2017/02/11

Rozdział 14 "Przebudzenie"

Syriusz


Pokój Życzeń wyglądał podobnie jak Pokój Wspólny Gryffindoru. Na środku stał kominek, a przed kominkiem dwie kanapy i fotel, wszystkie obite czerwoną tkaniną. 

–  Po co nas tutaj ściągnęłaś Lil? – zapytał James i usiadł fotelu. Podążyliśmy za jego przykładem i też wszyscy zajęliśmy miejsca.

–  Posłuchajcie.. Wiem, że ostatnio wszystko się pokomplikowało, ale głęboko wierze, że jeszcze to nic straconego.. Dorcas..
  Lily proszę Cię. Zastanów się do mówisz. Cały czas jej bronisz i przejmujesz się nią mimo, że ona wprost Ci powiedziała żebyś przestała. Ona nie chce już mieć z nami nic wspólnego, a przez to jak się zachowuję to wybacz, ale ja też mam już dość.
Marlena była wręcz wkurwiona. Każdy wie, że słynie ze swojej impulsywności i nie pozwoli sobie, by ktoś wchodził jej w drogę, a tym bardziej traktował ją jak nic nie wartą laskę.

–  Marlena nie wyciągaj pochopnych wniosków, to nadal nasza przyjaciółka. Ona potrzebuje pomocy - zaczęła Mary, a blondwłosa rozłożyła ręce i mruknęła tylko, że jej już to wszystko jest obojętne. Lily spiorunowała ją wzrokiem, ale nic się już nie odezwała.

To jak w ostatnim czasie zaskakuje mnie Lily Evans jest nie do opisania. Codziennie walczy o Dorcas i próbuje dowiedzieć się od niej powodu przez co stała się.. zwykłą suką. Nie daje za wygraną, jakby wiedziała.. wiedziała coś czego my nie wiemy. Nagle do pomieszczenia wszedł jeszcze ktoś. Postura mężczyzny wydawała mi się dość znajoma.

–  Chciałabym, żebyście kogoś poznali. To Alaric Meadowes, starszy brat Dorcas i Willa. 

Niemożliwe. To on. Ten koleś z baru do którego trafiłem po tym jak w wakacje uciekłem z domu. Siedział przy barze w rzadko uczęszczanej dzielnicy w Londynie i zapijał smutki. Wyglądał tak nędznie jak ja.

–  Podać coś? –  zapytała barmanka, a ja usiadłem obok nieznajomego.

–  Ognistą – odpowiedziałem. Podała mi szklankę pełną trunku, którą od razu wypiłem i poprosiłem jeszcze raz o to samo.

–  Do dupy dzień? –  zagadnął mnie i patrzył na swój trunek.

–  Yeap. Zdowie – mruknąłem i razem wypiliśmy zawartość naszych szklanek.
–  Jestem Alaric.

–  Syriusz.

Spędziliśmy w tej spelunie parę godzin. Sporo rozmawialiśmy, a piliśmy jeszcze więcej. Inteligentny facet, któremu w życiu cholernie się nie powodzi. Żona od niego odeszła, z rodzeństwem nie utrzymuje żadnego kontaktu. Jest całkowicie sam.

Podszedł do mnie.

–  Czułem, że jeszcze kiedyś się spotkamy. –  Uśmiechnął się i wyciągnął do mnie dłoń.

–  Znacie się? –  zdziwił się Will i spojrzał na nas obu.

– To długa i nieciekawa historia bracie – mruknął. –  Teraz nie ma na to czasu. Muszę im wszystko wytłumaczyć. Lepiej usiądźcie. Jak powiedział tak zrobiliśmy. Siedziałem obok niego, w ręku miał butelkę z Ognistą.

