Remus przyglądał mi się badawczo, a ja chodziłem w
tą i z powrotem, mając ochotę coś rozwalić. Nie mogłem pozwolić na to, by
Dorcas coś się stało. Nie tym razem. Tak wiele lat żyłem w przeświadczeniu, że
brązowowłosa nie żyje i dopiero od niedawna los mnie zaskoczył i uświadomił, że
taki szmat czasu byłem w błędzie. Minął tydzień. Zbyt długi tydzień.
–– Zbieraj się –– powiedziałem do Lupina, który
wstał i położył mi dłonie na ramionach.
–– Syriuszu, to nie jest dobry pomysł –– zaczął,
ale szybko mu przerwałem.
–– Nie pytam cię jaki to pomysł. Idziesz czy nie? ––
sprecyzowałem, a brązowowłosy przygadał mi się przez chwilę, po czym westchnął
głośno, zirytowany.
–– Pozwól, że powiadomię resztę –– mruknął i
chwilę później wyczarował patronusa. –– Dokąd?
–– Dwór Malfoy’ów. Jestem pewny –– odpowiedziałem,
a przyjaciel pokiwał głową. Remus ruszył
do wyjścia i raptownie odwrócił się w moją stronę.
–– Nie mamy czasu na kamuflaże. Gdyby coś się działo,
przyjmij postać psa, gdy..
–– Lunatyku, przestań. Umiem sobie radzić –– zauważyłem.
Wiedziałem, że przyjaciel się martwi, ale nie mieliśmy czasu na takie
pogadanki. –– Czas ruszać.
Wyszliśmy pośpiesznie, udając się do miejsca,
gdzie mogliśmy się deportować. Remus rozglądał się uważnie na wszystkie strony,
a ja nie bacząc na konsekwencję, chciałem jak najszybciej się dostać do Malfoy’ów.
Bellatrix nie miała własnego domu, odkąd Ministerstwo przejęło jej posiadłość. Jednym
słusznym rozwiązaniem było zatrzymanie się u siostry, Narcyzy. Deportowaliśmy
się na terenie hrabstwa Wiltshire. Remus
postanowił poczekać tu na wsparcie, ponieważ posiadłość Malfoy’ów na pewno była
bardzo dobrze chroniona. Z daleka widziałem już żywopłot otaczający dom. Nie
musieliśmy długo czekać, gdy przed nami pojawił się Kingsley, Tonks, Emmelina
oraz Moody.
–– Nie powinno cię tu być, Black –– warknął
Szalonooki, ale puściłem jego słowa mimo uszu.
–– Mamy jakiś plan? –– zapytał Kingsley, przypatrując
się nam. –– Nie możemy od tak wejść do środka.
–– Z tyłu jest wnęka i wejście do piwnicy. Z
piwnicy jest wejście do domu –– poinformowałem mężczyznę, który uniósł pytająco
brew do góry.
–– Jestem Blackiem –– odpowiedziałem na jego nieme
pytanie. –– Bywałem tu w dzieciństwie.
–– Lupin, Vance i Tonks, zabezpieczajcie tyły. My
pójdziemy przodem –– rozkazał Moody, a my wykonaliśmy jego polecenie. Ruszyliśmy
do przodu, a kilkanaście minut później doszliśmy od prawej strony do żywopłotu,
szukając jakiegoś wejścia.
–– Jak dostaniemy się na teren? –– Emmelina spojrzała
od góry do dołu na płot. Było pewne, że chronią je potężne zaklęcia.
–– Odsuńcie się –– powiedział Moody, wyciągając
przed siebie swoją laskę. Skupiony, mruczał pod nosem, gdy nagle jeden strzał
zrobił w płocie ogromną dziurę. Zmarszczyłem brwi, będąc pod wrażeniem jego talentu.
–– Mnie takich rzeczy nie uczyłeś… –– mruknęła
Tonks, a Moody rzucił jej mordercze spojrzenie. Kobieta nic sobie z tego nie
zrobiła i jedynie wywróciła oczami. Przechodziliśmy przez dziurę, uważnie lustrując
otoczenie. Różdżki trzymaliśmy w pogotowiu, a ja machnąłem ręką w stronę wejścia
do piwnicy. Śnieg skrzypiał pod nogami, gdy stanąłem naprzeciwko wejścia i mruknąłem
krótkie Alohomora. Drzwi się otworzyły
i za pomocą Lumos, oświetliliśmy
sobie drogę. Schodziliśmy powoli. Otuliłem się mocniej płaszczem, czując ziąb
na dole. Nagle usłyszeliśmy szmery. Moody wyciągnął rękę ku górze, byśmy się
zatrzymali, a Kingsley powoli ruszył do przodu, mając różdżkę w pogotowiu.
