2019/02/10

Rozdział 41 „Zacznijmy od nowa”

CZĘŚĆ TRZECIA:
Zanim zostaliśmy nieznajomymi

Pakowałam swoje rzeczy do walizki. Od dawna nie czułam takiego podekscytowania, jak teraz. Przeprowadzałam się do Londynu, w ramach wymiany czarodziejów, które prowadzą nasze kraje. Pracuję w Magicznym Kongresie Stanów Zjednoczonych Ameryki, a ściślej mówiąc, jestem Dyrektorem Magicznej Ochrony. W brytyjskim Ministerstwie Magii to Szef Departament Przestrzegania Prawa Czarodziejów i to właśnie było moim celem. Chciałam udowodnić, że mimo mojej przynależności do Stanów Zjednoczonych, mogę im pomóc. W końcu moje nazwisko jest dobrze znane w Stanach i miałam nadzieję, że również w Anglii odnajdę się wśród nowych twarzy.
Mój narzeczony, a w zasadzie już były narzeczony, nie jest zadowolony z takiego obrotu spraw. Postanowiłam, że musimy się rozstać. Nie miałam siły dawać od siebie więcej w tym związku, tym bardziej, że czułam, jak przez ostatni czas, mocno się od siebie oddaliliśmy. Olivier Wilde to mężczyzna, który od razu zawrócił mi w głowie. Okazało się, że oboje pracujemy w Magicznym Kongresie Stanów Zjednoczonych Ameryki.
–– Dorcas? –– zapytał mnie, a jego oczy tak się rozszerzyły, że wyglądały jak spodki.
–– Elena. Musiałeś mnie z kimś pomylić –– odpowiedziałam miło i uśmiechnęłam się. Mężczyzna chciał zaprotestować, ale po chwili pomyślunku przyznał mi rację i zaprosił na kawę.
W ten sposób zaczął się nasz dwuletni związek. Przeżywaliśmy wspaniałe, jak i okropne chwile i mimo wszystko bardzo się starałam, by ten związek przetrwał. Prawdą jest to, że to mój pierwszy związek z tak długim stażem. Wcześniejsze znajomości kończyły się po kilku miesiącach, bądź kończyło się wszystko po tym, jak powiedziałam, że mam córkę.
Mieszkałam w Stanach Zjednoczonych od szesnastu lat razem z Hope Carter, moją córką. Nie mam pojęcia jak tutaj trafiłam i czy żyłam tu wcześniej, ale dość szybko zaaklimatyzowałam się w nowym miejscu. Prawdą jest to, że straciłam pamięć. Szesnaście lat temu obudziłam się w Szpitalu pod Patronem byłej Przewodniczącej, Serafiny Picquery. Lekarz powiedział mi, że jakiś czarodziej znalazł mnie nieprzytomną i od razu zabrał do szpitala.  Gdy się obudziłam, okazało się, że nie pamiętałam mojego dwudziestoletniego życia, a doktor kazał nie tracić mi nadziei. Dodał, że czasem towarzystwo osób, z którymi spędzałam dużo czasu może pomóc, ale nigdy nie udało mi się odnaleźć przyjaciół ani rodziny. Jedyne osoby, które udało mi się odnaleźć o nazwisku Carter to mugole, którzy już dawno nie żyli. Czasem dopadały mnie wątpliwości, czy Elena Carter to moje prawdziwie dane, jednak szybko bagatelizowałam ten pomysł. Skąd miałabym inaczej różdżkę? Nie pamiętała ludzi, których kiedyś poznałam. Nikt nigdy nie próbował mnie odnaleźć, dlatego też skupiłam się na teraźniejszości, a przeszłość zostawiłam za sobą.
