Zakryłam szczelniej głowę kapturem i powoli
ruszyłam niezauważona, śledząc samą Narcyzę Malfoy, na ulicy Śmiertelnego
Nokturnu. Z drugiej strony ulicy Tonks pokiwała głową i obie trzymałyśmy się na
bezpieczną odległość od kobiety. Wiedziałyśmy, że Lucjusz Malfoy jest
zwolennikiem Voldemorta, więc miałyśmy nadzieję, że jego żona może nas
doprowadzić do Pettigrew, który ukrywał się już długi czas. Powiedziałam
Syriuszowi, że muszę udać się do Ministerstwa, bo wiedziałam, jak zareaguje na
mój pomysł. Próbowałby wybić mi ten pomysł z głowy, a w najgorszym wypadku
postanowiłby, że pójdzie razem ze mną, na co kategorycznie nie mogłam pozwolić.
Ostatnio i tak na zbyt wiele się narażał, a ja jako szczęśliwa i oddana żona,
musiałam go przed tym chronić. Chciałam z nim stworzyć prawdziwą rodzinę, a Glizdogon
był tym, który może nam to umożliwić. Za każdym razem, gdy myślałam o tym
przeklętym mężczyźnie, włosy jeżyły mi się na głowie. Miałam ochotę pozbyć się
go na zawsze. Narcyza zatrzymała się raptownie, gdy wysoki mężczyzna kroczył w
jej stronę. Próbowałam dojrzeć jego twarz, jednak bezskutecznie. Świetnie się
maskował. Wytężyłam słuch, mając nadzieję, że chociaż trochę uda mi się usłyszeć
z tej rozmowy.
–– Czarny Pan gdzieś zniknął, nie odzywa się do
nas od jakiegoś czasu… –– powiedział mężczyzna gardłowym głosem. –– Twój mąż nic
nie wie?
–– Czarny Pan nie zwierza mu się z każdej
zaplanowanej rzeczy –– odpowiedziała kobieta. –– Nikomu się nie zwierza.
–– A co ze Snape’m? –– Zmarszczyłam czoło, całkowicie
zapominając o czarnowłosym mężczyźnie oraz jego roli podwójnego agenta. Byłam
zła na siebie, że zamiast wprost z nim porozmawiać, śledziłam Narcyzę, wystawiając
się na podwójne niebezpieczeństwo. Nigdy nie miałam dobrych relacji z nim,
jednak miałam nadzieję, że ze względu na Lily, pomoże mi. Z drugiej strony
gdyby mógł pomóc, zrobiłby to już dawno, prawda?
–– Skąd mam wiedzieć? –– warknęła blondwłosa. ––
Muszę już iść. –– Nie czekając na odpowiedź mężczyzny, ominęła go i poszła w
swoim kierunku.
–– Powiedz Bellatrix, że wprowadzę jej syna w…
–– Ani mi się waż. –– Kobieta gwałtownie odwróciła
się i spojrzałą z jadem w oczach w rozmówcę. –– Trzymaj się od niego z daleka. ––
Odwróciła się na pięcie, zostawiając zdziwionego mężczyznę samego. Chwilę
później on również zniknął za rogiem.
Tonks chciała kontynuować naszą eskapadę, jednak
powstrzymałam ją. Razem udałyśmy się do pobliskiego pubu na Pokątnej, przemyśleć
następne kroki.
––
Myślisz, że Snape ci pomoże? –– Tonks uniosła zaskoczona brwi do góry, gdy opowiedziałam
jej, że znamy się jeszcze ze szkoły. –– Wie o Syriuszu od dawna. Gdyby mógł pomóc,
zrobiłby to. Tak samo jak Dumbledore. –– Uświadomiła mi, a ja złapałam się za głowę,
sfrustrowana. Nie miałam pojęcia jak odnaleźć Pettigrew, a wszystkie tropy
prowadziły mnie do ślepych uliczek. Obie postanowiłyśmy wrócić do Kwatery Głównej,
a gdy to zrobiłyśmy, Syriusz od razu mnie wyczuł.
–– Mów –– powiedział władczo, gdy leżałam na
kanapie w salonie. Mężczyzna podszedł, wziął moje nogi i założył na swoje
kolana. Lekko złapał kostki, robiąc kółka opuszkami palców, co było dla mnie bardzo
przyjemne. –– Gdzie tak naprawdę byłaś? –– dopytywał, od razu mnie rozgryzając.
