Syriusz
Minęły
dwa miesiące, a Syriusz Black nadal jest w związku.
Syriusz
Black w związku.
Co
jak co, ale tego się nie spodziewałem. Nie spodziewałem się, że tamten wieczór
zakończy się w ten sposób i nie spodziewałem się, że przez to będę tak
cholernie szczęśliwy.
Jak
przyjemnie było wracać do tamtej chwili..
–
Idź już! Zaraz na pewno przyjdą dziewczyny, a ja nie chce się im tłumaczyć. –
Dorcas próbowała popchnąć mnie w stronę drzwi, ale złapałem ją za nadgarstki i
przysunąłem do siebie, żeby jeszcze raz zasmakować jej ust. Oddawała mi
pocałunki i poczułem jak poddaje się mojej woli.
–
Złociutka, będziesz musiała się tłumaczyć i doskonale o tym wiesz - popatrzyłem
na nią - Lepiej im pokazać.. - przygwoździłem ją do ściany, jej jedną nogę
zarzuciłem sobie na biodro i masowałem jej pośladki. Jęknęła i spojrzała na
mnie.
–
Jutro też jest dzień - mruknęła i pocałowała mnie.
–
Nie licz na to, że spędzisz go sama - uśmiechnąłem się do niej i jeszcze raz ją
pocałowałem. – Dobranoc, złotko.
– Mam taką nadzieję.
Dobranoc, ogierze.
Zamknąłem
za sobą drzwi i stanąłem na chwilę, żeby złapać oddech.
Jak
ona na mnie działa..
Wyszedłem
z łazienki i spojrzałem na Remusa.
Dziś
pełnia.
–
Nie martw się. Będzie dobrze, jak zawsze – mruknąłem do przyjaciela i
poklepałem w plecy.
–
Czasem jeszcze mam wyrzuty sumienia, gdy pomyśle jak wiele dla mnie narażacie –powiedział
i spuścił głowę w dół.
–
Jesteś naszym przyjacielem. Poza tym.. zrelaksuj się! Będzie zabawa. – Mrugnąłem
do niego i uśmiechnąłem się.
–
Jakie to ckliwe Syriuszku! Jeszcze chwila i pomyślę, że masz uczucia. – Wszedł
James, a na twarzy pojawił mu się kpiący uśmiech.
–
Braciszku. Lepiej uważaj, bo jeszcze zrezygnuje i nie załatwię Ci randki z
Evans.
–
Spróbowałbyś – mruknął na co razem z Remusem parsknęliśmy śmiechem.
Chwilę
później wyszliśmy z dormitorium aby dołączyć do Petera, Angusa i naszych Huncwotek.
Remus oddalił się do Skrzydła Szpitalnego, nie wyglądał najlepiej i przez
ostatni tydzień był ciągle zmęczony. Znaliśmy ten stan doskonale, ale mimo to
widząc go takiego za każdym razem.. Cholernie mu współczułem. Nasi przyjaciele
wylegiwali się pod drzewem na Błoniach i prawdopodobnie łapali ostatnie
promienie słońca. Zbliżał się listopad, a razem z nim deszcz i kolejne
mordercze treningi Pottera.
Pamiętam
pierwszy mecz tego sezonu..
–
Pamiętajcie, Puchoni mają dobry atak, ale w obronie są beznadziejni. Poza tym
słyszałem, że ich nowy pałkarz Ernest Morgan nie radzi sobie za bardzo, więc
cholera mamy szanse wygrać ten mecz. A wiecie co oznacza pierwszy wygrany mecz?
To, że pokażemy wszystkim, że Gryfonów należy się obawiać. Trzymajmy się
naszego planu, a no i..
–
Panie kapitanie, jesteś słodki jak zawsze. Możemy w końcu iść i skopać im
tyłki? – Wstałem i poklepałem Jamesa po ramieniu.
–
Za bardzo przeżywam? Dobra, już się zamykam. Do dzieła drużyno! – krzyknął,
wziął miotłę i skierował się w stronę murawy.
