Dorcas
Ferie minęły w zastraszająco szybkim tempie. Odpoczywaliśmy razem
z Willem w domu, parę dni była u nas Emmelina i Syriusz. Bardzo się cieszyłam,
że wszyscy mamy tak dobre kontakty ze sobą i lubimy swoje towarzystwo.
Jednak życie nie jest tylko kolorowe. Przez natłok szczęścia,
radości całkowicie zapomniałam o moim najważniejszym problemie, który zaczął
się dokładnie od początku semestru.
Clyde Greengrass, nowy nabytek Slytherinu, siał spustoszenie od
samego początku. Zdobywał wpływy, znajomych i wszystko to chodziło mu na sucho.
Nie musiałam długo czekać na to, żeby odbyć z nim rozmowę. Stało się to od razu
po powrocie do szkoły.
– Dorcas Meadowes. Cóż za miłe spotkanie. – Wyłonił się z ciemnego korytarza niczym wąż, który chce
zaatakować swoją ofiarę. Rozejrzałam się dookoła. Byłam całkowicie sama.
– Czego chcesz? – warknęłam
i odeszłam na bezpieczną odległość. Rękę miałam skierowaną do szaty, gdzie
znajdowała się różdżka.
– Grzeczniej – syknął i
zbliżył się do mnie – Widać niczego się nie
nauczyłaś od ostatniego razu. - Dotknął kosmyk moich włosów.
– Nie masz prawa mnie dotykać. – Chciałam się odsunąć, ale Greengrass złapał mnie za
nadgarstek i ścisnął.
– Nie będziesz mi mówiła Meadowes jakie mam prawa a jakich
nie – wypowiedział wolno. – Zdobywam armię. Będziesz mi potrzebna.
– Daj mi spokój. Nigdy nic dla Ciebie nie zrobię.
– Radzę Ci się dobrze nad tym zastanowić. Chyba nie chcesz,
żeby Twoi bliscy na tym ucierpieli? – zapytał
a ja czułem jego oddech na twarzy. Wyrwałam mu się z uścisku i czym prędzej pobiegłam
do swojego dormitorium.
– Masz tydzień! Jest takie powiedzenie „Nie przyszedł
Mahomet do góry to góra przyszła do Mahometa!” –
zawołał za mną.
Od tej sytuacji minęły dwa tygodnie. Okłamywałam przyjaciół,
wykręcałam się złym samopoczuciem, aby być sama. Nie wiedziałam co robić. Nie
chciałam ich narażać na niebezpieczeństwo, ale też nie miałam zamiaru dać
Greengrassowi za wygraną i się poddać.
– Złotko, wszystko w porządku? – spytał mnie któregoś wieczoru Syriusz.
Widziałam, że się martwi. Byłam ostatnio nieswoja i unikałam go.
Próbował ze mną rozmawiać, ale za każdym razem zapewniałam, że ostatnio po
prostu nie czuje się najlepiej i że to na pewno grypa. Bolało mnie to, że go
okłamuję. Widziałam, że nie do końca mi wierzył, ale nie naciskał. Tak samo jak
Lily. Na każdym kroku próbowała się czegoś ode mnie dowiedzieć. Musiała się
domyślać, że chodzi o Clyde’a.
– Dor, czy Twoje zachowanie ma jakiś związek z powrotem..
wiesz kogo? – zapytała mnie któregoś poranka,
kiedy dziewczyny już poszły na śniadanie.
Pogubiłam się.
Po zajęciach wróciłam do sypialni. Reszta poszła na obiad, ale ja
nie miałam ochoty na jedzenie. Nagle usłyszałam skrobanie pazurem. Spojrzałam w
okno i zauważyłam sowę. Od razu ją poznałam, sowa wuja Roberta. Otworzyłam okno
i odwiązałam liścik, który był przywiązany do nóżki zwierzęcia.
Droga Dorcas,
Nie wiem nawet od czego mam zacząć.. Trudno jest mi o tym
wszystkim pisać.. Twój tata został wczoraj zamordowany. Razem z Alanem i Mią
postaraliśmy się, by nikt się nie dowiedział o tym jak narazie. Wszyscy myślą,
że Colin wyjechał na krótkie wakacje. Alan nie chciał, żebyś znała szczegóły,
ale moim zdaniem Ty jak i Will zasługujecie na prawdę. Szczerość w rodzinie to
podstawa. Nie wiemy jeszcze kto to zrobił, ponieważ ciała nie odnaleziono.