Westchnęłam i opowiedziałam mu prawdę, po czym musiałam wysłuchać jego
oburzenia względem swojej osoby. Wywróciłam tylko oczami, słysząc wywody czarnowłosego
i przybliżyłam się do niego, składając mu na ustach pocałunek. –– Nie myśl
piękna, że mnie tym udobruchasz. –– Ponownie go pocałowałam, tym razem mocniej
i dłużej. Mężczyzna położył dłoń na moim policzku, mocniej mnie do siebie
przyciskając, a nasze języki tworzyły wspólny taniec. Oderwałam się od niego na
moment, zaczerwieniona.
–– Nie powstrzymasz mnie –– powiedziałam szczerze,
a mężczyzna skrzywił się lekko. –– Kocham cię i zrobię dla ciebie wszystko. Dla
nas.
–– Wiem, kochanie. –– Oparł swoje czoło o moje,
wdychając mój zapach. –– Bez ciebie moje życie nie ma sensu.
–– Jesteście słodcy, ale muszę wam niestety
przerwać. –– Do pomieszczenia wpadła Emmelina, wyraźnie czymś zaoferowana. ––
Chyba wiem, jak wam pomóc –– dodała, a ja oderwałam się od Blacka, stając na
równe nogi. –– Nie wiem gdzie ukrywa się Pettigrew, ale jesteśmy coraz bliżej
potwierdzenia przed światem czarodziejów, że Voldemort wrócił. Mamy pewien
plan, który może nam pomóc w ujawieniu tego…
–– Jaki plan i dlaczego nic o nim nie wiem? –– Syriusz
również wstał i wpatrywał się podejrzanie w Emmelinę.
–– Dumbledore poprosił, by na razie było to tajne,
wybaczcie. –– Uśmiechnęła się przepraszająco, a ja zmarszczyłam brwi.
–– Kto o nim wie? –– dopytywałam.
–– Ja, Kingsley i Moody. Dziś wyruszam na misję i
obiecuję, że jak wrócę, to porozmawiamy. –– Brązowowłosa podeszła do nas i
uściskała nas mocno. –– Przecież wiecie, że chcę dla was jak najlepiej.
–– Oczywiście, że tak –– poparłam i posłałam
uśmiech kobiecie. Brązowowłosa pomachała nam na odchodne i wyszła z mieszkania.
Zastanawiałam się, o co może chodzić i co to jest za plan, o którym nikt prawie
nie wie. Poczułam się trochę odtrącona, że Dumbledore nie powiedział mi nic na
ten temat, mimo wszystko postanowiłam mu zaufać. Wiedziałam, że siwowłosy
zawsze dobrze przemyśla swoje kroki. Syriusz jednak nie był nastawiony tak
spokojnie jak ja.
–– Nie dość, że siedzę tu jak kołek od miesięcy,
to nawet jeszcze nie mogę poznać planu, który może nam pomóc! –– warczał, a ja
położyłam dłoń na jego ramieniu.
–– Kochanie…
–– Dorcas, nie mów, że to jest w porządku! –– Rzucił
mi ostrzegawcze spojrzenie.
–– Czy Dumbledore dał ci jakiś powód, byś mu nie ufał?
–– zapytałam rzeczowo.
–– Nie o to chodzi…
–– Więc daj spokój. Jak wróci Emmelina, porozmawiamy
o tym. –– Dałam mu szybkiego całusa, w tym samym momencie, kiedy do
pomieszczenia wszedł Remus. –– Zajmij się nim –– powiedziałam do Lupina, który
spojrzał na mnie rozbawiony.
–– Yhym, to żona powinna zajmować się mężem ––
odpowiedział, a ja spojrzałam na niego pobłażliwie.
–– Chyba, że mąż nie chce jej słuchać. Ciebie
posłucha. –– Puściłam mu oko i wyszłam z pokoju.
