2019/06/13

Rozdział 57 „Miałeś zostać”

Zakryłam szczelniej głowę kapturem i powoli ruszyłam niezauważona, śledząc samą Narcyzę Malfoy, na ulicy Śmiertelnego Nokturnu. Z drugiej strony ulicy Tonks pokiwała głową i obie trzymałyśmy się na bezpieczną odległość od kobiety. Wiedziałyśmy, że Lucjusz Malfoy jest zwolennikiem Voldemorta, więc miałyśmy nadzieję, że jego żona może nas doprowadzić do Pettigrew, który ukrywał się już długi czas. Powiedziałam Syriuszowi, że muszę udać się do Ministerstwa, bo wiedziałam, jak zareaguje na mój pomysł. Próbowałby wybić mi ten pomysł z głowy, a w najgorszym wypadku postanowiłby, że pójdzie razem ze mną, na co kategorycznie nie mogłam pozwolić. Ostatnio i tak na zbyt wiele się narażał, a ja jako szczęśliwa i oddana żona, musiałam go przed tym chronić. Chciałam z nim stworzyć prawdziwą rodzinę, a Glizdogon był tym, który może nam to umożliwić. Za każdym razem, gdy myślałam o tym przeklętym mężczyźnie, włosy jeżyły mi się na głowie. Miałam ochotę pozbyć się go na zawsze. Narcyza zatrzymała się raptownie, gdy wysoki mężczyzna kroczył w jej stronę. Próbowałam dojrzeć jego twarz, jednak bezskutecznie. Świetnie się maskował. Wytężyłam słuch, mając nadzieję, że chociaż trochę uda mi się usłyszeć z tej rozmowy.
–– Czarny Pan gdzieś zniknął, nie odzywa się do nas od jakiegoś czasu… –– powiedział mężczyzna gardłowym głosem. –– Twój mąż nic nie wie?
–– Czarny Pan nie zwierza mu się z każdej zaplanowanej rzeczy –– odpowiedziała kobieta. –– Nikomu się nie zwierza.
–– A co ze Snape’m? –– Zmarszczyłam czoło, całkowicie zapominając o czarnowłosym mężczyźnie oraz jego roli podwójnego agenta. Byłam zła na siebie, że zamiast wprost z nim porozmawiać, śledziłam Narcyzę, wystawiając się na podwójne niebezpieczeństwo. Nigdy nie miałam dobrych relacji z nim, jednak miałam nadzieję, że ze względu na Lily, pomoże mi. Z drugiej strony gdyby mógł pomóc, zrobiłby to już dawno, prawda?
–– Skąd mam wiedzieć? –– warknęła blondwłosa. –– Muszę już iść. –– Nie czekając na odpowiedź mężczyzny, ominęła go i poszła w swoim kierunku.
–– Powiedz Bellatrix, że wprowadzę jej syna w…
–– Ani mi się waż. –– Kobieta gwałtownie odwróciła się i spojrzałą z jadem w oczach w rozmówcę. –– Trzymaj się od niego z daleka. –– Odwróciła się na pięcie, zostawiając zdziwionego mężczyznę samego. Chwilę później on również zniknął za rogiem.
Tonks chciała kontynuować naszą eskapadę, jednak powstrzymałam ją. Razem udałyśmy się do pobliskiego pubu na Pokątnej, przemyśleć następne kroki.
–– Myślisz, że Snape ci pomoże? –– Tonks uniosła zaskoczona brwi do góry, gdy opowiedziałam jej, że znamy się jeszcze ze szkoły. –– Wie o Syriuszu od dawna. Gdyby mógł pomóc, zrobiłby to. Tak samo jak Dumbledore. –– Uświadomiła mi, a ja złapałam się za głowę, sfrustrowana. Nie miałam pojęcia jak odnaleźć Pettigrew, a wszystkie tropy prowadziły mnie do ślepych uliczek. Obie postanowiłyśmy wrócić do Kwatery Głównej, a gdy to zrobiłyśmy, Syriusz od razu mnie wyczuł.
–– Mów –– powiedział władczo, gdy leżałam na kanapie w salonie. Mężczyzna podszedł, wziął moje nogi i założył na swoje kolana. Lekko złapał kostki, robiąc kółka opuszkami palców, co było dla mnie bardzo przyjemne. –– Gdzie tak naprawdę byłaś? –– dopytywał, od razu mnie rozgryzając. Westchnęłam i opowiedziałam mu prawdę, po czym musiałam wysłuchać jego oburzenia względem swojej osoby. Wywróciłam tylko oczami, słysząc wywody czarnowłosego i przybliżyłam się do niego, składając mu na ustach pocałunek. –– Nie myśl piękna, że mnie tym udobruchasz. –– Ponownie go pocałowałam, tym razem mocniej i dłużej. Mężczyzna położył dłoń na moim policzku, mocniej mnie do siebie przyciskając, a nasze języki tworzyły wspólny taniec. Oderwałam się od niego na moment, zaczerwieniona.
