Syriusz
Bawiłem
się doskonale.
A
przynajmniej tak sobie wmawiałem.
–
Och Syriuszu! Zrób to jeszcze raz! – zapiszczała Gryfonka, która leżała
wyczekująco w moim łóżku. Jak prosiła tak zrobiłem. Zatańczyłem dla niej i już
miałem zamiar przejść dalej, kiedy w oknie zauważyłem sowę, która należała do
mojego wuja Alpharda.
–
Wyjdź – poleciłem dziewczynie, wstałem i zabrałem od sowy liścik. Gryfonka
spojrzała na mnie z wyrzutem, ale wstała i zamknęła za sobą drzwi.
Syriuszu,
Skoro
ten list trafił w Twoje ręce, oznacza to tylko jedno - moją śmierć. Żałuję, że
nie mogliśmy spędzić ze sobą więcej czasu i że nie wychowałeś się w normalnej,
kochającej rodzinie. Chcę, żebyś pamiętał jak wiele znaczy miłość i przyjaźń,
bo to dwa najważniejsze filary życia. Nie przejmuj się moją śmiercią, wiadome
było, że prędzej czy później zginę z rąk Śmierciożerców. Tak naprawdę byłeś mi
jedyną bliską rodziną, dlatego cały mój majątek, a także motocykl zostawiam
Tobie. Na dobry start po ukończeniu szkoły. Bądź silny.
Wuj
Alfard Black
Usiadłem
na łóżku i westchnąłem głośno. Kolejne złe wieści. Byłem tak wkurwiony.
Straciłem wuja, który był moją jedyną rodziną z krwi i kości. Zacisnąłem dłonie
w pięść. Lord Voldemort rośnie w siłę, każdy czarodziej i czarodziejka są
zagrożeni.
–
Stary, wszędzie Cię szukałem.. Co się stało? – James Potter usiadł koło mnie i
wpatrywał się zaciekawionym wzrokiem.
–
Mój wuj nie żyje – odpowiedziałem i popatrzyłem na przyjaciela.
Jest
mi tak cholernie ciężko.
–
Syriuszu.. Bardzo mi przykro, naprawdę. Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie
liczyć. - Rogacz poklepał mnie po plecach i uśmiechnął się zachęcająco.
Jak
dobrze, że go mam.
–
Może urwiemy się dziś z lekcji? Napijemy się Ognistej, polatamy na miotłach.. –
kontynuował.
–
Dzięki stary, ale następnym razem. Gdybyśmy znów opuścili lekcje u McGonagall
jestem pewien, że w następnym roku nie dopuści nas do Owutemów.
–
W sumie racja. No to zbierajmy się. – Skierowaliśmy swoje kroki na lekcję
Transmutacji. Nie potrafiłem się na niczym skupić. Po drodze zauważyliśmy Lily,
która próbowała porozmawiać z Dorcas.
Na
marne.
Brązowowłosa
wpatrywała się w rudowłosą pustym wzrokiem. Słuchała z wielką łaską tego, co
dziewczyna ma do powiedzenia.
–
Dor, porozmawiaj ze mną. Przecież mogę Ci pomóc..
–
Nie możesz. Daj mi spokój Evans, ile razy jeszcze będę musiała Ci to powtarzać?
–
Nie odpuszczę. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką. – Rudowłosa próbowała złapać
Dorcas za rękę, ale ta tylko odsunęła się.
–
To znajdź sobie nową. Ja Ciebie nie potrzebuję. – Widziałem jak z oczach Lily
zbierają się łzy, a po chwili jedna po drugiej zaczęły spływać po jej
policzkach.
–
Dlaczego nam nie powiedziałaś o śmierci Twojego taty?
Colin Meadowes.. nie
żyje?
–
Bo nie powinno to was obchodzić. Evans, zejdź mi z oczu.
Złość
ze mnie kipiała. Dzisiejszy dzień należał do jednych z tych, o których wolałoby
się nie pamiętać. Meadowes odwróciła się na pięcie zostawiając Lily, do której
czym prędzej popędził James.
