2018/08/15

Rozdział 31 „Ścigany"

Dorcas

Siedziałam przed salą rozpraw i nerwowo zaciskałam dłonie. Stresowałam się. To był mój pierwszy dzień w pracy i chciałam dać z siebie wszystko. Doskonale wiedziałam, że to nie będzie łatwe, jednak przecież uwielbiałam wyzwania.
–– Panna Meadowes? –– Podszedł do mnie niski czarodziej, uważnie mnie lustrując. –– Nazywam się Barty Crouch i jestem szefem Departamentu Przestrzegania Praw Czarodziejów. Znałem pani ojca, był wspaniałym człowiekiem –– powiedział i podał mi rękę. Ujęłam ją, jednak na mojej twarzy nie zagościł uśmiech, ponieważ zdawałam sobie sprawę z tego, jaki jest jego syn. Miałam tylko nadzieję, że starszy Crouch jest inny i w odpowiedniej chwili zajmie się swoim synem w należyty sposób. Już ja o to zadbam…
–– Dziękuję, panie Crouch. Miło mi, że wybrał pan właśnie mnie –– rzekłam i uśmiechnęłam się lekko w stronę mężczyzny.
–– Nie będę kłamał, liczę na panią, nie tylko ze względu na pani ojca, ale również na dobre wyniki w szkole, ale dość już tych pogaduszek. Bierzmy się do pracy. –– Wskazał na drzwi do jednej z sal rozpraw i weszliśmy do środka, gdzie ława przysięgłych jak i sądzony z obrońcą, już na nas czekali.

Wróciłam do domu późnym wieczorem. Crouch nie odpuszczał, był bardzo surowy, ale wiedziałam, że mogę się przy nim mnóstwo nauczyć. Naprawdę był dobry. Dobry i sprawiedliwy. Miałam nadzieję, że nasza współpraca pomoże innym, jak i uda nam się pozbyć jak największą ilość popleczników Voldemorta. To było ważne.
–– Dorcas, jak pierwszy dzień? –– Weszłam do kuchni i zobaczyłam jak Allie sprząta, a oczy ma lekko podpuchnięte.
 –– Ciężki, ale było dobrze. Crouch jest wymagający, dzięki czemu mogę zdobyć duże doświadczenie. Allie, co się stało? –– zapytałam, przyglądając się kobiecie.
–– Och, nie przejmuj się. Pokłóciłam się z Alarickiem, wiesz jak to jest. Wyszedł dwie godziny temu, razem z Syriuszem. Słuch po nich zaginął. –– Skrzywiła się i usłyszałam, jak William schodzi z góry.
–– Jak tam siostrzyczko? Żyjesz i nie słyszę jęków, chyba trzeba to opić –– zaproponował. Wywróciłam oczami i od razu stanowczo odmówiłam, wymigując się pracą. –– No tak, praca, dorosłość i już nawet szklaneczki Ognistej się nie napijesz…
–– Ogarnij się i ciesz się, póki możesz –– skomentowałam dając mu kuksańca w bok. ––Idę się położyć –– zakomunikowałam i poszłam do sypialni. Położyłam torbę na krześle i spojrzałam na łóżko, całkowicie puste.
Jestem wdzięczna, że Syriusz nie zostawił samego Alarica, jednak mimo to… znałam swojego brata i wiedziałam, że nie jest święty, widok Allie tylko mnie w tym utwierdził. Przykro mi było, że go nie było. Ten dzień był dla mnie wyjątkowo ważny, bo praca w Ministerstwie Magii zawsze była moim marzeniem. Chciałam z nim porozmawiać, zwierzyć się.. a jego nie było. Ostatnio często znikał.
Wzięłam prysznic i przygotowałam się do snu. Wychodząc z łazienki, dostrzegłam na parapecie sowę, która należała do mojej przyjaciółki Lily. Podeszłam szybko do okna i wzięłam skrawek papieru z łapki zwierzaka. Rozpakowałam list i usiadłam na łóżku, by go odczytać.

Droga Dorcas,

Nawet nie wiesz jak mocno się za Tobą stęskniłam! Już nie mogę się doczekać, kiedy się spotkamy, dlatego w weekend, chciałabym Cię zaprosić do naszego domu w Dolinie Godryka. Z tego co wiem, James i chłopaki również mają plany, dlatego zrobimy sobie babski wieczór, jak za dawnych lat!
Czekam niecierpliwie na relację z Twojego pierwszego dnia w pracy i mam nadzieję, że Syriusz dba o Ciebie jak i chwali Twój upór i ambicję. Zasługujesz na to.
Mam Ci również sporo do opowiedzenia, ale to wszystko w sobotę! Daj znać, czy termin Ci pasuje.