–  Od wieków ród Meadowes to czarodzieje czystej krwi. Nie byle jacy czarodzieje, ale piekielnie zdolni i inteligentni. Praktycznie osiągaliśmy wszystko co chcieliśmy, ale był jeden problem. Nie interesowała nas Czarna Magia i okrucieństwo, które charakteryzują inne rody, ponad to byliśmy w naprawdę dobrych stosunkach z mugolami. Do tego stopnia, że w pewnym momencie zaczęliśmy oddalać się od idei czystości krwi. Parę wieków temu Blackowie, Malfoyowie, Greengrassowie, Lestrange zdecydowali, że trzeba coś z nami zrobić. Szkoda było zabijać ród czystej krwi a w dodatku tak zdolny. Zrobili co innego. Rzucili na nas pewnego rodzaju klątwę. Klątwę, którą każdy z członków jest naznaczony i przekazywany z pokolenia na pokolenie. Obdarowali nas pewnym.. przełącznikiem. Przełącznikiem, który pozwala nam wyłączyć swoje człowieczeństwo. Dobre uczucia są wypierane przez złe. Nienawiść robi z nas potwory. – Upił dużego łyka bursztynowego trunku. –  Stajesz się opryskliwy, odpychasz od siebie wszystko i wszystkich, jesteś tak mocno zaślepiony złem. Podobny do reszty. Pogrążasz się w mroku. 

– Chcesz nam powiedzieć, że Dorcas prawdopodobnie wyłączyła człowieczeństwo? – szepnęła cicho Mary walcząc ze łzami.

– Och, na pewno to zrobiła i myślę, że Lil i Will już się tego domyślili. – Wpatrywał się w butelkę a ja ujrzałem jak pojedyncza łza spływa po jego policzku. – Jestem tu po to, żeby dowiedzieć się dlaczego.
– Możliwe, że podczas tego stanu ma się przebłyski.. prawdziwej świadomości? –szepnął cicho Remus. 

Zdziwiłem się. Skąd takie pytanie?

– Tak. Przebłyski prawdziwych uczuć są najczęściej powodowane ciężkim stanem fizycznym, albo nawet zbyt wielkimi emocjami. To po prostu męczarnia. Nawet jeśli chcesz poczuć coś dobrego to nie możesz. Twój mózg automatycznie Ci tego odmawia. Łatwo jest wyłączyć człowieczeństwo, gorzej  włączyć je z powrotem.

– Wydaje mi się, że dziś byłem świadkiem takiego stanu. – Remus popatrzył na nas przepraszającym wzrokiem. Kompletnie się już w tym wszystkim pogubiłem.

Nigdy nie słyszałem o klątwie rodu Meadowes. To co zrobiły im rody czystej krwi, w tym i mój, jest cholernie nieludzkie. W dodatku Lupin zaczyna mówić jakimś szyfrem.

– Byłeś świadkiem? – zapytałem spoglądając na przyjaciela.

– Znalazłem ją w Łazience Prefektów. Miała gorączkę, omamy i majaczyła. Pomogłem jej i jestem pewny, że miała przebłyski. Rozmawiałem z nią jak dawniej. – Lupin spuścił wzrok i złapał się za głowę. – Jej rana została zadana przez wilkołaka. 

Wybałuszyłem oczy. Sam nie wiem czy bardziej zdziwiło mnie to, że Lunatyk powiedział o tym przy wszystkich czy też raczej to, że rana Dorcas była tak poważna.  Zamknąłem oczy i zacząłem oddychać ciężko. Obrazy z tamtej nocy zaczęły mi przelatywać przed oczyma, tak dużo krwi, ogromna rana i mój brat.. właśnie, mój brat.

Jakie to wszystko popieprzone.  

– Tego też się domyśliłam – zauważyła Lily – ale zostawmy narazie ten temat. Najważniejsze jest teraz to, żeby odzyskać Dorcas.

Remus przytaknął, a ja widziałem po nim, że zawzięcie o czymś myśli. Może nadszedł czas przy w końcu powiedział prawdę Mary i reszcie?