–
Stresujesz się? – szepnąłem do mojej ukochanej i złapałem ją za rękę tak, że
miałem całą jej twarz przed oczami.
–
Troszeczkę – odpowiedziała. Zbliżyłem się do niej i pocałowałem ją mocno.
Wydawało mi się, że to najlepszy sposób, żebym dodał jej otuchy.
I
miałem rację.
Zadziałało.
Mecz
był niesamowity. Razem z Dorcas i Angusem byliśmy wprost niesamowici.
Zdobywaliśmy punkt za punktem, nie pozwalając Puchonom wbić nam chodź jednego gola.
Nasi pałkarze spisali się świetnie, a Frank jak prawdziwy lew bronił naszych
obręczy. No i oczywiście nasz szanowny pan kapitan. Złapał znicza przed samym
nosem Penny Hopkins.
Prawdopodobnie
był to najlepszy mecz Gryfonów przez ostatnie cztery lata. Wygraliśmy 280:0 w
naprawdę krótkim czasie. Rogacz chodził przez cały tydzień dumny jak paw,
ale nawet Evans powstrzymywała się od skomentowania tego. Zapewne robiła to dla
Dorcas, która za każdym razem posyłała jej mordercze spojrzenie, gdy Ruda chciała
się odezwać.
Uśmiechnąłem
się i usiadłem obok mojej piękności, kiedy doszliśmy. Odwzajemniła mój uśmiech
i przysunęła się do mnie, żeby mnie pocałować.
–
Hej piękna – mruknąłem i oddałem pocałunek. – Tęskniłaś?
–
Bardzo – szepnęła i jeszcze raz wpiła się w moje usta. – Jakieś plany na dziś?
–
Moglibyśmy porobić bardzo dużo ciekawych rzeczy.. –
Pocałowałem jej szyję. – Na przykład oddalić się teraz od naszych przyjaciół i
iść do mojej sypialni. – Ugryzłem ją lekko na co westchnęła cicho i przymknęła
powieki.
–
Albo moglibyśmy spędzić tą noc u mnie.. – mruknęła uwodzicielsko, a oczy miała
ciągle zamknięte.
–
Złociutka, bardzo bym chciał, ale dziś nie mogę.
–
A to czemu? – Podniosła brwi do góry i spojrzała mi w oczy. – Ukrywasz coś
przede mną?
–
Hej mała, jestem tylko Huncwotem, zapomniałaś? – Zaśmiała się na co szybko
wykorzystałem sytuację i pocałowałem ją.
–
Przypominam, że nie jesteście sami –
zaakcentował James i spojrzał na nas kątem oka.
Dor
oderwała się ode mnie i posłała Jamesowi kpiący uśmiech, na co on tylko
prychnął. Wtuliła się w moją pierś, a ja głaskałem ją po włosach.
Nasz
pierwszy tydzień razem był niezwykle interesujący..
–
Jeszcze chwila, a te wszystkie laski rzucą się na mnie i zabiją na środku
korytarza – warknęła brązowowłosa.
Zmierzaliśmy
na Obronę przed Czarną Magią trzymając się za ręce. Wszystkie dziewczyny
gromiły wzrokiem moją ukochaną, a niektóre głośno wyrażały swoje
niezadowolenie.
–
Spokojnie złociutka. Przejdzie im. Albo i nie. W końcu masz najgorętszego
faceta wszechczasów – zapewniłem ze śmiechem i ścisnąłem mocniej jej dłoń.
–
Tego właśnie się obawiam. – Skrzywiła się lekko, ale potem spojrzała na mnie i
kontynuowała – Ale jestem gotowa podjąć to ryzyko. – Wspięła się na palcach i
pocałowała mnie.
Najbardziej
zdenerwowana była sama Rose Wax. Wściekła jak osa, rozpowiadała wszystkim, że
to sprawka Eliksiru Miłosnego, który rzekomo podała mi Dorcas.
Najśmieszniejsze
było to, że większość jej uwierzyła.
Przecież
Syriusz Black nie bawi się w dziewczyny.
–
Widzieliście może Remusa? Nie jestem pewna, ale mam wrażenie, że unika mnie w
tym tygodniu.. Zrobiłam coś nie tak?
