Dorcas
Wraz
z Lily i Marleną zmierzałyśmy do cieplarni profesor Sprout na ostatnią lekcję
Zielarstwa w tym roku. Moje przyjaciółki kłóciły się tak głośno, że wiele
mijanych przez nas osób obserwowało nas zaciekawienie.
–
Marlena, musisz podejść do Owutemów! Przecież to najważniejsze testy na koniec
siódmej klasy, one decydują o tym.. – Rudowłosa wyrzucała z siebie słowa
szybkością karabinu maszynowego.
–
Lil, wiele czarodziejów i czarownic wcale nie podchodzi do Owutemów. Nie jest
mi to potrzebne, skoro po ukończeniu Hogwartu chcę projektować i szyć szaty..
–
A może kiedyś zmienią Ci się zainteresowania i będziesz chciała pracować w
Ministerstwie? Wtedy nie znajdziesz dobrze płatnej pracy.. –- upierała się
Evans. – Dorcas, powiedz jej coś!
–
Lily, do niczego jej nie zmusisz, prawdę mówiąc nie dziwię się, że nie chce
podchodzić do egzaminów, ja na samą myśl co czeka nas w następnym roku już mam
dosyć - westchnęłam i ustawiłam się pod klasą.
–
Nie no i Ty przeciwko mnie? Przecież to..
–
Lilka kochanie, Twoje krzyki słychać już z końca korytarza! – Zaśmiał się James
zmierzając w naszą stronę wraz z resztą Huncwotów i zdejmując okulary przeciwsłoneczne.
–
James, nie zapominaj się. Nie jestem Twoim kochaniem – odburknęła, ale
zauważyłam, że jej policzki lekko się zaróżowiły. – Mam chociaż nadzieję, że Wy
podchodzicie do Owutemów, prawda?
–
Evans, a jak inaczej mielibyśmy zostać z Rogaczem aurorami? Nie jestem zbyt z
tego zadowolony, że muszę zdać tak wiele testów, no ale cóż, tak inteligentny
facet jak ja..
–
.. i próżny.. – dopowiedziała rudowłosa.
–
No może trochę, aczkolwiek kontynuując, tak inteligentny facet jak ja zda te
egzaminy z palcem w nosie – skończył dumnie Black, uniósł brwi do góry i
uśmiechnął się do Lily.
–
Ani ja ani Peter nie podchodzimy do testów – zakomunikował Angus. – Będę
najlepszym graczem w quidditcha od lat!
Rudowłosa
już otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale w tym samym czasie przyszła profesor
Sprout i zaprosiła nas do klasy. Moja przyjaciółka pokręciła tylko głową i
ustawiła się na swoim miejscu.
Lekcja
dłużyła się niemiłosiernie i miałam wrażenie, że tylko Lily i Remus na niej
uważają. Po skończonych zajęciach pożegnałam się z przyjaciółmi i popędziłam na
spotkanie z Regulusem. Widziałam niechętny wzrok Syriusza, ale tylko wysłałam
mu całusa w powietrzu i poszłam w swoją stronę. Ostatnio zawsze spotykaliśmy
się na błoniach, obok jeziora, gdzie nikt nie mógł nas zobaczyć. Oboje
stwierdziliśmy, że tak będzie bezpieczniej tym bardziej po ostatnich
wydarzeniach. Doszłam nad jezioro i zauważyłam, że czarnowłosy już na mnie
czeka.
–
Reg! – zawołałam, a chłopak odwrócił się w moją stronę. Widząc mnie,
uśmiech od razu zagościł na jego twarzy. Rozłożył ramiona, a ja przytuliłam się
do niego z całej siły.
–
Dobrze Cię widzieć – szepnął mi do ucha. Usiedliśmy pod drzewem i wpatrywaliśmy
się w taflę wody, gdzie dało zauważyć się macki krakena, który żył w tym
jeziorze.
