2019/07/04

Epilog

15 komentarzy:
            [muzyczka]
polecam.

Powoli otworzyłem oczy. Nie wiedziałem gdzie się znajduje. Snop jasnego światła raził mnie w oczy, a naokoło panowała głucha cisza. Minęło kilka minut, gdy mój wzrok przyzwyczaił się do jaskrawego światła. Podniosłem się na równe nogi i rozejrzałem się. Zmarszczyłem brwi, gdy uświadomiłem sobie, że znajduje się na Grimmauld Place 12. Prawdę mówiąc to miejsce wyglądało całkowicie inaczej niż zapamiętałem. Było czysto. Jasno. Przyjemnie. Pokręciłem głową, nie rozumiejąc co się właściwie dzieje. Co się stało…? Nic nie mogłem sobie przypomnieć. Schodziłem w stronę kuchni, gdy usłyszałem szmery. Automatycznie złapałem się za kieszenie, jednak nigdzie nie miałem przy sobie różdżki. Ostrożnie otworzyłem drzwi i zamarłem, patrząc na mężczyznę, idącego w moją stronę.
–– Myślałem, że już nie wstaniesz. –– Zaśmiał się gardłowo. –– Długo kazałeś na siebie czekać, bracie –– dodał i podszedł do mnie bliżej. Wpatrywałem się w niego zszokowany i nie wiedząc czemu, chwilę później, wylądowaliśmy wspólnie w swoich ramionach, w braterskim uścisku.
–– Regulus… –– wyszeptałem i pokręciłem głową. –– Jak…?
–– Umarłeś, bracie –– powiedział, a ja cofnąłem się o krok. –– Tak samo jak ja.
–– Nic nie pamiętam… –– przyznałem szczerze, kręcąc głową.
–– To normalne. Z czasem wszystko wróci do normy –– odpowiedział, a ja złapałem się za głowę.
–– Co my tutaj robimy? Ten dom… –– Rozejrzałem się ponownie. –– Wygląda tak samo, a jednak całkowicie inaczej.
–– Ktoś na ciebie czeka –– poinformował mnie brat, a ja spojrzałem na niego niezrozumiale. Ni stąd ni zowąd nagle przeraziłem się, bo urywki zdarzeń zaczęły przelatywać mi przez głowę.
–– Dorcas… –– zacząłem, a Reg zmrużył oczy. –– Co z nią?
–– Chodź –– poprosił czarnowłosy i udał się w stronę drzwi. Stałem próbując przypomnieć sobie więcej, ale na marne. –– Chodź –– powtórzył mój brat, a ja zgodnie z prośbą poszedłem za nim. Wyszliśmy na zewnątrz, ale ku mojemu zdziwieniu, nie znaleźliśmy się przed budynkiem. Rozejrzałem się dookoła i rozpoznałem Dolinę Godryka. Otworzyłem szerzej oczy ze zdziwienia i spojrzałem na Regulusa.
–– Nic nie rozumiem –– przyznałem szczerze.
–– Zawsze miałeś z tym problem –– odpowiedział i zaśmiał się. Regulus był spokojny. Zrelaksowany. Szczęśliwy. –– Idź. Ja zostanę –– dodał i odwrócił się na pięcie, znikając. Podążyłem przed siebie w dobrze znanym mi kierunku. Nogi prowadziły mnie same. Zdążyłem dojść do drzwi, gdy owe otworzyły się, a w nich stanął mój najlepszy przyjaciel.
–– Syriusz –– powiedział i uśmiechnął się, wpatrując się we mnie.
–– Witaj, bracie –– odpowiedziałem automatycznie i przybliżyłem się do niego, zatapiając go w uścisku. James Potter poklepał mnie po plecach, a ja poczułem niesamowitą ulgę.
–– Już myślałem, że nie zobaczę twojej pięknej buźki. –– Zza pleców Jamesa wyszedł Angus, a ja pokręciłem głową, śmiejąc się na głos i również tuląc do siebie przyjaciela.
Będąc tutaj czułem się bezpiecznie. Byłem zrelaksowany. Szczęśliwy.
Wolny.