–– Nie powstrzymasz mnie –– powiedziałam szczerze, a mężczyzna skrzywił się lekko. –– Kocham cię i zrobię dla ciebie wszystko. Dla nas.
–– Wiem, kochanie. –– Oparł swoje czoło o moje, wdychając mój zapach. –– Bez ciebie moje życie nie ma sensu.
–– Jesteście słodcy, ale muszę wam niestety przerwać. –– Do pomieszczenia wpadła Emmelina, wyraźnie czymś zaoferowana. –– Chyba wiem, jak wam pomóc –– dodała, a ja oderwałam się od Blacka, stając na równe nogi. –– Nie wiem gdzie ukrywa się Pettigrew, ale jesteśmy coraz bliżej potwierdzenia przed światem czarodziejów, że Voldemort wrócił. Mamy pewien plan, który może nam pomóc w ujawieniu tego…
–– Jaki plan i dlaczego nic o nim nie wiem? –– Syriusz również wstał i wpatrywał się podejrzanie w Emmelinę.
–– Dumbledore poprosił, by na razie było to tajne, wybaczcie. –– Uśmiechnęła się przepraszająco, a ja zmarszczyłam brwi.
–– Kto o nim wie? –– dopytywałam.
–– Ja, Kingsley i Moody. Dziś wyruszam na misję i obiecuję, że jak wrócę, to porozmawiamy. –– Brązowowłosa podeszła do nas i uściskała nas mocno. –– Przecież wiecie, że chcę dla was jak najlepiej.
–– Oczywiście, że tak –– poparłam i posłałam uśmiech kobiecie. Brązowowłosa pomachała nam na odchodne i wyszła z mieszkania. Zastanawiałam się, o co może chodzić i co to jest za plan, o którym nikt prawie nie wie. Poczułam się trochę odtrącona, że Dumbledore nie powiedział mi nic na ten temat, mimo wszystko postanowiłam mu zaufać. Wiedziałam, że siwowłosy zawsze dobrze przemyśla swoje kroki. Syriusz jednak nie był nastawiony tak spokojnie jak ja.
–– Nie dość, że siedzę tu jak kołek od miesięcy, to nawet jeszcze nie mogę poznać planu, który może nam pomóc! –– warczał, a ja położyłam dłoń na jego ramieniu.
–– Kochanie…
–– Dorcas, nie mów, że to jest w porządku! –– Rzucił mi ostrzegawcze spojrzenie.
–– Czy Dumbledore dał ci jakiś powód, byś mu nie ufał? –– zapytałam rzeczowo.
–– Nie o to chodzi…
–– Więc daj spokój. Jak wróci Emmelina, porozmawiamy o tym. –– Dałam mu szybkiego całusa, w tym samym momencie, kiedy do pomieszczenia wszedł Remus. –– Zajmij się nim –– powiedziałam do Lupina, który spojrzał na mnie rozbawiony.
–– Yhym, to żona powinna zajmować się mężem –– odpowiedział, a ja spojrzałam na niego pobłażliwie.
–– Chyba, że mąż nie chce jej słuchać. Ciebie posłucha. –– Puściłam mu oko i wyszłam z pokoju.
W kuchni znalazłam Molly i Tonks, które rozmawiały przyciszonym głosem. Spędziłam z nimi resztę popołudnia, a dopiero później dołączyli do nas Syriusz, Remus i Artur. Niesamowicie miło było spędzić z nimi czas, a tym bardziej obserwować, jak relacja Tonks i Remusa się pogłębia. Na pierwszy rzut oka było widać, że są ze sobą blisko, mimo że Lupin starał się jeszcze przybrać pewne pozory. Widziałam jak Syriusz patrzy z uśmiechem na poczynania przyjaciela. Złapał mnie na rękę pod stołem i ścisnął, kątem oka pokazując na ową dwójkę. Przyglądałam się im ukradkiem i naprawdę musiałam przyznać, że niesamowicie się uzupełniali. Przeciwieństwa się przyciągają, a u nich było to wręcz namacalne. 
Wieczór mijał nam w zastraszającym tempie, dopóki w kuchni nie pojawił się patronus Kingsleya. Czułam, że stało się coś niedobrego.
–– Siedziba Premiera Wielkiej Brytanii. Potrzebujemy pomocy. Natychmiast. –– Ryś czarnoskórego rozpłynął się w powietrzu. Wszyscy na akord wstaliśmy od stołu, a miła atmosfera, jaka jeszcze panowała przed chwilą, całkowicie się rozpłynęła.
–– Molly, zostań w pogotowiu –– poprosił Artur, a kobieta kiwnęła głową, zdenerwowana. Weasley spojrzał na Blacka, który gdyby mógł, zabiłby go spojrzeniem. –– Syriuszu, przecież wiesz…
–– Idę z wami –– powiedział głosem nie znoszącym sprzeciwu.
–– Syriuszu, Downing Street to jedna z najruchliwszych ulic w Londynie. Jak wyobrażasz sobie pojawić się tam niezauważonym? –– warknął Remus, wpatrując się w przyjaciela.