Całuję,
Lily

PS. Nawet jeśli termin Ci nie pasuje, to… masz być! Marlena będzie (zachowuje się ostatnio dziwnie, zauważyłaś?) i Emmelina również. Do zobaczenia!

Uśmiechałam się od ucha do ucha czytając list przyjaciółki. Naprawdę mocno za nią tęskniłam i miałam ogromną ochotę, by z nią porozmawiać o wszystkim co się dzieje w moim życiu. Przede wszystkim miałam również ochotę pogadać z nią o Syriuszu. Coś ciągle nie dawało mi spokoju. Niby między nami było dobrze, jednak czułam, jakby się ode mnie oddalał, a ja nie wiedziałam czym jest to spowodowane. Kochał mnie, tego byłam pewna.. ale.. .czy miłość w tym wypadku wystarcza?
Westchnęłam głośno i odłożyłam list od przyjaciółki. W mgnieniu oka wzięłam pergamin i atrament, by wyskrobać odpowiedź do przyjaciółki. Potem przywiązałam liścik do sowy, która nadal czekała i poprosiłam o dostarczenie do rudowłosej. Położyłam się, zmęczona i zgasiłam światło. Czułam w powietrzu zapach Blacka i myśląc o nim, zasnęłam w mgnieniu oka.

Rano wstałam i szykując się do pracy, od razu zauważyłam, że Syriusz nie wrócił na noc. Teraz naprawdę byłam zaniepokojona i zastanawiałam się, czy aby nikogo o tym fakcie nie powiadomić. Czarnowłosy zawsze mi mówił o takich sprawach. Gdy się wyszykowałam, zeszłam na dół i zauważyłam w kuchni Allie i Alarica. Rozmawiali przyciszonym głosem, a starszy Meadowes trzymał kobietę za rękę. Ucieszył mnie ten widok i cieszyłam się, że mój brat z wiekiem miał więcej oleju w głowie.
–– Dzień dobry –– powiedziałam, wchodząc do pomieszczenia. Allie odwróciła się w moją stronę i uśmiechnęła promiennie.
–– Śniadanie zaraz będzie, usiądź, zanim wyjdziesz –– poprosiła i podeszła do blatu kuchennego, by skończyć posiłek.
–– Przepraszam Dor, że wczoraj mnie zabrakło… –– zaczął Alaric, jednak machnęłam na to ręką.
–– Nie masz za co. Będziemy mieli jeszcze okazję porozmawiać. Alaric… wiesz gdzie jest Syriusz? –– zapytałam wpatrując się w brata.
–– Nie wrócił? –– zdziwił się, a ja poczułam ukłucie w sercu. –– Dziwne. Gdy się rozstawaliśmy, było późno. Mówił, że ma coś jeszcze do załatwienia, jednak nie powiedział konkretnie o co chodzi –– wytłumaczył. Pokiwałam głową ze zrozumieniem, jednak w sercu czułam ucisk. Bałam się, że coś mu się mogło stać. –– Nie denerwuj się, znasz go. –– Próbował mnie uspokoić, jednak nic a nic to nie pomogło. Zjadłam w pośpiechu śniadanie, nie kontynuując tematu i wyszłam wcześniej do pracy, by zająć myśli czymkolwiek, byleby nie Syriuszem.

