Hope
Leżałam w dormitorium, ciesząc się chwilą
samotności. Przeczytałam list od mamy dwa razy i cieszyłam się, że odzyskała
pamięć. Mogłam się wiele dowiedzieć na temat jej wcześniejszego życia, rodziny,
przyjaciół. Cieszyłam się, a mimo wszystko z tyłu głowy ciągle zastanawiałam
się, dlaczego w takim razie mam używać nazwiska Carter. Nazywam się Hope
Meadowes, ale skoro mama mnie poprosiła o nieużywanie tego nazwiska, to coś
musiało w tym być. Chciałabym się dowiedzieć co takiego.
Wiesz
kim są Charles i Leta Lestrange? Jeśli tak, omijaj ich szerokim łukiem. Proszę.
Co ja mam jej odpowiedzieć? Wiem, doskonale wiem. Leta,
patrząca na każdego z góry, która gdyby tylko chciała, mogłaby być bardzo
niebezpieczna? To widoczne od razu. I widoczne w jej stosunku do mojej osoby,
szczególnie gdy rozmawiam z jej bratem. Charles, ten Charles z którym spędzam
dużo czasu, zapewne zbyt dużo. Charles, który jest tajemniczy, mroczny na swój
sposób, ale gdzieś w głębi dostrzegam w nim tą światłość. Poza tym jako jeden z
nielicznych Ślizgonów nie uważa mnie za inną. Nie zwraca uwagi na to, że
spędzam więcej czasu z Gryfonami, a w tym słynnym Harrym Potterem i nie
przejmuje się komentarzami innych. Bądź co bądź, z daleka jest widoczne, że
inni mają do niego ogromny szacunek. Może to przez nazwisko, a może sposób
bycia. Tego nie wiedziałam. Poza tym tak naprawdę wiele o nim nie wiedziałam. Jedynie
tyle, że on, Leta i Malfoy wychowywali się razem. Chłopak nigdy nie mówił o
swoich rodzicach, ani o rodzinnych sprawach. W towarzystwie jest zimny, odległy,
jednak gdy jesteśmy sami wydaje mi się, że potrafię do niego dotrzeć.
Omijaj
ich szerokim łukiem. Dlaczego?
–– Hope. –– Odwróciłam głowę w stronę wejścia do
dormitorium i dostrzegłam Astorię. –– Mówię do ciebie, słuchałaś mnie w ogóle?
–– Przepraszam –– odpowiedziałam automatycznie. ––
Zamyśliłam się. Wyglądasz blado. –– Zmarszczyłam brwi, a brązowowłosa usiadła
na swoim łóżku, odwracając się do mnie tyłem.
–– Nic mi nie jest. –– Po tonie jej głosu
wiedziałam, że coś się stało. Nie chciałam jednak naciskać na dziewczynę.
Astoria była bardzo skryta i nie lubiła publicznego wyrażania emocji. Jako
jedyna z dziewczyn lubiła mnie. W jakiś sposób.
–– Gdybyś chciała porozmawiać, jestem tu ––
powiedziałam i wstałam, kierując się do wyjścia. Złapałam za klamkę z zamiarem
wyjścia, ale wtedy usłyszałam głos Greengrass.
–– Draco dziwnie się ostatnio zachowuje. –– Jej cichy
głos dotarł do mnie, a ja zatrzymałam się raptownie. Odwróciłam się do dziewczyny
i spojrzałam na nią. Harry sporo mi o nim opowiadał i blondwłosy chłopak nie
zasłużył niczym, by móc go lubić. –– Wydaje mi się, że ma to jakiś związek z
Letą i Chuckiem. Często ostatnio razem gdzieś znikają. –– Zmarszczyłam brwi i
usiadłam obok brązowowłosej. –– Widuje cię czasem z Chuckiem. Nie wiesz o co
może chodzić?
–– Nie mam pojęcia –– przyznałam szczerze. –– Nie
rozmawiamy o takich rzeczach. Mało o nim wiem –– dodałam.