Nasze
głowy odwróciły się na dźwięk głosu dziewczyny. Jej głos zdradzał
przygnębienie. Biedna Mary. Ona i Remus przez ostatni czas bardzo się do siebie
zbliżyli. Spędzają ze sobą mnóstwo czasu. Widzę jak oboje są szczęśliwi w swoim
towarzystwie.
–
Oczywiście, że nie Mary. Wiesz, on po prostu bardzo przeżywa chorobę swojej
mamy. Nie martw się, jak wróci to na pewno Cię przeprosi – wytłumaczył Rogacz i
uśmiechnął się do dziewczyny.
Kłamstwa,
kłamstwa, kłamstwa.
Łatwiej
nam to wszystko ukrywać, kiedy pełnia jest w środku tygodnia. Zawsze udaje nam
się znaleźć banalne i łatwowierne wymówki, ale mimo tego, że jest sobota to
teraz też nie zawiedziemy.
Przecież
jesteśmy Huncwotami.
Już
wcześniej ustaliliśmy wspólną wersję z chłopakami.
–
Wymyślimy dobry żart. Powiemy, że musimy się koniecznie dziś nim zająć.
Odpuszczą – powiedział Angus siedząc na fotelu w naszym dormitorium i popijając
Ognistą.
–
Lunatyku nie myślałeś może, żeby powiedzieć dziewczynom.. – zaczął Peter i
spojrzał na chłopaka.
–
Nawet nie kończ, nie ma takiej opcji – wycedził i zasłonił swoje kotary w
łóżku, a my już wiedzieliśmy, że rozmowa jest skończona.
Jak
zawsze.
Prawda
jest taka, że gdybym był na jego miejscu to prawdopodobnie też milczałbym jak
grób. Gdyby powiedział naszym dziewczynom to doskonale wiem, że nie odwróciłby
się do niego tylko go wspierały, ale doskonale wiem też o tym, że nie jest
łatwo uświadomić sobie takie rzeczy. Tym bardziej naszemu przyjacielowi, który
od dziecka był separowany od rówieśników i był uznawany za innego. Dopiero
kiedy poznał nas to zobaczył, że życie nie skazało go na samotność.
–
Już wiem! – krzyknęła nagle Marlena, a nasze głowy odwróciły się w jej stronę. –
Wiem co dziś będziemy robić!
Chryste,
ta kobieta ma milion pomysłów na godzinę.
–
Skarbie mówiłem Ci.. – zaczął Angus.
–
Nie mówię do was. – Wywróciła oczami. – Róbcie te swoje głupie żarty! Nie chce
się nawet tym interesować, bo zapewne wtedy zastanawiałabym się, dlaczego
ciągle z Tobą jestem. – Lena spojrzała na swojego chłopaka i uśmiechnęła się
słodko, a my głośno roześmialiśmy się.
–
Co takiego będziemy robić? – zapytała Lily unosząc wzrok znad książki, którą
wręcz pochłaniała.
–
Powiem wam jak nie będzie tych tutaj. – Wskazała na nas palcem, a rudowłosa
zaśmiała się pod nosem.
–
Brzmi tajemniczo – szepnąłem do mojej piękności. – Lepiej bądź grzeczna. –
Pocałowałem ją we włosy i mocniej do siebie przytuliłem.
–
Zawsze jestem – odpowiedziała, a jej ręka niezauważenie powędrowała do mojego
krocza.
Ach,
złociutka.
Dorcas
Po
obiedzie wszyscy się rozeszliśmy się w swoje strony.
–
Nie żartowałem. Bądź grzeczna – szepnął Syriusz i pocałował mnie po raz
ostatni.
–
Ty też. – Uśmiechnęłam się i pomachałam mu na odchodne.
–
Więc jakie mamy plany? – spytała Lily, kiedy byłyśmy już daleko od Huncwotów.
–
Odwiedzimy Hagrida, bo dawno u niego nie byłyśmy, a potem pójdziemy na imprezę
do Jacka Blooma!