–– Elena? –– wyszeptał otwierając szerzej oczy, a
ja nie bacząc na wszystko, pognałem do przodu. Kobieta podniosła się lekko, a z
obfitych ran na jej ciele, sączyła się krew.
–– Syriusz? –– szepnęła ledwie słyszalnie, a ja podbiegłem
do wejścia, szarpiąc na kraty. Na nic.
–– Jestem tutaj –– powiedziałem i zbliżyłem się do
niej, wyciągając ku niej dłoń. Złapała ją pewnie, a krew na jej ciele, dłoniach
raziła mnie w oczy. Pogładziłem jej knykcie, wpatrując się w zmęczone oczy
brązowowłosej. –– Wszystko będzie dobrze, zaufaj mi.
–– Ufam ci –– odpowiedziała cicho, a w jej oczach
dostrzegłem tak wiele emocji, tak wiele uczuć, których od lat nie widziałem.
Kilka chwil później Kingsley’owi udało się otworzyć
celę. Wszedłem do środka, pomagając kobiecie wstać, a następnie uniosłem ją do
góry, dostrzegając, jak wiele wysiłku kosztuje ją samo ustanie na nogach.
Zacisnąłem mocniej wargi, wściekły, a brązowowłosa mocniej się do mnie
przytuliła. Nie miała siły rozmawiać. Kierowaliśmy się ku wyjściu, gdy usłyszeliśmy
dźwięk otwieranych drzwi. Odwróciłem się raptownie i spojrzałem na resztę.
–– Black, zabierz ją stąd. Tonks, osłaniaj ich ––
polecił Moody, a kobieta kiwnęła głową i zaczęła pierwsza się wspinać po
schodach, a ja szedłem zaraz za nią. Mocno trzymałem brązowowłosą, chcąc uciec
z nią jak najdalej. Na zewnątrz panował mrok, a światło różdżki Tonks
oświetlało nam drogę. Z tyłu za sobą usłyszeliśmy krzyki i zaklęcia, a ja
poczułem nutkę strachu, związaną z obawą o resztę. Meadowes mruknęła coś pod
nosem, walcząc ze snem.
–– Będziesz bezpieczna. –– Obiecałem kobiecie.
Zbliżaliśmy się do dziury w płocie, gdy nagle koło ucha świsnęło mi zaklęcie.
Dorcas przebudziła się gwałtownie i spojrzała na mnie przerażona. Tonks w mgnieniu
oka pojawiła się przy nas i zaczęła rzucać zaklęcia w mężczyznę, biegnącego za
nami.
–– Biegnij jak najdalej i deportujcie się ––
poinformowała mnie Tonks i wymówiła Protego, ochraniając nas przed atakiem. ––
Nie damy radę wszyscy.
–– Nie, nie… –– wyszeptała Meadowes, próbując mi
się wyrwać. Złapałem ją mocniej, dając znak, by się nie ruszała i zgodziwszy
się z Tonks, pobiegłem przez dziurę w żywopłocie, próbując znaleźć się jak
najdalej domu. Wiedziałem, że Dorcas potrzebuje lekarza, ale nie mogłem od tak
pojawić się w Świętym Mungu. Odwróciłem się po raz ostatni, patrząc na moją
kuzynkę i chwilę późnej deportowałem się z głośnym trzaskiem blisko Grimmauld
Place 12. Postawiłem lekko Dorcas na ziemi, okrywając się szczelniej kapturem,
po czym nie zważając na jej protesty, ponownie wziąłem ją w ramiona i pognałem
do domu. Szedłem ciemnym korytarzem, słysząc głosy w kuchni, a gdy wszedłem do środka,
moim oczom ukazała się znacząca ilość członków Zakonu Feniksa.
–– Syriusz! –– zawołała Hestia i podeszła do mnie
szybko. –– Co z nią? Gdzie jest reszta? –– pytała i spojrzała na stan Meadowes.
Skrzywiła się lekko, widząc jej rany, a ja spojrzałem jej prosto w oczy,
wiedząc, że wymagam od niej tak wiele.