W kuchni znalazłam Molly i Tonks, które rozmawiały
przyciszonym głosem. Spędziłam z nimi resztę popołudnia, a dopiero później
dołączyli do nas Syriusz, Remus i Artur. Niesamowicie miło było spędzić z nimi
czas, a tym bardziej obserwować, jak relacja Tonks i Remusa się pogłębia. Na pierwszy
rzut oka było widać, że są ze sobą blisko, mimo że Lupin starał się jeszcze
przybrać pewne pozory. Widziałam jak Syriusz patrzy z uśmiechem na poczynania
przyjaciela. Złapał mnie na rękę pod stołem i ścisnął, kątem oka pokazując na
ową dwójkę. Przyglądałam się im ukradkiem i naprawdę musiałam przyznać, że
niesamowicie się uzupełniali. Przeciwieństwa się przyciągają, a u nich było to
wręcz namacalne.
Wieczór mijał nam w zastraszającym tempie, dopóki w kuchni nie
pojawił się patronus Kingsleya. Czułam, że stało się coś niedobrego.
–– Siedziba Premiera Wielkiej Brytanii. Potrzebujemy
pomocy. Natychmiast. –– Ryś czarnoskórego rozpłynął się w powietrzu. Wszyscy na
akord wstaliśmy od stołu, a miła atmosfera, jaka jeszcze panowała przed chwilą,
całkowicie się rozpłynęła.
–– Molly, zostań w pogotowiu –– poprosił Artur, a
kobieta kiwnęła głową, zdenerwowana. Weasley spojrzał na Blacka, który gdyby mógł,
zabiłby go spojrzeniem. –– Syriuszu, przecież wiesz…
–– Idę z wami –– powiedział głosem nie znoszącym
sprzeciwu.
–– Syriuszu, Downing Street to jedna z
najruchliwszych ulic w Londynie. Jak wyobrażasz sobie pojawić się tam
niezauważonym? –– warknął Remus, wpatrując się w przyjaciela.
–– Nasi przyjaciele mają kłopoty. Rusz się, Lupin.
–– Black wziął płaszcz i nie patrząc na nikogo, wyszedł z pomieszczenia. Remus spojrzał
na mnie błagalnym wzrokiem, jednak pokiwałam przecząco głową, wiedząc, że jeśli
czarnowłosy się na coś uprze to nikt nie jest w stanie go powstrzymać. Ruszyliśmy
za nim, by teleportować się w wyznaczone miejsce, a Molly życzyła nam
powodzenia. Wyszliśmy pośpiesznie jedno za drugim i dołączyliśmy do Syriusza,
który już na nas czekał. Spojrzałam na niego i kiwnęłam głową. Mężczyzna złapał
mnie na chwilę za rękę, by dodać otuchy, a kilka chwil później, wszyscy
teleportowaliśmy się w wyznaczone przez Kingsley’a miejsce. Ulica była bardzo
ruchliwa, a śpieszący się ludzie, nie zwracali na nas najmniejszej uwagi.
Syriusz naciągnął mocniej kaptur na głowę i ruszyliśmy w stronę drzwi.
Niepostrzeżenie wyjęłam różdżkę, wypowiadając zaklęcie w stronę ochrony,
stojącej obok drzwi. Weszliśmy do środka, a ja ponownie wypowiedziałam
zaklęcie, dające nam pewną swobodę w działaniach, mugole nie zwracali na nas
uwagi. Ruszyliśmy przed siebie, nasłuchując, gdy Artur pokazał na wejście do Sali
Kongresowej. Nasłuchiwaliśmy, gdy nagle z pomieszczenia wydobyły się odgłosy
walki. Wparowaliśmy do pokoju, mając różdżki w pogotowiu i dostrzegliśmy parę
zamaskowanych postaci oraz Emmeliną i Kingsley’a, odbierających ich ataki.
Chronili Moody’ego, z którego nogi obficie leciała krew.
–– Zajmę się nim! –– krzyknęła Tonks, pojawiając
się obok Szalonookiego w kilku krokach, a my ruszyliśmy ku reszcie.
–– Brachiabindo! –– wypowiedziałam, a niewidzialne
więzy zaczęły unieruchamiać jednego ze Śmierciożerców. Chwilę potem w idealnym
czasie uchyliłam się przed zaklęciem, które wycelował we mnie inny Śmierciożerca.