–
Kto to jest Jack Bloom?
–
Jak to kto! Ten Krukon z siódmej klasy. Bardzo przystojny jeśli Cię to
zainteresuje Lilka. Brat naszego nowego pałkarza Erica. Zaczepił mnie dziś na
korytarzu i powiedział, że jeśli mamy ochotę wpaść to zaprasza. Oczywiście
Angus na pewno by mnie nie puścił samej, ale teraz nie ma nic do gadania,
prawda? – Marlena była z siebie taka dumna. Utrze mu nosa nie ma co.
Ciekawa jestem jak zareaguje Syriusz. Prawda jest taka, że w sumie nigdzie bez
niego nie wychodzę, chyba że z samymi dziewczynami. Weszłyśmy do łazienki
na trzecim piętrze.
–
Hej Emma. Co się stało? – Podeszłam do dziewczyny mojego brata od której wprost
biła złość.
–
Och, Dorcas. Po prostu pokłóciłam się trochę z Willem. Czasem jest uparty jak
osioł. – Skrzywiła się i lekko uśmiechnęła. – Robicie dziś coś ciekawego? Mogę
się do was dołączyć? – spytała i popatrzyła na moje przyjaciółki.
–
Jasne, że tak! Będzie nam bardzo miło - odpowiedziałam, a moje przyjaciółki
przytaknęły uśmiechając się. – Najpierw idziemy do Hagrida, a potem na małą imprezkę,
żeby się rozerwać. A co do mojego braciszka to się nie przejmuj. Zrozumie, mimo
że czasem jest naprawdę nie do zniesienia.
–
Dzięki Dorcas. Jesteś kochana. – Emmelina podeszła do mnie i przytuliła mnie z
całej siły.
Mówiłam
już, że ją uwielbiam?
–
Czasem w ogóle się zastanawiam po co nam faceci – prychnęła Marlena na co
wszystkie wybuchnęłyśmy śmiechem.
–
Święta prawda, ale wiesz Lena jak to jest - z nimi ciężko, a bez nich jeszcze
gorzej powiedziała Emma, a my musiałyśmy niechętnie przyznać jej rację.
Co
bym teraz zrobiła bez Syriusza Blacka?
Nawet
nie chcę sobie tego wyobrazić.
–
Tak rozerwijmy się! Nie ma co się przejmować facetami! – krzyknęła Mary i jako
pierwsza wyszła z łazienki.
Zdziwione
popatrzyłyśmy na siebie, ale poszłyśmy za przykładem blondwłosej i udałyśmy się
do naszego dormitorium, żeby się przebrać.
Pokój
Wspólny Krukonów był bardzo przestronny, a przed naszymi twarzami ukazał się
tłum ludzi. Muzyka grała głośno, a w rogu została ustawiona beczka z alkoholem.
Już
mi się podoba.
Okazało
się, że spotkałyśmy tutaj bardzo wielu znajomych z innych domów. Mary razem z
Emmeliną poszły porozmawiać z Julią Parker, Puchonką, która zafascynowana była
różnymi typami Zaklęć tak jak one.
Razem
z Lily i Marleną przeciskałyśmy się przez tłum w celu zdobycia piwa kremowego.
–
To on? – nagle szepnęła do mnie Lily i niezauważalnie wskazała na bruneta z
lekko kręconymi włosami. Znałam tą minę. Jack Bloom zachwycił Lily Evans.
–
Tak. Chodź się przywitać. – Marlena podeszła do rudowłosej i pociągnęła ją za
rękę zanim zdąrzyłam cokolwiek odpowiedzieć.
–
Hej Jack! Dzięki za zaproszenie. Znasz moją przyjaciółkę Lily? – spytała i
odsunęła się kawałek.
–
Hej, jeszcze nie, ale bardzo miło mi Cię poznać. – Uśmiechnął się i wyciągnął
do niej dłoń.
–
Hej. Mi też. Znaczy się miło mi Cię też poznać. – Odwzajemniła uśmiech i lekko
się zarumieniła.