Jedyne co odnaleziono w waszym mieszkaniu to.. wyrwane z piersi jego serce.
Obiecuję Ci, że dowiem się kto się tego dopuścił. Nie spocznę dopóki nie
pomszczę mojego brata. Wiem, że to ogromny cios dla Ciebie i Willa, ale teraz
przede wszystkim musimy trzymać się razem.
Bardzo Was kocham. Proszę, nie zapominajcie o tym.
Wuj Robert Meadowes
Po przeczytaniu listu weszłam do łazienki i zamknęłam za sobą
drzwi.
To co zobaczyłam przed sobą sprawiło, że straciłam panowanie nad
sobą. Upadłam na podłogę nie mogąc już dłużej wytrzymać. Zamknęłam oczy i
zwinęłam się w kłębek.
Tego jest za wiele. O dużo za wiele.
Słone łzy pokrywały moją twarz. Czym prędzej wzięłam różdżkę i
chciałam to wyczyścić, ale zauważyłam, że łazienka jest czysta.
Mam omamy.
Nie mogę tak żyć. Chcę się obudzić z tego koszmaru i nie czuć nic.
On się nie cofnie przed niczym. Nikt nie jest bezpieczny będąc ze mną. Dlaczego
dopiero teraz to do mnie doszło? Wiedziałam kim on jest. Wiedziałam jak wielkie
wpływy posiada, a mimo to zlekceważyłam go. Jestem winna śmierci mojego
kochanego taty. Przez moją głupotę został zamordowany. Nie mogę pozwolić, by
komuś jeszcze stała się krzywa.
Syriusz.
Jak ja mam go zostawić? Przecież tak bardzo go kocham. Nigdy nie
byłam tak szczęśliwa jak przy nim, nigdy nikt się mną tak nie opiekował jak on.
Czuje się z nim tak bezpiecznie.
On jest miłością mojego życia.
Lily.
Moja najlepsza przyjaciółka. Moja ostoja. Od kiedy pamiętam jest
ze mną, zawsze bez względu na wszystko. Obiecałam jej, że nigdy nie pozwolę,
żeby włos z głowy jej spadł. Jesteśmy w pewien sposób połączone i zawsze
będziemy.
Jak prawdziwe siostry.
Will.
Mój brat. Moja ostoja. Zawsze jest w stanie zrobić dla mnie
wszystko. Kocham go i nie mogę go wciągnąć w tą chorą grę.
Jest jak mój rycerz w lśniącej zbroi.
Mam tylko jeden wybór. Wybór, który prawdopodobnie nieodwracalnie
zrujnuje mi całe życie. Muszę pogrążyć się w mroku.
Wyłączyć człowieczeństwo.
Syriusz
Ostatnie dwa tygodnie były do dupy. Coś męczy Dorcas, a ja
kompletnie nie mam pojęcia co takiego mogło się stać. Była nieobecna. Próby
rozmowy były na nic. Zbywała mnie ciągle, albo unikała. Powoli zaczynało mnie
to męczyć. Przecież nie na tym polega związek, prawda? Nawet jeśli coś było nie
w porządku, to dlaczego zamiast powiedzieć mi prawdę to.. nie ufa mi.
Postanowiłem postawić dziś sprawę jasno. Dałem jej wystarczająco
dużo czasu na to, żeby sama ze mną porozmawiała. Skoro to nie pomaga, to wezmę
sprawy w swoje ręce.
– Łapa, słuchasz mnie? –
zapytał James. Wszyscy siedzieliśmy przy obiedzie, ale moje myśli odbiegały
daleko od tego co wokół mnie się dzieje.
– Muszę lecieć –
powiedziałem i wstałem od stołu.
Przyjaciele spojrzeli się na mnie, ale nie skomentowali mojego
zachowania. Sądzę nawet, że mnie rozumieli. Przekroczyłem portret Grubej Damy i
zobaczyłem jak brązowowłosa schodzi ze schodów.
– Dorcas, musimy pogadać. –
Przeszedłem od razu do rzeczy i spojrzałem na nią. Wydawała się inna. Z
jej oczu zniknął blask, a twarz wyrażała.. obojętność.
– Tak, powinniśmy.
– Może pójdziemy do..
– Nie trzeba. Tu i tak nikogo nie ma. Przejdę od razu do
rzeczy. Nie powinniśmy być razem. To był błąd, którego żałuję.