Tego samego dnia ponownie wróciłam późno z pracy. Wymęczona, na dole nikogo nie zastałam. Wszyscy musieli już spać. Weszłam na górę i otworzyłam drzwi do sypialni, gdzie paliła się lampka. Na łóżku siedział Syriusz, a kawałek twarzy miał tak poraniony, że wstrzymałam oddech, gdy weszłam do pokoju. Black, słysząc mnie, odwrócił się w moją stronę i posłał mi niepewny uśmiech. Rzuciłam wszystko i w mgnieniu oka znalazłam się przy mężczyźnie. Dotknęłam delikatnie jego twarzy, mimo to syknął z bólu.
–– Co się stało? –– wyszeptałam i poszłam do łazienki, by namoczyć ręcznik zimną wodą. Przyłożyłam go do ran i powoli obmywałam zaschniętą krew.
–– Ja… –– zaczął, by za chwilę zamilknąć. –– Chciałem wcześniej już o tym z tobą porozmawiać. Dołączyłem do Zakonu Feniksa –– powiedział. Zamarłam na chwilę, a po chwili ponownie kontynuowałam opatrywanie Blacka. –– Spotkałem się również z Regulusem –– poinformował. Spojrzałam na niego badawczo i wróciłam się do łazienki, by zostawić ręcznik. Rany, które miał, musiały mu się same zagoić.
–– Chcesz mi powiedzieć, że przez niego tak wyglądasz? –– Chciałam się upewnić, jednak mężczyzna pokręcił przecząco głową.
–– Bellatrix odzyskała wspomnienia, Dorcas –– powiedział grobowym tonem, a mi gula utknęła w gardle. –– To kwestia czasu, kiedy inni również je odzyskają –– dodał łapiąc mnie za rękę, którą leczyłam jego ranę.
–– Syriuszu… Chcesz mi powiedzieć, że… śmierć Mary… i pomoc Regulusa…
–– Śmierciożercy już wiedzą.
Skuliłam się, łapiąc się za klatkę piersiową. Black w ekspresowym tempie zjawił się obok mnie i przytulił z całej siły. Pozwolił, bym zmoczyła mu koszulę swoim płaczem i spokojnie czekał, aż sama się uspokoję.
–– Jak mu pomożemy? –– zapytałam cicho wpatrując się w czarnowłosego.
–– Pracuję nad tym. Ja, Huncwoci i Zakon Feniksa.

Syriusz

Dorcas wyglądała strasznie. Wiedziałem od dłuższego czasu, że muszę jej powiedzieć prawdę, jednak, gdy wyobrażałem sobie jej ból i cierpienie… Nie mogę pozwolić, by była nieszczęśliwa. Ma dom, rodzinę przy sobie. Zaczęła pracę, o której zawsze marzyła, jej bracia myślą o zamążpójściu, przyjaciółki równie dobrze układają sobie swoje życie, a ona… i ja… Ja. Nie myślę o ślubie, nie myślę o dzieciach. Myślę o tym co tu i teraz. Trwa wojna. Wojna, w którą czarodzieje i czarownice nie chcą wierzyć. Są głupi i ślepi, a przecież ktoś musi uratować nasz świat!
–– Dor, obiecuję, że zrobię co w mojej mocy, by mu pomóc. –– Leżeliśmy na łóżku, a brązowowłosa wtulała mi się w pierś. –– Musisz mi zaufać.
–– Chcę dołączyć do Zakonu Feniksa –– powiedziała poważnie, a ja poczułem ukłucie w sercu. –– Myślę, że moje przyjaciółki również to zrobią.
–– Skarbie, proszę.. Jesteś zła i doskonale to rozumiem. Powinienem wcześniej ci o tym powiedzieć.. Chciałem cię chronić.. Nie rób tego. Wystarczy, że jest tam jedno z nas. Przemyśl to –– próbowałem przemówić jej do rozsądku jednak czułem, że odniosę porażkę.
–– Nie robię tego z własnych pobudek, Syriuszu –– wyszeptała i lekko wstała, by móc spojrzeć mi w oczy. –– Żyję nieświadomie, udając, że wszystko jest dobrze. Mam pracę, dom, rodzinę, przyjaciół i ciebie. Czego mi więcej potrzeba? Potrzeba mi spokoju, Syriuszu. A co jeśli, ktoś będzie chciał zabić moją rodzinę, przyjaciół? Będę zdziwiona… A nie powinnam, bo przecież trwa wojna! –– Słuchałem uważnie jej słów, nie mogąc wyjść z podziwu, jak mądrze i pięknie mówi moja ukochana. –– Chcę walczyć. Będę walczyć, czy ci się to podoba, czy nie. –– W mgnieniu oka popchnąłem ją na siebie i pocałowałem z nieziemską namiętnością, którą wywoływała we mnie ta kobieta. Jest dla mnie niczym narkotyk.
–– Mówiłem ci już kiedyś, że nie jesteś jednie boginią piękna i mądrości, ale boginią waleczności. Ja za to jestem zwykłym śmiertelnikiem, który nie może ci się oprzeć…
–– Co ty opowiadasz! –– Dorcas zaśmiała się głośno, a potem dała mi całusa. –– Z kim mam porozmawiać o Zakonie? –– Nie dała za wygraną.
–– Z Albusem Dumbledore –– odpowiedziałem krótko, a dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem.
–– To wspaniały człowiek i czarodziej… Syriuszu… myślisz, że Regulus da się przekonać do naszej pomocy? Wiesz, że wszystko woli robić sam… –– szepnęła i spuściła wzrok.
–– Musi. Jeśli tego nie zrobi, to go zmuszę –– powiedziałem pewnie. Brązowowłosa pokręciła głową i spojrzała na mnie. Widziałem, że jej myśli były daleko stąd.
–– Dobranoc. –– Przekręciła się na bok, zamykając oczy, a ja westchnąłem głośno, idąc pod prysznic, z którego nadal nie skorzystałem.
Poza tym nadal nic nie wiem na temat jej pracy. Ostatnio… mało rozmawiamy.  