Za
to ja zdecydowanym krokiem podszedłem do Dorcas, złapałem ją za ramię i
wepchnąłem do pustej klasy tuż obok. Brązowowłosa prawie od razu wyrwała się z
moich objęć i podeszła do parapetu. Pożerałem ją dosłownie wzrokiem. Była
tak cholernie pociągająca.
–
Jesteś cholernie irytującą babą, Meadowes – warknąłem.
–
Odezwał się wielki Pan Black. – Podszedłem do niej. – Coś mi się wydaje, że
zamiast marnować na mnie czas, powinieneś poszukać sobie nowej dziewczyny –
wysyczała. – Teraz.
–
Sama mnie znajdzie, swoją drogą tak jak inne.. – Podszedłem jeszcze bliżej tak,
że nasze nosy prawie się stykały.
–
Och, zamknij się.
To
co stało się później całkowicie mną owładnęło. Nie wiem kto pierwszy
pocałował kogo.
Tak
mocno jej pragnąłem, że nic więcej się nie liczyło. Podniosłem ją do góry i
posadziłem na parapecie. Błądziła rękoma po całym moim ciele, aż w końcu
zaczęła mi rozpinać pasek od spodni. Nasze pocałunki były tak cholernie
zachłanne, potrzebujące. Rozerwałem jej bluzkę i zacząłem całować jej cudne
piersi. Nic się nie zmieniło. Nadal jestem cały jej. Kiedy w nią wszedłem
uczucie pochłonęło mnie całkowicie. Jęczała, a ja ruszałem się szybciej.
Czułem, że już jest na krawędzi rozkoszy.
–
Dojdź do mnie, Meadowes – szepnąłem jej do ucha, a dziewczyna jak na zawołanie
zaczęła szczytować. Parę chwil po niej też doszedłem. Ostatnie tygodnie
były koszmarem. Właśnie jej potrzebowałem.
Zapinałem
rozporek, kiedy usłyszałem jak drzwi od klasy się otwierają. Dorcas zeskoczyła
z parapetu i zaczęła szybko zapinać bluzkę.
–
Wszędzie Cię szukam, a Ty.. – James stanął jak wmurowany widząc nas po ostrym
seksie. Dorcas czym prędzej doprowadziła się do porządku, wzięła swoją
torbę i wyszła z klasy.
–
Co Ty kurwa wyprawiasz? – zapytał mnie przyjaciel, ale nie odpowiedziałem mu.
Wyminąłem go i zmierzałem
do łazienki.
Co
to kurwa było?
Przemyłem
twarz wodą i spojrzałem w lustro. Pierwszy raz od tygodni poczułem, że... żyję.
James wszedł za mną.
–
Chyba już nic z tego nie rozumiem – mruknął i spojrzał na mnie.
–
Uwierz mi brachu, ja też nie – powiedziałem i jeszcze raz przemyłem twarz. Co
we mnie wstąpiło? A przede wszystkim, dlaczego ona mi na to pozwoliła?
–
Zamierasz z nią o tym porozmawiać?
–
Nie. Tak. Nie wiem – odparłem, na co mój przyjaciel pokiwał tylko głową. Nie
kontynuował tematu.
Swoje
kroki skierowaliśmy do klasy. Lekcja dłużyła mi się niemiłosiernie. Kątem oka
spoglądałem na Dorcas, która siedziała z tyłu. Wyglądała na kompletnie
niezainteresowaną lekcją, ani tym co się wokół niej dzieje. Widziałem po jej
minie, że myśli o czymś zawzięcie.
Co
dziś we mnie wstąpiło?
Śmierć
wuja Alpharda wywołała we mnie tak złe emocję, że musiałem coś zrobić.
Potrzebowałem kogoś.
Jej.
W
dodatku śmierć jej taty..
Po
południu poszliśmy na trening quidditcha, latanie zawsze pomaga mi
przezwyciężyć złe emocję. Ale nie tym razem. Tym razem moje myśli odbiegały tak
daleko, że sam nie wiedziałem na jakim świecie żyję. Musieliśmy też znaleźć w
końcu nowego ścigającego, bo księżniczka Meadowes przestała grać w quidditcha.
Po skończonym treningu podszedł do mnie Rogacz.
