsza, zdajesz sobie z tego sprawę? – mruknąłem i objąłem Dorcas w pasie.
– A Ty najprzystojniejszy. Obecne tutaj dziewczyny, gdyby mogły, rzuciłyby się na Ciebie. – odpowiedziała i zarzuciła mi ręce na szyję.
– Ale nie mogą. Jestem Twój.
– A ja Twoja. – Pocałowałem ją długo i namiętnie, a nasze ciała kołysały się w rytm muzyki.
Uświadomiłem sobie jak wielkie szczęście mnie spotkało. Do tej pory, egoistyczny, traktujący kobiety jak zabawki Syriusz Black nie wyobrażał sobie siebie w stałym związku. Wszystko się zmieniło, gdy poznał ją. Dziewczynę, która odwróciła jego świat do góry nogami i zmieniła go w kochającego i czułego mężczyznę, który każdego dnia stara się dać jej wszystko czego zapragnie, który stara się uszczęśliwiać ją na każdym kroku, mimo tego, że jest trudny i czasem samolubny.
Kocham ją.
Chwilę przed północą wyszliśmy wszyscy na zewnątrz, aby odliczać czas do nowego roku. Trzymałem moją ukochaną za rękę i spojrzałem w niebo. Śnieg lekko prószył mi na twarz, odetchnąłem świeżym powietrzem i spojrzałem na Remusa, który puścił mi oko i przygotowywał się do huncwockiego odpalenia fajerwerków.
– 5.. 4.. 3.. 2.. 1.. Szczęśliwego Nowego Roku! – Nasze głosy rozniosły się po całym podwórku.
Razem z przyjaciółmi odpaliliśmy  Diaboliczną Prowokację Diabłów i Exploding Whizz Poppers. Widok był niesamowity. Niebo rozświetliły wszystkie kolory tęczy.
Spojrzałem na moje lewo i ujrzałem rudowłosą z Potterem. Uśmiechała się, kiedy Rogacz składał jej życzenia.
Związek z Jackiem Bloomem nie wypalił, więc może to dobry początek ich znajomości? Obok nich stała Mary z Remusem. Dziewczyna uśmiechała się, szczęśliwa i zakochana.
Oczy skierowałem na moją brązowowłosą. Myślałem nad życzeniami, ale zamiast tego powiedziałem jedno, ale jak ważne dla nas zdanie.
– Kocham Cię.
– Też Cię kocham – odpowiedziała, a nasze usta połączyły się w namiętnym pocałunku.
Wtedy jeszcze nie zdawałem sobie sprawy, że to co dobre szybko się kończy.

Wiem, że już po świętach, ale powiem wam szczerze, że to jeden z moich ulubionych rozdziałów. Jest taki.. szczęśliwy. No i oczywiście jest wzmianka, że to co dobre, szybko się kończy.. Pozdrawiam kochani i do zobaczenia! 

14 komentarzy:

  1. Masz rację, ten rozdział jest taki szczęśliwy, że aż z wielką przyjemnością mi się go czytało.. Syriusz kochany - to coś nowego, widać, że dzięki Dorcas zmienił się. Jest lepszym człowiekiem i bardziej uczuciowym. Sama Dorcas też wpadła po uszy! Jednak to co dobre szybko się kończy baaaaardzo mnie zaniepokoiło! Mam nadzieję, że się nie rozstaną, bo chyba serce mi pęknie! Pozdrawiam i czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie troche zairowań, to mogę obiecać! Dziękuję za komentarz i pozdrawiam :*

      Usuń
  2. Bardzo fajne opowiadanie! Lubię parę Syriusza i Dorcas. Bardzo ładnie opisujesz ich uczucia! Mam nadzieje że Lily nie ulegnie tak łatwo Jamesowi i że w kolejnych rozdziałach będzie trochę więcej o Mary i Remisie, bo Lunatyk to moja ulubiona postać!
    U nas kolejne rozdziały. Zapraszamy. Pozdrawiają Drama&Furia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za miłe słowa! Zaraz biorę się za czytanie :)

      Usuń
  3. Rozdział cudowny! Jak zawsze zresztą. Podoba mi się sposób w jaki przedstawiłaś ojca Dorcas - jako odpowiedzialnego mężczyznę, który dba o rodzinę, ale nie jest jednocześnie despotycznym rodzicielem, wręcz przeciwnie. Ma dobre kontakty z dziećmi i stara się je zrozumieć. Rodzinne święta... to było piękne. Może Lily jednak przekona się do Jamesa? Wiedziałam, że przy jego rodzicach będzie miła i kulturalna, przecież taka właśnie jest. Ale swoją drogą Jamesa tez zachowywał się przyzwoicie. Nie zarywał do niej, tylko również się starał. Dorcas i Syriusz jak zwykle cudowni. Podoba mi się, że opisałaś jaka zmiana zaszła w Syriuszu odkąd zaczął spotykać się z Dorcas i cieszę się, że on również to dostrzega. Wreszcie wyznał jej wprost co do niej czuje! To zdecydowanie lepsze niż jakiekolwiek życzenia. Te złowieszcze słowa na koniec... Szczerze mówiąc umieram z ciekawości jak opiszesz ich historię po Hogwarcie no i w czasach Harry'ego. A może jeszcze w tej części wydarzy się coś strasznego? Aż mam dreszcze z tych emocji. Pozostaje mi życzyć ci mnóstwa weny i czekać na szybki next.
    Pozdrawiam ~ Dorcas