– Że co? – Wmurowało mnie.
Spojrzałem na dziewczynę, po której nie widać było grama
jakiejkolwiek emocji. Stała przede mną i patrzyła mi o oczy.
– To co słyszałeś. Nie kocham Cię. Wydawało mi się, że coś
do Ciebie czuję, ale to wszystko było pomyłką.
Bolało. Bolało ze zdwojoną siłą. Czułem się jakby ktoś wkładał mi
sztylet w samo serce. Nie mogłem uwierzyć.
Okłamała mnie. Okłamywała mnie przez ten cały czas, a ja jej
zaufałem. Zaufałem jej tak jak nikomu innemu. Kochałem ją. Do jasnej cholery,
nadal ją kocham.
– Muszę iść. –
Prześlizgnęła się obok mnie całkiem obojętnie i przeszła przez portret Grubej
Damy.
Nie kocham Cię.
Nie wiedziałem co ze sobą zrobić.
Byłem zły. Byłem zrozpaczony.
Wróciłem do dormitorium i w przypływie złości porozwalałem połowę
rzeczy. Musiałem odreagować. Znalazłem pod łóżkiem butelkę Ognistej i czym
prędzej opróżniłem prawie połowę i położyłem się na łóżku.
Nic mi nie pomagało.
Remus wszedł pierwszy do naszego pokoju i zatrzymał się w progu.
Peter wpadł na niego, a Angus wychylił głowę z ciekawości. To co zobaczyli
przeszło ich najśmielsze oczekiwania.
– Łapa, coś Ty zrobił z naszym dormitorium? – Campbell ominął rozwaloną na środku szafkę nocną.
– Syriuszu.. Co się stało? –
zapytał Lunatyk i usiadł obok mnie.
– Meadowes zerwała ze mną –
odpowiedziałem krótko i upiłem kolejny łyk alkoholu.
– Żartujesz? - Rogacz wszedł do sypialni i spojrzał na mnie.
– Żartujesz, prawda?
– Nie.
– To niemożliwe. –
Glizdogon podrapał się po głowie.
– No to słuchaj uważnie –
warknąłem niegrzecznie.
Moi przyjaciele nie wiedzieli co powiedzieć. Byli zszokowani tak
samo jak ja. Nie rozumieli tego tak samo jak ja. Tej nocy upiliśmy się. Tak się
upiliśmy, że w sumie nie pamiętam za dużo. Rano obudziłem się i chciałem
umrzeć. Wydarzenia z wczorajszego dnia znów uderzyły ze zdwojoną siłą. Leżałem.
Nie było mowy o tym, żebym się gdzieś ruszył.
Spędziłem tak tydzień. Unikałem Meadowes jak ognia. Wszyscy
próbowali z nią rozmawiać, ale bezskutecznie. Okazało się, że nie tylko mnie
zostawiła. Zostawia wszystkich.
Prawdopodobnie Lily cierpiała tak samo jak ja. Mogłem z nią
porozmawiać, ale doskonale wiem, że nie jestem na to gotowy.
Zaraz... Przecież jestem Syriusz Black.
Ten Syriusz Black, który
może mieć każdą dziewczynę, która mu się zamarzy. Leżę tylko bez sensu i
zastanawiam się nad tym co zrobiłem źle. A może wcale nic takiego nie było?
Może po prostu znudziłem się brązowowłosej i chciała to zakończyć. Wyszedłem z
dormitorium z nowym planem na życie.
Z A B A W A.
Los chciał, że na mojej drodze pojawiła się Rose.
– Syriusz, dawno Cię nie widziałam – mruknęła do mnie zachęcająco.
– Miałem parę spraw do zrobienia, ale to już za mną –
odpowiedziałem i posłałem jej jeden z moich
najlepszych uśmiechów. Zauważyłem jak jej policzki lekko się zaróżowiły.
– To prawda, że Ty i Meadowes zerwaliście? – Poczułem jak w moje serce wbijane są szpile.
– Nie nadawała się. –
Puściłem oko, a blondynka tylko się roześmiała. Stało się to w ekspresowym
tempie. Zaprosiłem ją do sypialni i już była moja. Nie musiałem się nawet bardzo
starać.
– Powinnaś już iść. – Spojrzałem
na nią.
– Co? Chyba żartujesz..
– Rose, zdajesz sobie przecież z tego sprawę, że to zabawa.