–– Jak każdy –– mruknęła. –– On i jego siostra nie
lubią o sobie mówić. Chociaż Chuck jest bardziej przyjazny niż Leta…
–– Nie jedną osobę przyprawia o gęsią skórę ––
potwierdziłam.
–– Ale ty jak zwykle nie przejmujesz się. –– Dziewczyna
uśmiechnęła się lekko i zaczesała kosmyk włosów za ucho.
–– Nie. –– Uśmiechnęłam się do niej, po czym wstałam
z zamiarem udania się do Harry’ego, by powiadomić go o odzyskaniu pamięci przez
moją mamę.
–– Dziękuję, Hope. –– Usłyszałam za sobą,
uśmiechnęłam się pod nosem, po czym wyszłam z pomieszczenia.
Rozmowa z Astorią ponownie skłoniła mnie do przemyśleń
nad dziwnym zachowaniem owej trójki. Ostatnio byłam tak zajęta innymi rzeczami,
że nie zwróciłam uwagi na nic podejrzanego. Wydawało mi się, że Malfoy więcej udziela
się w Brygadzie Inkwizycyjnej Umbrige, niż spędza czas z Letą i Charlesem. Musiałam
się mylić. Weszłam do pokoju wspólnego Slytherinu i z miejsca spotkałam się z
masą oczu, spoglądających na mnie z pogardą. Byłam zadowolona, że psychicznie radziłam
sobie z tym wszystkim i teraz doskonale to rozumiałam, że Syriusz jest taki sam.
Syriusz, bo nadal ciężko jest mi mówić do niego tato. Jeszcze jakiś czasem temu nie spodziewałam się, że kiedykolwiek
go spotkam. Miałam cichą nadzieję, że on i mama dogadają się. To niesamowite
uczucie widząc dwóje ludzi, którzy tak mocno na siebie oddziałują. Mam wrażenie,
że widać to na każdym kroku i nadal nie pojmuje, że potrafią stawić czoło temu
uczuciu, które gdzieś ciągle jest między nimi. Teraz, gdy mama pamięta swoje życie
z Syriuszem, myślę, że dużo się zmieni w ich relacji, a przynajmniej miałam taką
nadzieję. Chciałabym mieć rodzinę poza mamą. Naprawdę.
Nagle moje oczy spotkały się ze wzrokiem Lestrange’a.
Charles siedział wraz z Letą, Malfoy’em i jego bandą. Jego wzrok wywiercał we mnie
dziurę, ale zniosłam to dzielne. Dziwnie się czułam z tym, że chłopak w jakiś
dziwny sposób oddziaływał na mnie, a nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło.
Zazwyczaj trzymałam się na uboczu. Zerwałam nasze połączenie wzrokowe i wyszłam
z lochów, kierując się na górę, w poszukiwaniu Harry’ego. Czasem drażniło mnie
to, że mam tak długą drogę do przebycia, by się z nim zobaczyć. Tym bardziej,
żeby z nim porozmawiać, musiałam czatować na innych Gryfonów, a nie wszyscy
byli skorzy do pomocy, by poprosić samego Pottera, by wyszedł z wieży. Jego
sława wzbudzała we mnie rozbawienie.
Wspinałam się po schodach, gdy usłyszałam dźwięki
muzyki. Zaintrygowana zboczyłam z trasy i udałam się w stronie sali, gdzie rozbrzmiewała
muzyka. Drzwi były uchylone, więc weszłam ostrożnie do pomieszczenia, dostrzegając
Justyna Fincha–Fletchley’a.
Justyn pochodzi z mugolskiej rodziny, należy do Hufflepuffu
i do Gwardii Dumbledore’a. Nie miałam okazji z nim za dużo rozmawiać, bo zawsze
widziałam go w towarzystwie Hanny Abbott, Susan Bones i Ernesta Macmillana. Na
pierwszy rzut oka widziałam, że Susan była w niego wpatrzona, ale blondwłosy
zawsze wydawał mi się być w innym świecie. Wpatrywałam się w niego, zachwycona
jego głosem i talentem muzycznym.