– Muszę wyprowadzić ją z równowagi. Przebić się przez pancerz do głęboko skrywanych emocji - wytłumaczył nam Ric. Kiwnęliśmy głowami na znak zrozumienia.

Zawsze myślałem, że to moja rodzina jest najgorsza. Miałem rację, jest, ale gdy słuchałem opowieści Alarica i tego jak wiele ich rodzina przechodziła od pokoleń było mi niedobrze.

Egoistyczny i samolubny Syriusz Black przecież ma najgorzej. 

– Dlaczego Dorcas ani Ty Will nigdy nie wspomnieliście nam o tym, że macie starszego brata? – James spojrzał na młodego. 

Widziałem jak strasznie był zmieszany. Ostatnimi czasy nikt tak mocno nie cierpiał brązowowłosej jak on. Był na nią wściekły za to co mi zrobiła, za to jak nas traktuje, a przede wszystkim za to jak mocno dzień w dzień rani Lily. Will chciał coś powiedzieć, ale Ric zatrzymał go ruchem ręki.

– Też kiedyś wyłączyłem człowieczeństwo. Spieprzyłem sobie całe życie. Odszedłem od rodziny i przez wiele lat byłem sam w swojej pętli nienawiści. Szukałem winnego, a winny byłem ja sam. Nie dziwie się, ze nigdy o mnie nie mówiła. Praktycznie teraz jestem dla niej nikim.

Wiedziałem jak ciężko mu o tym mówić. Przez tyle lat uwięziony w najgorszych zakamarkach swojej duszy.. Teraz odbywa pewnego rodzaju swoją.. pokutę.

– A jednak udało Ci się wrócić – powiedziała Lily.

– Tak. Poznałem kogoś, kto mi pomógł. Kobietę. Dzień w dzień pracowała nade mną, aż udało jej się dotrzeć do głęboko skrywanych emocji. Było to dla mnie coś nowego. Zapomniałem jak wspaniale jest czuć się po prostu dobrze.

– Więc jest nadzieja? – spytał Angus patrząc na Alarica.

– Zawsze jest nadzieja. Cieszę się, że moja siostra ma tak wspaniałych przyjaciół. – Uśmiechnął się szczerze i spojrzał na nas.

Wspaniałych przyjaciół.

A kim ja dla niej jestem? 

Ex-chłopakiem, który przespał się prawdę mówiąc z jej największym wrogiem - Rose Wax.

Ex-chłopakiem, który zamiast zauważyć, że coś jest z nią nie tak, starał się znienawidzić ją z całego serca.

Ex-chłopakiem, który mimo tego wszystkiego uważa ją za miłość swojego życia.

Ex-chłopakiem, który ją kocha ponad życie.

W tym momencie drzwi się otworzyły i ujrzałem ją. Jak zwykle piękną.

Moją. Kiedyś.


Dorcas


Weszłam i ujrzałam przed sobą wszystkich moich byłych przyjaciół. Marlena stała obok Angusa, a głowę miała opartą na jego ramieniu, Mary z Remusem trzymali się za ręce, a Emmelina i Peter siedzieli na kanapie. Lily wraz z Willem stali bliżej niż wszyscy i patrzyli na mnie z kamienną twarzą. W oddali zauważyłam jeszcze kogoś.

On stał obok Jamesa, a ręce miał luźno w kieszeniach. Stał i wpatrywał się we mnie, a w jego oczach nie dostrzegłam wcześniej okazywanej agresji. 
Dostrzegłam.. pustkę.

– Och, błagam. Co to ma być, spotkanie zranionych poetów? – Wywróciłam oczami i uśmiechnęłam się kpiąco. – Wychodzę. – Odwróciłam się z zamiarem wyjścia, ale zauważyłam, że klamka gdzieś zniknęła. No tak, przecież Pokój Życzeń miał wiele tajemnic. Tym bardziej, jeśli zostałam tu zaproszona przez nich.