Ten dzień, w którym obudziłam się w szpitalu, był dla mnie niezwykle ważny, bo dowiedziałam się, że zostanę mamą. Sześć miesięcy później urodziła się piękna, zdrowa dziewczynka, którą nazwałam Hope. Stała się moim oczkiem w głowie, porzuciłam nadzieję o odzyskaniu swojej tożsamości i zaczęłam po prostu żyć teraźniejszością. 
Zdawałam sobie sprawę, że zaklęcie zapomnienia nie odebrało mi wszystkiego. Wiedziałam jakie są moje pasje, co lubię a czego nie, lecz dziura w sercu codziennie dawała mi o sobie znać. Tęskniłam za czymś tak mocno, że byłam pewna, że nic nie załata tej pustki. Lata spędziłam sama z córką, odpychając wszystkich mężczyzn od siebie. Nie potrafiłam nawiązać z nimi jakichkolwiek bliższych relacji, bo moim celem była pomoc mojej córce Hope, którą w wieku dziesięciu lat ugryzł wilkołak. Moje stanowisko spowodowało, że naraziłam ją na niebezpieczeństwo. Skazałam wilkołaka na dożywocie, a jego zwolennicy pragnęli zemsty. Byłam zbyt nieuważna, a konsekwencją tego było narażenie życia mojej córki. Przez lata szukałam leku na wilkołactwo, jednak w pewnym etapie życia zaprzestałam tego. Zamiast tego zaczęłam szukać pozytywów oraz sposoby, by panować nad swoją przemianą. Nie chciałam, by moja córka była uważana za inną, gorszą. Długie poszukiwania i pomoc, którą otrzymałam od znajomych, opłaciły się i nauczyłam się przyrządzać Wywar Tojadowy, który jest nie lada sztuką do przyrządzenia. Dzięki temu eliksirowi moja córka nie była niebezpieczna, a wręcz pomagała innym wilkołakom i namawiała ich, by przestali się chować. Dawała im nadzieję, tworząc swojego rodzaju watahę ludzi-wilków, którzy uparcie podążali drogą, którą wyznaczyła im nastoletnia dziewczynka. Mimo to Hope nigdy nie miała wielu przyjaciół. Trzymała się na dystans, choć była niezwykle wygadana i… arogancka. Zastanawiałam się, czy to cecha jej ojca, kimkolwiek on jest. Takie cechy są bardzo dziedziczne, a arogancja mojej córki biła na kilometr. Później, gdy Hope była już starsza, zdarzały mi się przelotne i dłuższe znajomości. Dopiero gdy poznałam Oliviera Wilde’a, coś w moim życiu się zmieniło.
Olivier miał dobre relacje z Hope i akceptował jej wilkołactwo, a nawet wspierał ją w tym. Prawdą było to, że Olivier stał się dla Hope kimś w rodzaju wzorca. Moja córka wychowywała się bez ojca i wiem, że bardzo ją to boli. Marzyła, że kiedyś go odnajdzie, jednak im była starsza, tym marzenie pozostawało wraz z dziecięcym spojrzeniem na świat.
–– Hope! Jesteś gotowa? –– zawołałam do córki, która pakowała się na górze w swoim pokoju.
–– Schodzę! –– krzyknęła i usłyszałam jak taszczy po schodach swój kufer.