Jedno
wiem: nie poddam się,
Galopem
noc pokonać chcę.
Idźcie
stąd, zostawcie mnie.
Tam
czeka dom, a tu jest mi źle.
Do
swoich wrócę stron,
Mam
twardy kark, nie złamią go.
Jestem
zdrów, zwyciężę znów.
Żadnej
przegranej, szkoda słów.
Nie
wiecie co w moim sercu się kryje.
Chcę żyć
- i przeżyję.
Nigdy
nie ulegnę, nigdy nie ulegnę wam, nie.
Kto nie
dotrze do fal, nie popłynie na ich grzbiecie,
A wy
tak właśnie chcecie.
Nigdy
nie ulegnę, nigdy nie ulegnę Wam, nie.
Chcę
wolnym być, chcę żyć.
To
stale dręczy mnie
Dlaczego
wszystko poszło źle?
Chcę
już odejść stąd.
Nie
jestem tam, gdzie jest mój dom.
I jedno
wiem: Nie poddam się.
Ze wszystkich
sił próbować chcę.
Ni
kroku wstecz, to ważna rzecz.
Wy z
drogi mej zabierajcie się precz.
Blondyn skończył, a ja zaczęłam klaskać. Odwrócił
się w moją stronę i uśmiechnął, kłaniając nisko. Podszedł do mnie, mierzwiąc
sobie włosy i spojrzał zaciekawiony.
–– Hope, co tutaj robisz? –– zapytał, a ja wzruszyłam
ramionami.
–– Chciałam znaleźć Harry’ego, a trafiłam tutaj ––
odpowiedziałam szczerze, a blondwłosy zaśmiał się cicho.
–– Nie ty jedna chciałabyś go odnaleźć. –– Mrugnął
porozumiewawczo, a ja wywróciłam oczami.
–– Potter nie ma u mnie szans –– zażartowałam,
wywołując śmiech Justyna.
–– W takim razie postanowiłaś mnie podsłuchiwać?
Jak ci się podobało? –– Uniósł brwi do góry.
–– Nieźle –– odpowiedziałam zdawkowo, a chłopak
pokręcił głową, uśmiechając się pod nosem. –– Muszę lecieć. Ćwicz dalej, może
następnym razem powiem dobrze. –– Pomachałam mu na odchodne, a chłopak
wpatrywał się we mnie zaciekawiony, po czym odmachał i wszedł z powrotem do pomieszczenia.
Po dwudziestu minutach udało mi się w końcu wspiąć
na to przeklęte piętro i los mnie wynagrodził, bo w tym samym czasie Harry
wyszedł zza portretu Grubej Damy.
–– Dobrze, że jesteś! –– zawołał, a ja miałam już
ochotę mu odwarknąć, jednak uśmiech na jego twarzy rozproszył mnie. –– Słyszałaś
dobre wieści?
–– Jakie wieści? –– zapytałam zbita z pantałyku.
–– Syriusz i Dorcas się pobierają. –– Stałam wpatrując
się w czarnowłosego i nie wierzyłam w słowa, które wypowiedział. –– To dobra wiadomość,
prawda?
–– Ja… –– zająkałam się. –– Dobra. Cholera, bardzo
dobra wiadomość. –– Przytuliłam Harry’ego z całej siły, śmiejąc się jak głupia.
Miałam
mieć rodzinę. Prawdziwą rodzinę.
*
Wolnym krokiem kierowałam się w stronę łóżka, by
za chwilę położyć się obok ukochanego. Syriusz wpatrywał się we mnie, uśmiechając
zawadiacko, a ja uniosłam rozbawiona do góry widząc jego minę.
–– Musisz znaleźć sukienkę –– powiedział mi, a ja parsknęłam
śmiechem.