–
Masz zamiar podchodzić do Owutemów, jak zdasz SUMy? – zapytałam w pewnym
momencie. Regulus uśmiechnął się do mnie jakbym opowiedziała jakiś dowcip.
–
Kochana, szczerze wątpię. Prawdopodobnie nawet nie skończę następnego roku, a
co dopiero siódmej klasy – odpowiedział wpatrując się we mnie.
–
A to dlaczego? – zaciekawiłam się.
–
To nie jest rozmowa na dzisiaj, lepiej mi powiedz co Ty planujesz. – Zmienił
temat, a ja postanowiła nie kontynuować dopytywania się o jego plany.
Chyba
po prostu nie chciałam o nich wiedzieć.
–
Chcę pracować w Wizengamocie, tak samo jak mój tata - zasępiłam się na chwilę
na wspomnienie o moim tacie. – To pewnego rodzaju hołd dla niego. Tym bardziej,
że nie odnaleziono jego ciała – dopowiedziałam i spuściłam głowę.
–
Przykro mi z powodu Twojego ojca. – Czarnowłosy złapał mnie za podbródek i
spojrzał prosto w oczy – Ale jestem pewien, że byłby z Ciebie bardzo dumny.
Posłałam
mu uśmiech zawstydzona przede wszystkim naszą bliskością. Regulus chyba to
zauważył i odsunął się ode mnie. Gdy się odsuwał zauważyłam na jego
przedramieniu coś co wyglądało jak jakiś.. tatuaż. Była to czaszka z wężem?
Black zauważył, że patrzę w to miejsce i od razu zaciągnął rękaw. Nie pytałam o
szczegóły tylko podniosłam brwi zaciekawiona, na co chłopak machnął ręką i znów
zmienił temat. Reszta popołudnia minęła nam na rozmowie, żartach i po prostu
miło spędzonym czasie. Na koniec życzyłam chłopakowi powodzenia na egzaminach,
które zaczynały mu się jutro.
Wróciłam
do Pokoju Wspólnego i zauważyłam, że Syriusz siedzi na kanapie żartując z Rose.
Momentalnie poczułam ukłucie zazdrości, ale powstrzymałam się od scen i
pomachałam mu na znak, że już jestem i poszłam do swoich przyjaciółek, które
pewnie siedziały w dormitorium i odpoczywały, ciesząc się ostatnimi wolnymi
tygodniami bez zajęć. W szczególności Marlena, bo jestem pewna, że Lily bardzo
nad tym ubolewa i skrupulatnie już przygotowuje się do egzaminów, które mamy za
calutki rok.
–
Jestem już! – zawołałam i weszłam do sypialni, ale nikt mi nie odpowiedział. Zdziwiona
rozejrzałam się i stwierdziłam, że rzeczywiście nikogo nie ma. Wróciłam na dół
i zauważyłam, że Syriusz i Rose gdzieś zniknęli. Przestraszyłam się i szybko
pobiegłam do dormitorium Huncwotów, ale tam też nikogo nie było. Wyszłam z
Pokoju Wspólnego i skierowałam się na błonia, gdzie zawsze spędzaliśmy czas.
Szłam korytarzem, kiedy nagle poczułam, że ktoś przygniata mnie do ściany i zaczyna
całować.
–
Syriusz, zwariowałeś?! – krzyknęłam, ale po chwili zaczęłam oddawać mu
pocałunki, czułam jego dotyk wszędzie. Jęknęłam, kiedy jego usta powędrowały do
mojej szyi. Uwielbiałam,
kiedy to robił. Uwielbiałam go za spontaniczność, za tą pieprzoną arystokrację,
którą miał w sobie i za to że kochał mnie tak mocno i tak prawdziwie.
–
Tęskniłem za Tobą – wymruczał pomiędzy pocałunkami.
–
Jakoś nie zauważyłam – odparłam kąśliwie, a moje dłonie błądziły po jego klatce
piersiowej.
–
Mój Ty zazdrośniku – parsknął śmiechem, spojrzał mi w oczy i pogłaskał po
policzku.