Hope musiała pozostawić za sobą szkołę oraz inne wilki. Wiedziałam, że nie jest jej łatwo, bo to oznacza wiele zmian. Bała się tego, ale dzielnie chciała stawić czoło. Bolało mnie to, że moja decyzja ma tak wiele konsekwencji w jej życiu, ale moja córka również potrzebowała zmiany. Chciała się oderwać od codziennego życia, tym bardziej, że jest szesnastolaką, w której buzują hormony. Zaczynałyśmy nowe życie. W Londynie.
–– Jesteś tego pewna? –– Z sypialni na dole wyszedł Olivier. Mieszkałyśmy u niego, dlatego rzeczy, które musiałyśmy spakować, było dość sporo.
–– Olivier, rozmawialiśmy już o tym… –– Westchnęłam i podeszłam do mężczyzny. –– Potrzebujemy odpoczynku, wiesz o tym.
–– Wiem, Eleno, ale proszę, zostań. Tutaj, w Stanach –– powiedział i złapał mnie za rękę.
–– Dlaczego tak bardzo nie lubisz Anglii? –– mruknęłam. –– Przecież pochodzisz stamtąd. Dlaczego tak odwlekasz mnie od tego wyjazdu? –– Pytania wypływały ze mnie jedno za drugim Tak wiele razy o tym rozmawialiśmy, a ja nigdy nie dowiadywałam się od niego niczego konkretnego.
–– Kocham cię –– mruknął i przybliżył się do mnie. Położyłam dłoń na jego policzku, a chwilę później złożyłam na jego ustach czuły pocałunek.
Oddaliłam się od mężczyzny, w momencie, gdy podeszła do nas Hope. Olivier porwał ją w ramiona, a dziewczyna zawstydziła się lekko.
–– Będę za tobą tęsknił –– mruknął do niej.
–– Dziękuję, za wszystko. Powodzenia, Olivierze.–– odpowiedziała i uśmiechnęła się.
–– Pisz do mnie –– zagroził palcem. Uśmiechnęłam się na ten widok i po chwili skierowałyśmy się do drzwi udałyśmy się na zewnątrz, gdzie czekał już na nas samochód, który miał nas zabrać do Anglii. Kongres postarał się o to, by nasza podróż była aż nadto komfortowa. Weszłyśmy do samochodu, a ja po raz ostatni spojrzałam na drzwi, w których stał Olivier Wilde. Poczułam ukłucie żalu, patrząc na niego. Ruszyliśmy i westchnęłam opadając na siedzenie.
–– Proszę zapiąć pasy, panno Carter. W locie przydarzają się czasem turbulencje –– poinformował mnie nasz kierowca. Zapięłam pasy i uśmiechnęłam się w stronę córki, która wpatrywała się w okno, podziwiając widoki.
Kilkanaście godzin później znajdowałyśmy się na Willow Street, gdzie już wcześniej znalazłam dla nas małe i bardzo przytulne mieszkanko. Przed samą przeprowadzką byłam tu przez jakiś czas, doglądając remontu mieszkania. Dzięki kontaktom, które przez lata zdobywałam, mogłam zaufać ludziom, którzy pracowali nad tym domem. Przekroczyłyśmy próg klatki schodowej i weszłyśmy na trzecie piętro. Otworzyłam drzwi i wkroczyłyśmy do przedpokoju. Mieszkanie składało się z dwóch pokoi, salonu, kuchni, łazienki i przedpokoju. Dominował tu styl skandynawski, przełamany kolorowymi akcentami, co jeszcze bardziej mi się podobało.
–– Muszę przyznać, że trochę zaniemówiłam –– powiedziała Hope, rozglądając się po mieszkaniu. Wiedziałam, że to spodoba się mojej córce, choć nie będzie chciała się do tego przyznać od tak.
