Hope
Święta w tym roku miałam spędzić w siedzibie
Zakonu Feniksa wraz z Harry’m i jego przyjaciółmi. Nie do końca czułam się
komfortowo w tej sytuacji, ale mama musiała mieć powód, a przede wszystkim
zaufanie do ludzi z którymi pracuje. Zdziwiło mnie to, bo przez lata raczej unikała
bliższych relacji, a nie je nawiązywała. Podobnie jak ja.
Wpatrywałam się okno, siedząc w Błędnym Rycerzu,
którym wracaliśmy z dworca King’s Cross. Przyszła po nas pani Weasley wraz z
Hestią Jones oraz Emmeliną Vance. Emma od razu przypadła mi do gustu, pani
Weasley na pierwszy rzut oka była bardzo ciepłą kobietą, co nie można było
powiedzieć o samym Ronaldzie. Czułam jak Hestia obserwuje mnie badawczo, ale
nie miałam zamiaru zaprzątać sobie tym głowy. Kątem oka spojrzałam na
Harry’ego, który mocno przeżył ostatnie wydarzenia. Sądził, że jest coś z nim
nie tak i powtarzał w kółko, że to on był wężem, który zaatakował pana
Weasley’a. Zastanawiałam się, co to wszystko może oznaczać, ale wszyscy zdawali
sobie sprawę z jego dziwnego połączenia z Voldemortem.
Autobus stanął gwałtownie, a ja w ostatniej chwili
zdążyłam złapać się przedniego siedzenia. Wstałam pośpiesznie i wyszłam z
pojazdu, ciesząc się, że droga już się skończyła. Manewry i nagłe zrywy kierowcy
doprowadzały mnie do szału.
–– Cieszę się, że jesteś –– powiedział do mnie Potter,
gdy stanęliśmy przed drzwiami. Uśmiechnęłam się do niego lekko, po czym
weszliśmy do środka budynku. Stawiałam ostrożnie kroki, obserwując otoczenie. Na
pierwszy rzut oka było widać, że dom miał za sobą lata świetności, mimo to sprawiał
wrażenie arystokratycznego. Domyśliłam się, że rodzina, która tu zamieszkiwała,
miała wyższy status społeczny.
–– Harry Potter. –– Usłyszałam męski baryton i
dostrzegłam jak czarnowłosy mężczyzna rozkłada ręce. Chwilę później Harry obejmował
swojego ojca chrzestnego. Zaraz obok nich podszedł brązowowłosy mężczyzna, który
również przywitał się z chłopakiem. Gdy Potter stanął na bezpieczną odległość,
brązowowłosy zwrócił się do mnie.
–– Hope Carter, prawda? –– Uśmiechnął się przyjaźnie,
a ja dopiero się przebudziłam. Podeszłam z gracją do obu mężczyzn, a czarnowłosy
śledził każdy mój ruch. Czułam się nieswojo, ale wyciągnęłam rękę przed siebie i
posłałam brązowowłosemu szczery uśmiech. –– Remus Lupin.
–– Miło mi poznać. –– Lupin ujął moją dłoń, a ja
odwróciłam się ku czarnowłosemu.
–– Syriusz Black. –– Ujęłam dłoń mężczyzny. ––
Dużo o tobie słyszałem, Hope –– dodał zawadiacko, a ja uniosłam brwi zaintrygowana
i posłałam mu zwycięski uśmiech.
Syriusz Black na pierwszy rzut oka był przystrojonym
mężczyzną. Widać było, że piętno Azkabanu wpłynęło na niego, lecz mimo to
zachował swój urok. Dziwiłam się, że czarnowłosy podświadomie od razu wywołał
we mnie pozytywne uczucia, a gdy spojrzałam w jego oczy… cóż, pierwszą moją
myślą było to, że są bardzo podobne do moich. Dziwne.
–– Vice versa, Syriuszu –– odpowiedziałam,
zaskakując go. Jednak chwilę potem parsknął śmiechem i zaprosił nas na obiad.
–– Gotowałeś? –– Harry zmarszczył brwi.
–– Oczywiście…
–– Chyba w snach! –– krzyknęła Emmelina,
podchodząc do nas. –– Gdyby Syriusz miał coś ugotować, spaliłby kuchnię.
–– Och, nie przesadzaj. Mam wyczucie smaku… ––
Emma spojrzała na niego pobłażliwie, a ja uśmiechnęłam się pod nosem. Usiedliśmy
przy stole i zaczęliśmy jeść potrawy przygotowane przez panią Weasley oraz
Emmelinę. Musiałam przyznać, że są niesamowitymi kucharkami.
–– Hope, jak radzisz sobie w Slytherinie? ––
zagaiła mnie Emma podczas posiłku.