–
Yhym.. – chrząchnął ktoś i spojrzał na nas rozbawiony.
–
Will! Co Ty tu robisz? – zapytałam w pośpiechu i odsunęłam się od Blacka, który
zarechotał głośno.
–
A Wy co tu robicie? – odpowiedział pytaniem na pytanie i uniósł rozbawiony brwi.
–
Pierwsza pytałam! – Zauważyłam i splotłam ramiona na klatce piersiowej.
–
James was szuka, powiedział, że zaraz zaczyna się trening i w tej chwili macie
stawić się na boisku, bo jeśli nie to własnoręcznie Was udusi – oznajmił i
wzruszył ramionami. Doprowadziliśmy się do porządku i ruszyliśmy do dormitorium
po sprzęt i strój.
–
Hej! – zawołał za nami młody Meadowes. – Wygrajcie ten Puchar!
–
Masz to jak w banku! – krzyknął Syriusz i uniósł kciuk do góry.
Za
dokładnie pięć dni wlecimy na murawę boiska, by zmierzyć się z Krukonami o
Puchar Quidditcha.
Wygramy
to.
Musimy,
bo inaczej Potter nas zabije.
Syriusz
Dla
drużyny Gryfonów nadszedł ten wielki dzień. Do meczu Gryffindor - Ravenclaw
została godzina. Siedzieliśmy w szatni, a James dawał nam ostatnie porady i
przypominał co do taktyki. Razem z Angusem ledwo powstrzymywaliśmy się, by nie
wybuchnąć śmiechem gdy patrzyliśmy na Franka, który stał za Potterem i
gestykulował identycznie jak on.
–
Frank.. – warknął James, ale po chwili roześmiał się i przybił piątkę
chłopakowi. – To Twój ostatni mecz. To, że udało Ci się zapewne zdać wszystkie
Owutemy na Wybitny, nie oznacza, że w meczu tak dobrze Ci pójdzie.
–
Zdziwisz się jeszcze. – Longbottom puścił oko do Rogacza i uśmiechnął się pod
nosem.
–
Mam taką nadzieję – rzekł uradowany, wziął miotłę i wlecieliśmy na murawę razem
z głosem komentatorki.. Marleny McKinnon.
–
Angus, wiedziałeś o tym? – krzyknąłęm do chłopaka, gdy wbiliśmy się w powietrze.
–
Nie, ale to mi wiele ułatwi! – zawołał i uśmiechnął się tajemniczo.
O
co mu chodziło?
–
I na murawę wleciała drużyna Gryfonów! Potter, Black, Meadowes, Longbottom,
Bloom, Jordan i oczywiście najwspanialszy Angus Campbell..
–
Panno McKinnon, proszę komentować mecz! – oburzyła się profesor McGonagall.
–
Zaczęli! Krukoni są w posiadaniu kafla, Dorcas weź coś zrób..
–
Panno McKinnon!!
–
Już, już pani profesor! Brawo! Meadowes odebrała kafla, podała do Blacka, który
leci wprost na pętlę i... trafił w sam środek! – trybuny zawrzały. – Zaczyna
Michael Davis, podaje do Penelopy.. jak jej tam.. no nieważne, Campbell odbiera
kafla, kochanie jestem z Ciebie taka dumna! Campbell leci w kierunku pętli,
próbuje zdobyć gola i.. strzelił!
Dawaliśmy
z siebie wszystko. Graliśmy tak jakby jutra miało nie być. To co Angus
wyprawiał na boisku było czymś niesamowitym, chłopak jakby dostał nowej energii
i trafiał gol za golem. Nie dało się go powstrzymać.
–
Pojawił się znicz! Potter i Lorens idą łeb w łeb.. coraz bliżej i.. TAAAAAK!
Potter złapał znicza! Gryffinfor wygrywa 260:60!! – Gryfoni ryknęli z radości,
a na trybunach wybuchła prawdziwa wrzawa.