–– Oszalałeś. Po co się tak śpieszyć? –– Położyłam
dłoń na jego klatce piersiowej, a mężczyzna ucałował moje knykcie.
–– Będziesz moja –– odpowiedział krótko.
Przybliżyłam się do jego ust i złożyłam lekki pocałunek.
–– Przecież jestem.
–– Fakt, ale nie prawnie.
–– Prawnie jesteś kryminalistą, kochanie.
–– Och, na pewno gdybyś chciała pomieszać coś w papierach,
udałoby ci się.
–– Jesteś niepoważny.
–– Ale twój.
–– Mój. –– Ponownie go pocałowałam, tym razem dłużej
zatracając się w tej przyjemności. –– Wychodzę dziś z Emmą i Tonks ––
zakomunikowałam, a mężczyzna uniósł brwi zaintrygowany.
–– Już prawie zapomniałem, jak to jest po prostu
wyjść. –– Skrzywił się lekko i westchnął.
–– Jeszcze trochę, zaufaj mi. Myślałam o tym i… ––
zatrzymałam się na chwilę. –– Musimy znaleźć Pettigrew. To będzie dowód, którego
nie da się podważyć.
–– Też o tym myślałem –– przyznał. –– Jak tylko go
dopadnę… –– Syriusz zacisnął szczękę.
–– Obiecuję, że spotka go kara. –– Złapałam go po
obu stronach twarzy. –– Chciałabym zamieszkać w Bristolu –– dodałam.
–– Gdzie ty i ja –– odpowiedział, a ja
uśmiechnęłam się do niego. –– Poza tym mam z tym miastem bardzo dobre
wspomnienia.
–– Ja też, kochanie.
Wieczorem pożegnałam się z Blackiem i wraz z Emmeliną
i Tonks udałyśmy się do mieszkania Nimfadory. Stwierdziłyśmy, że tak będzie bezpieczniej.
Siedziałyśmy na podłodze, przy małym stoliku kawowym i popijałyśmy Ognistą
Whiskey.
–– To chyba wieczór panieński, co nie? –– zasugerowała
Emma, a ja pokręciłam głową, śmiejąc się.
–– Jasne, że tak! Skoro ślub lada moment, to na co
czekać? –– odpowiedziała Tonks i uniosła szklankę do góry. –– Wypijmy zdrowie za
przyszłą panią Black!
–– Meadowes-Black –– zaznaczyłam. –– Nie mam
zamiaru porzucać swojego nazwiska.
–– Nie dziwie się. –– Emmelina uśmiechnęła się do
mnie i złapała mnie za rękę. –– Dorcas, tak się cieszę, że wróciłaś do nas. Cała
ty. Bardzo za tobą tęskniłam.
–– Emmo, żałuję, że nie mogłam być z tobą… ––
Złapałam ją mocniej za dłoń. –– Will bardzo cię kochał i przykro mi, że nie znalazłaś
nikogo, kto mógłby go zastąpić.
–– Nie jesteś lepsza… –– zauważyła. Parsknęłam i
przyznałam jej rację.
–– Emmo, przecież możesz jeszcze spróbować stworzyć
z kimś relację. –– Tonks spojrzała znacząco na brązowowłosą, która pokiwała
przecząco głową.
–– Mogłabym, ale nie chcę. Śmierć Willa bardzo na
mnie wpłynęła, Tonks. Długi czas zmagałam się z depresją, aż znalazłam w sobie
tyle siły, by móc się z tym zmierzyć. Wystarczy mi to co mam, ale co z tobą? I
naszym poczciwym Remusem? –– dopytywała. Kobieta westchnęła, po czym upiła
sporego łyka z szklanki.
–– Wydaje mi się, że to skomplikowane ––
wytłumaczyła. –– Wiem, że coś jest między nami, jednak Remus… Boi się tej
relacji. Nie akceptuje swojego wilkołactwa i uważa, że przez to jest skreślony
na poważniejszą relację.
