2017/04/07

Miniaturka #1 "Żeby miłość miała Twoje oczy, Evans"


Lily

Siedziałam w swoim pokoju i czytałam książkę Standardowa Księga Zaklęć, stopień 7, której autorką jest Miranda Goshawk. Po wakacjach czeka mnie ostatni rok w Hogwarcie, gdzie Owutemy muszę zdać na najwyższym poziomie. Obok mnie porozkładane były stosy innych książek takich jak: Najczęstsze magiczne dolegliwości i schorzenia, Poradnik uzdrawiacza, Kompendium popularnych zaklęć i przeciwzaklęć, Śródziemnomorskie magiczne rośliny wodne i ich właściwości. Miałam świadomość, że wszystko to na pewno przyda mi się po ukończeniu szkoły i w przyszłym zawodzie Uzdrowiciela, który od lat był moim marzeniem. 
– Rodzice powiedzieli, że mam Cię zawołać na obiad, dziwaczko – warknęła Petunia stojąc w futrynie moich drzwi i po chwili popędziła na dół.
Odetchnęłam zmęczona. Od lat nasze relacje z Petunią są tak oziębłe, że nikt by nie powiedział, że jesteśmy siostrami. Nienawidziła mnie za to, że ja wyjawiłam umiejętnośći magiczne, a ona nie. Uważała mnie za gorszą i inną. W głębi serca wiem, że po prostu jest o to zazdrosna. Pisała listy do profesora Dumbledore'a z prośbą o przyjęcie do Hogwartu, lecz dyrektor odmówił jej. Pamiętam minę Severusa, kiedy odkryliśmy, że..
Właśnie, Severus.
Severus Snape, kiedyś mój najlepszy przyjaciel, a teraz osoba z którą nie chcę mieć nic wspólnego. Sev zmienił się nie do poznania, zaczął kolegować się ze Ślizgonami, którzy popierali Voldemorta i interesowali się czarną magią. Oni byli po prostu źli, terroryzowali słabszych od siebie, byli aroganccy i dumni, a w piątej klasie nazwał mnie szlamą.
Odrzuciłam od siebie złe wspomnienia, odłożyłam książkę i zeszłam na dół, gdzie cała rodzina siedziała już w komplecie. Mama od razu uśmiechnęła się szeroko na mój widok.
– Liluś, siadaj. Zmizerniałaś ostatnio – powiedziała i przyjrzała mi się od stóp do głów.
– Wydaje Ci się, mamo. – Parsknęłam i wzięłam sobie kawałek Cottage Pie, którą mama robiła obłędnie.
– Może to zasługa jakiegoś kawalera? – Zainteresował się tata, a na jego twarzy zagościł lekki uśmiech.
– Eee.. – zmieszłam się – Nie-e, to nie tak.. – Zaczerwieniłam się jak burak.
– Czyli jest ktoś taki, Liluś, opowiedz o nim! – poprosiła uradowana mama wpatrując się we mnie.
– Nazywa się James i jest z mojego domu, Gryffindoru – szepnęłam i zawstydzona spuściłam wzrok, a usta momentalnie wygieły mi się w podkowę.
James Potter, mój c h ł o p a k. Jeszcze jakiś czas temu nie nazwałabym go kolegą, a co dopiero chłopakiem. Zawsze był dla mnie rozpieszczonym pajacem, który tylko chodzi i popisuje się przed całą szkołą, mierzwi sobie włosy i chwali się swoimi umiejętnościami w quidditcha. Nie reprezentował sobą nic, a jego irytujący sposób bycia i pytania typu Evans, umówisz się ze mną, doprowadzały mnie do nerwicy. Jednak, gdy moja najlepsza przyjaciółka Dorcas wyłączyła swoje człowieczeństwo i wpadła w poważne kłopoty, to właśnie James był dla mnie największym oparciem. Przesiadywał ze mną w bibliotece, rozmawiał, pocieszał, a ślad po aroganckim i napuszonym okularniku po prostu zaginął. Wydaje mi się, że James przeszedł jakąś wewnętrzną przemianę, zrozumiał, że jego wygłupy i sposób bycia jest po prostu dziecinny i niedojrzały. Na weselu Alicji i Franka bawiłam się z nim świetnie. Czułam się najszczęśliwszą dziewczyną pod słońcem i właśnie ten dzień zadecydował o tym, że postanowiliśmy spróbować być razem jako para.