–– Nasi przyjaciele mają kłopoty. Rusz się, Lupin. –– Black wziął płaszcz i nie patrząc na nikogo, wyszedł z pomieszczenia. Remus spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem, jednak pokiwałam przecząco głową, wiedząc, że jeśli czarnowłosy się na coś uprze to nikt nie jest w stanie go powstrzymać. Ruszyliśmy za nim, by teleportować się w wyznaczone miejsce, a Molly życzyła nam powodzenia. Wyszliśmy pośpiesznie jedno za drugim i dołączyliśmy do Syriusza, który już na nas czekał. Spojrzałam na niego i kiwnęłam głową. Mężczyzna złapał mnie na chwilę za rękę, by dodać otuchy, a kilka chwil później, wszyscy teleportowaliśmy się w wyznaczone przez Kingsley’a miejsce. Ulica była bardzo ruchliwa, a śpieszący się ludzie, nie zwracali na nas najmniejszej uwagi. Syriusz naciągnął mocniej kaptur na głowę i ruszyliśmy w stronę drzwi. Niepostrzeżenie wyjęłam różdżkę, wypowiadając zaklęcie w stronę ochrony, stojącej obok drzwi. Weszliśmy do środka, a ja ponownie wypowiedziałam zaklęcie, dające nam pewną swobodę w działaniach, mugole nie zwracali na nas uwagi. Ruszyliśmy przed siebie, nasłuchując, gdy Artur pokazał na wejście do Sali Kongresowej. Nasłuchiwaliśmy, gdy nagle z pomieszczenia wydobyły się odgłosy walki. Wparowaliśmy do pokoju, mając różdżki w pogotowiu i dostrzegliśmy parę zamaskowanych postaci oraz Emmeliną i Kingsley’a, odbierających ich ataki. Chronili Moody’ego, z którego nogi obficie leciała krew.
–– Zajmę się nim! –– krzyknęła Tonks, pojawiając się obok Szalonookiego w kilku krokach, a my ruszyliśmy ku reszcie.
–– Brachiabindo! –– wypowiedziałam, a niewidzialne więzy zaczęły unieruchamiać jednego ze Śmierciożerców. Chwilę potem w idealnym czasie uchyliłam się przed zaklęciem, które wycelował we mnie inny Śmierciożerca. Kątem oka zobaczyłam, że inni również rzucili się w wir walki. Odpieraliśmy ataki wrogów, mając przewagę. Uśmiechnęłam się z wyższością, gdy udało mi się powalić kolejnego mężczyznę. Minęło dosłownie kilkanaście minut, gdy zakapturzone postacie zaczęły się wycofywać. Trzymałam różdżkę w pogotowiu, obserwując salę i ławki, które się znajdowały, doszukując się, czy ktoś jeszcze pozostał. Opuściłam lekko różdżkę, oddychając z ulgą, gdy nagle usłyszałam krzyk.
–– Avada Kedavra!
–– Syriusz! –– krzyknęła Vance, a ja odwróciłam się przerażona, patrząc jak Śmierciożerca, którego dobrze znałam, Rabastan Lestrange, celuje w mojego męża. Nim zdążyłam wykonać jakikolwiek ruch, snop zielonego światła pomknął ku czarnowłosemu. Zaczęłam biec w stronę mężczyzny, ale wiedziałam, że jestem za daleko. Strach sparaliżował moje ciało, gdy zaklęcie było już na tyle blisko, że chciało mi się wrzeszczeć.
Gdy zielone światło miało już ugodzić mojego ukochanego w pierś, nagle przed nim pojawiła się brązowowłosa kobieta, a snop zielonego światła trafił prosto w jej serce. Emmelina upadała, a Syriusz złapał ją za ramiona, osuwając się z brązowowłosą na ziemię. Nim zdążyliśmy zareagować, po Lestrange’u została tylko czarna chmara dymu. Powoli zaczęłam podchodzić do owej dwójki, nie wierząc w to, co właśnie się wydarzyło. Tonks ocierała łzy i pochyliła się ku Emmelinie oraz Syriuszowi, który trzymał ją w ramionach. Wpatrywał się w jej ciało, a ja dopiero po chwili podeszłam do nich i upadłam na kolana i czując, jak po policzkach lecą mi krople łez. Kobieta miała martwe, otwarte oczy. Black przymknął jej powieki, pochylając się nad zmarłym ciałem naszej przyjaciółki. Mocno obejmował ją za ramiona, a ja ostrożnie położyłam mu dłoń na ramieniu, sama będąc w rozsypce.
–– Wynośmy się stąd –– zaproponował Moody, a jego głos był łagodny. Po chwili podnieśliśmy się wszyscy, a na samym końcu Syriusz, który podniósł martwe ciało brązowowłosej i poszedł pierwszy w stronę wyjścia. Dołączyliśmy do niego, czując w sercach ból i zdając sobie sprawę, że po raz kolejny w tej wojnie tracimy kogoś ukochanego.