–– Skąd ja to znam. –– Pokręciłam głową
zdegustowana. –– Zawsze taki był. Nieważne co mu się mówiło i tak uważał swoje.
–– Mimo to wydaje mi się, że ostatnia przemiana z
Hope bardzo mu pomogła. –– Uśmiechnęłam się na myśl o mojej córce. –– Nadal
jest mu ciężko, a zmiana myślenia nie następuje z dnia na dzień, ale widzę
nadzieję.
–– Remus jest wspaniałym człowiekiem i warto o
niego walczyć –– przyznałam. –– Nie poddawaj się Tonks.
–– Nie zrobię tego. –– Uśmiechnęła się. –– Ciekawe
czy Hestia pojawi się na waszym ślubie.
–– Wolałabym nie –– odpowiedziałam z Emmą w tym
samym czasie i wybuchnęłyśmy śmiechem. –– Zdaje sobie sprawę, że jest dla Syriusza
ważna, ale czułabym się niezręcznie.
–– Hestia jest dobrą kobietą –– zaprzeczyła Tonks.
–– Rozumiem cię Dorcas, ale uwierz mi, gdyby nie ona..
–– Wiem. –– Skrzywiłam się. –– Wiem…
–– Tak, tak wiemy, że jest wspaniała. –– Vance
wywróciła oczami, a brązowowłosa dała jej kuksańca w bok.
–– Otworzę drugą butelkę, co? –– zaproponowała
Tonks.
–– Koniecznie. –– Dopiłam bursztynowy trunek do
końca i uśmiechnęłam się pod nosem. Potrzebowałam takiego babskiego wieczoru.
*
Roześmiałem się głośno, słysząc opowieść Kingsley’a
i stuknąłem się szklankami wraz
przyjaciółmi. Miłą niespodzianką było dla mnie to, że Lupin zorganizował
dla mnie takie spotkanie. Stwierdził, że skoro dziewczyny mają swój wieczór,
powinniśmy mieć własny. Całkowicie się z nim zgodziłem.
–– Wiesz, na początku nie wiedziałem, że ciebie i
Dorcas coś łączy. Sam chciałem się z nią umówić –– przyznał Shacklebolt, kręcąc
trunkiem w szklance, by za chwilę go wypić.
–– Wcale się nie dziwię –– odpowiedziałem, nie będąc
zły na przyjaciela. –– Dorcas przyciąga jak magnes.
–– Zawsze była bardzo pewna siebie. –– Remus
uśmiechnął się lekko. –– Potrafiła dyrygować Syriuszem jak nikt. –– Spojrzałem
na niego spode łba, a Kingsley zaniósł się śmiechem.
–– Nie koloryzuj…
–– Chciałbym to zobaczyć –– rozmarzył się czarnoskóry.
–– Dobrze, że zawsze mogę na ciebie liczyć,
przyjacielu. –– Remus uśmiechnął się szeroko, po czym wzniósł toast za moje
oświadczyny.
–– Myślałem, że nigdy tego nie doczekam –– przyznał
szczerze. –– Bardzo się zmieniłeś mój przyjacielu i jestem pewny, że James i
Angus byliby z ciebie dumni.
–– Tak, pewnie tak. –– Westchnąłem, myśląc o moich
zmarłych przyjaciołach. –– Chciałbym, żeby tu byli.
–– Wiem, Syriuszu. Ja też. –– Kingsley przeprosił
nas na chwilę i udał się do toalety, a ja spojrzałem poważnie na Remusa, który
uniósł pytająco brew do góry.
–– Remusie, chciałbym, żebyś został moim drużbą ––
poprosiłem. –– Jesteś moim najlepszym przyjacielem.
–– Łapo… To ogromny zaszczyt. Dziękuję.
Oczywiście, że będę. –– Wstałem i zamknąłem go w niedźwiedzim uścisku. Remus
był moim najbliższym przyjacielem i nie wyobrażałem sobie nikogo innego na tym
miejscu.