Kątem oka zobaczyłam, że inni również rzucili się w wir walki. Odpieraliśmy
ataki wrogów, mając przewagę. Uśmiechnęłam się z wyższością, gdy udało mi się
powalić kolejnego mężczyznę. Minęło dosłownie kilkanaście minut, gdy zakapturzone
postacie zaczęły się wycofywać. Trzymałam różdżkę w pogotowiu, obserwując salę
i ławki, które się znajdowały, doszukując się, czy ktoś jeszcze pozostał. Opuściłam
lekko różdżkę, oddychając z ulgą, gdy nagle usłyszałam krzyk.
–– Avada Kedavra!
–– Syriusz! –– krzyknęła Vance, a ja odwróciłam
się przerażona, patrząc jak Śmierciożerca, którego dobrze znałam, Rabastan
Lestrange, celuje w mojego męża. Nim zdążyłam wykonać jakikolwiek ruch, snop
zielonego światła pomknął ku czarnowłosemu. Zaczęłam biec w stronę mężczyzny, ale
wiedziałam, że jestem za daleko. Strach sparaliżował moje ciało, gdy zaklęcie było
już na tyle blisko, że chciało mi się wrzeszczeć.
Gdy zielone światło miało już ugodzić mojego
ukochanego w pierś, nagle przed nim pojawiła się brązowowłosa kobieta, a snop
zielonego światła trafił prosto w jej serce. Emmelina upadała, a Syriusz złapał
ją za ramiona, osuwając się z brązowowłosą na ziemię. Nim zdążyliśmy zareagować,
po Lestrange’u została tylko czarna chmara dymu. Powoli zaczęłam podchodzić do
owej dwójki, nie wierząc w to, co właśnie się wydarzyło. Tonks ocierała łzy i
pochyliła się ku Emmelinie oraz Syriuszowi, który trzymał ją w ramionach. Wpatrywał
się w jej ciało, a ja dopiero po chwili podeszłam do nich i upadłam na kolana i
czując, jak po policzkach lecą mi krople łez. Kobieta miała martwe, otwarte
oczy. Black przymknął jej powieki, pochylając się nad zmarłym ciałem naszej
przyjaciółki. Mocno obejmował ją za ramiona, a ja ostrożnie położyłam mu dłoń
na ramieniu, sama będąc w rozsypce.
–– Wynośmy się stąd –– zaproponował Moody, a jego
głos był łagodny. Po chwili podnieśliśmy się wszyscy, a na samym końcu Syriusz,
który podniósł martwe ciało brązowowłosej i poszedł pierwszy w stronę wyjścia. Dołączyliśmy
do niego, czując w sercach ból i zdając sobie sprawę, że po raz kolejny w tej
wojnie tracimy kogoś ukochanego.
*
Nie wiedziałem, czy jestem stanie iść na pogrzeb
Emmeliny Vance. Mojej najlepszej przyjaciółki, podpory i kobiety, która zawsze we
mnie wierzyła i stawała za mną murem. Kobiety, która osłoniła mnie własnym
ciałem i przez to umarła. Przed oczami miałem ciągle obraz brązowowłosej leżącej
martwej w moich ramionach. Wizja, w której miałem się z nią pożegnać, nie istniała
w moim umyśle. Nie potrafiłem wyobrazić sobie tego, że już jej nie zobaczę, że nie
usiądzie przede mną po to, by mnie zrugać za coś, albo po to, by po prostu się
pośmiać i służyć dobrą radą. Poświęciła siebie, bym ja mógł żyć.
–– Musimy iść. –– Do naszej sypialni weszła Dorcas,
która również przeżywała śmierć kobiety na swój sposób. Wstałem, wzdychając
głośno i złapałem za rękę kobiety, którą wyciągnęła w moją stronę.
–– Emma chciałaby, by jej poświęcenie nie poszło
na marne, rozumiesz? –– Ostrzegła mnie, prosząc niemo, bym się nie wychylał.
Ustaliliśmy, że nie będę blisko samej uroczystości, a obejrzę wszystko z boku. O
jej zabójstwie pisano w czarodziejskich, a nawet mugolskich gazetach, co tylko świadczy
o tym, jak bardzo utalentowaną czarownicą była.