Angus
podleciał do trybuny, gdzie stała Marlena i komentowała mecz. Wziął od niej
mikrofon i zaczął mówić.
–
Dziękuję całej drużynie i wszystkim za doping, Puchar Quidditcha to świetna
sprawa, ale ja nie w tej sprawie! Droga Marleno – chłopak zwrócił się do
blondynki – Kocham Cię i chcę spędzić z Tobą resztę życia. Czy wyjdziesz za
mnie? – Campbell wyciągnął z szaty pudełeczko, klęknął i spojrzał wyczekująco
na ukochaną.
–
TAK, TAK, TAK! – krzyknęła radośnie i rzuciła się na chłopaka.
Spojrzałem
na Dorcas, która uśmiechała się od ucha do ucha. Sam byłem zaskoczony, ale i
ogromnie zadowolony. Angus nie powiedział nam o swoich planach i zrobił nam nie
małą niespodziankę.
Impreza
z okazji wygranej Gryfonów i zaręczyn Angusa i Marleny rozpoczęła się prawie od
razu po naszym powrocie. Dorcas, Lily i Emmelina od razu podbiegły do blondynki
by zobaczyć pierścionek.
–
Stary, gratulację! -– krzyknął uradowany James i uściskał przyjaciela. – Czemu
nic nam nie mówiłeś? – mruknął obrażony.
–
Ja wiedziałem – uśmiechnął się Remus. – Wy byście się wygadali.
–
Nie obrażaj mnie mój przyjacielu, zresztą.. może masz ciut racji – parsknął
Rogacz i wzniósł szklankę do góry. – Chciałbym wznieść toast za obłędną wygraną
naszej drużyny, a także za mojego przyjaciela Angusa i jego narzeczonej
Marleny! - wszyscy unieśli wysoko do góry szklanki i krzyknęli Zdrowie! –
Ja będę następny – mruknął tak bym tylko ja to usłyszał.
–
Chyba w snach. – Zaśmiałem się i upiłem łyk trunku, który przyjemnie rozgrzał
mnie od środka.
Zastanowiłem
się przez chwilę. Czy ja jestem gotowy na małżeństwo?
Oczywiście,
że nie.
Kocham
Dorcas, ale na tą chwilę prędzej byśmy się pozabijali niż stworzyli prawdziwie
szczęśliwe małżeństwo. Ale czy wyobrażam sobie małżeństwo z kimkolwiek innym?
Oczywiście,
że nie.
–
Syriusz! Chodź! – zawołała mnie i machnęła ręką, żebym podszedł do barku, który
stworzyliśmy za pomocą niezwykłej transmutacji. Podszedłem nieśpiesznie,
złapałem za kieliszek i razem z innymi Gryfonami jednym haustem wypiliśmy
alkohol.
–
Ktoś tu chyba ma bardzo dobry humor – mruknąłem do brązowowłosej i objąłem ją w
talii.
–
A dziwisz mi się? – Zachichotała i położyła swoje dłonie na mojej klatce
piersiowej.
–
Nic, a nic. – Pocałowałem ją namiętnie.
Brakowało
nam takiego dnia, gdzie wszystko się udawało. Ten rok przeplatał tak wiele
dobrych i złych momentów, że miło było spędzić czas z przyjaciółmi pijąc,
bawiąc się i niczym się nie przejmować, bo życie nie jest kolorowe, trzeba
pracować dzień w dzień nad tym, by zasłużyć na nic innego jak zwykły odpoczynek.
I my na to zapracowaliśmy.
Przedostatni rozdział Części Pierwszej - na spokojnie. Cieszę się, że udaje mi się znaleźć czas na tego bloga i dziękuję bardzo wam, ponieważ bez tego moje wypociny nie miałyby więszego sensu. Dziękuję. Bardzo. Do następnego! <3
Rozdział cudowny! Jak zawsze zresztą. Nie podoba mi się to dziwne zachowanie Regulusa... ani trochę mi się nie podoba. Nie planuje zdać? I ten Mroczny Znak na jego przedramieniu... Czy to jedynie "pamiątka" czy początek czegoś zupełnie nowego i groźnego?