*

Obudziło mnie światło. Zmrużyłam oczy, otwierając je powoli i uniosłam się do pozycji siedzącej. Znajdowałam w lesie, który wydawał mi się niesamowicie znajomy, ale nie mogłam skojarzyć, dlaczego. Zaczęłam rozglądać się powoli, próbując pojąć, co się właściwie stało. Mój wzrok spoczął na kobiecie i uśmiechnęłam się mimowolnie. Nie zastanawiając się, podeszłam do niej bliżej i uścisnęłam ją z całej siły.
–– Och, Emmo. –– Spojrzałam na brązowowłosą, uśmiechniętą od ucha do ucha.
–– Chodź –– poprosiła i wzięła mnie za rękę. Spojrzałam na nią, marszcząc czoło.
–– Emmo… –– zaczęłam i pomaszerowałam z kobietą. –– Syriusz…
–– Chodź –– powtórzyła. Szłam za nią, rozglądając się naokoło i nie wiedząc kiedy, pojawiłyśmy się przed moim domem w Bristolu. Otworzyłam szerzej oczy i ponownie spojrzałam na kobietę, która kiwnęła zachęcająco głową. Szłam w stronę wejścia, gdy drzwi nagle się otworzyły, a w nich zaczęła wychodzić cała moja rodzina.
Alaric i Allie. Will. Robert. Mia. Alan.
Pokręciłam głową z niedowierzaniem i zaczęłam szybciej łapać oddech.
Tata.
Biegłam, a widok mojego taty, wychodzącego jako ostatni podziałał na mnie podwójnie. Wpadłam w jego ramiona, czując się jakbym znowu miała dziesięć lat i czekała, aż tata wróci z pracy.
–– Moja córeczko –– zaczął i spojrzał mi prosto w oczy. –– Jestem z ciebie taki dumny.
–– Wszyscy jesteśmy –– dodał Alaric, obejmując Allie w talii. Roześmiałam się i przytuliłam ich oboje, by za chwilę wpaść w ramiona Willa.
–– Sis... –– Will spojrzał na mnie i pogładził mnie po głowie. –– Tęskniłem.
–– Ja też –– odpowiedziałam. Nie płakałam. Łzy nie były mi potrzebne.
Poczułam ulgę. Poczułam bezpieczeństwo. Poczułam szczęście.
–– Dorcas. –– Usłyszałam swoje imię i otworzyłam szerzej oczy. Odwróciłam się na pięcie i zobaczyłam maszerującą w moją stronę burzę rudych włosów.
–– Lily? –– wyszeptałam i zbliżyłam się w jej stronę. –– To naprawdę ty?
–– A któżby inny? –– Rudowłosa wywróciła oczami, a po chwili porwała mnie w objęcia. –– Moja najlepsza przyjaciółko… –– Lily oderwała się ode mnie, uśmiechając się. Dostrzegłam, że Emma podeszła do Willa i wtuliła się w niego. Ten widok radował moje serce. –– Złap mnie za rękę –– poprosiła, a ja tak uczyniłam. Weszłyśmy do domu, a ja rozglądałam się, stwierdzając, że nic się tutaj nie zmieniło. Wszystko było na swoim miejscu, tak jak zapamiętałam. 
Wyszliśmy z tyłu domu, a reszta poszła za nami. Wtedy dostrzegłam Marlenę i Mary. Uśmiechały się do mnie, szczęśliwe, a Lena zasłoniła usta, niedowierzając, że tutaj jestem. Jednak nagle się odwróciła, a ja zdziwiona zmarszczyłam brwi. Odsunęła się, a ja dostrzegłam nikogo innego jak mojego męża. Otworzyłam szczerzej oczy, a jego mina wyrażała takie samo zdziwienie. W ułamku sekundy pognałam ku niemu, a on zrobił to samo. Wpadłam w jego ramiona i odnalazłam jego usta, chcąc się upewnić, że to na pewno on.
–– Syriusz… –– Pokręciłam głową. –– Jesteś tutaj.
–– Ty również –– powiedział i oparł swoje czoło o moje. –– Walczyłaś o mnie.
–– A ty o mnie –– odpowiedziałam. Zza pleców Blacka wyłonił się James, puszczając mi oko, a zaraz za nim Angus. Ostatni wyszedł Regulus, który uśmiechnął się do mnie wesoło. Odpowiedziałam mu tym samym, a Syriusz odwrócił się w stronę Rega i złapał mnie w talii. Zobaczyłam, że patrzy na niego z tą braterską więzią, która od zawsze w nich była, głęboko schowana.
Spojrzałam po twarzach wszystkich zebranych, mojej rodziny, przyjaciół, mojego męża.
Jestem w domu. Jestem kochana. Jestem wolna.
           