– Zachowujesz się jak suka numer jeden. Gratuluję, sis.  – Zaśmiałam się i odwróciłam głowę w stronę dochodzącego głosu. Wcześniej kompletnie go nie zauważyłam.

– Witaj braciszku. Dawno żeśmy się nie widzieli, ale nie będę udawać, że jest mi szkoda. - rozłożyłam ręce i uniosłam brwi do góry. Wyłonił się z cieniu i dopiero mogłam mu się przyjrzeć od stóp do głów.
Alaric Meadowes we własnej osobie. Żył w Portugalii, błąkając się po barach i dorabiając jako nauczyciel w mugolskiej szkole. Przez dwa lata jego związku bardzo dużo widywaliśmy się z nim razem z Willem, ale potem Ric stał się oziębły. Kiedy byłam w pierwszej klasie oddalił się od nas i w pewnym momencie przestał całkowicie z nami rozmawiać. 

Wyłączył człowieczeństwo.

Nie widziałam go od pięciu lat. Aż do dziś.

– Jak zwykle urocza. Powiedz mi, jak bardzo się już stoczyłaś? – zapytał i zbliżył się do mnie.

– Na tyle wystarczająco, żebyś nie musiał prowadzić ze mną tej rozmowy na którą nie mam absolutnie żadnej ochoty – odpowiedziałam spokojnie i kontynuowałam – Wypuść mnie stąd. 

– Wiesz, akurat w tym momencie nie obchodzi mnie na co masz ochotę. – Uśmiechnął się ironicznie. – Pozbawiona człowieczeństwa jesteś jak wrzód na dupie – dodał i podał mi szklankę z Ognistą, którą przed chwilą popijał.
– Miło mi. – Wzięłam od niego szklankę i upiłam łyk.

– Miło to dopiero może Ci być. Jak tam samopoczucie?  – zapytał od niechcenia. – Jakie to uczucie, kiedy odtrąca się wszystkich, których się kocha? – Zacisnęłam zęby. Zaczyna mnie już cholernie denerwować tym swoim zachowaniem.

– Wydaje mi się, że sam doskonale o tym wiesz – odpowiedziałam przesłodzonym głosem. – Chyba nikt nie powinien się dziwić, że żona od Ciebie odeszła.

– Myślisz, że wyprowadzisz mnie z równowagi? Próbuj. To będzie ciekawe. A może porozmawiamy przy okazji o Twoich uczuciach? 

Co do jasnej cholery on sobie myśli? Przychodzi po tylu latach i myśli, że będzie mną manipulował tak długo, aż uczucia, które skrywam wypłyną na wierzch, a ja znów będę miłą i kochającą Dorcas Meadowes.

To była moja decyzja, żeby nie czuć.

nie chcę jej zmieniać.

– Och, nie sądzę, żeby było to konieczne. Odpuść, to przecież potrafisz najlepiej. – Puściłam do niego oko.

– Zaczynam Ci działać na nerwach. Dobrze, to oznacza, że masz jakieś przejawy uczuć. – Niech on się w końcu zamknie. Nie mam ochoty słuchać jego wywodów, ani tego całego pieprzenia o moich uczuciach. 

– Ric, masz dosłownie trzy sekundy, żeby mnie stąd wypuścić – warknęłam i przybliżyłam się do niego.

– Sis - prychnął – Nic nie możesz zrobić. Nie w tym Pokoju – dodał poważniej.  Zamknęłam oczy, żeby opanować złość, która powoli przejmowała moje ciało. 

Jak on śmie pokazywać się tutaj po tylu latach nieobecności?! Jak śmie wmówić mi, że to ja jestem tą złą? Jak śmie zwracać się do mnie tak bezpośrednio i lekko jakby nigdy nic się nie stało? Jak do kurwy nędzy?!

– Po co tutaj jesteś? – zapytałam opryskliwie.

– Przeprowadziłem się do Londynu. Poza tym szukam ciała naszego ojca, żeby urządzić mu godny pogrzeb.