–– Patrzcie kto tu się nam nawinął! –– zawołał
czarnoskóry, a do pomieszczenia wszedł wraz z dziewczynami. Uśmiechnąłem się
lubieżnie i z marszu podszedłem do mojej brązowowłosej piękności. Jej zaróżowiałe
policzki świadczyły o sporej dawce alkoholu, ale dostrzegłem, że Emma i Tonks
nie są lepsze. Tonks od razu podbiegła do Remusa, a ja uśmiechnąłem się widząc tą scenę.
–– Mam nadzieję, że byłaś grzeczna –– zagadnąłem i
nie dałem jej odpowiedzieć, tylko pocałowałem ją czule. Kobieta zarzuciła mi
ręce na szyję, przybliżając się do mnie. Przy niej czułem się najszczęśliwszym
mężczyzną na świecie.
–– Nadal w to wątpisz? –– Uniosłem rozbawiony
brwi, słysząc jej odpowiedź. Pokręciłem głową i objąłem ją w pasie, podchodząc
bliżej do naszych przyjaciół.
–– W taki oto sposób połączyliśmy dwa wieczory. Nie
jest to zgodne z tradycją… –– Tonks wzruszyła ramionami.
–– Nie jest zgodne z tradycją, ale jest nasze. Zdrowie!
–– Wziąłem szklankę i uniosłem ją wysoko. Kingsley szybko napełnił puste
szklanki dziewczyną i razem wznieśliśmy toast, rozmawiając i spędzając czas w
swoim towarzystwie. Nie mogło być lepiej.
Od Autorki: Hej,
kochani! W końcu mamy sobotę, która naprawdę jest piękna. Mam nadzieję, że tak
już zostanie. Jak podoba się Wam rozdział? Ostatnio Adrianna mnie natchnęła na
ponowne przesłuchanie Studia Accantus i ta piosenka super mi tu pasowała: Nigdynie ulegnę. Polecam! Pozdrawiam ;*
Ach widzę, że w Hogwarcie znów zaczyna się dziać, robi się niebezpiecznie, lecz tym razem to Hope i Harry będą musieli się z tym zmagać. Syriusz i Dorcas są tacy słodcy razem. Wszystko na razie jest sielanka, planują ślub, ale widać mają też inne plany. Chcą znaleźć Petera, czy im się to uda? Mam nadzieję, że tak, no ale chcieć to ja sobie mogę hehe. Życzę weny i czekam na next.
OdpowiedzUsuńHej,
UsuńHogwart skrywa wiele tajemnic i ma duże pole manewru... Tym bardziej, że Hope i Harry lubią wpadać w kłopoty.
Dorcas i Syriusz w końcu mogą być razem, to cud!
Dziękuję i pozdrawiam ;*
Syriusz i Dorcas!!!!! *-*
OdpowiedzUsuńCudowniiii < 333
W końcu beda prawdziwą rodziną ^^
Czekam niecierpliwie na next i życzę dużo wenki, kochana ♥
♥ Pozdrawiam ♥
Hej,
UsuńSą świetni i w końcu są razem! Hope też tego potrzebowałą.
Dziękuję i pozdrawiam ;*
Kocham Studio i wszystkie ich piosenki
OdpowiedzUsuńDiana Artemis
Hej,
UsuńStudio jest niesamowite! I jeszcze ukochane bajki z dzieciństwa!
Pozdrawiam ;*
Cześć!
OdpowiedzUsuń(Jak coś, to Studio Accantus też kocham! ;))
Hope i jej tęsknota za posiadaniem rodziny bardzo mnie ujęła. Jest silna, dawała sobie świetnie radę, ale sama jest świadoma tego, że w jej życiu kogoś brakowało i cieszę się, że to ma się zmienić. Wiadomo, że ich więź nie jest jakaś bardzo mocna, ale zarówno ona jak i Syriusz są otwarci na siebie i to kwestia czasu aż będą ze sobą zżyci.
