Syriusz
Odwróciłem
się, by choć jeszcze na chwilę zobaczyć jej oczy. Wiedziałem, że będzie na mnie
patrzeć.
Jak
ona cholernie mnie podnieca!
Jej
upór. Jej uśmiech. Jej oczy.
Widząc
ją mam ochotę przygwoździć ją do ściany i zdjąć z niej wszystkie ubrania. Chcę,
żeby w spazmach rozkoszy wołała moje imię. Żeby powiedziała, że jestem dla niej
ważny. Tak jak ona dla mnie.
Stop.
Nie
potrafię myśleć trzeźwo kiedy jestem obok niej. Przyciąga mnie do siebie jakby
magnetyczną siłą. Jak ona to robi?
–
Nie przejmuj się Łapko, nie zabiorę Ci Twojej dziewczyny – mruknął ironicznie
James.
Pieprzony
idiota. Tylko by spróbował się do niej zbliżyć.
–
Ona nie jest moją dziewczyną – warknąłem odwracając się w jego stronę.
Patrzył
na mnie tym kpiarskim uśmiechem. Nie wierzył mi. Chyba ja sam sobie już nie
wierzyłem, że ta dziewczyna nic dla mnie nie znaczy.
Zmieniła
mnie.
–
Wygląda na fajną dziewczynę, Syriuszu.
Nie.
Skoro nawet Remus się odezwał to oznacza, że musi być ze mną naprawdę kiepsko.
–
Luniaczku powiedz mi, coś Ty taki nieśmiały się zrobił przy Macdonald?
Trafiłem
w czuły punkt. Wiedziałem, że się zmiesza i przez to nie będzie kontynuował
rozmowy na mój temat.
–
Odczep się od niego Łapa. Rozmawiamy teraz o Tobie, nie o nim.
–
Evans powiedziała Ci jedno miłe słowo, więc masz zamiar robić mi za swatkę?
Dzięki, ale nie potrzebna mi jest Twoja pomoc.
–
Arogancki dupek.
–
Coś w tym jest - mruknąłem szczerze, po czym razem z przyjaciółmi popatrzeliśmy
się na siebie i wybuchnęliśmy śmiechem.
Co
ja bym bez nich począł?
W
Wielkiej Sali znaleźliśmy Petera. Potter miał rację. Cholernie dziwnie się
zachowywał i nie spędza z nami czasu.
–
Glizdek. Co się z Tobą dzieje? – zapytałem siadając obok niego.
–
Nic się nie dzieje. A co ma się dziać?
–
Ty nam to powiedz – powiedział James i usiadł z drugiej strony Pettigrew.
–
Przecież wiesz, że zawsze możesz z nami porozmawiać, Peter. – Lunatyk
uśmiechnął się i spojrzał na kolegę.
–
Wiem. Wszystko w porządku chłopaki. Wymyśliliście jakiś numer na powitanie roku
szkolnego?
Zachowywał
się inaczej. Wycofany, mało rozmowny, przygnębiony. Coś trawiło go od środka.
Coraz bardziej się od nas oddalał.
–
Jak najbardziej Glizdogonie. Jednak musisz wstrzymać się do obiadu. – Okularnik
uśmiechnął się do mnie porozumiewawczo, a ja nie zostałem mu dłużny.
Siedziałem
z Huncwotami i Angusem w Wielkiej Sali i śmieliśmy się do rozpuku. Kawał
wyszedł nam obłędnie. Argus Filch chciał pozabijać mnie i Jamesa. Szlaban od
szanownej profesor McGonagall też nas oczywiście nie ominął, ale było warto..
–
Gryffindor traci przez was 30 punktów. Myślałam, że zmądrzejecie przez wakacje,
ale widzę jeszcze długa droga przed wami. Dziś wieczorem proszę być pod moim
gabinetem..
–
Pani profesor, dziś nie mogę przyjść, bo widzi Pani, mam inny szlaban,
oczywiście niesprawiedliwie dostany..
–
Inny szlaban?!