Ciała naszego ojca.

– Nagle obchodzi Cię rodzina?

– Zawsze mnie obchodziła.

Zamknęłam oczy, żeby nie dać porwać się emocją. Było mi coraz ciężej trzymać nerwy na wodzy.

– Doprawdy? Patrz, jakoś nie mogę sobie tego przypomnieć.

– Dużo się zmieniło. Ja się zmieniłem.

– Gratuluję, ale mnie to naprawdę nie interesuje.

– A co Cię interesuje?

– To nie Twoja sprawa.

– Czyli jest coś takiego. – Muszę jak najszybciej uciąć z nim konwersację. Jego osoba doprowadza mnie wprost do szału.

– Co Cię łączy z Regulusem Blackiem?

Że co? Skąd on wie o Regulusie?  Zauważyłam jak mina Syriusza stężała. Spojrzałam przelotnie po twarzach. Ach tak. Lily.

– Załóżmy, że.. wspólny cel – odpowiedziałam i uśmiechnęłam się kpiąco.

– Stąpasz po cienkim lodzie. Nie pomyślałaś, że Black wykorzystuje Cię do własnych potrzeb? 

– Wiem wiele więcej niż Ci się wydaje. A teraz żegnam. – Wyciągnęłam różdżkę.

– Dlaczego mu ufasz Dorcas? – zapytał i zbliżył się tak, że czułam jego oddech na swojej twarzy.

– Odczep się.

– Dlaczego?

– Przestań.

– Dlaczego?

– NIE WIEM! – ryknęłam. – Może dlatego, że uratował mi życie i to nie raz! – Odsunęłam się od niego i oddychałam ciężko.

– To wiele wyjaśnia. 

– Dorcas posłuchaj. Nie możesz wiecznie nas odpychać..  – Lily Evans była nieugięta. Wiedziałam, że wie, że od pewnego czasu wyłączyłam swoje człowieczeństwo, mimo że na początku próbowałam to ukryć.

Sama nie wiem czemu. Może Ric ma rację i to są te moje przejawy uczuć?

Nie. To nie mogą być uczucia.

– Proszę Cię Evans przestań – warknęłam. – Nie chcę tego słuchać, zapomniałaś o czym ostatnio rozmawiałyśmy? Zostaw mnie w spokoju.

– A Ty zapomniałaś co Ci wtedy powiedziałam? Jesteś moją przyjaciółką i poradzimy sobie z tym.

– Jesteś naiwna, Evans.

– Nie jestem naiwna. – Podeszła do mnie, a w jej oczach widziałam łzy. Łzy, których wcale widzieć nie chciałam. – Myślisz, że nie wiem jak mocno popieprzona jesteś? To ja zawsze znajduje Cię leżącą na podłodze i patrzę jak Twoja dusza rozwala się na kawałeczki. To ja podnoszę Cię, a potem krok po kroku sklejam te kawałki. Od początku semestru dziwnie się zachowywałaś. Udawałaś, że wszystko jest w porządku, ale ja doskonale wiedziałam, że mnie okłamujesz. I wiedziałam też, że to wina tego skurwysyna Clyde'a. Dor, śmierć Twojego taty to nie jest Twoja wina. Wszyscy jesteśmy w niebezpieczeństwie - zatrzymała się na chwilę by złapać oddech. - Potem to zerwanie z Blackiem. Wszyscy się dziwili i ciągle tylko powtarzali jak mogłaś zrobić mu coś takiego. Ale oni nie wiedzieli tego co ja wiem. Odepchnęłaś od siebie Syriusza, którego do jasnej cholery kochasz tak mocno, tak silnie, tak prawdziwie jak nigdy nikogo przedtem. A dlaczego go odrzuciłaś? Na początku pomyślałam, że dlatego że uwielbiasz prowadzić się do samodestrukcji. Ale później myśląc nad tym głębiej stwierdziłam, że to nie jest możliwe. Gdyby tak było nigdy, ale to nigdy nie wyłączyłabyś swoich uczuć. Cierpiałabyś, ale miałabyś mnie. Miałabyś Mary i Marlenę. A Ty nagle tak po prostu wyłączyłaś swoje człowieczeństwo odpychając resztę z nas. Odpychając od siebie wszystkich na których Ci zależy. Nie jestem naiwna Dorcas. Walczę o osobę, na której mi zależy. Którą kocham mimo całego bagażu, który jej towarzyszy. Która jest moją prawdziwą siostrą i której obiecałam, że nigdy ale to przenigdy jej nie opuszczę. – Gorzkie łzy leciały po moich policzkach. Trzęsłam się i próbowałam zatrzymać w sobie szloch, który tylko czekał na to, żebym mu się poddała.