–– Po lewo jest twój pokój. –– Pokazałam palcem na drzwi, a dziewczyna zmrużyła oczy i wolno podeszłą do drzwi, by zaraz je otworzyć. Milczała. Podeszłam do niej, spoglądając na wnętrze. –– Jeśli powiesz „może być” to i tak ci nie uwierzę.
–– Mamo, jesteś niesamowita! –– krzyknęła i przytuliła się do mnie z całej siły. Roześmiałam się widząc jej reakcję i cieszyłam się, że są jeszcze momenty, w których widzę ją taką beztroską, jak kiedyś. To niesamowite, jak bardzo człowiek może kogoś kochać. Ja tak właśnie kocham ją.
Potem zaczęłyśmy się rozpakowywać i również sprzątać mieszkanie.
–– To niesprawiedliwe, że nie mogę używać czarów –– powiedziała obrażona Hope siadając zmęczona na kanapie.
–– Skarbie, nie wszystko da się załatwić za pomocą czarów. Poza tym praca popłaca. –– Zaśmiałam się, a dziewczyna tylko wywróciła oczami.
–– Jutro masz rozmowę o pracę?
–– Tak. Od razu po tym jak odprowadzę cię na dworzec King's Cross.
–– Będę trzymała za ciebie kciuki.
–– A ja za ciebie. ––Mrugnęłam porozumiewawczo.
Uporałyśmy się z porządkami i postanowiłyśmy odwiedzić Ulicę Pokątną i kupić wszystkie potrzebne książki jak i rzeczy do Hogwartu, Szkoły Magii i Czarodziejstwa, do której szła teraz Hope. Albus Dumbledore, z którym korespondowałam o przyjęciu brązowowłosej do szkoły, pozyskał tak szybko moje zaufanie, że postanowiłam powiedzieć mu o likantropii mojej córki. Wiedziałam, że to ryzyko, jednak dyrektor ma prawo  tym wiedzieć, a prawo jest dla mnie bardzo ważne. Na szczęście dyrektor Hogwartu zapewnił mnie, że Hope otrzyma od niego pomoc i będzie mu bardzo miło ją poznać, ponieważ posiada przyjaciela wilkołaka. Wierzyłam, że moja córka sobie poradzi i znajdzie przyjaciół.
Ulica Pokątna od razu przypadłą mi do gustu. Kolorowe, jak i eleganckie witryny sklepowe pochłaniały mój wzrok, a magiczne wystawy i tłumy ludzi tworzyli niesamowity klimat. Było tutaj całkowicie inaczej niż w Nowym Jorku, ale równie pięknie. Dostrzegłam na ustach Hope szeroki uśmiech i to utwierdziło mnie, że przeprowadzka to dobry pomysł. Odwiedziłyśmy wszystkie sklepy, a także udałyśmy się do Banku Gringotta, gdzie otworzyłam swoją skrytkę.
Muszę przyznać, że stresowałam się. Wiedziałam, że moja córka sobie poradzi, w końcu ma wolę walki identycznie jak ja, obawiałam się jedynie, że będzie jej się ciężko zaaklimatyzować w nowym środowisku. Tym bardziej, że zdawałam sobie sprawę z tego, że również przeze mnie, jak i likantopię, jej kontakt z chłopcami jest dość... skomplikowany. Wychowała się bez ojca i w głębi serca czuje pustkę. Czuje, jakby nie znała drugiej połowy siebie. Nigdy wprost mi o tym nie powiedziała, jednak doskonale to wiem. Sama chciałabym się dowiedzieć, kto jest jej ojcem, ale teraz nie sądzę, żeby było to możliwe i ta myśl bolała mnie najbardziej.
Zmęczone wróciłyśmy do naszego mieszkanka, wykąpałyśmy się i położyłyśmy, bo jutro czekał dla nas obu pierwszy dzień nowego, całkowicie innego życia.