–
Lily na nas czeka. Chodź. - Poszliśmy do Pokoju Wspólnego, w którym czekała już
na nas rudowłosa. Zobaczyła nas i uśmiechnęła się lekko.
Ten
uśmiech coś oznaczał.
–
Hej, może usiądziecie. – Wskazała na kanapę obok nas i sama usiadła na fotelu. –
Więc.. Wiem, że nie powinnam was o to prosić.. ee.. domyślam się, że się nie
zgodzicie.. no i..
–
Lily – szepnął ciepłym głosem Rogacz i złapał ją za rękę. – Co możemy dla
Ciebie zrobić?
Lizus.
–
Dowiedziałam się gdzie jest ten cały Klub Pojedynków. Wstęp mają tylko i
wyłącznie czarodzieje czystej krwi. Wiem też, że Dorcas dziś tam będzie.
Proszę, zróbcie to dla mnie i idźcie tam. Dowiedźcie się po co tam idzie. To dla
mnie szalenie ważne.
Świetnie. Dziś
jest pełnia, Lunatyk nasz potrzebuje, a ja mam łazić za moją ex-dziewczyną z
którą właśnie przed chwilą uprawiałem dziki seks, po przerażających klubach,
gdzie zabijają się czarodzieje.
–
W porządku Lil. Zrobimy to.
H
a l o ? Czy ktoś pytał mnie o zdanie? Nie. Oczywiście, że nie, bo przeklęty
Potter zrobi wszystko dla Evans. Zacisnąłem mocniej wargi i nie odezwałem się
słowem.
–
Dziękuję. Nie wiem co wym zrobiła bez takich przyjaciół jak wy. – Uśmiechnęła
się i pocałowała Jamesa i mnie w policzek.
Wywróciłem
oczami. Ten plan był jedną wielką pomyłką.
Dorcas
Szłam
korytarzem, kiedy nagle ktoś wepchnął mnie do pustej klasy. Szybko wyciągnęłam
różdżkę, lecz gdy odwróciłam się to poznałam nieznajomego. Co oni mają z tym
wpychaniem do pomieszczeń?!
–
Jasna cholera, Black! Nigdy więcej tak nie rób – zagroziłam i schowałam różdżkę
na swoje miejsce. Ciągle walczyłam, by mój oddech uspokoił się po ostatnim
incydencie. Jasna cholera, przecież mam trzymać się od niego z daleka.
–
Złość piękności szkodzi – mruknął i zamknął drzwi. – Dziś organizowane są
walki. Będzie tam Greengrass. Doskonała okazja, żeby trochę powęszyć. – Usiadł
na ławce i spojrzał na mnie – Piszesz się na to?
Wpatrywałam
się w młodszego Blacka. Regulus był przystojny i miał szalenie ciekawą
osobowość. Moja zła część natury w jakiś sposób fascynowała się nim. Był
intrygujący, przez przeciwności jego charakteru ciężko było go zdefiniować.
Jednocześnie
ogień i lód. Dobro i zło.
–
O której?
–
Po dziesiątej przy Jednookiej Czarownicy, ubierz się elegancko. I uważaj, żeby
nikt Cię nie zauważył.
–
Jasna sprawa – odpowiedziałam i skierowałam się do wyjścia.
–
Meadowes.
–
Czego?
–
Gdybyś używała wszystkich swoich emocji to myślę, że mógłbym Cię nawet polubić.
– Spojrzałam na niego zdziwiona, lecz nim mogłam cokolwiek odpowiedzieć,
Regulus wyszedł z klasy.
–
Dlaczego zostałeś śmierciożercą? – spytałam, gdy szliśmy ciemną ścieżką w
Hogsmeade.
–
Interesuje Cię to? – Jego brwi uniosły się do góry.
–
W sumie to nie. – Wzruszyłam ramionami nie spoglądając na niego. Regulus
odezwał się dopiero po dłuższej chwili.
–
Nie miałem wyboru.