*

Nie wiedziałem, czy jestem stanie iść na pogrzeb Emmeliny Vance. Mojej najlepszej przyjaciółki, podpory i kobiety, która zawsze we mnie wierzyła i stawała za mną murem. Kobiety, która osłoniła mnie własnym ciałem i przez to umarła. Przed oczami miałem ciągle obraz brązowowłosej leżącej martwej w moich ramionach. Wizja, w której miałem się z nią pożegnać, nie istniała w moim umyśle. Nie potrafiłem wyobrazić sobie tego, że już jej nie zobaczę, że nie usiądzie przede mną po to, by mnie zrugać za coś, albo po to, by po prostu się pośmiać i służyć dobrą radą. Poświęciła siebie, bym ja mógł żyć.
–– Musimy iść. –– Do naszej sypialni weszła Dorcas, która również przeżywała śmierć kobiety na swój sposób. Wstałem, wzdychając głośno i złapałem za rękę kobiety, którą wyciągnęła w moją stronę.
–– Emma chciałaby, by jej poświęcenie nie poszło na marne, rozumiesz? –– Ostrzegła mnie, prosząc niemo, bym się nie wychylał. Ustaliliśmy, że nie będę blisko samej uroczystości, a obejrzę wszystko z boku. O jej zabójstwie pisano w czarodziejskich, a nawet mugolskich gazetach, co tylko świadczy o tym, jak bardzo utalentowaną czarownicą była.
Pogrzeb odbywał się w Highgate Cemetery, tam gdzie pochowani są również Angus i Marlena. Zastanawiałem się, jak jeszcze wielu bliskich mi osób będę musiał odwiedzać w tych miejscach i bałem się, że im prawdziwa wojna na dobre się już zacznie, będzie to znaczna ilość czarodziejów i czarownic, jeżeli nic nie zdziałamy.
Dorcas postanowiła zostać ze mną, więc staliśmy z boku, schowani między drzewami i krzewami i oglądaliśmy jak wielu czarodziejów przyszło na pogrzeb naszej przyjaciółki. Było bardzo wystawianie, gdzie przemówił sam Dumbledore. Moja żona oparła głowę o moje ramię, a ja obiecałem sobie, że przestanę narażać życie przy każdej okazji. To moja wina, że Emma nie żyje i nie mogłem pozwolić, by ktoś jeszcze poniósł za to taką karę, a na pewno nie moja ukochana. Pomyślałem również o Hope i Harry’m zdając sobie sprawę, że Voldemort pragnie dostać Pottera w swoje ręce, a ja w jakiś głupi sposób mogłem mu to ułatwić swoją nierozwagą.
–– Dorcas, obiecuję, że to już więcej się nie powtórzy –– wyszeptałem do ukochanej, która spojrzała na mnie pytająco kątem oka. –– Nie pozwolę, by ktoś za mnie ginął. Gdyby nie ja, ona byłaby tutaj.
–– Syriuszu, nie wiesz tego –– odpowiedziała łagodnie, mocniej ściskając moje ramię. –– Emma uratowała ci życie. Doceń to proszę. Nie mogę cię stracić –– dodała. Odwróciłem głowę w jej stronę i pogłaskałem ją po policzku.
–– Nie stracisz, obiecuję.