*

Byłem tak zestresowany, że chodziłem niespokojnie po kuchni, zastanawiając się jak zakończy się to całe nieporozumienie. Od rana czekałem na Harry'ego i wiadomość, że został oczyszczony ze wszystkich zarzutów. Nie przewidywałem innego scenariusza. Wierzyłem, że Dumbledore zdoła go obronić i mój chrześniak ze spokojem wróci do szkoły, jak i do domu, do mnie.
–– Nie przejmuj się, wszystko będzie dobrze –– mruknęła Hestia wpatrując się w moje poczynania. Podeszła do mnie wolno i złapała za moje policzki. Chwilę później pocałowała mnie lekko, a ja nie pozostałem jej dłużny. Pogładziła mnie i usiadła przy stole, czytając Proroka Codziennego. Uśmiechnęła się do mnie, a odpowiedziałem jej tym samym, mimo to moje myśli nadal krążyły wokół czarnowłosego. Wystarczającą karą było dla mnie siedzenie w tym obskurnym domu przy Grimmuald Place 12. Wróciłem do znienawidzonego miejsca, z którego nie mam prawie szczęśliwych wspomnień.  Miałem nadzieję, że już nigdy tu nie wrócę, jednak po tak wielu latach w Azkabanie, nawet ten dom to lepsze rozwiązanie. Wszyscy wypełniali zadania dla Zakonu, prócz mnie. Tkwiłem tu jak kołek, kiedy inni narażali życie. Westchnąłem zrezygnowany. Nagle usłyszałem jak drzwi się otwierają, stanął w nich sam Harry Potter.
–– Oczyszczony ze wszystkich zarzutów! –– krzyknął radośnie na co odetchnąłem z ulgą i podszedłem uściskać chłopaka.
–– Wiedziałem! –– zawołałem, a zaraz w drzwiach stanął Artur Weasley.
–– Dumbledore nie pozostawił Knotowi wyboru. Cóż za niezwykły czarodziej, a teraz musicie mi wybaczyć, uciekam do pracy! Do wieczora! –– Pożegnał się rudowłosy i już go nie było.
–– Harry? Wrócił Harry? –– Ze schodów dało się słyszeć krzyk Hermiony, która za chwilę wpadła do kuchni razem z Ronem. –– Całe szczęście! –– Granger podeszła do chłopaka i uściskała go serdecznie.
Molly, na cześć mojego chrześniaka, postanowiła wyprawić kolację i zaprosiła prawie cały Zakon. Mimo że nasze zdanie różniło się w wielu kwestiach, jednak doskonale wiedziałem, że zależy jej na chłopaku tak samo jak mi. Patrząc na niego czuję się, jakbym znów był w Hogwarcie z moim najlepszym przyjacielem Jamesem Potterem. Nie ma dnia, żebym o nim nie myślał, tak samo jak o Lily, Angusie, Marlenie, Mary i.. Dorcas.
Mojej słodkiej Dorcas.
Tak wiele lat minęło, a ja przyłapuje się na tym, że nadal o niej myślę. Kochałem ją całym sercem, całym sobą. Żałowałem, że nie mogłem się z nią pożegnać. Powiedzie, że ją kocham. Moja relacja z Hestią jest poważna i namiętna, to na pewno. Hestia pomogła mi, dając mi szansę na lepsze życie. Uwierzyła we mnie, dała szansę i trwała, mimo że również posiadała wady, tak samo jak ja. Mimo to byłem jej wdzięczny za drugie życie. Kocham ją na swój sposób, choć nigdy otwarcie o tym nie mówię. Jedyną kobietą, której mówiłem takie rzeczy była… Dorcas.
Ona nie żyje.
Wieczór nastał zanim się obejrzałem, a goście zaczęli się schodzić. Wszedłem do kuchni i od razu pojawił się uśmiech na mej twarzy.
–– Niespodzianka! –– zawołała kobieta i wyszczerzyła do mnie zęby.
–– Emmelina! –– krzyknąłem uradowany i podszedłem uściskać dziewczynę.