Nie pakuję się w długoterminowe związki. Wax chciała coś powiedzieć, ale
zrezygnowała. Ubrała się i minęła się w drzwiach z Rogaczem.
– Myślisz, że to dobry pomysł? – Spojrzał na mnie badawczym wzrokiem.
– Jest dobrze. –
Uśmiechnąłem się do niego.
Nic nie jest
dobrze.
Wiem, że krótki i trochę nijaki. W sumie chyba przejściowy, ale
myślę, że dość nieźle wprowadza do wydarzeń, które nastąpią.
Pozdrawiam!
To pod żadnym względem nie jest nijaki rozdział. Nie sądziłam, że zaczniesz od czegoś tak mocnego, jak morderstwo. Trochę szkoda, zwłaszcza po tym, jak pokazałaś ojca Dor i Willa podczas świąt... Wygląda na to, że Clyde jest większym zwyrodnialcem niż sądziłam.
OdpowiedzUsuńCo do decyzji, jaką podjęła Dorcas, to chyba była najgorsza z możliwych. Już widzę konsekwencje jej działań... I jeszcze ten zraniony Syriusz, po którym można było się spodziewać, że tak odreaguje. Smutne.
Znalazłam kilka literówek, ale nie chce mi się ich teraz wypisywać (mam nadzieję, że wybaczysz mi moje lenistwo). I jeszcze przecinki, zazwyczaj przed "a" lub "co" się je stawia, ale obstawiam, że to bardziej przez nieuwagę i chęć szybszej publikacji (mam rację?).
To tyle z mojego zrzędzenia. Czekam na następny rozdział ;)
Pozdrawiam,
Lilith ♥
Myślę, że postać Clyde wyjdzie mi fajnie do tego stopnia, że naprawdę nie będzie zbyt lubianą postacią, ale właśnie taki miał być - pradziwe zło zbliżone do Voldemorta, choć oczywiście daleko mu do niego! Co do literówek - też je znalazłam czytając kolejny raz i napewno je poprawię jak tylko będę miała czas!
UsuńPozdrawiam i dziękuję za komenatrz <3
A tak polubiłam Colina... Wydawał się idealnym ojcem, strasznie mi przykro, że zmarł. Jeszcze w takich okolicznościach.. Boże, co to się będzie działo?! No i rozstanie Dorcas i Syriusza - nóż w serce!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na więcej! OBY LEPSZEGO!
Ja też uwielbiałam Colina, ale właśnie taki był zamysł - ideał, którego spotyka całkowicie niesprawiedliwie śmierć..
UsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam! :*
MÓWIŁAM, ŻE MNIE ZABIŁAŚ.
OdpowiedzUsuńMÓWIŁAM, ŻE BĘDĘ MIAŁA ZAWAŁ!
Skopałaś, zostawiłaś na ziemi, a potem wróciłaś, żeby dobić i zakopać...
Nienawidzę Clyde'a, nienawidzę tego, kto zabił tatę Dorcas. I nienawidzę wszystkiego! Jak mogłaś mi to zrobić? Przecież Dorcas i Syriusz muszą być razem!
Dobra, już się uspokoiłam i nie będę marudzić. Nie muszę chyba mówić, że chociaż rozdział jest świetny, to go nienawidzę, prawda? Raczej już o tym wiesz :D Czekam ze zniecierpliwieniem na kolejny i mam nadzieję, że to wszystko szybko minie i znów będą żyli długo i szczęśliwie...
Pozdrawiam i życzę dużo, dużo weny! :*
Looooovvv u <3
UsuńWIEM, że namieszałam - przyznaje się bez bicia! A tu jeszcze tak dużo przed nami..
Pozdrawiam i cieszę się, że wróćiłaś <3
O cholera... wszystko się posypało praktycznie w jednym momencie. Biedna Dorcas. Jest zastraszona, a do tego kompletnie samotna. Zdobyła się jednak na wielkie poświęcenie. Mogła przecież prosić o pomoc, prosić by pomogli jej jakoś, ale ona wolała nie ryzykować. Została sama z tym wszystkim, zrobiła to dla dobra swoich bliskich, za co ją podziwiam. Musiało ją to kosztować wiele wysiłku. Do tego jeszcze straciła ojca, z którym była tak związana.