Pogrzeb odbywał się w Highgate Cemetery, tam gdzie
pochowani są również Angus i Marlena. Zastanawiałem się, jak jeszcze wielu bliskich
mi osób będę musiał odwiedzać w tych miejscach i bałem się, że im prawdziwa wojna
na dobre się już zacznie, będzie to znaczna ilość czarodziejów i czarownic,
jeżeli nic nie zdziałamy.
Dorcas postanowiła zostać ze mną, więc staliśmy z
boku, schowani między drzewami i krzewami i oglądaliśmy jak wielu czarodziejów
przyszło na pogrzeb naszej przyjaciółki. Było bardzo wystawianie, gdzie
przemówił sam Dumbledore. Moja żona oparła głowę o moje ramię, a ja obiecałem
sobie, że przestanę narażać życie przy każdej okazji. To moja wina, że Emma nie
żyje i nie mogłem pozwolić, by ktoś jeszcze poniósł za to taką karę, a na pewno
nie moja ukochana. Pomyślałem również o Hope i Harry’m zdając sobie sprawę, że Voldemort
pragnie dostać Pottera w swoje ręce, a ja w jakiś głupi sposób mogłem mu to
ułatwić swoją nierozwagą.
–– Dorcas, obiecuję, że to już więcej się nie
powtórzy –– wyszeptałem do ukochanej, która spojrzała na mnie pytająco kątem
oka. –– Nie pozwolę, by ktoś za mnie ginął. Gdyby nie ja, ona byłaby tutaj.
–– Syriuszu, nie wiesz tego –– odpowiedziała łagodnie,
mocniej ściskając moje ramię. –– Emma uratowała ci życie. Doceń to proszę. Nie
mogę cię stracić –– dodała. Odwróciłem głowę w jej stronę i pogłaskałem ją po
policzku.
–– Nie stracisz, obiecuję.
Po uroczystości zebraliśmy się w Kwaterze Głównej,
by wspólnie pożegnać naszą przyjaciółkę. Pojawili się wszyscy członkowie Zakonu
Feniksa. Usiedliśmy przy stole, gdzie Molly przygotowała dla nas obiad. Kątem oka spojrzałem na Hestię, która w ogóle się nie odzywała. Widziałem, że śmierć Emmy również mocno na nią wpłynęła, mimo że nie miały zażyłych relacji.
–– Przykro mi moi drodzy, że spotykamy się w
takich okolicznościach –– zaczął Dumbledore, trzymając w dłoni kieliszek
Ognistej Whiskey. –– Emmelina była oddaną i niesamowicie utalentowaną
członkinią Zakonu Feniksa, a także wspaniałą przyjaciółką i czarownicą. Wypijmy
proszę za to, by była szczęśliwa, tam, po drugiej stronie. –– Siwowłosy wlał do
ust kieliszek, a my poszliśmy za jego przykładem. Usiedliśmy przy stole,
zaczynając jeść, mimo że wcale nie miałem na to ochoty. Myślami nadal byłem
gdzie indziej i co chwilę spoglądałem w swoją lewą stronę, gdzie zawsze obok
mnie siedziała Vance. Wypiłem kolejny kieliszek mocnego trunku i zamknąłem na
chwilę oczy, łapiąc się za skronie.
–– Emma zawsze powtarzała, że ból i cierpienie to
nieodłączny element życia, który nas kształtuje –– mówił Kingsley, wpatrując
się w swój kieliszek. –– Ciekaw jestem, co by powiedziała w tej sytuacji.
–– Powiedziałaby, że jestem idiotą –– wtrąciłem,
uśmiechając się lekko pod nosem. –– I żebym przestał użalać się nad sobą.
–– Jest jednak coś, na co czekała wiele lat ––
powiedziała Dorcas, a ja zmarszczyłem brwi zaintrygowany. –– Zobaczy się z Willem.
–– Gdy brązowowłosa wspomniała o swoim zmarłym bracie, przypomniałem sobie, gdy
zwierzyła mi się, że widziała śmierć swojej rodziny. Meadowes zawsze
twierdzili, że rodzina jest najważniejsza i przyjęli do niej mnie i właśnie
Emmelinę.
–– Wiele mi o nim opowiadała –– dodała Tonks. ––
Twój brat był jej największą miłością. Nigdy nie chciała związać się z kimś innym.
Zawsze myślała o nim.