Nie skłamię jeśli powiem, że Emma to moja najlepsza przyjaciółka. Jako jedna z nielicznych wierzyła, że to nie ja zdradziłem Potterów i w to, że Peter Pettigrew nadal żyje. Gdy uciekłem z Azkabanu i z późniejszą pomocą Harry’ego z Hogwartu –– od razu powędrowałem do niej, ponieważ wiedziałem, że mi pomoże. Remus miał inne rzeczy na głowie, Zakon Feniksa został reaktywowany, Lord Voldemort się odrodził, a ja szukałem dla siebie miejsca w tym świecie. Emma też nie miała łatwo. Po śmierci Willa i Dorcas wpadła w depresję. Dopiero po paru latach, wzięła się w garść i postanowiła dalej walczyć. Całkowicie oddana członkini Zakonu Feniksa, często wypełniała przeróżne zadania, dlatego ostatnio mało się widzieliśmy. Jednak jej widok od razu poprawił mi humor.
–– Nadal smęcisz i narzekasz na swój los? –– zapytała brązowowłosa i zaśmiała się perliście. –– Mam dla ciebie dobrą wiadomość, zostanę u ciebie przez jakiś czas.
–– Przyjemność po mojej stronie. –– Ukłoniłem się i jeszcze raz przytuliłem dziewczynę. –– Cieszę się, że jesteś.
–– Ja też. –– Odwzajemniła uścisk.
Poszliśmy do jadalni, gdzie zgromadzeni już na nas czekali. Zauważyłem wzrok Hestii, kiedy trzymałem rękę na talii Emmeliny. Chyba o nikogo Hestia nie była tak zazdrosna jak o Vance. Mimo moich tłumaczeń i relacji jakie łączą mnie i Emmę to Jones nadal wmawia sobie nie wiadomo jakie głupoty. Pokręciłem tylko głową i usiadłem obok niej, a razem ze mną brązowowłosa.
–– Dobrze cię widzieć –– mruknął Kingsley spoglądając na Emmę. –– Mam nadzieję, że zostaniesz u nas na dłużej?
–– Jeśli tylko Syriusz nie będzie miał nic przeciwko, a myślę, że nie będzie –– dziewczyna spojrzała na mnie uśmiechając się –– to zostanę tutaj na jakiś czas.
–– Wybornie. –– Wyszczerzyłem się od ucha do ucha i popiłem Ognistą.
Kolacja minęła nam w zastraszająco szybkim czasie i nim się obejrzeliśmy była już dwunasta. Większość Zakonu wróciła już do domu, prócz Remusa, który praktycznie przez ostatnie miesiące mieszkał wraz ze mną.
–– Dobranoc Syriuszu. –– Westchnęła głośno Hestia i spojrzała na mnie kokieteryjnie.
–– Wiemy, że Syriuszek jest najważniejszy, ale myślę, że powinnaś już iść, wszyscy jesteśmy zmęczeni –– powiedziała Emma uśmiechając się pod nosem, na co Hestia burknęła tylko i wyszła.
–– Co to było? –– zapytałem unosząc brwi do góry.
–– Jest irytująca i arogancka jak ty, nie mów, że nie zauważyłeś. –– Pogroziła mi palcem, a ja zauważyłem jak Lupin próbuje nie wybuchnąć śmiechem.
–– Och, nie dramatyzuj tak... –– mruknąłem na co mój przyjaciel roześmiał się, a Emmelina pokręciła głową zażenowana.
Rano wraz z Emmą wstaliśmy wcześniej i postanowiliśmy przygotować śniadanie dla reszty. Dziś był pierwszy września i Harry wracał do Hogwartu. W głębi serca wiedziałam, że ten rok będzie trudniejszy. Emmelina siedziała i czytała Proroka Codziennego.
–– Skarbie, czy możesz podać mi gazetkę? –– zapytałem uprzejmie na co dziewczyna prychnęła i uśmiechnęła się lekko.
Szliśmy zatłoczonym dworcem, by w końcu dotrzeć do peronu dziewięć i trzy czwarte. Przeszliśmy niezauważenie i przed nami pojawiła się lokomotywa Express–Hogwart. Biegłem w postaci psa obok Harry’ego, który śmiał się pod nosem.
–– Łapa! Czyś ty zgłupiał?! –– warknął Szalonooki, a ja szczeknąłem radośnie.
Mój chrześniak wszedł do pociągu razem z przyjaciółmi i pomachał mi na odchodne. Był tak bardzo podobny do Jamesa.. Sprawdziliśmy teren i kierowaliśmy się do wyjścia, kiedy ujrzałem . A raczej kogoś kto wyglądał jak ona. Wpatrywałem się w nią jak urzeczony, a wszystkie wspomnienia migały mi przed oczami. Nim się obejrzałem kobieta zniknęła mi z oczu, a ja stałem skonsternowany niedowierzając. Czułem się, jakby wyobraźnia płatała mi figle.
Jej już nie ma.
Zapamiętaj to i żyj dalej.