–– Hestio, zabierz ją do Świętego Munga, proszę ––
powiedziałem do blondynki. Kobieta wpatrywała się we mnie chwilę, po czym
kiwnęła głową i odwróciła się w stronę Artura.
–– Arturze, pomóż mi proszę. –– Weasley kiwnął twierdząco
głową i wziął ją ode mnie na ręce, wychodząc pospiesznie razem z Dorcas i
Hestią. Ja byłem gotowy wrócić do posiadłości i pomóc reszcie.
–– Ani mi się waż –– warknęła Molly, widząc moją
zaciętą minę. –– Pomyśl o Harrym, pomyśl o swojej córce i pomyśl o Elenie ––
powiedziała dobitnie, a ja zacisnąłem dłoń w pięść.
–– Dorcas. Nazywa się Dorcas –– odwarknąłem,
wychodząc z pomieszczenia i trzasnąłem za sobą drzwiami. Przez dłuższą chwilę obmyślałem
plan powrotu na pole bitwy, ale sam przed sobą nie chciałem się przyznać, że
rudowłosa miała rację. Muszę myśleć o rodzinie.
*
Otworzyłam lekko oczy tylko po to, by za chwilę je
zamknąć. Światło słoneczne raziło moją twarz, a ból, który promieniował z moich
kończyn, dawał mi się we znaki. Uniosłam się lekko do pozycji siedzącej i od
razu rozpoznałam salę szpitalną. Przekręciłam głowę w prawo, dostrzegając
szklankę z wodą, którą ostrożnie podniosłam i wypiłam całą jej zawartość.
Odetchnęłam głęboko, spoglądając na swoje ciało i dostrzegłam, że w wielu
miejscach moje rany się zagoiły. Tylko w kilku znajdował się bandaż, a ja nadal
nie mogłam uwierzyć w to, że jestem cała. Dziwnym trafem przypomniałam sobie
dzień, w którym obudziłam się w Nowym Jorku, nie pamiętając niczego. Teraz pamiętałam
wszystko.
Syriusz.
Przyszedł po mnie.
Minęło kilka minut, gdy w drzwiach pojawiła się
Hestia Jones. Uniosłam brwi zaintrygowana, spodziewając się, że będzie ona
ostatnią osobą, która mogłaby tu się pojawić. Blondynka usiadła na krześle obok
i posłała mi lekki uśmiech.
–– Dobrze, że już się obudziłaś –– powiedziała,
nie spuszczając ze mnie wzroku.
–– Ile czasu byłam nieprzytomna? –– wychrypiałam,
patrząc z utęsknieniem za pustą szklankę.
–– Trzy dni –– odpowiedziała i dostrzegła mój
wzrok. Wstała i skierowała się na korytarz, by zaraz wrócić z napełnioną
szklanką. Podziękowałam jej i ponownie wszystko wypiłam. –– Jak to się stało? ––
zapytała. Położyłam się lekko na poduszce i spojrzałam w biały sufit.
–– Wyszłam z Ministerstwa, kierowałam się w stronę
Grimmauld Place –– mówiłam, próbując przypomnieć sobie szczegóły. –– Po drodze…
*
Na zewnątrz
niemiłosiernie prószył śnieg, a ja postanowiłam urządzić sobie spacer, by jeszcze
raz wszystko przemyśleć. Swoje kroki kierowałam do Syriusza i miałam dziwne
wrażenie, że wszystkie drogi zawsze prowadzą mnie do niego. Weszłam do parku, by
skrócić sobie drogę, gdy dostrzegłam, że od kilku minut, śledzi mnie zakapturzona
postać. Zmarszczyłam brwi, skręcając gwałtownie w lewo i zmieniając kurs.
Przyspieszyłam, a mężczyzna za mną również przyspieszył. Kilka chwil później
zatrzymałam się gwałtownie i odwróciłam do przybysza, trzymając różdżkę mocno w
górze. Mężczyzna również we mnie celował.
–– Tym
razem nie uciekniesz –– powiedział i odkrył kaptur. Od razu rozpoznałam czarnowłosego.
––
Rudolf Lestrange –– syknęłam i mocniej zacisnęłam place na różdżce. –– Zgubiłeś
swoją pomagierkę? –– zakpiłam, a czarnowłosy uśmiechnął się szaleńczo.