–
Niech mu Pani lepiej poda dokładny termin, bo jeszcze nie zdąrzy zapisać w
kalendarzyku...
–
Potter, Black! Kolejne minus 30 punktów dla Gryffinforu! Jutro widzę was u mnie
o dziewiętnastej. Ostrzegam, ani minuty spóźnienia. A teraz wracajcie na swoje
lekcję! Już!
Nagle
przy stole, gdzie siedzieliśmy niespodziewanie zjawiła się Marlena.
–
Witaj kochanie.
–
Ruszcie się, bo spóźnimy się na Eliksiry! Raz dwa!
–
Cóż za władcza kobieta.. – mruknąłem i posłusznie wstałem razem z resztą
przyjaciół.
Pod
klasą czekali już wszyscy, prócz mojej brązowowłosej
piękności. Gdzie ona się podziewała? Widzę Lily, która stoi razem z Mary, ale
jej przy nich nie ma. Spoglądam po wszystkich. Widzę Smarka i moje kochane
kuzyneczki. Nie mogło się jej coś stać.
A
jeśli stało?
Opanuj
się. To dorosła kobieta. W dodatku zna się na czarach.
Zna się. Oczarowała. Mnie.
Profesor
Slughorn powitał nas i gestem zaprosił do sali. Widziałem jak rudowłosa
rozgląda się w poszukiwaniu swojej kompanki. Weszliśmy do klasy i usiedliśmy na
miejscach, a jej nadal nie było.
–
Dziś moi kochani uczniowie zajmiemy się przygotowaniem samego Veritaserum, ale
ostrzegam, jest to bardzo zaawansowany przepis. Czy ktoś może mi powiedzieć
czym jest ten eliksir? Może Panna Evans?
Ruda
była zdezorientowana. Jej ręka nie wystrzeliła w górę jak to miała w zwyczaju.
Martwiła
się.
–
Ach tak panie profesorze.. Veritaserum to potężny Eliksir Prawdy. Po jego
wypiciu, człowiek odpowiada na wszystkie zadane mu pytania całkowicie szczerze
i wyczerpująco.
–
Znakomicie panno Evans! 10 punktów dla Gryffindoru! A więc Eliksir Prawdy jest
ważony...
–
Gdzie Dorcas? – mruknął do mnie Rogacz zaniepokojony. Po porannych ekscesach
wcale nie jestem zdziwiony jego zachowaniem. Sam zaczynam panikować.
–
Nie widziałem jej – szepnąłem na tyle głośno, że usłyszał nas Remus. Spojrzał
porozumiewawczo, uspokoił nas gestem ręki i chciał coś powiedzieć kiedy do
klasy wpadła zdyszana Meadowes.
–
Przepraszam za spóźnienie..
–
Panno Meadowes! Żeby to w pierwszy dzień zajęć spóźniać się na lekcję? Tym
razem nie odejmę Gryffinforowi punktów, lecz oczekuje pani jutro pod moim
gabinetem punktualnie o godzinie 19. A teraz proszę na swoje miejsce. No więc
tak jak mówiłem, Eliksir Prawdy..
Meadowes
z całych sił próbowała się nie roześmiać. Dwa szlabany w dwie godziny. Nawet mi
i Jamesowi rzadko się to udawało. Usiadła posłusznie na swoje miejsce obok
Evans, która już zaczęła do niej gorączkowo szeptać, zapewne pytając o jej
spóźnienie. Ja też byłem ciekawy powodu.
Bardzo
ciekawy.
Po
dwugodzinnych zajęciach razem z Huncwotami spakowałem się i ruszyliśmy w stronę
wyjścia. Chciałem zaczepić Meadows, ale panna katarynka uprzedziła mnie.
–
W co Ty się znów wpakowałaś?
–
Irytek.
–
Co Irytek?
–
Irytek mnie zatrzymał. Cała historia. Przestańcie robić aferę na cały korytarz.
Wszyscy się na nas gapią - syknęła wściekła Dorcas i ruszyła przed siebie
zostawiając swoje przyjaciółki.