–– Meadowes mają w sobie to coś –– skomentowałem i
dostrzegłem ciepły wzrok mojej żony. –– Nie da się o nich zapomnieć, jeśli już
raz się kogoś z nich pokochało.
Po raz kolejny uświadomiłem sobie, jakie życie
jest kruche i jak szybko można je stracić. Miałem obok siebie miłość mojego życia,
moją żonę i matkę mojej córki. Przez chwilę zastanawiałem się, czy byłym w
stanie ponownie ją stracić i szybko odsunąłem od siebie tą myśl. Gdybym miał ją
stracić ponownie, nie przeżyłbym tego. Skoczyłbym za nią w ogień, wiedząc, że
postępuje egoistycznie i samolubnie.
Jednak złożyłem obietnicę. Nie tylko Dorcas, nie
tylko sobie. Złożyłem również obietnicę mojej córce i Harry’emu, że gdy to
wszystko się skończy, w końcu będziemy prawdziwą rodziną i miałem zamiar spełnić
tą obietnicę.
Od Autorki: Hej kochani! Im bliżej
końca, tym coraz bardziej mi smutno. Naprawdę zdążyłam się przyzwyczaić do tej historii
i ciekawa jestem, jak to będzie już bez niej… Co sądzicie o rozdziale? Jak zareagowaliście
na śmierć Emmy, spodziewaliście się tego? Mi jest przykro. Pozdrawiam i do usłyszenia
;*
;_; ;_; ;_;
OdpowiedzUsuńAle smutno mi się zrobiło... Wielka szkoda, że Emmelina umarła, ochhh...
To takie kochane, że obroniła Syriusza ^•^ Ale i tak smutno ;-;
Nawet nie wiesz jak bardzo mi smutno, że ta historia się już kończy... Trochę boję się jak to zakończysz. Mam wielką nadzieję, że nie zakończysz tak jak w książce ♥
Czekam niecierpliwie na next i życzę dużo wenki ♥
♥ Pozdrawiam ♥
Hej,
UsuńOddała życie za Syriusza, zrobiła coś, co nie każdy by zrobił :)
Dziękuję i pozdrawiam ;*
Znów czytając twój rozdział mam łzy w oczach... Umiesz poruszać emocje, jak mało kto, myślę, że nawet autorzy, którzy wydali już swoje książki, wiele mogliby się od ciebie nauczyć.
OdpowiedzUsuńAle co do samej fabuły, to tak - Dorcas nie ustępuje chcąc pomóc mężowi (jak cudownie to brzmi) odzyskać prawdziwą wolność. Mam nadzieję, że w końcu jej się to uda. Emmelina jak zawsze podsunęła im dobry plan... po raz ostatni. Omal nie dostałam zawału serca, gdy ten promień mknął ku Syriuszowi i cieszę się, że nic mu nie jest, ale Emma... Naprawdę będzie mi jej brakować. Mam nadzieję, że rzeczywiście po śmierci zaznała spokoju i spotkała się z ukochanym. Oby jednak Syriusza i Dorcas nie spotkał podobny koniec...
Smutno mi, że to już koniec tego opowiadania. Strasznie przywiązałam się do bohaterów. Czytałam wiele ff o Syriuszu i Dorcas, ale w żadnym z poprzednich przypadków, nie czułam aż takich emocji i więzi z bohaterami.
Cóż, życzę ci weny i czekam na next.
Ps. Planujesz później pisać coś jeszcze? Bo chętnie bym czytała :)
Hej,
UsuńJest mi bardzo miło słyszeć takie słowa! Jestem pewna, że wiele mi jeszcze brakuje, ale cieszę się, że ktoś docenia moją twórczość!
Mogę obiecać, że mam coś w planach, myślę, ze coś fajnego :)
Pozdrawiam i dziękuję ;*
Witaj!
OdpowiedzUsuńPowoli sesja odpuszcza, więc wracam do czytania Waszych rozdziałów. Ech, no nie sądziłam, że zaczynając od Twojego, tak się zdołuję :( Ale cóż, nie bez powodu dałaś nam tą sielankę i ona już dłużej ciągnąć się nie mogła :(
Podziwiam Cię za to, że potrafisz zabijać swoich ulubionych bohaterów, naprawdę. Ja chyba bym nie potrafiła tylu osób zabić.