––
Bella już na ciebie czeka. –– Uśmiech nie schodził mi z twarzy, a ja
przełknęłam głośno ślinę. Byłam gotowa na walkę.
–– Zapłacisz…
–– Nie zdążyłam dokończyć zdania, gdy poczułam uderzenie w głowę. Upadłam, a
różdżka wypadła mi z rąk. Próbowałam ją odszukać, lecz na marne. Kilka chwil później
poczułam kolejne uderzenie i właśnie wtedy straciłam przytomność.
*
Siedziałam
na krześle, a ręce miałam przywiązane od tyłu. Metalowe kajdanki wbijały mi się
w nadgarstki, powodując ból. Zmęczona fizycznie i psychicznie, wpatrywałam się
z jadem w oczach w kobietę, która fundowała mi tortury.
–– Jak
otworzyć Księgę Zaklęć? –– zapytała, a ja zacisnęłam wargi w cienką linię. ––
Crucio! –– zawyłam z bólu, oddychając ciężko. Po polikach płynęły mi samoistnie
łzy. Milczałam. Cały czas milczałam.
––
Bella, wystarczy na dziś. Nic nie powie –– odezwała się Narcyza, siostra
Bellatrix. Nie spojrzałam na kobietę, ani nie czułam do niej wdzięczności, choć
na pewno bardzo różniła się od swojej siostry.
–– Leta
i Charles już są? –– zapytała Lestrange, zmieniając temat.
––
Powinni być w Hogwarcie… –– odpowiedziała niezrozumiale Narcyza. Uniosłam głowę
lekko do góry, przysłuchując się ich rozmowie.
–– Mają
zadanie do wykonania –– zakomunikowała czarnowłosa, a gdy Malfoy chciała
dowiedzieć się więcej, kobieta machnęła ręką i podeszła bliżej mnie. –– Do
zobaczenia za parę godzin, Meadowes –– syknęła i uderzyła mnie z całej siły w
policzek. Plunęłam krwią i jedyne co słyszałam, to stukot jej wychodzących obcasów.
*
Leżałam
na podłodze, a zakrwawionymi dłońmi próbowałam podnieść się, jednak za każdą
próbą, otrzymywałam mocniejsze uderzenie. Powoli traciłam nadzieję, że uda mi
się stąd wydostać.
––
Jesteś twarda, Meadowes –– mruknął Rudolf i złapał moją twarz. –– Pomyśl. Gdy
tylko powiesz nam jak otworzyć Księgę, umrzesz. Bezboleśnie.
–– Nie
dowiecie się ode mnie niczego, Lestrange –– odpowiedziałam słaby głosem, wpatrując
się jadowicie w czarnowłosego. Z dala oboje usłyszeliśmy krzyki. Mężczyzna
rzucił mną na podłogę i wstał, wpatrując się w obie kobiety, które kłóciły się
zażarcie.
–– Posuwasz
się za daleko, siostro –– warknęła Bellatrix, kierując palec wskazujący ku
kobiecie. –– To moje dzieci i ja będę o nich decydowała, rozumiesz?
––
Dzieci, które wychowałam ja, jak swoje własne –– odwarknęła jej Narcyza, a ja po
raz pierwszy w życiu usłyszałam, że kobieta postawiła się swojej siostrze. ––
Mam prawo również o nich decydować.
–– Nie
masz żadnego prawa –– wtrącił Rudolf i podszedł do obu czarownic. –– Ostrzegam
cię Narcyzo, ty i Lucjusz jesteście tutaj tylko i wyłącznie dlatego, że Czarny
Pan jest łaskawy. Twoją siostrą jest moja żona, dlatego cię toleruję, ale
jeżeli jeszcze raz usłyszę, że rościsz sobie prawa do moich dzieci, zabiję cię ––
syknął, a przerażona kobieta zrobiła krok do tyłu. –– Bella, zajmij się Meadowes.
Ja mam dzisiaj inne sprawy na głowie –– powiedział, po czym wyszedł i zatrzasnął
za sobą drzwi.
*
… Lestrange mnie zaskoczył. Pojmał mnie ––
dokończyłam, przypominając sobie zdarzenia z dworu Malfoy’ów. Tam się
dowiedziałam, że Lestrange mają dzieci, które tak naprawdę nawet nie znają
swoich rodziców. Przez lata byli wychowywani przez Narcyzę i Lucjusza Malfoy’ów,
a teraz Narcyza ma od tak je oddać swojej szalonej siostrze i szwagrowi. W
dodatku miałam dziwne wrażenie, że już gdzieś słyszałam te imiona, jednak nie miałam
bladego pojęcia gdzie.