Znów
mnie zaintrygował. Dlaczego? Widziałam to, że był inny. Nie taki jak reszta
tych plugawych sukinsynów. Pewnie, gdyby moje uczucia pracowały w normalny
sposób, zaczęłabym go o to wypytywać, ale mój obecny stan zignorował
to. Doszliśmy do Chaty w której odbywały się pojedynki. Pociągnęłam za
klamkę, ale drzwi były zamknięte.
– Alohomora! –
Drzwi się nie otworzyły. – Jak mamy tam wejść? – warknęłam odwracając się do
Regulusa.
–
Krew – odpowiedział. Wyjął mały scyzoryk z kieszeni i wbił sobie w palec z
którego od razu zaczęła sączyć się krew. Przejechał ręką po drzwiach, które
zaskrzypiały i otworzyły się na oścież. – Sprawdzana jest czystość krwi –
sprecyzował i pozwolił mi wejść pierwszej.
Moim
oczom ukazał się ogromny tłum czarodziejów i czarownic. Część siedziała przy
barze i śmiała się głośno pijąc Ognistą. Jednak główną atrakcją było co innego.
Mianowicie na środku rozciągał się ogromny podest na którym walczyli ze sobą
czarodzieje. To nie były byle jakie pojedynki. Wszędzie widać było mnóstwo
krwi, a nawet paru miejscach można było dostrzec pourywane palce.
Istna
rzeź.
Podeszliśmy
do baru i zamówiliśmy dwie szklanki whisky. Odwróciłam się i zobaczyłam go.
Wysoko nad platformą siedział sam Clyde Greengrass. W tym samym momencie
podszedł do nas jeden z ochroniarzy.
–
Pan Greengrass już na was czeka – zakomunikował i wskazał ruchem ręki byśmy
poszli za nim. Weszliśmy po schodach na piętro, a naszym oczom ukazała się
prywatna sala z widokiem na cały klub. W pomieszczeniu stały trzy czerwone
kanapy i fotel na którym siedział Greengrass, a obok niego Barty Crouch Jr. Na
stole leżał jeszcze ktoś.
–
Meadowes, Black! Zapraszam, rozsiądźcie się. Zapowiada się ciekawy wieczór -
mrugnął do nas i wskazał na kanapy. Usiadłam na jednej a Regulus na drugiej. –
Jak się bawisz droga Dorcas?
–
Znośnie.
Gdybym
mogła wstałabym teraz i od razu go ukatrupiła. Moja nienawiść względem jego
wzmaga się za każdym razem kiedy muszę oglądać jego obrzydłą mordę. Uśmiechnął
się cynicznie i skierował twarz w stronę ciemnowłosego.
–
Black, co z Rosierem? Łatwo poszło? – Reguls podniósł szklankę do góry i
uśmiechnął się.
–
Zbyt łatwo. Nie musiałem go nawet torturować. Przyłączy się.
–
Wspaniale, Czarny Pan będzie zadowolony. Ach, cóż to ja mam za maniery. Pewnie
zastanawiacie się kto dziś nas odwiedził. To moi drodzy nasza niesamowita
przewodnicząca Stowarzyszenia Pomocy Mugolakom.. – Zaśmiał się i spojrzał na
Croucha. – Barty mój drogi.. Czy mógłbyś?
– Avada
Kedavra! – krzyknął i zobaczyliśmy tylko błysk zielonego światła. W
tym samym czasie do pomieszczenia weszli Bellatrix Black, Rudolf i
Rabastan Lestrange.
Bellatrix od
razu posłała mi piorunujące spojrzenie. Uśmiechnęłam się ironicznie i
pomachałam na co prychnęła.
Nim
cokolwiek zdążyła powiedzieć, wstałam i wyszłam z pomieszczenia w poszukiwaniu
łazienki. Zeszłam na dół i rozejrzałam się wokół siebie. W głowie ciągle miałam
obraz zabitej przed chwilą Berty. Zauważyłam znaczek toalety i zatopiłam się w
tłum. Wyszłam z łazienki, a przede mną stanęli oni.
Syriusz
Black i James Potter.
–
Co wy tu robicie?