–– Jeżeli wypijesz tą kolejkę, to przysięgam, że ja zrobię tak z dwoma –– słyszałem bełkot Rogacza, który przekonywał Lupina do napicia się alkoholu. Pokręciłem głową, niedowierzając, po czym roześmiałem się głośno.
–– Nadal zadziwiasz mnie swoimi pomysłami. James. –– Zaśmiał się Remus, unosząc kieliszek ku górze. –– Twoje zdrowie, przyjacielu! –– Wypił haustem swój kieliszek, a Potter poszedł za jego przykładem.
–– Mam wrażenie, że James jest teraz jeszcze młodszy, niż gdy byliśmy w Hogwarcie. –– Podszedł Angus i położył mi dłoń na ramieniu. –– Też taki byłem, dopóki nie dowiedziałem się, że będę ojcem –– zwierzył się, a ja zaciekawiony słuchałem dalej.
–– Jakie to uczucie? –– wtrąciłem spoglądając na przyjaciela i upijając łyk Ognistej ze swojej szklanki. 
–– To nagle zmienia całe twoje życie. W jednej chwili myślisz inaczej i wcielasz to nagle w życie. To uczucie… pochłania cię całkowicie, zachęca do walki –– tłumaczył. Uśmiechnąłem się mimowolnie i poklepałem go przyjacielsko po plecach.
–– Będziesz wspaniałym ojcem, Angus –– przyznałem szczerze i dostrzegłem wdzięczny uśmiech przyjaciela.
–– Ty też byłbyś świetny –– dodał, a ja uniosłem zaskoczony brwi do góry.
–– Panowie, co z wami? Zapraszam! –– krzyknął do nas Rogacz, obejmując Glizgdgona jedną ręką. –– Peter, cieszę się niezmiernie, że nareszcie znalazłeś dla nas czas! Za przyjaźń, panowie!  –– Wzniósł kieliszek przed siebie, a my szczęśliwi również poszliśmy za jego gestem.
–– Za przyjaźń! –– krzyknęliśmy chórem, stykając się kieliszkami. Mocna ciecz zapiekła mnie w gardło, a mój wzrok spoczął na Glizdogonie. Dorcas ostatnio wspominała mi o jego dziwnym zachowaniu na weselu Lily i Jamesa, jednak nie myślałem o tym poważnie…
–– Syriuszu. –– Podszedł do mnie Remus i odeszliśmy niepostrzeżenie na bok. –– Jakieś wieści na temat Regulusa? Ktoś go znalazł? –– zapytał cicho.
–– Nadal go szukamy –– odpowiedziałem zgodnie z prawdą, krzywiąc się lekko.
–– Męczy cię ta sprawa –– zauważył.
–– Nie potrafię stwierdzić, dla kogo to jest ważniejsze. Dla mnie czy dla Dorcas –– powiedziałem na tyle cicho, by tylko Remus to usłyszał.
–– Dla was obojga Syriuszu. Wiem to. –– Dodał mi otuchy, a ja uśmiechnąłem się. Nie wiedziałem, czy te słowa są prawdą, jednak chciałem w nie wierzyć.
–– Panowie, dawno nie byliśmy w naszym ulubionym barze! Chodźmy się upić! –– zawołał James i podszedł do nas, obejmując ramionami. –– Dajmy sobie chwilę wytchnienia!
–– Niech ci będzie, Rogaś. Zróbmy to! –– podchwyciłem, a przyjaciel przybił mi piątkę. W szybkim czasie teleportowaliśmy się przed Dziurawym Kotłem. Weszliśmy do środka i powitaliśmy serdecznie Toma.
Usiedliśmy przy stole, zamawiając pięć szklanek whisky i śmieliśmy się głośno, opowiadając sobie historie szkolne. Pub był zatłoczony, było głośno i każdy bawił się wyśmienicie. Czułem się dobrze, móc tutaj być. Nagle ktoś wbiegł do baru, z ulicy Pokątnej, i krzyczał w niebogłosy.
–– Ciało! Ciało na ulicy! –– Otworzyłem szerzej oczy i spojrzałem na przyjaciół, po czym ruszyliśmy w stronę wydarzenia. Przepychaliśmy się przez tłum ludzi, po czym udało nam się dostać na ulicę Pokątną. Podeszliśmy bliżej, gdzie wskazywał wcześniej mężczyzna i dostrzegliśmy blondynkę leżącą martwą, z licznymi ranami. Otworzyłem szerzej oczy ze zdziwienia, gdy na szyi kobiety dostrzegłem pewną bliznę, tak dobrze znaną…
–– Nie… –– szepnąłem cicho i pognałem do ciała. Uklęknąłem przy zwłokach i odwróciłem ją twarzą do siebie. Zamknąłem oczy i zacisnąłem szczęki ze złości. Nie wiedziałem co się naokoło mnie dzieje, ani o czym krzyczą moi przyjaciele. Klęczałem, na moich kolanach leżało martwe ciało Rose Wax.
Rose Wax, mojej przyjaciółki.
Byłej.
W dłoni trzymała karteczkę, na której było napisane.
Syriusz Black.
Reszta była oderwana.