OdpowiedzUsuńNo i Syriusz... biedny Syriusz. Nie wie co się dzieje, myśli, że Dor się nim zabawiła i odeszła. Nie dziwię się, że bardzo to przeżył, lecz jak to on będzie teraz udawał twardego, że niby nic go to nie obchodzi. Zapewne Dorcas teraz pomyśli, że się na niej mści albo, że tak szybko o niej zapomniał i jeszcze bardziej się wszystko pomiesza... ojej... No cóż, mam nadzieję, że Łapa dowie się prawdy, dowie się czemu Dor z nim zerwała i co im wszystkim grozi.
A no właśnie. Pominęłam to od czego w sumie to wszystko się zaczęło. Clyde. Co on kombinuje? Czemu nie może dać Dorcas spokoju? Nienawidzę go za to jak namieszał w życiu Dor.
Pozdrawiam i czekam na nowy rozdział, który mam nadzieję, będzie jak najszybciej!
~Dorcas
Przyszło wielkie BUM i odebrało wszystko, dosłownie! Miałam nadzieję, że to będzie dla was zaskoczenie! I chyba było patrząc po komentarzach :D Wszystko w dalszych rozdziałach się jeszcze ujawni..
UsuńPozdrawiam i dziękuję za komentarz :*
Ja się nie zgadzam przerwać w takim momencie!! Ja chcę więcej. Mam nie dosyt. Dlaczego? Biedna Dorcas, jeszcze całkowicie samotna. Ale bardzo ją podziwiam za to jak postąpiła.
OdpowiedzUsuńOj Biedny Syriusz.
Nie dziwi mnie to że tak bardzo to przeżył
Już niedługo kolejny rozdział! Na pewno nie będzie nudno..
UsuńPozdrawiam i dziękuję za komentarz! :*
Naprawdę straszne, co przydarzyło się Dorcas. Nie wiedziałam, że ten Clyde ma takie wpływy! W sumie myślałam, że Dorcas jednak dołączy do niego a nie zrezygnuje z bliskich. Mam wrażenie, że on i tak będzie wiedział, że oni są dla dziewczyny najważniejsi. Bardzo mi szkoda Lily i Syriusza! On zacznie się teraz oszukiwać, że jest dobrze, a wpakuje się pewnie zaraz w jakieś niepotrzebne zamieszanie, albo co gorsze, zrobi coś, żeby odegrać się na Dor! A ja to będzie bolało dwa razy bardziej i nie będzie mogła powiedzieć nikomu prawdy... Naprawdę emocjonujący rozdział, czekam na kontynuację! Zapraszam też do nas na nowe wpisy.
OdpowiedzUsuńDrama&Furia
Masz rację, Clyde pokaże jeszcze na co go stać.. niestety!
UsuńDziękuję bardzo za komentarz i pozdrawiam! :)
Oczywiście też biorę się zaraz za czytanie waszych nowych rozdziałów!
Co?! No wiesz jak mogłaś! Dlaczego Colin! I o co chodzi z tą armią? Dorcas chyba się nie przyłączy do Greengressa? A tak swoją drogą to oboje z Syriuszem są głupi! Musieli się okłamywać i zdradzać nie lepiej byłoby porozmawiać? Mam ochotę walnąć tą Rose!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Masz rację, trochę się pokomplikowało.. Ja też uwielbiałam Colina, przyznam się bez bicia! Wkraczamy jednak powoli w stan wojenny, który nie oszczędza tak dobrych ludzi jak Colin :(
UsuńPozdrawiam i dziękuję za komentarze! :)
A tak na marginesie to mam pytanie, czy mogłabyś mnie informować o nowych rozdziałach u mnie w spamiowniku?
OdpowiedzUsuńNie ma sprawy! :)
UsuńRozdział krótki, ale nie uważam go za słabszy ;)
OdpowiedzUsuńBył z pewnością bardzo smutny. Baaaaaaaardzo mi szkoda Colina, był dobrym ojcem... Aż mi smutno teraz. Clyde to dupek i domyślam się, że to jego sprawka (nie mogę przeżyć, że w roli obsadziłaś Trevino, którego tak uwielbiam :( ). Mam nadzieję, że Syriusz mimo tego odrzucenia ogarnie się i zacznie walczyć o Dorcas, bo ona nie ma na to sił. On musi być silny za nich oboje... I proszę, niech w ten sposób nie odreagowuje, bo aż mnie serducho boli :(
Niedługo widzimy się pod kolejnymi rozdziałami!
Buziaki :*
pelnia-wilczego-ksiezyca.blogspot.com