–
Ulżyło mi. Dor, zaczekaj! – Pobiegła za swoją przyjaciółką razem z Lily i Mary.
To
tylko Irytek. Tylko Irytek.
Chryste.
Jak
ja się przeraziłem, że naprawdę mogło jej się coś stać. Muszę z
nią porozmawiać.
Dorcas
Siedziałam
w Pokoju Wspólnym Gryfonów i zastanawiałam się nad swoją egzystencją. Co się ze
mną dzieje? Stres przed naborem do drużyny czy irytacja na profesorów za
niesłuszne szlabany?
I
Black.
Główny powód
mojego rozproszenia.
–
Dwa szlabany w jeden dzień. Składam ukłony, siostrzyczko.
William
Meadowes był moim młodszym o dwa lata bratem. Zawsze mieliśmy ze sobą bardzo
dobry kontakt. Wspieraliśmy się wzajemnie i pomagaliśmy w trudnych chwilach.
Meadowes zawsze trzymają się razem i walczą o swoje szczęście.
– Au!
To bolało. Szkoda, że nie widział tego nikt z nauczycieli. Do trzech razy
sztuka, co?
Zabije
go. Gnojek.
–
Przestań szczekać, młody. – Nie cierpiał jak tak do niego mówiłam.
Spojrzał na mnie wymownie, dał mi kuksańca w bok i wrócił do swoich znajomych i
dziewczyny Emmeliny. Bardzo ją lubiłam. A w zasadzie pierwsza jego dziewczyna,
którą polubiłam. Nie tylko ja w naszej rodzinie mam problemy ze związkami.
Wszyscy
dziś o mnie mówili. Rzadko zdarzało się, że ktoś w jednym dniu dostał tyle samo
szlabanów co dwójka Huncwotów.
Wiedziałam,
że ten rok będzie inny. Czułam to w kościach.
–
Lil gdzieś Ty była? – zapytałam przyjaciółkę, która właśnie wparowała do Pokoju
Wspólnego.
–
Rozmawiałam z profesorem Slughornem. W sobotę będzie powitalne spotkanie w
Klubie Ślimaka. Poza tym chciałam go jakoś udobruchać, żebyś nie miała tego
szlabanu..
–
W porządku Lil. Dam sobie radę, nie musisz się o mnie tak martwić. Duża ze mnie
dziewczynka - puściłam jej oko i zaczęłam się zbierać. – Lecę. Do zobaczenia na
kolacji, sisi. – Wysłałam jej całusa w powietrzu zanim zdąrzyła coś
powiedzieć i powędrowałam do gabinetu profesora Flitwicka.
Korytarze
były prawie opustoszałe, kiedy w jeden skręcałam, wpadłam na kogoś z głośny
hukiem. I to nie na byle kogo.
–
Przepraszam, ja.. Syriusz.
–
Dorcas.
Złapał
mnie za rękę i przysunął do siebie. Napięcie jakie było między nami było
wprost namacalne. Jego dotyk palił moją
skórę.
–
Piękna, spróbuj się już dziś nie wpakować w kłopoty - mruknął i odszedł w swoją
stronę.
Znów.
Znów
zostawił mnie osłupiałą. Rozgrywamy między sobą jakąś chorą grę, której nie
potrafię przerwać. Nie chcę przerwać.
Pojawiłam
się przed gabinetem parę minut przed czasem, a za chwilę zauważyłam Jamesa,
który szedł w moją stronę mierzwiąc sobie włosy i uśmiechał się. Jak Lily tego
nienawidziła..
Moim
zdaniem było to dość słodkie.
–
Hej Dor.
–
James. Cześć.
Odpowiedziałam
szybko, bo w głowie ciągle buzowała mi krew wywołana przez jego najlepszego
przyjaciela. Moje policzki nadal nie odzyskały normalnego koloru. Czułam na
sobie jego wzrok, ale na szczęście o nic mnie nie pytał.
Domyślał
się.
Nie. On wiedział.