–– Nie jest łatwo –– powiedziałam szczerze –– ale
nie jestem osobą, która daje sobą manipulować.
–– Za to lubisz się wyróżniać. –– Syriusz mrugnął
do mnie porozumiewawczo, a ja uśmiechnęłam się kpiąco.
–– I jestem arogancka. To już moja mama by
dopowiedziała –– dodałam, czym wywołałam salwę śmiechu przy stole.
–– Szczerość to podstawa –– mruknęła Ginny Weasley,
siedząca obok mnie. –– Stęskniłam się za Tonks… Kiedy reszta się tutaj pojawi? ––
zwróciła się ku Lupinowi.
–– Mają ważną misję –– wytłumaczył. –– Jednak
powinni jutro się zjawić.
–– Moja mama również? –– dopytałam, a Remus kiwnął
głową na znak zgody. –– To do niej bardzo podobne.
*
świetnie się przy niej
pisało
[muzyczka]
Wyruszyłam na misję wraz z Tonks, Kingsley’em oraz
Moody’m. Spodziewaliśmy się, że złapanie Notta Sr nie będzie łatwe, ale
przeszkody, które spotkały nas po drodze, całkowicie nas zaskoczyły. Znajdowaliśmy
się w Cork w Irlandii. Trafiliśmy na prawdziwą śnieżycę, która tylko utrudniała
nam widoczność. Musieliśmy jak najszybciej dostać się do zamku Blackrock, gdzie
udało nam się ustalić, że przebywa Nott Sr wraz z innymi zwolennikami Voldemorta.
–– Pogoda nas nie rozpieszcza –– mruknęła Tonks,
gdy przedzieraliśmy się przez zaspy, by dotrzeć do wejścia zamku. –– Jak dostaniemy
się do środka?
–– Wejścia chronią podrzędni czarownicy, którzy
nie mają tak naprawdę pojęcia, co tutaj się dzieje –– odpowiedział Moody, odgarniając
swoją laską śnieg. Od dłuższego czasu warczał pod nosem. –– Będę udawał
Śmierciożercę. Znając te tępe młotki, nie wyczują podstępu. Gdy się ich pozbędę,
otworzę wam tylne przejście, znajdujące się po lewo od głównej bramy.
–– Skąd tyle wiesz o tym zamku? –– zainteresowała
się brązowowłosa.
–– Łapanie czarnoksiężników to moja praca, Tonks ––
odwarknął. –– Myślisz, że całe życie spacerowałem sobie po Londynie, oglądając
witryny sklepowe?
–– Ugh, witamy lordzie w naszych skromnych progach
–– zażartowała, a Moody łypnął na nią złowrogo.
–– Ściemnia się, Moody, zaczynaj. Będziemy czekać zgodnie
z wytycznymi –– przerwał Kingsley, a wszyscy pokiwaliśmy głowami. Rozdzieliliśmy
się z Alastorem i udaliśmy się do wyznaczonego miejsca.
Doszliśmy do wyznaczonego miejsca i czekaliśmy na
swoje wejście. Różdżki mieliśmy uniesione wysoko do góry, gotowi do odparcia
ataku. Minęło kilkanaście minut, gdy usłyszeliśmy zgrzyt otwieranych drzwi i naszym
oczom ukazał się Moody. Zrobił nam miejsce, a my jedno po drugim, weszliśmy do
środka.
–– Lumos
–– wypowiedział Kingsley, a jego różdżka oświetliła nam drogę.
–– Co dalej? Gdzie szukać? –– Tonks wyjrzała zza
rogu, upewniając się, że droga jest pusta.
–– W dawnej Sali tronowej –– zaproponował Alastor.
–– Od czegoś musimy zacząć.
Moody wskazał nam drogę i udaliśmy się za nim. Przechadzaliśmy
się przez ciemne korytarze, poddenerwowani tym, że nikogo po drodze nie
spotkaliśmy.
–– Tutaj. –– Moody pokazał na ogromne drzwi, za
którymi znajdowała się sala tronowa. –– Wejdźmy od góry. –– Przeszliśmy kawałek
tak, by dostać się na boczne schody, prowadzące do górnych pięter
pomieszczenia. Gdy tylko wchodziliśmy po schodach, usłyszeliśmy podniesione
głosy, niosące się echem po Sali.
–– Myślisz, że uda się wyciągnąć Lestrange’a? ––
Zmarszczyłam brwi, słysząc nazwisko i przyspieszyłam kroku. Schowaliśmy się za
balustradą, obserwując między szczelinami scenę, rozgrywającą się na dole. Cała
sala nie była zbyt ozdobna, a szary kamień dodawał jej surowości.
–– Zaraz się tego dowiemy. Wilde ma się niedługo
stawić –– powiedziała zakapturzona postać, a ja zamarłam. Wilde.