– Nic nie rozumiesz.

– Czego nie rozumiem? – krzyknęła. – Dorcas powiedz mi CZEGO. Dlaczego to zrobiłaś?

– Żebyście byli bezpieczni – szepnęłam cicho i padłam na podłogę nie mogąc już dużej walczyć z ogromem emocji jakie doznało moje ciało.

Czułam wszystko.

Ból, cierpienie, smutek a jednocześnie radość i ulgę. Masa emocji wypełniała moje ciało. Ledwo oddychałam. Znów czułam się tak cholernie wszystkim przytłoczona. Nagle ktoś złapał mnie w ramiona i przytulił z całej siły.

– Och co on Ci zrobił.. – Płakała razem ze mną.

Moja najlepsza przyjaciółka. Moja siostra. Moja Lily.

Tak bardzo ją kocham.

– Przepraszam, tak bardzo przepraszam – zaczęłam – Nie zasługuję na taką przyjaciółkę jak Ty. Nie zasługuję na nikogo z was. – Znów zaniosłam się płaczem i schowałam twarz w dłoniach.

– Sisi jestem tu. I nigdzie się nie wybieram. Kocham Cię. 

Och Lily. 

– Ric.. 

– Ćsiii.. Wszystko będzie dobrze.

– Tak bardzo się bałam. Musiałam to zrobić. Nie mogłam narażać waszego życia, a to właśnie oznaczała przyjaźń ze mną. Clyde szantażował mnie od samego początku kiedy tylko pojawił się w szkole. Nie chciałam mu ulec. Nie tym razem. Chciałam pokazać mu i przede wszystkim sobie, że jestem na tyle silna, że potrafię sama stawić mu czoło. Po raz pierwszy w życiu postawiłam się mu. – Znów wpadłam w szloch i kontynuowałam dopiero jak się trochę uspokoiłam. – Zagroził mi. Zagroził, że jeżeli nie przestanę to zginą moi bliscy. Myślałam, że to tylko gadanie. Myślałam, że chce mnie nastraszyć, ale kiedy mój tata został zamordowany to wszystko się zmieniło. – Zacisnęłam zęby, żeby znów nie wybuchnąć płaczem. – Musiałam was odseparować od siebie. Nie mogłam pozwolić, żeby któreś z was zginęło przeze mnie. Wyłączyłam człowieczeństwo. Tylko dzięki temu pozostawaliście bezpieczni, a ja dalej byłam w stanie pielęgnować do niego nienawiść. Gdybym tego nie zrobiła to nie byłabym w stanie odtrącić was od siebie. Zbyt bardzo mi na was zależy do cholery. W pewnym momencie w mojej głowie zaczął klarować się plan. Wiedziałam, że muszę się pozbyć Greengrassa raz na zawsze. Dopóki on jest w zamku, nikt nie jest bezpieczny. Clyde zauważył, że pozbyłam się uczuć. Zaczęłam należeć do jego popleczników. Tam poznałam Regulusa. Od słowa do słowa okazało się, że Reg też chce się go pozbyć. Nie pytałam o szczegóły. Połączyliśmy siły. Zdobywaliśmy jak najwięcej informacji i wykorzystywaliśmy je do naszego planu. Robiliśmy naprawdę złe rzeczy, a wszystko i wyłącznie po to, żeby dotrzeć do Greengrasa.
– Posłuchaj, nie pozwolę, żeby coś Ci się stało – przerwał mi Ric. – Wiem, że przez ostatnie lata byłem gównianym bratem, ale nigdy nie przestałem Cię kochać. I Willa. Kiedy w końcu odzyskałem uczucia.. Czułem się winny wszystkiemu przez co musieliście przejść. Powinienem być z wami, dopiero później to zrozumiałem. Chciałem się z wami spotkać, porozmawiać.. ale poczucie winy było zbyt wielkie. Postanowiłem, że lepiej będzie wam beze mnie.