–
Witajcie. Zapraszam do środka – zaczął profesor Flitwick, a James wskazał
gestem ręki, żebym poszła przodem. Dżentelmen.
–
A więc chciałbym, żebyście dziś posprzątali całą naszą klasę. Sami. Bez pomocy
magii. Mam nadzieję, że to was utemperuje chociaż na jakiś czas. Szczególnie
pana, panie Potter – profesor zwrócił się w stronę Rogacza i pogroził mu
palcem. – Zabierajcie się do pracy. Ach. Poproszę wasze różdżki. – Wyciągnął
rękę na co my posłusznie spełniliśmy jego prośbę, wzięliśmy klucz i poszliśmy
do sali.
W
środku czekała już na nas miotła, mop i ścierka do kurzy.
–
Czasem mam wrażenie, że traktuję mnie w tej szkole gorzej niż skrzata
domowego.. – mruknął James i wykrzywił usta w uśmiechu.
–
Skrzaty domowe mogą chociaż używać magii – odparowałam i spojrzałam na niego
wymownie.
–
Rzeczywiście. Mogą – zaśmiał się i kontynuował – No więc, moja droga, co masz
ochotę robić na naszym dzisiejszym spotkaniu? – Okularnik wskazał na narzędzia
do sprzątania – Myć podłogę? Zamiatać? A może wycierać kurze? Te zajęcia są tak
pasjonujące, że na pewno nie będziemy się razem nudzić.
James
Potter był zabawny. Wesoły, przyjacielski i inteligentny. Nigdy nie
spędzałam z nim czasu sam na sam.
Żałuję. Naprawdę.
–
Bardzo dziękuje, że dałeś mi wybór dzisiejszej pracy, myślę że skoro nasze
spotkanie ma być tak pasjonujące, powinnam wziąć się czym prędzej za miotłę,
lecz nie po by odlecieć, lecz przelecieć. Podłogę oczywiście.
James
Potter zaśmiewał się wniebogłosy. A ja razem z nim. Przecież
też byłam zabawna.
Zabawna,
wesoła, przyjacielska i inteligentna.
Sprzątając
dużo rozmawialiśmy. Rogacz wypytywał mnie o rożne sprawy związane z moim życiem
jak i Lily, a ja nie pozostawałam mu dłużna.
–
Chyba już wiem, dlaczego Syriusz tak bardzo Cię lubi.
Chyba
już wiem, dlaczego Syriusz tak bardzo Cię lubi.
Dlaczego
Syriusz tak bardzo Cię lubi.
Bardzo
Cię lubi.
Nie
odzywałam się. Poczułam jak moje policzki zmieniają barwę. Potter wkraczał na
śliski grunt. Naprawdę śliski grunt.
– Nie rozumiem o co Ci
chodzi – bąknęłam w końcu i wróciłam do zamiatania podłogi.
–
A ja myślę, że doskonale rozumiesz, ale nie martw się ta rozmowa zostaje między
nami. Nie musisz mi nic mówić, nie nalegam. – Uśmiechnął się przepraszająco i
zaczął temat z całkowicie innej beczki. – Dor co sądzisz o Remusie i Mary?
–
O Remusie i Mary? – O mamo, gdyby moja przyjaciółka usłyszała jej imię
wymienione z imieniem Remusa Lupina pewnie by zemdlała.
–
Nie udawaj głupiej. A przynajmniej nie bądź tak głupia jak ta dwójka -
spoważniał i spojrzał na mnie przenikliwym wzrokiem. – Mamy się bawić w swatkę
czy nie?
–
Wiesz James, wydaje mi się, że...
-
Dori prosta odpowiedź. Tak czy nie?
–
No można byłoby spróbować – wykrzesałam w końcu i uśmiechnęłam się lekko na co
okularnik odpowiedział mi tym samym.
Po
skończonej karze przyszedł profesor Flitwick oddać nam różdżki, widać było po
nim, że jest zadowolony z naszej pracy. Wróciliśmy do Pokoju Wspólnego,
ale nie zastaliśmy nikogo, ponieważ wszyscy byli na kolacji. Umówiliśmy się, że
weźmiemy szybki prysznic, przebierzemy się i pójdziemy razem na ucztę.