–– Powinniśmy się jej pozbyć. Kwestią czasu jest
to, kiedy zacznie na nas polować. –– Wysoki, blondwłosy mężczyzna usiadł na jednym
z krześle i złapał się za brodę.
–– Czarny Pan się nią zajmie. –– Do pomieszczenia
wszedł Nott Sr. –– W odpowiednim czasie. Na razie nie możemy się zdemaskować,
dlatego uważajcie na siebie.
–– Mamy czekać, aż sama nas znajdzie?!
–– Sami ją zabijmy!
–– Nie zabijemy jej. –– Drzwi się otworzyły i
stanął w nich nie kto inny jak Olivier Wilde. Żołądek podszedł mi do gardła i
zacisnęłam mocniej pięść.
–– Elena, wszystko w porządku? –– wyszeptała do
mnie Tonks, a ja pokręciłam głową. Nie byłam w stanie wykrztusić słowa.
–– Myślisz, że twoje słowa są coś warte, Wilde?
–– Jeśli włos spadanie z jej głowy, pożałujesz ––
warknął Olivier.
–– To ty miałeś przypilnować, by nie pojawiła się
w Anglii…
–– Cisza! –– krzyknął Nott Sr. –– Ma zostać żywa.
Na razie. Wilde, co z Rabastanem?
–– Udało mi się go podmienić. Użyłem eliksiru
wielosokowego, ale nie było łatwo.
–– Dobra robota. –– Nott Sr pokiwał głową. –– Weasley
umarł?
–– Podobno żyje –– wtrącił czarnowłosy. –– Miał
więcej szczęścia niż rozumu. Nott udało mi się zdobyć to, o co prosił Czarny
Pan…
–– Dołohow… Masz na myśli Księgę Zaklęć? ––
upewnił się, a mężczyzna pokiwał głową.
–– Jest chroniona potężnymi runami. Należała do
Colina Meadowes.
–– Jak udało ci się ją odnaleźć?
–– Przekazał ją Amelii Bones, by ta kiedyś przekazała
ją jego córce. Los chciał, że nie zdążyła.
–– A ciało?
–– Pływa w rzece.
Nie mogłam dłużej tego słuchać. Wstałam
gwałtownie, mimo protestów Moody’ego i czym prędzej zmaterlizowałam się na dole
i wycelowałam różdżkę w Dołohowa, który upadł pod wpływem zaklęcia. Chwilę
później obok mnie pojawiła się reszta moich kompanów, a snopy kolorowych
świateł przelatywały obok naszych głów.
–– Jak mogłeś?! –– warknęłam do Wilde, który
stanął naprzeciwko mnie. Mierzyliśmy się spojrzeniami, a ja czułam, jak po raz
pierwszy od dawna, tracę nad sobą panowanie. Łzy cisnęły mi się do oczu, ale
nie pozwalałam, by wypłynęły na wierzch.
–– Elena, ja…
–– Elena, a może Dorcas? Znałeś mnie, do jasnej
cholery! Okłamywałeś mnie przez lata!
–– Robiłem to dla twojego dobra! Gdybyś tylko nie
chciała tu wracać, wszystko byłoby inne…
–– Jak śmiesz… Drętwota!
–– krzyknęłam, ale Olivier obronił się przed atakiem.
–– Zrozum, nie miałem wyboru. Przyłączanie się do
Czarnego Pana to jedyny, słuszny wybór.
–– Nie zapomnę ci tego, Wilde.
–– A chciałabyś pamiętać cokolwiek, prawda? ––
Drgnęłam. –– Pomogę ci… Na tyle ile umiem… –– powiedział, a ja pokręciłam
głową.
–– Olivier, jak mam ci ufać po tym wszystkim? ––
zapytałam, czując jak tracę siły.
–– Nigdy nie chciałem dla ciebie źle. Ja… ––
Zamilkł, a jego oczy zrobiły się wielkie jak spodki. Dostrzegłam jak koszulka
mężczyzny pokrywa się czerwoną cieczą i jego ciało opada na kamienną podłogę. Dołohow
uśmiechnął się, stojąc ze sztyletem pokrytym krwią. W tym samym momencie
zaatakował go Moody, a ja podbiegłam do umierającego Wilde.
–– Olivier…
–– Eleno… Dorcas… Weź to. –– Resztkami sił wyjął
małą fiolkę z kieszeni, w której znajdował się srebrny płyn. –– Już dawno
chciałem ci to dać. –– Kaszlnął, a mi mimowolnie łzy popłynęły po policzkach.