–
Nie myśl sobie, że mam ochotę tu przebywać, Meadowes – Syriusz zbliżył się do
mnie, a moim ciałem przebiegł lekki dreszcz. Zawsze tak na mnie działał. W
dodatku po dzisiejszej sytuacji.. – Wolałbym być teraz w innym miejscu. Robię
to tylko i wyłącznie dla Lily –wycedził i spojrzał mi w oczy – Po coś tu
przyszła?
–
Nie Twoja sprawa, a teraz zejdź mi z drogi póki możesz – warknęłam i
odepchnęłam go od siebie.
Nie
oglądając się za siebie ruszyłam na poszukiwania Regulusa. Ujrzałam go obok
szatni gdzie wojownicy przygotowywali się do walki. Podeszłam do niego i
zaczęłam coś mówić, ale Black szybko zakrył mi usta dłonią. Chciałam go
uderzyć, ale odczytał moje intencję i unieruchomił mnie.
–
Cicho bądź. I słuchaj – powiedział i wskazał na drzwi, które były lekko
uchylone.
–
Tak. Pan Clyde powiedział, że jeżeli uda mi się dowieść swej wartości to wezmę
udział w rytuale. Rytuale, który przybliży mnie do Sam-Wiesz-Kogo.
–
Musisz wygrać ten pojedynek. Pan Clyde wkłada mnóstwo wysiłku w ten interes.
–
Zawsze widzę go z wianuszkiem ludzi obok siebie. Czy on kiedykolwiek zostaje sam?
–
Słyszałem, że raz w miesiącu robi sobie wolne od szkoły, klubu, wszystkiego. Ma
podobno pewną kryjówkę na terenie Hogwartu...
Nie
udało mi się usłyszeć nic więcej, bo w tym samym momencie Zabini został
wywołany do swojego pojedynku. Oboje odskoczyliśmy do drzwi i schowaliśmy się
za kolumną.
–
Dowiedziałam się wystarczająco dużo. Zbieram się zanim ktoś zauważy, że węszę –
szepnęłam do Blacka.
–
Idź, ja zaraz do Ciebie dołączę. – Pokiwałam głową i skierowałam się w stronę
wyjścia.
Świeże
powietrze podziałało jak afrodyzjak. Było już grubo po drugiej, a to oznaczało,
że muszę wrócić do Hogwartu przez Błonia. Na dworze było zimno, więc szłam
szybkim krokiem w stronę zamku. Idąc usłyszałam jakiś hałas. W oka mgnieniu
odwróciłam się i skierowałam pięść w stronę przybysza.
–
Znów Ty Black? Odczep się ode mnie. – Po jaką cholerę Syriusz mnie
śledził? Muszę być bardziej ostrożna.
–
Co Ty kurwa wyprawiasz Dorcas? W dodatku w takim miejscu. Do końca Cię już
pogięło? – Zacisnęłam zęby.
–
Gówno Cię to obchodzi. Przestań za mną łazić – warknęłam i odsunęłam się od
niego na większą odległość. – Mam dość powtarzania, żebyście wszyscy dali mi
spokó..
–
DORCAS UWAŻAJ! – krzyknął Syriusz, a ja poczułam jak coś ostrego wbija mi się w
brzuch.
Odrzuciło
mnie na parę metrów, a w głowie szumiało. Przekręciłam się na bok, dotknęłam
brzucha i poczułam coś lepkiego. Spojrzała na ręce, które były całe we krwi, a
potem w górę. Przede mną stał najprawdziwszy wilkołak. Chciałam znaleźć
różdżkę, ale tępy ból głowy i ból żeber nie pozwał mi na najmniejszy ruch.
–
Conjunctivitis!
W
tej samej chwili kiedy wilkołak zniżał się by zatopić we mnie kły, zaklęcie
ugodziło go w głowę. Usłyszałam głośny skowyt, a także zobaczyłam w oddali
lisa, który jakby próbuje porozumieć się ze stworem. Wilkołak odbiegł, a ja
starałam się podnieść. Bezskutecznie. Coraz ciężej mi się oddychało.
Zauważyłam,
że ktoś do mnie biegnie.
Rodzeństwo
Black.
Świetnie.