–– Wszyscy żyją, jeśli cię to pocieszy ––
powiedziała. –– Emmelina jest poturbowana, ale znajduje się już w Zakonie,
odpoczywa.
–– Nie zrozum mnie źle Hestio, ale dlaczego tu
jesteś? –– Spojrzałam na kobietę, która wzruszyła ramionami.
–– Syriusz mnie o to poprosił. –– Uniosłam brwi
zdziwiona i parsknęłam pod nosem. Ze wszystkich osób wybrał akurat ją. Cały on.
–– Wyglądasz jakoś… inaczej. –– Dostrzegła, a ja przełknęłam ślinę. Nikt nie
wiedział o tym, że odzyskałam pamięć.
–– Kiedy będę mogła stąd wyjść? –– zapytałam pośpiesznie.
–– Zapewne dzisiaj. –– Przyglądała mi się
badawczo. –– Skoro nie jestem już tutaj potrzebna, będę się zbierać. –– Wstała
i skierowała się do wyjścia.
–– Hestio, dziękuję. –– Zatrzymała się i odwróciła
głowę w moją stronę.
–– Dbaj o niego. –– Kiwnęłam głową, a blondynka
wyszła z pomieszczenia. W głowie miałam harmider, a największy ból sprawiała mi
myśl na temat mojej rodziny i przyjaciół. Minęło tak wiele lat, a ja dopiero
teraz poznałam całą prawdę. Tak bardzo mnie to bolało i tak ogromną wywoływało
tęsknotę za ludźmi, którzy byli mi tak bardzo bliscy. Myślałam też o Regulusie.
Prawdą jest to, że gdyby nie on i gdyby nie jego zaklęcie zapomnienia, psychicznie
bym tego nie przeżyła. Teraz, po latach i po mojej wewnętrznej zmianie, z czystym
sumieniem mogę powiedzieć, że dopiero teraz dorosłam do wielu rzeczy. Dorosłam
do prawdziwego życia bez huśtawki emocjonalnej, niezdecydowania i strachu.
Jestem
z ciebie bardzo dumny i jestem pewny, że świetnie sobie poradzisz. Nazywasz się
Dorcas Meadowes i jesteś moją córką. Nie może być inaczej.
Nazywam
się Dorcas Meadowes.
Od Autorki: Hej! Jak
wam mija weekend? Ja przychodzę z kolejnym rozdziałem i serdecznie zapraszam do
wyrażania swoich opinii. Spodziewaliście się, że Charles i Leta są dziećmi
Bellatrix i Rudolfa? (wiem, że niektórzy tak, brawo!) Pozdrawiam ;*
Kiedy masz się uczyć, ale nie możesz, bo ważniejszy jest nowy rozdział ^^
OdpowiedzUsuńGenialny < 333
No, no, no dzieci Lestrange TYCH Lestrange *-*
Czekam niecierpliwie na next i życzę dużo wenki! :****
♥Pozdrawiam♥
Hej,
UsuńChwila wytchnienia przyda się każdemu!
Tak, właśnie tych i to jest w tym najciekawsze :D
Dziękuję i pozdrawiam ;*
No ja się tego nie spodziewałam. Rozdział pełen niespodzianek i akcji, dzieje się wiele i czuję, że będzie się dziać jeszcze więcej. Wiele spraw zaczyna się wyjaśniać i z tego co widzę, wiele się namiesza. Hestia powoli się poddała, nie chciała być tą trzecią i nie dziwię się jej, nie chciała,aby ktoś ją tak traktował. Dorcas i Elena łączą się w jedno i zaczyna być to widoczne, więc nie mogę się doczekać co będzie jak wróci do Kwatery Głównej. Czekam na next i życzę weny
OdpowiedzUsuńHej,
UsuńDla mnie Hestia jest bardzo pozytywną postacią i niezwykle wyrozumiałą i twardą. Syriusz wiele jej zawdzięcza i zawsze będzie, ona o tym wie.
Wróci już niedługo i na pewno będzie ciekawie :)
Dziękuję i pozdrawiam ;*
Och!