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Łapa i Dor wreszcie mają chwilę spokoju. Oby tak dalej!
Szczerze mówiąc jak Angus powiedział, że "to mu wiele ułatwi" to się domyśliłam o co chodzi. To były naprawdę słodkie zaręczyny, ale rzeczywiście takie klimaty nie pasują do Dorcas i Syriusza (przynajmniej na razie).
Aż się rozmarzyłam jak tak opisywałaś te ostatnie dni szkoły! Też bym w końcu chciała trochę wolnego... No cóż. W każdym razie rozdział świetny. Pozdrawiam i czekam na next ~Dorcas
Ps. A ciebie zapraszam do mnie na rozdział 4 http://zagubieni-wsrod-gwiazd.blogspot.com/
Co do Regulusa - otwieramy całkowicie nowy wątek, a to właśnie są zalążki :D A Ang i Lena zasługiwali na takie zaręczyny! Pompa, pompa i jeszcze raz pompa!
UsuńPozdrawiam <3
Jak miło się zrobiło... Wygląda na to, że wszystko powoli się układa. Już sobie w głowie zaczęłam wyobrażać zakończenia tej sielanki... (tak wiem, jestem okrutna ^^)
OdpowiedzUsuńChciałabym już wiedzieć, co będzie dalej i jak to się wszystko zakończy. Po prostu nie mogę się tego wszystkiego doczekać (i tu wcale nie chodzi o większą ilość Regulusa, WCALE.) A z drugiej strony, chcę żyć z tą historią jak najdłużej...
Zaręczyn się nie spodziewałam, ale to dobrze, że ktoś mnie jeszcze potrafi choć trochę zaskoczyć. ;) A tak w ogóle, to kiedy James doczeka się swoich pięciu minut? (o ile wiesz, co mam na myśli...)
Rozdział świetny. Aż trudno uwierzyć, że pierwszy etap tej historii lada moment dobiegnie końca. Pozostaje tylko życzyć dużo weny na przyszłość...
Pozdrawiam,
Lilith ♥
Mogę powiedzieć, że James będzie miał tutaj swoje 5 minut, możesz uwierzyć mi na słowo! Na kolejne części mam już sporo pomysłów, wystarczy.. zabrać się za pisanie, po prostu!
UsuńPozdrawiam <3
Przeglądając spis widzę kategorię "Harry Potter" i myślę sobie... znowu?! Jednak spojrzałam na załączoną grafikę (część szablonu) co wywołało u mnie mały uśmiech. Weszłam sprawdzić i tak oto jestem pozytywnie zaskoczona. Mimo, że w opowiadaniu jest James Potter to widzę w nim Paula, a Syriusza jako Iana. Ten fakt sprawia, że jeszcze mile mi się czyta to opowiadanie. Z pewnością tutaj zostanę i nie tylko ze względu na wygląd bohaterów.
OdpowiedzUsuńŻyczę wytrwałości i aby kolejna część wyszła idealnie.
Pozdrawiam ciepło x
Bardzo mi miło, mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej!
UsuńPozdrawiam :*
O, jaki przyjemny rozdział! *_* Jestem ciekawa, czy w związku z tym druga część zacznie się z przytupem? No zobaczymy :)
OdpowiedzUsuńZaręczyny były urocze! Takie spontaniczne i takie po prostu... aaaaaach *_*
A fragmen, w którym James powiedział do Lily "kochanie" był taki słodki i jeszcze to, jak ona się zaczerwieniła <3
No proszę, Regulus Śmierciożercą... Znów udaje zły charakter, by chronić innych i węszyć, czy naprawdę przechodzi na ciemną stronę mocy...?
Nie mogę uwierzyć w to, że już prawie cała pierwsza część za mną, Twoje opowiadanie tak szybko się czyta... :O
Buziaczki! :*
pelnia-wilczego-ksiezyca.blogspot.com