–
Anapneo, Enervate, Episkey, Ferula, Vulnera sanentur.. –
Regulus klęczał nade mną i pod nosem wypowiadał zaklęcia. Nie spodziewałam się,
że zna tak wiele zaklęć uzdrawiających. Syriusz trzymał mnie za rękę i
przestraszony wpatrywał się w moją twarz.
Jak
ja za nim tęsknię..
–
Zabierz ją do dormitorium – powiedział młodszy Black. – Nikt nie może się
dowiedzieć, że dziś byliśmy poza murami szkoły.
Syriusz
kiwnął głową, wziął mnie na ręce i zaczął iść w stronę zamku. Nie odzywał się
słowem. Zamknęłam oczy i wtuliłam głowę w jego tors. Ocknęłam się kiedy
przechodziliśmy przed drzwi mojej sypialni.
–
O mój Boże, co jej się stało? – szepnęła Lily i doskoczyła do mojego łóżka na
którym położył mnie Syriusz.
–
Została zaatakowana. Pilnuj jej Lil – poinstruował rudowłosą, która usiadła na
moim łóżku, a z jej oczu leciały łzy.
Patrzył
na mnie, a ja przez chwilę miałam wrażenie, że jest jak kiedyś. Kiedyś, kiedy
byliśmy beztroscy, szczęśliwi, zakochani. Chciałam coś powiedzieć, ale nie
byłam w stanie. Słowa ugrzęzły i w gardle. Syriusz odwrócił się na pięcie i
wyszedł z pokoju, a ja nie myśląc długo zapadłam w głęboki sen.
Podniosłam
leniwie powieki. Nie wiedziałam, która była godzina. Rozejrzałam się po pokoju
i zauważyłam śpiącą rudowłosą, która trzymała mnie za rękę. Lekko wyswobodziłam
się i usiadłam. Ból rozsadzał mój brzuch. Czułam się jakby wbijano mi milion
szpil. Syknęłam cicho i opadłam na poduszki. Wczorajsze zdarzenia przelatywały
mi przed oczami jak przez mgłę.
Pojedynki,
Greengrass, Regulus, Wilkołak, Syriusz..
Regulus, Syriusz.
Dzień wcześniej niż planowałam, ale to dlatego, że udało mi się znaleźć trochę czasu! Muszę powiedzieć, że bardzo lubię ten rozdział, naprawdę 😊
Pozdrawiam
moje ukochane Delilah, Dorcas Meadowes-Black i Lilith Lilith, które są ze mną
praktycznie od początku. Wielkie serce dla Was <3
O cholera, ten rozdział był świetny.
OdpowiedzUsuńBardzo współczuję Lily tego, że Dorcas ją odrzuca, ale przynajmniej w ten sposób James może wykorzystać sytuację, żeby się wokół niej pokręcić - mam nadzieję, że ruda to doceni :D
Postać Regulusa jest świetna i naprawdę mnie intryguje. Liczę na to, że dowiemy się o nim nieco więcej. Oby tylko nie wszedł między Dorcas, a Syriusza, bo tego nie zniosę.
WIEDZIAŁAM, ŻE W KOŃCU BLACK NIE WYTRZYMA. CZEKAŁAM NA TO! :D Teraz tylko pozostaje liczyć na to, że wszystko się uspokoi, a oni wrócą do siebie i będą żyli długo i szczęśliwie, amorki i serduszka, lalala...
Oby z Dorcas było wszystko w porządku. No i mam nadzieję, że kiedy Remus się dowie, nie będzie miał ogromnych wyrzutów sumienia (chociaż to Lupin i wiadomo, że sobie nie wybaczy). Jak dobrze, że dwóch rycerzy Black tam było. Ta to ma dobrze, ratują ją dwaj przystojniaki! :D
Jestem niemal od początku i uroczyście przysięgam, że zostanę do samego końca! :*
Pozdrawiam kochana i dużo weny!
Black nie jest zbyt dobry w powstrzymywaniu się do.. czegokolwiek :D
UsuńDziękuję bardzo za miłe słowa i ściskam mocno <3
Jak mogłaś? Właśnie pokazałaś, jak zakończy się historia Alfarda! :D
OdpowiedzUsuńAle rozdział był genialny! Ta sytuacja między Syriuszem, a Dorcas, której w ogóle się nie spodziewałam, jakaś dziwna relacja z Regulusem..., coraz więcej tajemnic ♥. Nic, tylko się zakochać! A zakończenie też było świetne. Biedny Remus, znając go, to pewnie będzie miał wyrzuty sumienia...