Jack
Bloom wyglądał na fajnego faceta, ale mimo wszystko jakoś źle się z tym
poczułam. Jamesowi tak bardzo na niej zależy, a ona nawet nie chcę dać mu
jednej jedynej szansy na randkę. Marlena wycofała się powoli, a po drodze
wzięła dwie butelki kremowego piwa i wróciła do mnie.
–
Też masz wyrzuty sumienia z powodu Jamesa? – spytała mnie i pociągnęła sporego
łyka z butelki.
–
Też, ale przecież do niczego jej nie zmusimy – westchnęłam.
–
Szkoda. No ale takie życie. Och Dor patrz! – Złapała mnie za rękaw i wskazała
na Chada Rollinga, przystojnego blondyna, obrońcy Puchonów, który stał z Amandą
Persley, przyjaciółką mojej ulubionej Rose Wax. – Dlaczego zawsze tak dobrze
wygląda?
–
Kto? Amanda? Angus pewnie byłby zachwycony. – Zaśmiałam się, a Lena popatrzyła
na mnie jak na wariatkę.
–
Ha ha ha, bardzo śmieszne Meadowes. Martw się lepiej o siebie i Blacka, bo
wydaje mi się, że większość dziewczyn w tym pomieszczeniu oddałaby wszystko by
być na Twoim miejscu.
–
Pewnie masz rację, dlatego nie zostawiaj mnie dziś samej – mruknęłam niechętnie
na co blondynka parsknęła śmiechem.
Impreza
rozkręcała się w najlepsze. Wszyscy byli w wyśmienitych humorach, rozmawiali,
śmieli się i pili, ale moje myśli ciągle wędrowały do jednego osobnika.
Zastanawiałam się co takiego Huncwoci wymyślili. No i Remus. Jego zachowanie
było naprawdę dziwne.
–
Hej Meadowes, z Blackiem to coś poważnego?
Olivier
Wilde.
Cholernie
przystojny, inteligentny Krukon, który złamał mi serce rok temu. Byliśmy ze
sobą rok. Rok kłótni, załamań nerwowych, kłamstw i niespotykanej miłości,
zafascynowania.
Patrzyłam
na niego przez dłuższą chwilę i uświadomiłam sobie niesamowitą rzecz.
Jest
mi obojętny.
Patrząc
na niego nie czuje mnóstwa emocji, które zawsze mi towarzyszyły na samą myśl o
nim. Nie widzą już w nim partnera, nie widzę miłości. Po prostu nie czuję n i c.
–
To nie Twoja sprawa – odpowiedziałam po chwili i upiłam łyk piwa.
–
Jestem tylko ciekawy – mruknął i przybliżył się do mnie – Z tego co pamiętam
było nam naprawdę dobrze – szepnął tak, żebym tylko ja to usłyszała.
–
Było minęło. – Odsunęłam się od niego na bezpieczną odległość.
–
Powinnaś jak najszybciej to zakończyć, będziesz tylko niepotrzebnie cierpieć.
Black to nie Twoja półka.
–
Nie będziesz mi mówił co mam robić Wilde, a teraz zejdź mi z oczu – warknęłam.
–
Meadowes, na jakiej Ty planecie żyjesz? Pół dziewczyn na tej imprezie spało z
Twoim szanownym chłopakiem. Chcesz być kolejną naiwną? Tak w ogóle gdzie on
jest? To otwarta relacja?
–
Nie wtrącaj się w mój związek, rozumiesz? -– zbliżyłam się do niego – Nie masz
takiego prawa - fuknęłam i odeszłam od niego.
Jak
mogłam być z takim pajacem?
Miłość
to choroba psychiczna.
Ale
bądź co bądź Wilde miał racje. Z kim nie spał Black?
–
Hej Dorcas! Ten Jack jest naprawdę niesamowity! Miły, szarmancki,
inteligentny.. Umówiliśmy się na randkę! – Lily Evans była cała w
skowronkach. Trajkotała od dziesięciu minut o tym jaki Bloom jest wspaniały.
Rzeczywiście wygląda na fajnego chłopaka. Może coś z tego będzie?
James..