Dziwne.
Szłam
obok Jamesa Pottera i rozmawiałam z nim tak jakbyśmy znali się od zawsze.
Poznałam jego drugą stronę. Tą w której naprawdę można się zakochać.
Tą którą Lily za żadne skarby nie chce poznać. Weszliśmy do Sali Głównej
i zwróciliśmy uwagę paru uczniów, a w szczególności dziewczyn, które gromiły
mnie wzrokiem. Nie przejmowałam się tym. Umiem sobie radzić. Doszliśmy do
skrawka stołu gdzie siedziały moje przyjaciółki.
–
Hej naprawdę świetnie się z Tobą bawiłem Dor. Chyba wymienię towarzystwo
Syriusza na Twoje - mrugnął do mnie i wyciągnął rękę. – Trzymaj się. Mam
nadzieję, że również dostarczyłem Ci fajnej rozrywki w to urocze popołudnie!
–
Też świetnie się bawiłam. Może nawet wspomnę o tym Lily – dodałam przyciszonym
głosem, uśmiechnęłam się i też wyciągnęłam rękę. – Do zobaczenia!
James
poszukał w tłumie swoich kumpli i dosiadł się zadowolony. Od razu zaczął
wymachiwać rękoma i gadać jak najęty.
Napotkałam JEGO wzrok.
Zaciekawiony.
Oskarżycielski.
Zazdrosny.
Kochani przede wszystkim chciałam naprawdę podziękować za wiele miłych komentarzy, które od Was dostaję, jest mi niezmiernie miło i cieszę się, że ta historia trafia w wasze gusta, ponieważ wiem, że jeszcze długa droga przede mną, ale ogrom wsparcia i zachęcających słów, które od Was dostaję jest po prostu mistrzostwem i jeszcze raz BARDZO dziękuję <3 Jak narazie rozdziały pojawiają się co pięć dni i myślę, że tak też będzie, przynajmniej na tą chwilę. Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do komentowania! :)
Pierwsza!
OdpowiedzUsuńTo słodkie, jak Syriusz troszczy się o Dorcas. A na dodatek jest zazdrosny o Jamesa! :D Rozdział bardzo mi się podobał i tradycyjnie czekam z niecierpliwością na kolejny. Pozdrawiam!
Dziękuję bardzo i również pozdrawiam! :*
UsuńOby Lily w końcu zobaczyła, że James to naprawdę fajny facet! No i mam nadzieję, że jeszcze chwila a sytuacja między Dorcas a Syriuszem się rozwinie na całego! Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńJeszcze chwila, jeszcze chwila i tak właśnie będzie :D
UsuńMnie te gify trochę rozpraszają, ale wybór jest fajny. Amy Pond zawsze pasowała mi do Lily :3 Nie przepadam za fanfikami o Dorcas, bo kanonicznie to się trochę kupy nie trzyma, ona była starsza od Huncwotów. Ale co kto lubi. Na pewno lubię Lily i Jamesa, będę im kibicować.
OdpowiedzUsuńZapis dialogów do poprawy :) Polecam ten poradnik http://artefakty.pl/jak-poprawnie-zapisywac-dialogi-w-opowiadaniu.
Pozdrawiam ;)
Dzięki za zwrócenie uwagi, postaram się to zmienić, również pozdrawiam! :)
UsuńWitam serdecznie.
OdpowiedzUsuńpomysł jest ciekawy jak i wykonanie.
Trochę przejawia się błędów ale nie jest ich zbyt dużo. Głównie masz podobny problem co u mnie ale myślę, że da się go zwalczyć.
Z tymi gifami również się zgadzam. Też jestem fanką TVD podobnie jak Pottera, ale niezbyt pasują i przeszkadzają w trakcie czytania. Ostatecznie to tekst jest najważniejszy. Zwłaszcza jeśli tyczy on Hucwonów których uwielbiam.