Nie mogłam przestać płakać. Tak podle zachowywałam się do nich wszystkich, a mimo to są tutaj. Ze mną, żeby mi pomóc. Wiedziałam, że nie zasługuję na takich przyjaciół. Czułam się źle myśląc jak wielki problem dla nich stanowię. Od początku wiedziałam, że nie powinnam się w to wszystko tak angażować, ale nadzieja miłości, szczęścia.. Były zbyt kuszące, żebym ich nie spróbowała. Poczułam jak ramiona Lily i Alarica ciągną mnie do góry. Stanęłam chwiejnie na nogach i spojrzałam przed siebie.

Syriusz Black stał przede mną, a oczy miał zaszklone łzami. Przyciągnął mnie do siebie i z całej siły oplutł ramionami. 

Tak bardzo mi tego brakowało.

Jego dotyku, ciepła, ramion w których czuje się tak bezpiecznie.

Wariuję z miłości do niego.

– Syriusz ja.. – Nie mogłam wypowiedzieć słowa i znów upadłam na kolana, zbierało mi się na płacz.

– Cśiii.. Jestem tu. I nigdzie się nie wybieram – szepnął, przytulił mnie do siebie i ucałował we włosy.

– Czuje wstręt do siebie. Boże, jakby było tego mało przeze mnie Will był ranny. Jak możecie na mnie patrzeć po tym wszystkim? – zapytałam leżąc w ramionach ukochanego.

– Kocham Cię, Dorcas. Kocham Cię i nigdy nie przestanę. 
Kocham Cię.

* * * *
       Aj to był ciężki rozdział, mam nadzieję, że wszystko jasno wytłumaczyłam – choć sama tego nie wiem! Pozdrawiam <3

8 komentarzy:

  1. Nawet nie wiem co napisać... Właśnie straciłam zdolność logicznego myślenia. Mam nadzieję, że mi to wybaczysz. Trochę szkoda, że nie było Regulusa w tym rozdziale, ale wprowadzenie Alarica to zrekompensowało ;) A ta końcówka to już w ogóle....
    Czekam na więcej i życzę dużo pomysłów!
    Pozdrawiam,
    Lilith ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci pięknie <3 Mam ich jeszcze pare, mogę obiecać, że będzie się działo.. :D
      Pozdrawiam <3