Ja
mu na pewno o tym nie powiem. Nie ma bata. Przecież mnie zabije. Obiecałam mu,
że postaram się, żeby moja przyjaciółka chociaż raz się z nim umówiła, ale nie
znam bardziej upartej osoby niż rudowłosa, która nawet nie chce słyszeć imion
Lily i James obok siebie.
–
Bardzo się cieszę Lily. Oby się udało.
–
Coś się stało? Wyglądasz na markotną – zauważyła.
–
Wilde. Rozmawiałam z nim. Oczywiście nie należało to do przyjemnych rzeczy,
jakby inaczej? Już nawet nie pamiętam jak to było kiedy się nie kłóciliśmy.
Mniejsza, uważa mnie za naiwną, bo jestem z Blackiem, który w łóżku gościł
tuziny dziewczyn. A wiesz co jest najgorsze? Wiem, że ma racje.
–
Dorcas. Nie myśl o tym. Nigdy nie byłam fanką Blacka, ale kiedy go poznałam i
zobaczyłam jego stosunek do Ciebie to zmieniłam o nim zdanie. Jest wartościowy
i zależy mu na Tobie. Nie zmieni przeszłości, ale może pracować na przyszłość.
Daj mu szansę i nie słuchaj takich popaprańców jak Olivier.
–
Och Lil. Masz rację. Dziękuje, że jesteś! – Przytuliłam przyjaciółkę. – Myślę
pozytywnie, lekarz kazał myśleć pozytywnie!
Wracajmy,
jestem już zmęczona.
–
Poszukamy ich i zbieramy się.
Przeciskałyśmy
się przez tłum ludzi w poszukiwaniu naszych przyjaciółek. Nawet się nie
zorientowaliśmy, kiedy było już po drugiej. Postanowiłam wpaść na moment
do Syriusza i po prostu go pocałować. Wierzę, że się zmienił i zależy mu na
mnie. Znalazłyśmy dziewczyny i ruszyłyśmy do wieży Gryffindoru.
–
Zaraz do was wrócę – szepnęłam i udałam się do dormitorium chłopaków. Zapukałam
parę razy, ale nie słyszałam odpowiedzi. Weszłam do pokoju i zauważyłam, że
nikogo w nim nie ma.
Co
jeśli on naprawdę mnie zdradza?
Zrezygnowana
wróciłam do swojego pokoju, zastanawiając się nad tym wszystkim. Przecież nie
zrobiłby mi tego, prawda?
–
Tak szybko? – zapytała Mary i spojrzała na mnie.
–
Nie ma ich.
–
Nadal? – zdziwiła się Lena.
–
Nie przejmujcie się. Na pewno robią coś głupiego, to bardzo w ich stylu. –
Pocieszyła nas Lily. Pewnie ma rację.
Chyba.
Kochani dzisiaj rozdział pojawił się prędzej niż przypuszczałam, jest troszkę dłuższy i dobrze, bo chciałam Was serdecznie zaprosić na mojego drugiego bloga o tematyce Potterowskiej.Opowiada on historię Alfarda Blacka, wuja Syriusza, za czasów samego Lorda Voldemorta, wtedy jeszcze znanego jako Tom Riddle. Bardzo byłabym Wam wdzięczna za szczerą opinię!Pozdrawiam i do usłyszenia!!!!! http://alfard-black.blogspot.com/ !!!!
Rozdział jak zwykle jest cudowny! Syriusz i Dorcas nadal pełni namiętności. Eliksir miłosny... nic dziwnego, że wszyscy tak myślą. W końcu Dor jest pierwszą stałą dziewczyną Łapy. Wiadomo, Dor może mieć wątpliwości, szczególnie, że Syriusz rzeczywiście coś przed nią ukrywa, ale myślę, że powinna pójść za radą Lily i mu zaufać. Wydaje mi się, że Syriusz w końcu namówi Remusa, aby powiedzieć dziewczynom prawdę, choćby ze względu na to, aby Dorcas nie podejrzewała go o zdradę. Widać, że on nie ma żadnych wątpliwości i jest szczęśliwy ze swoją nową dziewczyną. Mam nadzieję, że nie zrobi niczego głupiego. Jestem strasznie ciekawa jak będzie wyglądać ich relacja w drugiej i trzeciej części, ale nie będę wybiegać aż tak w przyszłość! Co jeszcze... a no tak. Biedny Remus. Nie dość, że musi przez to przechodzić to jeszcze musi ukrywać to co się z nim dzieje. Mam tylko jedną uwagę - tam gdzie jest rozmowa Dorcas z dziewczyną Willa napisałaś "siostra mojego brata".