Po uroczystości zebraliśmy się w Kwaterze Głównej, by wspólnie pożegnać naszą przyjaciółkę. Pojawili się wszyscy członkowie Zakonu Feniksa. Usiedliśmy przy stole, gdzie Molly przygotowała dla nas obiad. Kątem oka spojrzałem na Hestię, która w ogóle się nie odzywała. Widziałem, że śmierć Emmy również mocno na nią wpłynęła, mimo że nie miały zażyłych relacji.
–– Przykro mi moi drodzy, że spotykamy się w takich okolicznościach –– zaczął Dumbledore, trzymając w dłoni kieliszek Ognistej Whiskey. –– Emmelina była oddaną i niesamowicie utalentowaną członkinią Zakonu Feniksa, a także wspaniałą przyjaciółką i czarownicą. Wypijmy proszę za to, by była szczęśliwa, tam, po drugiej stronie. –– Siwowłosy wlał do ust kieliszek, a my poszliśmy za jego przykładem. Usiedliśmy przy stole, zaczynając jeść, mimo że wcale nie miałem na to ochoty. Myślami nadal byłem gdzie indziej i co chwilę spoglądałem w swoją lewą stronę, gdzie zawsze obok mnie siedziała Vance. Wypiłem kolejny kieliszek mocnego trunku i zamknąłem na chwilę oczy, łapiąc się za skronie.
–– Emma zawsze powtarzała, że ból i cierpienie to nieodłączny element życia, który nas kształtuje –– mówił Kingsley, wpatrując się w swój kieliszek. –– Ciekaw jestem, co by powiedziała w tej sytuacji.
–– Powiedziałaby, że jestem idiotą –– wtrąciłem, uśmiechając się lekko pod nosem. –– I żebym przestał użalać się nad sobą.
–– Jest jednak coś, na co czekała wiele lat –– powiedziała Dorcas, a ja zmarszczyłem brwi zaintrygowany. –– Zobaczy się z Willem. –– Gdy brązowowłosa wspomniała o swoim zmarłym bracie, przypomniałem sobie, gdy zwierzyła mi się, że widziała śmierć swojej rodziny. Meadowes zawsze twierdzili, że rodzina jest najważniejsza i przyjęli do niej mnie i właśnie Emmelinę.
–– Wiele mi o nim opowiadała –– dodała Tonks. –– Twój brat był jej największą miłością. Nigdy nie chciała związać się z kimś innym. Zawsze myślała o nim.
–– Meadowes mają w sobie to coś –– skomentowałem i dostrzegłem ciepły wzrok mojej żony. –– Nie da się o nich zapomnieć, jeśli już raz się kogoś z nich pokochało.
Po raz kolejny uświadomiłem sobie, jakie życie jest kruche i jak szybko można je stracić. Miałem obok siebie miłość mojego życia, moją żonę i matkę mojej córki. Przez chwilę zastanawiałem się, czy byłym w stanie ponownie ją stracić i szybko odsunąłem od siebie tą myśl. Gdybym miał ją stracić ponownie, nie przeżyłbym tego. Skoczyłbym za nią w ogień, wiedząc, że postępuje egoistycznie i samolubnie.
Jednak złożyłem obietnicę. Nie tylko Dorcas, nie tylko sobie. Złożyłem również obietnicę mojej córce i Harry’emu, że gdy to wszystko się skończy, w końcu będziemy prawdziwą rodziną i miałem zamiar spełnić tą obietnicę.
           