Od Autorki,
Witajcie w tą piękną niedzielę! Pogoda za oknem taką mi dziś radość sprawiła, że postanowiłam nie trzymać was dłużej w niepewności i oto rozdział czterdziesty pierwszy rozpoczynający ostatnią część historii.
Parę wyjaśnień i luźnych stwierdzeń:
Przenieśliśmy się w czasie, aż szesnaście lat;
Olivier Wilde, jeśli nie pamiętacie jego postaci, zapraszam do Rozdziału 7Lepsza połowa”;
Hope wilkołakiem;
Hestia i Syriusz;
Co was najbardziej zaciekawiło? Macie już jakieś gdybania po przeczytaniu tego rozdziału?
Piszcie, śmiało! ❤  
edit. Dziękuję SBlack Lady za zwrócenie uwagi co do wieku, dla wyjaśnień w moim opowiadaniu bohaterowie zaczęli szkołę w wieku 13 lat, więc Hope ma 16, a Harry 17. :)

14 komentarzy:

  1. Wow ;D
    Ej, naprawdę jest jakiś wysyp nowych postów :D Chyba naprawdę sesja puściła, a kto w liceum czy gimnazjum to ferie zapewne :P
    Cóż... Trochę tutaj będę marudziła na jedną rzecz, a mianowicie na wiek Hope. Harry był od niej starszy o rok, może rocznikowo dwa, a gdy był przesłuchiwany to miał tych lat piętnaście, więc Hope rocznikowo chyba powinna mieć tych lat 14, bo urodziła się (tu szybko obliczę) jakoś w kwietniu 1982? Jakoś tak około. Więc tu mi się ta matematyka nie zgadza :)
    Co do reszty, to fajnie, że jednak Dorcas udało się zacząć wszystko od nowa i wspięła się po szczebelkach kariery. Och! Dzięki, że odesłałaś do tego rozdziału, bo kompletnie nie pamiętałam Oliviera :) Fajnie, że postać która miała swoją minutę w rozdziale dawno dawno temu pojawiła się jeszcze raz. Aż nie mogę się doczekać, aż Dor odzyska wspomnienia i przypomni sobie jakim debilem był :D
    Kurdę. Myślałam, że Syriusz jednak nie będzie tym Syriuszem w ukryciu i tak sobie myślę, co teraz. Bo przecież jest jakieś 9-10 miesięcy do wydarzeń w Ministerstwie, także tutaj mam nadzieję, że nie będzie kanonicznie :P
    W sumie dobrze, że stara się żyć dalej, no bo w końcu jest przekonany o śmierci Dor. Tęsknota za przyjaciółmi, a szczególnie Jamesem jest dla mnie tak bolesna, że ojeju. Mam nadzieję, że szybko uda mu się dostać do Dorcas.
    Kompletnie nie wiem czego się spodziewać, co poprowadzisz kanonicznie, a co nie, co mocno mnie przeraża ;D
    Hmm... Sądzę, że jak Dorcas zacznie pracę w Ministerstwie i więcej osób będzie na nią mówiło "Dorcas", to na pewno zacznie się interesować tym, iż każdy ją "myli".
    No i oczywiście jakoś chciałabym, żeby to Remus przekazał jej kim była, a potem zorganizował reunion z Syriuszem :D
    Dobra, czekam :)
    Zapowiada się dość ciekawie :D

    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej,
      Kochana masz całkowitą rację, bo to ja się pomyliłam! ... Hope ma czternaście lat i oczywiście już to poprawiłam.
      Dorcas bardzo postawiła na siebie i swój rozwój osobisty. Dla odmiany skupiła się na sobie i Hope, a nie na mężczyznach. Wyszło jej to na dobre :)
      Syriusz jest już w ukryciu i jak wiemy, nie jest zadowolony. Będzie się działo.
      Oczywiście w Ministerstwie zaczną ją rozpoznawać i będzie w szoku, gdy się dowie, że jej tata również pełnił tak ważną funkcję jak ona.
      Remus będzie bardzo kluczową postacią, przede wszystkim ze względu na Hope.

      Pozdrawiam i dziękuję❤

      Usuń
    2. Chociaż ja sama już się pogubiłam z tym wiekiem!
      Przecież w moim opowiadaniu bohaterowie zaczęli szkołę w wieku 13 lat, więc Hope ma szesnaście lat, a Harry siedemnaście.

      Kurczę muszę znów to edytować xD

      Usuń
    3. O rany :D Zapomniałam o tym :D
      Także dzięki za przypomnienie :D

      Usuń
  2. Och *-*
    Cudo!
    Jejku... Tu wszystko jest zadziwiające *0*
    Hope wilkołakiem...
    Elena (Dorcas) miała narzeczonego...
    Syriusz i Hestia? *__*
    No to przez te lata się wydarzyło...
    Czekam niecierpliwie! :****
    Życzę dużo wenki < 33
    ♥Pozdrawiam♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej,
      Przez lata wydarzyło się bardzo dużo rzeczy i mam nadzieję, że zaskoczę was nie jednym!

      Pozdrawiam i dziękuję❤

      Usuń
  3. Jeju, codziennie coś nowego! A dzisiaj to i dwie nowości dostałam :D Ale jestem szczęśliwa <3

    Ojejciu, aż nie wiem, od czego zacząć :O

    W opowiadaniu czuć przeskok w czasie. Opisy są dużo bardziej dojrzałe niż w poprzedniej części. Czuć, że bohaterowie są starsi i wiodą całkiem inne życie, niż dotychczas.