Uwielbiałam wracać do tamtego momentu...
– Lil, bo ja chciałem z Tobą porozmawiać.. – zaczął, a ja zauważyłam, że jest lekko poddenerwowany. - Widzisz, ostatnio tak dobrze się dogadujemy i wydaje mi się że czujemy się szczęśliwi w swoim towarzystwie więc pomyślałem.. Może byśmy spróbowali być ze sobą, no wiesz, jako para - poplątał się parę razy, a ja roześmiałam się szczerze i rzuciłam mu na szyję.
– Pewnie, że chcę! – zawołałam, na co chłopak od razu pocałował mnie. Uśmiechnęłam się pod nosem, to był piękny dzień.
Nigdy nie zapomnę miny Meadowes, gdy powiedziałam jej tą „nowinkę” jeszcze w dzień wesela Franka i Alicji.
– Spełniły się moje najskrytsze marzenia! – Uścisnęła mnie z całej siły tak, aż zabrakło mi tchu. Nie mogłam dojść do ani jednego słowa. – Syriusz! Słyszałeś.. – Popędziła do swojego chłopaka, by obwiesić tą jakże znakomitą wiadomość.
– Jest takim samym dziwakiem jak Ty? – zapytała ironicznie Petunia wyrywając mnie tym samym z rozmyślań.
– Tunia, daj spokój.. – mruknęłam nie chcąc więcej kłócić się z siostrą.
– Petunia, co Ci mówiłam o takich odzywkach? – westchnęła mama i posłała jej karcące spojrzenie. Blondynka spojrzała się obrażona. Wiedziałam, że już zastanawia się jak stąd uciec. Dużo ostatnio mówi o kursie pisania na maszynie i o tym, że chce wyjechać z Cokeworth do Londynu. Skończyła szkołę dwa lata temu i to najwyższa pora na to by się usamodzielnić, tym bardziej, że czuła się po prostu nieszczęśliwa. 
Nie odezwała się już do końca obiadu, po czym wstała, wparowała do swojego pokoju i z hukiem zamknęła za sobą drzwi. Rodzice spojrzeli się po sobie zmęczeni. Nie wiedzieli co robić, a było tylko gorzej. Podziękowałam grzecznie za obiad i powiadomiłam swoich rodziców o planowanym wyjeździe najpierw do Jamesa, a później do Dorcas.
– Może zaprosiłabyś swoich przyjaciół do nas, chociaż na jeden wieczór? – zapytała z nadzieją mama.
– Jeśli będzie Petunia? Mamo, wybacz, ale nie ma takiej opcji. - Popatrzyłam na nią przepraszającym wzrokiem na co pokiwała smutno głową, ale za chwilę na jej twarzy pojawił się uśmiech.
– Mam nadzieję, że jesteś szczęśliwa. – Przytuliła mnie do siebie i pogłaskała po włosach.
– Bardzo – szepnęłam i odwzajemniłam uścisk.
Kiedy nadszedł dzień wyjazdu byłam bardzo podekscytowana, ale też zestresowana. Poznałam już rodziców Jamesa, a w szczególności jego mamę, która jest przemiłą kobietą, ale pierwszy raz będziemy z Jamesem jako.. para. Pakowałam do kufra najrożniejsze ubrania, które mogłyby mi się przydać. Zresztą muszę wziąć ich trochę, bo jeżeli Marlena zobaczy, że chodzę ciągle w tych samych rzeczach to chyba mnie ukatrupi.
– Jak dostaniesz się do tego chłopaka, kochanie? – zapytał tata, tuląc mnie na pożegnanie.
– Pojadę Błędnym Rycerzem. Wrócę za dwa tygodnie, a wtedy wybierzemy się razem na ulicę Pokątną, zgoda? – Wyszczerzyłam się i pomachałam im na pożegnanie.
Tunia nawet się nie pożegnała, ale spodziwałam się, że tak będzie.
Stanęłam na ulicy i machnęłam różdżką, a przede mną momentalnie pojawił się magiczny autobus. Zapłaciłam, wyznaczyłam kurs do Doliny Godryka i usiadłam na swoim miejscu. 
Zaraz będę w domu rodzinnym Jamesa. Mojego Jamesa.