      Usuń
  2. Ten rozdział.. WOW.. Nie mam aż słów! Alaric - świetna postać, mam nadzieję, że jeszcze go zobaczymy!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem w ogromnym szoku. Nie sądziłam, że sprawa jest aż tak poważna... przeklęte rody czystej krwi! Jak tak w ogóle można?! Ale po kolei. Lily walczy jak lwica. Taka przyjaciółka to prawdziwy skarb. Nie dziwię się Jamesowi, że był zły na Dorcas. Nie dość, że zraniła jego najlepszego przyjaciela, to jeszcze raniła dziewczynę, w której jest zakochany. Syriusz... Syriusz nie może się obwiniać. Dor zraniła go, więc to chyba jasne, że starał się o niej zapomnieć, żeby nie cierpieć dłużej. Co do rewelacji o Alaricu... Cieszę się, że nawiązał kontakt z rodzeństwem. Mam nadzieję, że Dorcas i Will mu wybaczą to co zrobił. W końcu nie do końca był wtedy sobą. Szczególnie Dor powinna go teraz zrozumieć. Dorcas nareszcie wróciła! Wiem, że to jeszcze nie koniec, że nadal pozostaje sprawa Clyde'a, ale przynajmniej teraz nie będzie musiała radzić sobie że wszystkim sama! No i cieszę się, że Dor i Łapa się pogodzili! Nareszcie! Była też drobna wzmianka o Remusie. Mam nadzieję, że wreszcie powie Mary prawdę. Rozdziałem jestem zachwycona. Pozdrawiam i czekam na next ~Dorcas

    OdpowiedzUsuń
  4. Po pierwsze - cudowny szablon!
    Jeju, ten rozdział był tak przepełniony emocjami, że będę to chyba przeżywać od końca dnia, o ile nie dłużej! Bardzo się cieszę, że Dorcas w końcu włączyła uczucia. To jeszcze nie koniec dramy, ale przynajmniej zniknął jeden z kilku problemów. No i w końcu ona i Syriusz się pogodzili!
    Jestem ciekawa, jak potoczy się sprawa z Regulusem, ponieważ bardzo wyraźnie widać, że Dorcas coś do niego czuje, nawet, jeśli tego uczucia nazwać nie potrafi.
    Mam nadzieję, że Alaric zostanie tu na dłużej, może być ciekawie.
    Pozdrawiam kochana i życzę dużo weny! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział bomba! Dawno tu nie zaglądałam, ale już nadrobilam zaległości :) bardzo się cieszę, że Dorcas wyznała prawdę przyjaciołom. Mam nadzieję że ta choroba po zranieniu przez wilkołaka nie będzie straszna. Super, że Syriusz potrafił jej wybaczyć i chyba będą znowu razem! Nie mogę wyjść z podziwu odnośnie uporu i siły Lily! Walczyła o przyjaciółkę jak lwica i gdyby nie ona, to może nie udałoby się pomóc Dor! Dobrze, że Dori ma takich wspaniałych przyjaciół i pogodzila się z bratem. Ciekawe, czy będzie ona kontynuować relację z Regulusem... Mam nadzieję, że szybko pozbędą się tego Clyda!
    Już po sesji, więc myślę, że znów będę na bieżąco! Serdecznie pozdrawiam i zapraszam do mnie na nowe wpisy http://qwertzxcvb.blog.pl
    Drama&Furia

    OdpowiedzUsuń
  6. Boże i ja tak długo czekałam. Z góry przepraszam z braku czasu nie miałam kiedy wejść i przeczytać.
    Ten rozdział był niesamowity. Tyle emocji i akcji że serce jeszcze mi się kotłuje w klatce.
    Byłam zła na Dor no ale mocno się ucieszyłam aż w końcu wyznała prawdę przyjaciołom

    OdpowiedzUsuń
  7. W poprzednim rozdziale tęskniłam za tymi gifami, więc cieszę się, że znowu je wstawiasz :D
    Bardzo się cieszę, że Dorcas włączyła z powrotem swoje człowieczeństwo. No i Alaric... Ach, już go lubię!
    Fajnie wplatasz wątki TVD w opowiadanie :) Jako wierna fanka jestem z tego powodu szczęśliwa :D
    A Lily to przyjaciółka na złoty medal <3

    Ach, super rozdział! Bardzo emocjonalny.

    Pozdrawiam!

    pelnia-wilczego-ksiezyca.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Witaj nieznajomy... ;)
Jeśli już tu jesteś, zostaw proszę ślad po sobie.
Będzie mi niezmiernie miło wiedzieć, co sądzisz o mojej twórczości.
Pozdrawiam i zachęcam do czytania,
Adaline