    Miło, że Dorcas odnalazła sobie kogoś w Stanach, kto ją wspierał. Cieszy mnie to bardzo, ale moje serce wciąż uparcie tkwi przy Dorcas będącej z Syriuszem, więc jednak się cieszę, że dziewczyna postanowiła zerwać z Oscarem i przeprowadzić się do Anglii.
    Jej relacje z córką są cudowne <3 Co mnie bardzo oczywiście cieszy i mam nadzieję, że mimo wyjazdu Hope do Hogwartu, będą co jakiś czas jakieś wspólne sceny z ich udziałem :)

    Co do Syriusza i Hestii... Nie kupuję tego :P To znaczy dobrze, że Syriusz nie był sam, ale jednak... No nie przekonuje mnie ten związek :(
    Widzę, że wątek Syriusza wciąż ciągniesz dość kanonicznie, a to mnie martwi, bo wszyscy wiemy, jak Syriusz skończy :/
    Teraz jednak staram się o tym nie myśleć, bo przecież on zobaczył Dorcas! *_* Nawet jeśli myśli, że to nie ona!
    Czuję, że chemia szybko się między nimi narodzi, a przynajmniej mam taką nadzieję :D

    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :D No i na więcej Remusa (obiecałaś!), bo jak tylko zobaczyłam gifa z Danielem, to było takie... aaaaach <3

    Weny życzę! Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej!
      Bardzo się cieszę, że dostrzegłaś dojrzałość bohaterów, bo bardzo mi na tym zależało i nie wiedziałam, czy do końca mi się uda, bo wbrew pozorom to nie jest takie łatwe... :D
      Olivierem! Ale to tylko malutka pomyłka :D Mogę zdradzić, że to nie koniec jego wątku... w końcu... pytanie: Czy on wiedział, że Elena to Dorcas?
      Hmm...
      Ciężko na razie to zaakceptować, ale... to naprawdę coś poważnego.
      ale...
      Chemia będzie.

      Dziękuję i pozdrawiam❤

      Usuń
    2. O matulu, nie wiem, czemu Oliviera nazwałam Oscarem 😂 Musisz mi to wybaczyć 😂

      Usuń
  4. Nooo to teraz się porobi. Syriusz z Hestią? Jakoś dziwnie mi do siebie nie pasują. Za to przyjaźń Emmy i Syriusza już uwielbiam, są cudowni. Co do wilkołactwa Hope to może być ciekawie, niezłe urozmaicenie. Szczerze mówiąc, jestem zaskoczona, myślałam, że zaczniesz od wydarzeń z tomu "Więzień Azkabanu", ale w sumie cieszę się, że zaczęło się tutaj. Hope w szkole razem z Harrym, Dorcas pracująca w Londynie, a Remus ma pomagać Hope... Syriusz już myśli, że ma zwidy, jak nic w końcu ktoś się połapie, że coś nie gra i mam nadzieję, że to nastąpi, bo nie mogę się doczekać momentu, gdy (lub jeśli) Syriusz pozna córkę. Będę teraz drżeć w oczekiwaniu czy nie potoczy się to tak jak w oryginalnym "Zakonie Feniksa". Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej!
      Syriusz i Hestia to coś poważnego, ach przepraszam!
      Emmelina i Syriusz, cieszę się, ze zwróciłaś na to uwagę. Reczywiście postaram się pokazać tutaj ich przyjaźń.
      Hope i Syriusz... to może być ciekawe :)

      Dziękuję i pozdrawiam❤

      Usuń
  5. Dr Агбазара-świetny człowiek, ten lekarz pomoże mi odzyskać mojego kochanka Jenny Williams, który zerwał ze mną 2 lata temu z jego potężnym zaklęciem, i dzisiaj wróciła do mnie, więc jeśli potrzebujesz pomocy, skontaktuj się z nim przez e-mail: ( agbazara@gmail.com ) lub zadzwoń / WhatsApp +2348104102662. I rozwiąż swój problem jak ja.

    OdpowiedzUsuń
  6. Here's Who Will Win This Season's Sports Toto
    How to bet on football, how to bet on tennis, and the sports toto betting strategies. In the US, there are no sportsbooks 토토사이트 that are

    OdpowiedzUsuń

Witaj nieznajomy... ;)
Jeśli już tu jesteś, zostaw proszę ślad po sobie.
Będzie mi niezmiernie miło wiedzieć, co sądzisz o mojej twórczości.
Pozdrawiam i zachęcam do czytania,
Adaline