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział i jeszcze więcej akcji Syriusz&Dorcas. Pozdrawiam i również życzę szczęśliwego Nowego Roku.
~Dorcas
PS. Na drugiego bloga zaraz zajrzę a ciebie zapraszam na nową notkę do mnie.
Dziękuję bardzo za koemantrz! I poprawę oczywiście, od razu to zmieniłam :) A notkę obiecuję jutro z rana od razu przeczytać!
UsuńPozdrawiam :)
super, że wprowadziłaś wątek Remusa, mam nadzieje, że go troszkę rozbudujesz :)
OdpowiedzUsuńHm, eliksir miłosny, serio... ee tam, oni po prostu im zazdroszczą. Nie spodziewałam się tak szybko rozdziału! ale fajnie, że jest. Super
Staram się w kolejnych rozdziałach poszczególnych bohaterów właśnie bardziej rozbudowywać. Miejsce dla Remusa jest także!
UsuńPozdrawiam i dziękuję za komentarz :)
Świetny rozdział! Mam nadzieje, że przynajmniej narazie nic nie zburzy tej sielanki.. Pozdrawiam! :*
OdpowiedzUsuńJak jest dobrze to jest dobrze, a jak już coś się spieprzy.. Ach nie mówię więcej!! Dziękuję i również pozdrawiaam! :*
UsuńTaka jedna rzecz, która bardzo rzuciła mi się w oczy: jeśli piszesz o dziewczynach w liczbie mnogiej, to piszesz "dziewczynom" nie "dziewczyną", to drugie jest zarezerwowane dla narzędnika w liczbie pojedynczej.
OdpowiedzUsuńTo tyle z mojego zrzędzenia.
Relacja DorcasxSyriusz - świetna.
Zastanawiam się, czy masz zamiar opisać likantropię Remusa, mam nadzieję, że tak.
Jak na razie jest miło, słonecznie (z wyjątkiem kilku wątków), a ja dalej czekam, aż nad Hogwart zawitają burzowe chmury...
Pozdrawiam,
Lilith ♥
Dziękuję bardzo za zwrócenie uwagi, czasem właśnie mi się to myli i piszę albo dobrze albo źle. Ale to chyba przez nadmiar, bo ostatnio ciągle siedzę i coś piszę!
UsuńJak jest miło i słonecznie to wiadomo, że muszą pojawić się burzliwe chmury.. :>
Pozdrawiam! :)
Uwielbiam związek Syriusza i Dorcas! Rozdział świetny, mam nadzieję, że wspomniane burzliwe chmury nie będą zbyt ciemne, bo chyba na zawał padnę...
OdpowiedzUsuńMoże lepiej byłoby by żeby dziewczyny poznały prawdę? Przynajmniej Dor nie musiałaby się martwić, czy Syriusz ją zdradza. Biedna Mary, strasznie ją polubiłam tak jak Marlene ;) Niech Lilka da w końcu szansę Jamesowi ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
No jeszcze napiszę tylko rozdział i zmykam do pracy :)
OdpowiedzUsuńChyba byłoby zdecydowanie łatwiej, gdyby dziewczyny poznały prawdę. Zwłaszcza teraz, gdy już oprócz Lily, każda jest w związku (bardziej lub mniej zaawansowanym) z huncwotem. No ale to już decyzja Remusa, czy i kiedy im powie.
Lily niech w końcu da szansę Jamesowi! No chociaż niech spróbuje, co jej szkodzi!
Buziaki! :*
pelnia-wilczego-ksiezyca.blogspot.com