Ale to; Regulus, Syriusz na końcu... You made my day!
Gdybym nie była sobą, to pewnie bym się zarumieniła po tych pozdrowieniach! Dziękuję bardzo, i jednego możesz być pewna
Always ;*
Pozdrawiam,
Lilith ♥
Regulus jeszcze namiesza nie raz.. :D
UsuńDziękuję za komentarz, ściskam mocno <3
Rozdział cudny. Jak zawsze zresztą. Biedny Syriusz... stracił jedyną osobę z rodziny, którą naprawdę mógł nazywać rodziną. No i później ta akcja z Dorcas... choćby nie wiem jak się starali ciągnie ich do siebie. Potrzebują się nawzajem. Miałam nadzieję, że Lily namówi Jamesa i Syriusza by pomogli jej się dowiedzieć co się dzieje z Dor. Oby w końcu się tego dowiedzieli i jakoś jej pomogli. W szczególności iż widać, że Meadowes jest coraz trudniej ukrywać emocje i uczucia. Oj trzymasz nas w niepewności...
OdpowiedzUsuńKlub Pojedynków. Coś strasznego. Ten Clyde to naprawdę jest szaleniec. No i akcja pod koniec. Niepilnowany wilkołak zaatakował. Czy teraz dziewczyny dowiedzą się prawdy o Remusie? I czy Dorcas w ogóle będzie okazywała tym zainteresowanie? W tej całej sytuacji zauważyłam, że Łapa mimo wszystko był blisko Dorcas i martwił się o nią choć nie chciał chyba tego pokazywać. Ach... nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. Pozdrawiam ~Dorcas
Tornado uczuć, tak chyba najlepiej to określić! :)
UsuńDziękuję za komentarz, ściskam <3
Oj uwielbiam tego bloga. Mogłabym go czytać cały czas :)
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Syriusza. Ten list. Musi być mu ciężko. Jedyny członek rodziny którego był dla mniego kimś ważnym.
Dobrze jednak że ma przyjaciół:)
A sytuacja Syriusza z Dor. Wspaniała. Dobrze też że Lily namówiła Jamesa i Syriusza na jej śledzenie.
Tyle się działo w tym rozdziale. Klub pojedynków, atak wilkołaka.
Ja chcę więcej :)
Pozdrawiam i życzę weny:) ~Arisa aa/Lili
Pięknie dziękuje za miłe słowa! Cieszę się, że ta historia trafia do większego grona czytelników!
UsuńPozdrawiam <3
Sytuacja między Syriuszem a Dorcas.. ach oby więcej takich!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
To się nazywa przyciąganie! :D
UsuńPozdrawiam :*
Jeszcze jeden rozdział udało mi się przeczytać, zanim zacznę się szykować do pracy :)
OdpowiedzUsuńI przyznam szczerze, że ten chyba do tej pory podobał mi się najbardziej :D
Odrobinę nie siedział mi wątek, w którym Syriusz i Dorcas uprawiali seks, ale to tylko moje odczucie, wiem, że ich relacja jest skomplikowana, zawiła i przede wszystkim bardzo namiętna :) Ale fajnie, że potem Syriusz sam już nie wiedział, o co chodzi. Takie naturalne to było.
Oj, Lily miała nosa, żeby wysłać chłopaków na te pojedynki. Całe szczęście, że tam byli. Mam nadzieję, że Dorcas nic poważnego się nie stanie.
No i bardzo szkoda mi Rudej, Dor sprawia jej wiele bólu. Mam nadzieję, że się ogarnie zanim straci przyjaciółkę.
W wolnych chwilach będę czytać dalej! :) Mam nadzieję, że będzie jakaś mini walka Syriusza i Regulusa o Dorcas albo coś w tym stylu :P
No i liczę na więcej Jamesa i Lily! <3
Pozdrawiam! :*
pelnia-wilczego-ksiezyca.blogspot.com