James

Chyba nigdy nie widziałem mojego pokoju tak wysprzątanego. Wszystko dosłownie błyszczało. Musiało, skoro zacząłem sprzątać tydzień przed tym jak miała przyjechać Lily.
– Tylko nie roznieście tego pokoju, bo Twoje sprzątanie zda się na marne. – Zarechotał Syriusz przed swoim wyjazdem do Dorcas za co dostał ode mnie kuksańca w bok.
– Spadaj już. Spędzanie z Tobą każdych wakacji i całego roku szkolnego jest już męczące. – Zażartowałem na co czarnowłosy wybuchnął gromkim śmiechem.
– Co innego też jest męczące, Rogaś.. – Wywróciłem oczami i wypchnąłem przyjaciela za drzwi. – Do zobaczenia za tydzień! Będę tęsknił! – zawołał jeszcze i wyszedł za bramę. Zaśmiałem się i zamknąłem za sobą drzwi.
Co za idiota. 
Od rana czekałem na rudowłosą, która miała zjawić się u mnie po południu. Moja mama chodziła od rana i przygotowywała takie pysznośći jak Dyniowe Paszteciki, Krajankę z Melasy, Kandyzowane Ananasy czy Kociołkowe Pieguski. Miałem niezły ubaw, moi rodzice zachowywali się jakbym zaprosił do domu swoją przyszłą żonę, jednak zastanawiając się dłużej nad tym to od zawsze właśnie tego pragnąłem, by Lily Evans zgodziła się zostać moją żoną. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że teraz jest za wcześnie, tym bardziej że dopiero od miesiąca jesteśmy prawdziwą parą. Mimo tego, wiedziałem, że nikt inny prócz niej nie znajdzie miejsca w moim sercu. Dwa lata starałem się o to, by chodź zwróciła na mnie uwagę, lecz jak się okazało robiłem to w zły sposób. Gdy udało mi się zmienić swoje zachowanie, a przede wszystkim wydorośleć to sytuacja całkowicie się zmieniła. Aczkolwiek w głębi serca czuję, że powinienem być za to też wdzięczny Dorcas. I jestem.
– James! Chodź tutaj i mi pomóż! – zawołała moja mama z kuchni, więc posłusznie do niej poszedłem.
– Co mam zrobić? – Spojrzałem wyczekująco.
– Ugniatam ciasto, pomieszaj marchewkę.
– Mamo, wiesz, że jesteś czarownicą i możesz to zrobić za pomocą czegoś takiego jak czary? – zapytałem rozbawiony.
– Nie zachowuj się jakbyś pozjadał wszystkie rozumy – mruknęła obrażona. Parsknąłem tylko pod nosem, ale spełniłem prośbę mamy.
Dosłownie pięć minut później zadzwonił dzwonek do drzwi. Lekko zestresowany wyszedłem z kuchni z zamiarem otworzenia drzwi, ale uprzedził mnie tata, który już z wprowadzał moją dziewczynę do salonu.
Moją dziewczynę.
– Lily, tak miło Cię widzieć! – Mama wypadła z kuchni, minęła mnie i czym prędzej uściskała rudowłosą.
– Mi też bardzo miło państwa widzieć. – Uśmiechnęła się, odwzajemniła uścisk i spojrzała na mnie.
Moi rodzice to zauważyli i zostawili nas sami, dodali, że jeśli będziemy głodni to żebyśmy śmiało mówili. Wywróciłem oczami, jestem prawie dorosły, a oni nadal traktują mnie jak młodego nastolatka. Wziąłem kufer rudowłosej i zaprowadziłęm do mojego pokoju.
– Hej, aniołku. – Przywitałem się z dziewczyną i pogładziłem po policzku.
– Hej – szepnęła i pocałowała mnie. Całowałem ją długo, jakbym nigdy miał już tego nie robić. Była dla mnie aniołem, aniołem o którego zawsze walczyłem, pragnąłęm i kochałem. 
– Nie spodziewałam się, że będzie tu tak czysto. – Zaśmiała się perliście. Mógłbym słuchać jej głosu dniami i nocami.
– Umiem zaskakiwać, kochanie, w końcu jestem Huncwotem. – Puściłem jej oko, a jej policzki lekko się zaróżowiły. – Jesteś może głodna?
– Jak diabli. – Zachichotała, a ja złapałem ją za rękę i udaliśmy się do kuchni, gdzie w tym samym czasie mama podawała obiad.
– Dobrze, że jesteście. Jeszcze ciepłe. – Uśmiechnął się tata i wskazał na krzesła. Usiedliśmy wdzięczni i zaczęliśmy jeść.
– Pani Potter, to jest przepyszne. Naprawdę – powiedziała z podziwem Lily próbując befsztyku.
– Cieszę się, że Ci smakuje, kochana. – Mama posłała jej uśmiech i zaczęła rozmawiać z nią o szkole. Siedzieliśmy wraz z moimi rodzicami długi czas. Nie sądziłem nawet, że spędzimy ze sobą tak miło czas. Moi rodzice byli wspaniałymi ludźmi i naprawdę bardzo się kochali.
 