Emma zrobiła coś, czego nikt nie zapomni jej do końca życia. A już na pewno nie Syriusz. Wiedziałam, że ta dwójka ma silną relację, ale ten rozdział uświadomił mi tylko, jak bardzo silną. Byli dla siebie więcej, niż przyjaciółmi. Byli dla siebie rodziną. To naprawdę niesamowite i wzruszające :( Mam nadzieję, że teraz faktycznie spotka się z Willem i będzie przy nim szczęśliwa :( <3 /*
Swoją drogą Dorcas też nie próżnuje. Ryzykuje wiele, śledząc Narcyzę. Mam nadzieję, że te eskapady nie ściągną na nią serii nieszczęść.
Uhhhhh, koniec coraz bliżej. Jestem coraz bardziej podekscytowana, bo naprawdę nie wiem, co chciałabyś nam zgotować ;)
Pozdrawiam! :*
Hej,
UsuńNiestety, ale to bardzo w moim stylu. A może w stylu seriali, które oglądam, albo opowieści, które czytam. Zawsze się na to wkurzałam, a teraz sama tak robię!
Od początku Emma musiała zginąć, bo jednak próbuję trzymać się kanonu w jakiś sposób. Los był przesądzony, jednak sposób, w jaki się to stało, cieszy mnie. Spotka się z Willem, to na pewno :) I masz rację, ona i Syriusz mieli naprawdę głęboką relację.
Jeszcze 3 rozdziały i epilog. Wow!
Dziękuję i pozdrawiam ;*
Zacznę od tego, że martwi mnie informacja, iż jeszcze 3 rozdziały i epilog. Poważnie się martwię o to, czy jednak pociągniesz Syriuszowe wydarzenia do tej akcji w Ministerstwie i tam po prostu umrze. To byłoby smutne, ale w sumie, na tym etapie nie wściekałabym sie na Ciebie jakoś bardzo. :D
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, to przeczytałam go tego samego dnia, co go opublikowałaś i wybacz, ze pominę część wątkow i przejdę do konkretów.
Chociaż tutaj w jednym zdaniu napiszę, że fajnie, iż Dorcas działa w sprawie Petera i jestem ciekawa co też jest szykowane Charlesowi. Narcyza walczy o niego jak lwica i jestem bardzo ciekawa tego wątku.
Nie dziwię się, że Syriusz chciał pójść. On ma gorącą krew i myślę, że i tak bardzo długo wytrzymał. W końcu jego najbliżsi codziennie nadstawiają karku, a on też chciałby jakoś być codzienny.
Jejku! Ja tak strasznie obawiałam się, że to jego trafi to zaklęcie. I podoba mi się ta scena. Tak naprawdę wszystko trwało pewnie z ułamki sekundy, ale właśnie w tak niewielkim czasie potrafi zadziać się tak dużo.
Myślę też, że Emmelina chyba nie mogła mieć lepszej śmierci, tak szczerze mówiąc. Zawsze było widać, że przyjaciele są dla niej ważni i co do tej postaci, to jestem bardzo zadowolona sposobem w jaki umarła (jeżeli można być z tego w jakiś sposób zadowolonym).
Wszystko po jej śmierci też było w fajnym stylu. Z szacunkiem do tej postaci i takim spokojem.
Mam nadzieję, że naprawdę Black siądzie na tyłku i przez te 3 rozdziały i epilog nie da się zabić, tylko akurat w tym przypadku będziesz bardzo niekanoniczna. :)
Dużo weny życzę!
Mam nadzieję, że następnym razem ogarnę się z komentarzem szybciej!
Buziaki! :*
Hej,
UsuńJa też nie mogę w to uwierzyć! Tak długo ta historia ze mną była... I tak wiem, wszyscy czekają na wydarzenia w Ministerstwie :D Ciekawe!
Narcyza traktuje Charlesa i jego siostrę jak własne dzieci. Bardzo o nie walczy.
Ja też uważam, że Emmelina nie mogła lepiej umrzeć. Szkoda mi jej, ale w ten a nie inny sposób mogę to usprawiedliwiać :) Zrobiła to dla Syriusza, dla Dorcas i dla samej siebie - umarła jako bohaterka.
Dziękuję i pozdrawiam ;*