OdpowiedzUsuńNaprawdę nie powinno mnie tu być :P Im bliżej sesji, tym mniej mi się chce już uczyć :P Ale co zrobić :P Ponoć w noc przed też da się wszystko ogarnąć. Tak mówią :'D Przekonamy się :D
Jeju, jak ja się cieszę, że Syriusz nie usiedział w miejscu! Ryzykował własnym życiem i własną wolnością dla ocalenia Dorcas! To więcej, niż ona mogłaby sobie pewnie wymarzyć <3
Charles i Leta nie byli dla mnie zaskoczeniem, ale zaskoczeniem było dla mnie to, że Narcyza włożyła wiele wysiłku w ich wychowanie :) Swoją drogą jestem ciekawa ich zadania i zaczynam aż obawiać się o Hope w Hogwarcie...
Hestia znów u mnie zapunktowała. Cudowna kobieta. Naprawdę szczerze podziwiam ją za to, jak dzielnie znosi sytuację, w której została postawiona.
Swoją drogą niedługo w Teatrze Muzycznym w Łodzi będzie grany spektakl Miss Saigon (wiem, że zbaczam z tematu, ale to ma związem z Hestią :D). Jako wielka fanka musicali i Studia Accantus (i cicha wielbicielka głosu Marcina Franca), zaczęłam nakręcać się i słuchać piosenek z tego spektaklu i natknęłam się na staroć, którego już naprawdę dawno nie słuchałam i on mi się bardzo kojarzy z Dorcas i Hestią. Pozwolę sobie wrzucić link, byś mogła sama się o tym przekonać:
https://www.youtube.com/watch?v=Hfu-n_mYEDc
Rola Madzi to oczywiście Dorcas, a Natalka to czysta Hestia według mnie :)
Ach, uwielbiam mieć piosenkę na każdą okazję.
Końcówka jest świetna. Szkoda mi Dorcas, bo ponownie musiała przeżyć stratę tylu bliskich jej osób, ale teraz jak tak sobie myślę, to może dobrze, że Regulus odebrał jej wspomnienia? W tamtym okresie Dorcas była mocno zniszczona i być może by tego ciężaru nie udźwignęła? A teraz jednak mocno dojrzała i mimo iż powróciła już jako Dorcas, ta zniszczona Dorcas, to jednak ma w sobie wciąż pierwiastek tej silnej, dojrzałej Eleny. Wydaje mi się, że to może być ciekawa mieszanka. Trzymam kciuki, by sobie poradziła ze wszystkim teraz. Na pewno sobie poradzi, ma wokół wiele kochających ją osób <3
No, nareszcie jestem na bieżąco :D Teraz życzę Ci jeszcze więcej weny, choć smutno mi coraz bardziej, gdy uświadamiam sobie, że koniec opowiadania coraz bliżej :(
Ściskam mocno! :*
Hej,
UsuńTak, Syriusz wiele ryzykował i doskonale zdawał sobie s tego sprawę, jednak czego się nie robi w imię miłości...?
Narcyza ich wychowała i gdzieś tam będę jeszcze próbowała pokazać ich relację oraz relację z Draco.
Studio Accantus jest dla mnie bajeczne pod każdym względem i całkowicie się z tobą zgodzę - ta piosenka idealnie pasuje do Dorcas i Hesti :)
Ja uważam, że gdyby nie Regulus, Dorcas nie byłaby w tym miejscu co jest teraz. On naprawdę dał jej drugie życie.
Nie przejmuj się końcem, będzie do czego wracać, choć i mi łezka w oku się kręci, jak o tym pomyślę...
Ucz się pilnie, a ja mogę obiecać, że dla chwili wytchenia następny rozdział niedługo się pojawi!
Dziękuje i pozdrawiam ;*
Jeju, ale mi się zrobiły zaległości!
OdpowiedzUsuńNiestety dziś będzie krótko.
Nie mam do czego się doczepić, ale jakoś te dzieci (Charles i Leta) mi umknęli. Jestem bardzo, bardzo zdziwiona, że Bella mogłaby mieć dzieci z Lestrangem!
Cieszę się wielce, że Syriusz ruszył na ratunek i nic mu się nie stało!
Dorcas, wreszcie pamięta!
Hurra!
Lecę do następnego!
Dużo weny!
Buziaki! :*
Hej,
UsuńCharles i Leta są gdzieś na początku, w perspektywie Hope :)
Syriusz twardo parł przed siebie :)
Dziękuję i pozdrawiam ;*