Wieczorem życzyli nam dobrej nocy i poszli do swojej sypialni. Ja wraz z Lily posiedzieliśmy jeszcze chwilę w salonie po czym skierowaliśmy się do mojego pokoju. Pokazałem dziewczynie gdzie jest łazienka po czym sam poszedłem wziąć prysznic na dół. Byłem szybszy niż Lily, więc położyłem się już na łóżku czekając na nią. Wyszła po pewnym czasie, ubrana w dość skąpą piżamę co od razu wywołało we mnie falę pożądania. Uśmiechnęła się nieśmiało, zgasiła światło i weszła do mnie pod kołdrę. Napięcie jakie było czuć między nami było namacalne. Powoli przyciągnąłem do siebie dziewczynę, a następnie złożyłem na jej ustach pocałunek, który zmieniał się w coraz bardziej namiętny i namiętny. Jej ręce zaczęły błądzić po mojej klatce piersiowej, za to moja dłoń natrafiła na jej kształne piersi, które zacząłem masować.
– James.. – zatrzymałem się na chwilę – Musisz wiedzieć, ze ja nigdy..
– Wiem, skarbie. Jeśli nie chcesz..
– Chcę, naprawdę – powiedziała, przyciągnęła mnie do siebie i pocałowała.
To najprawdopodobniej najpiękniejsza noc w moim życiu.
Rano obudziłem się pierwszy i odwróciłem do śpiącej jeszcze dziewczyny. Pogładziłem ją po twarzy i ujrzałem jak jej powieki unoszą się.
– Nie śpisz już? – Przeciągnęła się na łóżku jak kotka i spojrzała na mnie zaspanym wzrokiem.
– Patrzę na Ciebie, aniołku. – Włożyłem jej kosmyk włosów za ucho.
– Tak? A to dlaczego? – Zachichotała.
– Bo Cię kocham. – Spojrzałem na rekację dziewczyny. Od razu otworzyła szerzej oczy, ale po chwili odpowiedziała.
– Ja Ciebie też.
Mogę całkiem szczerze powiedzieć, że jestem najszczęśliwszym facetem pod słońcem.

Kochani – coś dla fanów Jily! Słodkości, wiele wiele słodkości! Mam dla Was jeszcze jeden Dodatek i jedyne co mogę powiedzieć to, że on już nie jest tak romantyczny (tak Lilith to dla Ciebie!).
Chciałam jeszcze powiedzieć, że mój blog został nominowany do Bloga Miesiąca – można głosować do 30 kwietnia pod adresem https://ksiega-basni.blogspot.com/2017/04/161-blog-miesiaca-marzec.htmlBardzo, ale to bardzo dziękuję za tą nominację – nawet nie wiecie jakie było moje zdziwienie! Pozdrawiam kochani i do następnego <3

11 komentarzy:

  1. Powiem Ci, że to było dość interesujące czytać o Lily i Jamesie. Była to urozmaicająca odmiana. Czekam na dodatek drugi oraz na część drugą historii Dor i Łapy! Pozdrawiam ~Dorcas

    OdpowiedzUsuń
  2. Ależ słodkości, rzeczywiście! Można się zakochać.. :) Ciekawa jestem kolejnego Dodatku!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj słodkości słodkości.. (kompletnie nie w moim stylu!) Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Hmm zakochałam się w tym dodatku. Dlaczego mi takie nie wychodzą :D
    Miła odmiana poczytać o Lily i Jamesie :D
    Chcę więcej takich dodatków

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też byłam zdziwiona! Nie lubię romansideł, jednak oni mi idealnie właśnie do takiego pasują!
      Pozdrawiam! :)

      Usuń
  4. O wiele lepsze "pięć minut" niż mogłabym sobie wyobrazić. Miło było nieco... zmienić scenerię. Już nie mogę się doczekać tego następnego dodatku. Mam co do niego swoje małe podejrzenia, które na razie wolę zostawić dla siebie. (Ciekawe, czy wiesz, co mogę mieć na myśli... a raczej kogo?)
    Pozdrawiam,
    Lilith ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już się domyślam, że Ty wiesz :> Obyś nie była zawiedziona!
      Pozdrawiam <3

      Usuń
  5. Bardzo fajne urozmaicenie, uwielbiam Jily i cieszę się, że są w końcu razem. Ciekawe, jak będzie im się układało i czy już do końca będą razem szczęśliwi. Czekam na część drugą, a w międzyczasie zapraszam do mnie na nową notkę! http://qwertzxcvb.blog.pl/2017/04/08/7-lily-powod-do-usmiechu/
    Serdecznie pozdrawiam <3
    Drama&Furia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko się okaże w swoim czasie! :D
      A ja już nadrabiam zaległości, pozdrawiam! <3

      Usuń
  6. Oj, oj! Przyprawiłaś mnie o takiego banana na twarzy! *_* Uwielbiam Jily! I faktycznie, było wiele słodkości <3 Szkoda, że relacje Lily i Petunii są takie nieprzyjemne, ale cóż się zrobi... Ale za to gify z Billie *_* Uwielbiałam ją w Doctorze Who! Awwwww! *_* A co do samego Jamesa to był taki kochany! Mogłabym o nich czytać w nieskończoność!<3

    Ach, pozdrawiam serdecznie! :*

    pelnia-wilczego-ksiezyca.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Witaj nieznajomy... ;)
Jeśli już tu jesteś, zostaw proszę ślad po sobie.
Będzie mi niezmiernie miło wiedzieć, co sądzisz o mojej twórczości.
Pozdrawiam i zachęcam do czytania,
Adaline