Od Autorki,
Kochani…
Jest tak wiele rzeczy, które chciałabym powiedzieć, a tak mało. Nawet nie wiem od czego zacząć. Może zacznę od tego, że pisanie tego epilogu było dla mnie bardzo emocjonujące i powiem szczerze, łezki uroniłam. Cała ta historia, zakończenie żyło we mnie od… myślę, ze minimum siedmiu lat. Lata temu stwierdziłam, że chciałabym stworzyć alternatywną historię o Huncowtach, która skończy się właśnie w momencie Zakonu Feniksa i mimo, że na przestrzeni lat historia zmieniała swój tor, pierwotny zamysł pozostał i główne wątki potoczyły się tak, jak od początku chciałam. Nie bierzcie mnie za morderczynię. Wiem, że w tym opowiadaniu trochę tego było, ale tak być musiało. Dla mnie to również nie było łatwe, uśmiercenie tak wielu bohaterów, aż na końcu… głównych bohaterów. Bohaterów, którzy byli ze mną tak wiele lat i którzy przyzwyczaili mnie do siebie. Kończąc tą opowieść, czuję, że zakończyła się jakaś wewnętrzna część mnie, która lata układała to wszystko w całość, mimo że miałam swoje wzloty i upadki. Wdzięczna mogę być temu, że mój pisarski warsztat poprawił się przez ten czas, a przynajmniej mam taką nadzieję.
Moi drodzy, chciałam również podziękować wielu osobom, dzięki którym jestem tu i teraz. Osobom, dzięki którym powracała moja wena na pisanie i które nie zapominały o mnie i mojej historii. Osobom, które wytrwale czekały, śledziły, komentowały. Dziękuje tym, który czytali. Tym, którzy komentowali. Tym, którzy nie pozostawili po sobie znaku obecności, ale byli. Obserwowali. Dziękuje z całego serca.
Nie będę sobą, jeśli nie wyróżnię tutaj paru osób, szczególnie dla mnie ważnych.
Dorcas Meadowes-Black i SBlackLady. Dziewczyny, byłyście ze mną od samego początku, czyli od grudnia 2016 roku. To niesamowite, że zostałyście. Nie zwątpiłyście. Zawsze mogłam na was liczyć, dziękuję.
Adrianna Wołtosz, Anonimowa, dziękuję za wasze zaangażowanie, pozytywizm. Pojawiłyście się i postanowiłyście zostać, a to dla mnie nagroda i lampka, że to co robię, pisanie, jest dobre. Bądź przeciętnie dobre, zależy od gustu. Dziękuję.
Wszyscy jesteście wspaniali. Nawet nie wyobrażałam sobie, że mogę znaleźć takie miejsce jak blogosfera, gdzie spotkam takich wspaniałych ludzi.
Nie byłabym również sobą, gdybym nie zostawiła dla was jakieś alternatywy. Pytaliście, czy będzie czwarta część – nie będzie, ale! Zastanawiałam się, czy dam radę poprowadzić to dalej i stwierdziłam, że warto spróbować, tym bardziej, że otworzyłam zbyt dużo wątków.
Miło mi was zaprosić na kontynuację tej opowieści, czyli Dziedzictwo Hope Meadowes-Black. Generalnie nie trzeba zbyt znać tego opowiadania, by zacząć czytać Dziedzictwo, ale jeżeli macie ochotę poznać dalsze losy Hope, Harry’ego i reszty to zapraszam. Będzie mi bardzo miło ponownie gościć was w moim świecie Harry’ego Pottera. Na blogu pojawił się już prolog oraz rozdział pierwszy, więc zapraszam serdecznie.
Kończąc już moje wywody, chciałam was zapytać o parę rzeczy. Co wam się najbardziej podobało? Jaka sytuacja, postać…? Czy potrzebujecie więcej wyjaśnień, jeśli chodzi o jakieś rzeczy? Na wszystkie pytania odpowiem w komentarzach. Pytajcie do woli. Moją ulubioną postacią był oczywiście Regulus Black. No i mimo, że nie było go dużo, to Colin Meadowes. 
Jeszcze raz wam dziękuję i do zobaczenia
Witaj nieznajomy... ;)
Jeśli już tu jesteś, zostaw proszę ślad po sobie.
Będzie mi niezmiernie miło wiedzieć, co sądzisz o mojej twórczości.
Pozdrawiam i zachęcam do czytania,
Adaline