Od Autorki: Hej kochani! Im bliżej końca, tym coraz bardziej mi smutno. Naprawdę zdążyłam się przyzwyczaić do tej historii i ciekawa jestem, jak to będzie już bez niej… Co sądzicie o rozdziale? Jak zareagowaliście na śmierć Emmy, spodziewaliście się tego? Mi jest przykro. Pozdrawiam i do usłyszenia ;*

8 komentarzy:

  1. ;_; ;_; ;_;
    Ale smutno mi się zrobiło... Wielka szkoda, że Emmelina umarła, ochhh...
    To takie kochane, że obroniła Syriusza ^•^ Ale i tak smutno ;-;
    Nawet nie wiesz jak bardzo mi smutno, że ta historia się już kończy... Trochę boję się jak to zakończysz. Mam wielką nadzieję, że nie zakończysz tak jak w książce ♥
    Czekam niecierpliwie na next i życzę dużo wenki ♥
    ♥ Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej,
      Oddała życie za Syriusza, zrobiła coś, co nie każdy by zrobił :)

      Dziękuję i pozdrawiam ;*

      Usuń
  2. Znów czytając twój rozdział mam łzy w oczach... Umiesz poruszać emocje, jak mało kto, myślę, że nawet autorzy, którzy wydali już swoje książki, wiele mogliby się od ciebie nauczyć.
    Ale co do samej fabuły, to tak - Dorcas nie ustępuje chcąc pomóc mężowi (jak cudownie to brzmi) odzyskać prawdziwą wolność. Mam nadzieję, że w końcu jej się to uda. Emmelina jak zawsze podsunęła im dobry plan... po raz ostatni. Omal nie dostałam zawału serca, gdy ten promień mknął ku Syriuszowi i cieszę się, że nic mu nie jest, ale Emma... Naprawdę będzie mi jej brakować. Mam nadzieję, że rzeczywiście po śmierci zaznała spokoju i spotkała się z ukochanym. Oby jednak Syriusza i Dorcas nie spotkał podobny koniec...
    Smutno mi, że to już koniec tego opowiadania. Strasznie przywiązałam się do bohaterów. Czytałam wiele ff o Syriuszu i Dorcas, ale w żadnym z poprzednich przypadków, nie czułam aż takich emocji i więzi z bohaterami.
    Cóż, życzę ci weny i czekam na next.
    Ps. Planujesz później pisać coś jeszcze? Bo chętnie bym czytała :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej,
      Jest mi bardzo miło słyszeć takie słowa! Jestem pewna, że wiele mi jeszcze brakuje, ale cieszę się, że ktoś docenia moją twórczość!

      Mogę obiecać, że mam coś w planach, myślę, ze coś fajnego :)