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już mam zamysł na kolejne części i mogę obiecać, że na pewno nie będzie nudy! Już nawet w tej części... Dziękuję za komenatarz i również pozdrawiam! :*

      Usuń
  4. Muszę przyznać, że ten rozdział wniósł więcej świątecznej atmosfery w moje życie niż... no cóż - Święta! Nie można się nie zgodzić z tym, że Dor ma genialną rodzinkę (chociaż jej chrzestny nie umywa się przy moim ;)). Cały czas jest miło, przyjemnie (aż szkoda byłoby to zepsuć, nie uważasz?). Lily chyba wreszcie zaczyna się przełamywać, a zakończenie? Mnie tam koniec dobrego nie martwi. Urodziłam się w złej fazie księżyca (ciekawe, czy wiesz, do czego jest to nawiązanie :)).
    Pozdrawiam,
    Lilith ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci szczerze, że mam takie same odczucia - pisząc rozdział tak świąteczny okazało się, że był on bardziej atmosferyczny niż same moje święta.. Zaczyna się zaczyna! Wiem, że właśnie na to czekałaś! A co do fazy księżyca.. achh.... zostawię to bez komentarza! :D
      Pozdrawiaaam:*

      Usuń
  5. Zaprosiłaś, więc jestem!
    Powiem szczerze, przyznając się bez bicia, że twoja historia to zupełnie nie moje klimaty, sama pewnie zauważyłaś, że "siedzę" w czymś innym, ale... co nie zmienia faktu, że naprawdę podoba mi się to, jak piszesz. Świetnie się czyta!
    W najbliższym czasie, jak ogarnę już się z tą masą notatek i zeszytów, postaram się nadrobić zaległe rozdziały. Obiecuję! :)
    Życzę weny, czekając na kolejne części, buziaki :**
    PS. I masz u mnie ogromnego plusa za Florence jako soundtrack (mogę tak nazwać? ^^) do tego rozdziału :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam w takim razie nadzieję, że chodź trochę Cię to zainteresuje! Bardzo dziękuję za miłe słowa!
      A Florence.. Ach ta kobieta jest niesamowita!
      Pozdrawiam! :)

      Usuń
  6. Pomyślałbyś kiedyś, że tak się to wszystko ułoży?
    Ja nie.
    Nigdy.
    Może po prostu nie dopuszczałam do siebie tej myśli.
    Nie sądziłam, że jest do tego zdolny.
    Nie sądziłam, że jest na tyle silny.
    Myślisz, że chciał Ci odpłacić, za to, że kiedyś też to zrobiłeś?
    Nie sądziłam, że da mu radę.
    Mord za mord.
    Teraz już jesteśmy straceni.
    Tobirama?
    Proszę Cię, powiedz coś . .


    Zapraszam na http://different-konoha.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  7. No i ostatnim zdaniem mnie skopałaś, zabiłaś i jeszcze dobiłaś na odchodne. Ja się tak nie bawię!

    OdpowiedzUsuń
  8. Wujek Robert i wujek Alan najlepsi ;) Bardzo też polubiłam tatę Dorcas i Willa. Nie podoba mi się to ostatnie zdanie,a więc sielanka dobiegła końca? Ciekawe tylko co lub kto ją zniszczy?
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej :) To znowu ja, pewnie zaraz będziesz miała mnie dość :P
    Strasznie polubiłam rodzinę Dorcas! Wszyscy byli tacy mili, zabawni <3 Rozdział czytało się z uśmiechem na ustach, naprawdę :D
    Tak się cieszę, że Dorcas i Syriusz wyznali sobie miłość, ale aż się boję, co oznaczają te słowa na samym końcu... Czyżby Dorcas przypomniała sobie o powrocie matki...?
    Cieszę się, że między Lily a Jamesem powoli zaczyna się układać, zobaczymy, jak dalej potoczy się ich relacja :)

    Pozdrawiam! :*

    pelnia-wilczego-ksiezyca.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Witaj nieznajomy... ;)
Jeśli już tu jesteś, zostaw proszę ślad po sobie.
Będzie mi niezmiernie miło wiedzieć, co sądzisz o mojej twórczości.
Pozdrawiam i zachęcam do czytania,
Adaline