Od Autorki: Cześć kochani! Powoli wkraczamy w coraz to straszniejszy okres i naprawdę nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów, by móc Wam przedstawić moją wizję tej historii.
Pozdrawiam i do zobaczenia

8 komentarzy:

  1. Ale się cieszę, że dodałaś ^^
    Już nie mogę się doczekać następnego, jestem bardzo ciekawa co będzie dalej < 3333
    Czekam niecierpliwie na next i życzę dużo wenki! :*******
    ♥Pozdrawiam♥

    P.S. Pierwszaaa *-*

    OdpowiedzUsuń
  2. No nie powiem zaczyna sie robic naprawde goraco... Zakon Feniksa umierajacy ludzie... naprawde zaczynam sie bac o zycie bohaterow szczegolnie ze wiem jak ono skonczylo sie w ksiazce...
    Czekam z niecierpliwoscia na next i przepraszam za brak polskich znakow ale jestem za granica i nie moge ich wklepac

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, to dopiero początek... Nie mogę zdradzić co się wydarzy, ale mam nadzieję, że zaskoczę :)

      Pozdrawiam ❤

      Usuń
  3. Wybacz, ze dzis króciutko, ale na wyjeździe jestem :)
    Rozdział jest świetny, z początku niby taki lekki, normalne problemy dnia codziennego. Fajne ze z Syriuszem szybko sie wyjaśniło czemu znikał. Jestem bardzo ciekawa, czy Regulus zechce współpracować.
    Końcówka bardzo nieprzewidywalna. Mam nadzieję, że przez te karteczkę Syriusz nie będzie miał problemów.
    Nie mogę doczekać się wojny w Twoim wydaniu :)
    I takie pytanie: czy zakończenie będzie kanoniczne czy nie?
    Tak bardzo bym chciała, żeby większość przeżyła.
    Czekam z niecierpliwością na kolejne posty!

    Pozdrawiam!
    SBlackLady

    http://kociol-pelen-amortencji.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, zadałaś niezwykle ciekawe pytanie.. i niestety nie mogę na nie odpowiedzieć!

      Mogę obiecać, że będzie się działo.. :)

      Pozdrawiam i dziękuję❤

      Usuń
  4. O matko! Końcówka była MEGA! A ja już zdążyłam polubić Rose...
    Cieszę się, że Syriusz wstąpił do Zakonu i stara się pomóc bratu. Wiem, że dla Dorcas to wiele znaczy, więc tym bardziej jestem z tego powodu szczęśliwa :)
    Ale że odzyskała całkowicie wspomnienia... Przyjaciele są w coraz większym niebezpieczeństwie, bardzo się o nich teraz obawiam.
    No i czekam na spotkanie dziewczyn! Stęskniłam się za nimi <3
    Boziu drogi, ten gif z Josephem! I ten jego słodki uśmiech *_* I dodatkowo słowa Angusa *_* On chyba dużo bardziej się cieszy na dziecko niż Marlena, ale wiadomo, że jej trzeba dać czas, bo ona lubi mieć wszystko zaplanowane, a tego nie planowała i musi po prostu się przyzwyczaić do nowej sytuacji :) Ale oboje będą świetnymi rodzicami <3

    Super był ten rozdział! Pozdrawiam! :*

    pelnia-wilczego-ksiezyca.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny wpis. Będę na pewno tu częściej.

    OdpowiedzUsuń

Witaj nieznajomy... ;)
Jeśli już tu jesteś, zostaw proszę ślad po sobie.
Będzie mi niezmiernie miło wiedzieć, co sądzisz o mojej twórczości.
Pozdrawiam i zachęcam do czytania,
Adaline