Hope i Charlus... Hm... Nie dziwię się, że ona się nim fascynuje. Tajemniczy, małomówny, szorstki w obyciu i pewnie przystojny :P Pojawia się też Justyn i trochę tak podejrzewam, że może wytworzy się taki trójkąt, jak było w sytuacji Dorcas, Syriusza i Regulusa. Chociaż teraz, moje myśli jakoś wędrują ku Charlesa. Myślę, że jest w nim coś innego, dobrego.
Mam nadzieję, że się nie mylę i Hope nie będzie przez niego cierpiała.
Fajnie też, że Dorcas ją ostrzegła i Hope wzięła słowa matki do serca, chociaż nie ma pojęcia o co chodzi. Fajnie też, że chodzi do Harry'ego ze swoimi podejrzeniami.
Trochę się zdziwiłam, że ona jeszcze nie wie o zaręczynach, ale przypomniałam sobie, że Harry'emu napisał Syriusz. Fajnie zareagowała, aż się uśmiechnęłam z jej szczęścia!
Remus i Tonks krążą koło siebie tak blisko! Ale już niedługo! ;D
Jeju, jest taka sielanka, że boję się tego, co się wydarzy w następnych rozdziałach. Mam nadzieję, że szybko odnajdą Petera i Syriusz będzie niewinny.
Nie chciałabym, żeby Syriusz skończył kanonicznie. :)
Jak zawsze, życzę dużo weny!
Buziaki! :*
Hej,
UsuńHope i Syriusz już czują między sobą więź, choć tak jak napisałaś, nie jest ona jeszcze tak mocna.
Charles jest bardzo tajemniczy i nie wiadomo czego się po nim spodziewać, za to Justyn to dobry chłopak;)
Hope tylko udaje, że wzięła sobie to do serca. Ciągle ma mnóstwo pytań :P
Będzie się działo:)
Dziękuję i pozdrawiam ;*
Dzień dobry! :*
OdpowiedzUsuńRozdział czytałam już wczoraj, ale najpierw nie miałam głowy do skomentowania, a potem tak się zakręciłam, że zapomniałam i jak sobie przypomniałam, to już było późno bardzo i tak oto jestem tu dopiero dzisiaj.
Hope jest świetna. Bardzo mi jej szkoda się zrobiło jak tak zaczęła rozmyślać o swojej rodzinie. Dorcas jest cudowną matką, ale obojga rodziców jej nie zastąpi. Miło, że wreszcie tak naprawdę ma ojca i choć jeszcze nie czuje tej więzi aż tak bardzo, jestem pewna, że niedługo to się zmieni :) Co do Lestrange'ów, to wciąż bardzo mnie ciekawi, po której stronie stoi Charlus. Jego zachowanie jest bardzo dwuznaczne. Ale jak skrzywdzi moją kochaną Hope, nogi z dupy powyrywam! Justyn i piosenka! Noooo, tego się nie spodziewałam :D Ale fragment wyszedł naprawdę uroczo :) A czytając komentarze, naprawdę miło mi się robi, gdy widzę, że fanów Accantusa jest więcej :D
Ojeju, niech oni naprawdę znajdą Petera. Fajnie, że Dorcas wyszła z inicjatywą, naprawdę. Oby się udało. Syriusz byłby w końcu wolny. Myślę, że teraz, gdy ma już Dorcas i Hope, jest to jego największe marzenie. Trzymam kciuki, żeby się udało.
Wieczór panieńsko-kawalerski wyszedł super :D I jeszcze Tonks z Remusem... Ach, uwielbiam ich! <3
Czekam na więcej!
Pozdrawiam i weny życzę! :* <3
Hej,
UsuńDokładnie, Dorcas nie zastąpi jednak obojga rodziców, choć całe życie się o to starała. Więź z Syriuszem już jest, mimo wszystko:)
Charles sam nie wie po której jest stronie, dlatego będzie się z nim działo. Justyn mnie ujął :D
Ja też trzymam kciuki, żeby im się udało!
Dziękuję i pozdrawiam ;*