      Pozdrawiam i dziękuję ;*

      Usuń
  3. Witaj!
    Powoli sesja odpuszcza, więc wracam do czytania Waszych rozdziałów. Ech, no nie sądziłam, że zaczynając od Twojego, tak się zdołuję :( Ale cóż, nie bez powodu dałaś nam tą sielankę i ona już dłużej ciągnąć się nie mogła :(
    Podziwiam Cię za to, że potrafisz zabijać swoich ulubionych bohaterów, naprawdę. Ja chyba bym nie potrafiła tylu osób zabić.
    Emma zrobiła coś, czego nikt nie zapomni jej do końca życia. A już na pewno nie Syriusz. Wiedziałam, że ta dwójka ma silną relację, ale ten rozdział uświadomił mi tylko, jak bardzo silną. Byli dla siebie więcej, niż przyjaciółmi. Byli dla siebie rodziną. To naprawdę niesamowite i wzruszające :( Mam nadzieję, że teraz faktycznie spotka się z Willem i będzie przy nim szczęśliwa :( <3 /*
    Swoją drogą Dorcas też nie próżnuje. Ryzykuje wiele, śledząc Narcyzę. Mam nadzieję, że te eskapady nie ściągną na nią serii nieszczęść.
    Uhhhhh, koniec coraz bliżej. Jestem coraz bardziej podekscytowana, bo naprawdę nie wiem, co chciałabyś nam zgotować ;)
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej,
      Niestety, ale to bardzo w moim stylu. A może w stylu seriali, które oglądam, albo opowieści, które czytam. Zawsze się na to wkurzałam, a teraz sama tak robię!
      Od początku Emma musiała zginąć, bo jednak próbuję trzymać się kanonu w jakiś sposób. Los był przesądzony, jednak sposób, w jaki się to stało, cieszy mnie. Spotka się z Willem, to na pewno :) I masz rację, ona i Syriusz mieli naprawdę głęboką relację.
      Jeszcze 3 rozdziały i epilog. Wow!

      Dziękuję i pozdrawiam ;*

      Usuń
  4. Zacznę od tego, że martwi mnie informacja, iż jeszcze 3 rozdziały i epilog. Poważnie się martwię o to, czy jednak pociągniesz Syriuszowe wydarzenia do tej akcji w Ministerstwie i tam po prostu umrze. To byłoby smutne, ale w sumie, na tym etapie nie wściekałabym sie na Ciebie jakoś bardzo. :D
    Co do rozdziału, to przeczytałam go tego samego dnia, co go opublikowałaś i wybacz, ze pominę część wątkow i przejdę do konkretów.
    Chociaż tutaj w jednym zdaniu napiszę, że fajnie, iż Dorcas działa w sprawie Petera i jestem ciekawa co też jest szykowane Charlesowi. Narcyza walczy o niego jak lwica i jestem bardzo ciekawa tego wątku.
    Nie dziwię się, że Syriusz chciał pójść. On ma gorącą krew i myślę, że i tak bardzo długo wytrzymał. W końcu jego najbliżsi codziennie nadstawiają karku, a on też chciałby jakoś być codzienny.
    Jejku! Ja tak strasznie obawiałam się, że to jego trafi to zaklęcie. I podoba mi się ta scena. Tak naprawdę wszystko trwało pewnie z ułamki sekundy, ale właśnie w tak niewielkim czasie potrafi zadziać się tak dużo.
    Myślę też, że Emmelina chyba nie mogła mieć lepszej śmierci, tak szczerze mówiąc. Zawsze było widać, że przyjaciele są dla niej ważni i co do tej postaci, to jestem bardzo zadowolona sposobem w jaki umarła (jeżeli można być z tego w jakiś sposób zadowolonym).

    Wszystko po jej śmierci też było w fajnym stylu. Z szacunkiem do tej postaci i takim spokojem.
    Mam nadzieję, że naprawdę Black siądzie na tyłku i przez te 3 rozdziały i epilog nie da się zabić, tylko akurat w tym przypadku będziesz bardzo niekanoniczna. :)

    Dużo weny życzę!
    Mam nadzieję, że następnym razem ogarnę się z komentarzem szybciej!

    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej,
      Ja też nie mogę w to uwierzyć! Tak długo ta historia ze mną była... I tak wiem, wszyscy czekają na wydarzenia w Ministerstwie :D Ciekawe!
      Narcyza traktuje Charlesa i jego siostrę jak własne dzieci. Bardzo o nie walczy.
      Ja też uważam, że Emmelina nie mogła lepiej umrzeć. Szkoda mi jej, ale w ten a nie inny sposób mogę to usprawiedliwiać :) Zrobiła to dla Syriusza, dla Dorcas i dla samej siebie - umarła jako bohaterka.

      Dziękuję i pozdrawiam ;*

      Usuń

Witaj nieznajomy... ;)
Jeśli już tu jesteś, zostaw proszę ślad po sobie.
Będzie mi niezmiernie miło wiedzieć, co sądzisz o mojej twórczości.
Pozdrawiam i zachęcam do czytania,
Adaline