życzę weny i pozdrawiam.
www.pokochac-lotra.blogspot.com
Jasne, dziękuję, postaram się zmienić co się da, pozdrawiam! :)
UsuńZnów mam lekkie opóźnienie, ale jestem. Rozdział genialny, jak zawsze zresztą. Ach ten James... potrafi nawet ze szlabanu zrobić dobrą zabawę. Myślę, że prędzej czy później oni zostaną najlepszymi przyjaciółmi. Łapka taki opiekuńczy i zazdrosny. To urocze. Podoba mi się to jak opisujesz ich relacje. Oboje mają namieszane w głowach i nie wiedzą co z tym zrobić. Dor jest świetną postacią. Nie jest perfekcjonistką tak jak Lily, ale jednocześnie nie jest pustą lalunią. Ogółem - jest świetnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na nowy rozdział (tym razem postaram się pojawić tu szybciej)
~Dor
Dziękuję baaaardzo za miłe słowa :* i masz wiele racji - w głowach rzeczywiście mają bardzo namieszanie i pozostaje pytanie czy coś da się z tym zrobić :D
UsuńA moim zdaniem właśnie te gify nadają fajnego charakteru całemu opowiadaniu i mam nadzieję, że z nich nie zrezygnujesz. Cała hisotria bardzo ciekawi mnie i podoba mi się opisanie relacji między Syriuszem a Dorcas. Czytając mam ochotę na więcej więcej. Życzę weny i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, pozdrawiam cieplutko:*
OdpowiedzUsuńPięknie dziękuję, a na rozdział zapraszam już jutro! :*
UsuńSzlaban Dorcas i Jamesa przyćmił wszystko inne w tym rozdziale, ale nie martw się, lubię takie...spotkania?
OdpowiedzUsuńRozdział naprawdę fajny (poprawił humor biednej, schorowanej Lilith). Dopatrzyłam się kilku błędów, ale poza tym wszystko było super.
Idę czytać kolejny ;)
Pozdrawiam,
Lilith
Podoba mi się relacja Jamesa i Dorcas. zobaczymy co dalej z tego wyniknie :) Twój blog jest świetny, przyjemnie i szybko się go czyta.
OdpowiedzUsuńTak, Syriusz jest zazdrosny! No proszę kto by się spodziewał, że z Jamesa taki fajny gość? Ciekawe jak zareagują Remus i Mary na to swatanie. Oni pewnie sami nic by nie zrobili, więc pomoc przyjaciół jest tu jak najbardziej potrzebna ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Cześć! :D
OdpowiedzUsuńZ każdym rozdziałem jest coraz ciekawiej. ^^ I każdy kolejny coraz bardziej mi się podoba. xD
Powiem szczerze, że nawet nie zauważyłam, gdy się skończył; mega fajnie się czytało. :D
Dawno nie czytałam czegoś tak bardzo lekkiego jak twoje opowiadanie. ;)
Syriusz zazdrosny, hihi. ;D Dobrze, szybciej zrozumie, że mu na niej bardzo zależy. ;)
Przyjemne były dialogi pomiędzy Jamesem a Dorcas. :) Fajnie, że się rozumieją. Teraz tylko musi jeszcze pokazać tę swoją przyjacielską stronę pannie Evans. :>
To chyba tyle. :)
Pozdrawiam i weny życzę! :*
Czytam dalej! Zalety podróżowania pociągiem to czas, który można wykorzystać na takie przyjemności *_*
OdpowiedzUsuńFajnie, że Dorcas poznała bliżej Jamesa. Może nawet on przyczyni się teraz do tego, by ona i Syriusz byli razem :D Swoją drogą to słodkie, że on się tak martwi.
A Dorcas niech teraz do Lily opowiada jaki to James nie jest i niech ich zeswata :D
No i jeszcze Mary i Remus. Jestem ciekawa, jak się powiedzie ta cała akcja ze swataniem tych Nieśmiałków <3
Ślę uściski! :*
pelnia-wilczego-ksiezyca.blogspot.com