Byłam na niego wściekła i byłam wściekła na samą siebie, że mimo wszystko, czego
się dzisiaj dowiedziałam, widok jego śmierci…. Boli mnie. Jego oczy się zamknęły, a ja trzymałam w ręku zakrwawioną
fiolkę i klęczałam nad martwym ciałem mojego byłego narzeczonego.
–– Eleno, mam Księgę. –– Tonks podeszła do mnie i
złapała mnie za ramię. –– Musimy się stąd wynosić. –– Kobieta pomogła mi wstać,
a ja czułam się, jakby moje kończyny zastygły. Pozwoliłam by brązowowłosa prowadziła
mnie przez chwilę, a potem wyręczył ją Kingsley, łapiąc mnie ze zdwojoną siłą.
Biegliśmy w stronę wyjścia z zamku, zatrzymując się raptownie i spoglądając na
Moody’ego w oddali.
–– Nie zatrzymujcie się! –– krzyknął w naszą
stronę. –– Ascendio! –– dodał, a siła
zaklęcia w zawrotnym tempie skierowała go do góry i dosłownie przeleciał przed
nami tak, że teraz to my byliśmy w tyle. Wypadliśmy z zamku, pokonując po drodze
paru czarodziejów.
–– Moody, użyjmy teleportacji łącznej ––
zaproponował Kingsley, oglądając się za siebie i widząc jak nasi przeciwnicy
biegną wprost na nas.
–– Weź Carter, ja biorę Tonks. Spotkajmy się przy
Tamizie pod Tower Bridge –– zakomunikował, złapał Tonks za rękę i zniknęli. Chwilę
później poczułam, jak moje ciało się przemieszcza i kilka minut później oddychałam
zimnym powietrzem Londynu.
Odeszłam kilka metrów od reszty i przejechałam dłoni
po twarzy, całkowicie zapominając, że są całe we krwi. Zaklęłam pod nosem, mając
ochotę zostać sama. Emocje we mnie buzowały, a nie lubiłam okazywać swoich słabości
przy innych.
–– Eleno… Co się właściwie tam stało? ––
Usłyszałam głos Kingsley’a. Oblizałam spierzchnięte wargi i odwróciłam się do mężczyzny.
–– Pozwoliłam, by zawładnęły mną emocję –– odpowiedziałam
z powagą. –– Przeze mnie nasza misja się nie powiodła, wybaczcie.
–– Mamy Księgę. Misja nie poszła na marne ––
zauważył Moody, wpatrując się w rzekę.
–– Muszę spotkać się z Dumbledore’m. Spotkamy
się w siedzibie Zakonu –– powiedziałam i nie czekając na reakcję przyjaciół,
deportowałam się do Hogsmeade, by odwiedzić Hogwart.
*
Hope Carter mnie urzekła. Nigdy nie spodziewałem
się, że tak młoda osoba może zrobić na mnie takie wrażenie. Widziałem w niej
samego siebie za czasów młodości i chyba to przeważało szale mojej sympatii. A
patrząc na nią i Harry’ego, czułem się, jakbym patrzył na siebie i Jamesa. Ich przekomarzania,
komentarze i ta lekkość pakowania się w kłopoty. Byłem pod wrażeniem mądrości
Hope i prócz wyglądu, widziałem w niej wiele cech charakteru Dorcas. Dorcas,
którą znałem.
–– Byłaś przerażona, gdy pierwszy raz zamieniłaś się
w wilkołaka? –– zapytała Hermiona, gdy siedzieliśmy w salonie, rozmawiając na
różne tematy.
–– Tak –– odpowiedziała dziewczyna. –– Miałam
zamienić się w krwiożerczą bestię, która nad sobą nie panuje. Poza tym byłam
bardzo młoda –– wytłumaczyła. –– Później to się zmieniło. Zaczęłam dostrzegać
więcej zalet niż wad, a finalna pomoc mojej mamy przyczyniła się do tego, że lubię
być kim jestem.
–– A pożywiasz się, wiesz… ludźmi? –– Ron uniósł
brwi do góry, a Hope spojrzała na niego pobłażliwie.
–– Mogłabym, ale tego nie robię. Z wiadomych przyczyn
–– odpowiedziała. –– Mam nadzieję, że Remus przyjmie propozycję mamy. Wydaje mi
się, że nie może pogodzić się z tym wszystkim.
–– Daj mu trochę czasu –– wtrąciłem. –– Dla niego
jest to bardzo trudne.
–– Gdzie on tak w ogóle jest? –– zastanowił się
Harry.
–– Ma spotkanie z Magnusem Waynem, alfą, który ma
nam pomóc w walce przeciwko Voldemortowi –– wytłumaczyłem.
–– Magnus tu jest? –– zainteresowała się Hope. –– Mogłabym
się z nim spotkać? –– Wstała pośpiesznie.
–– Hola, hola. –– Rozbawiony uniosłem brwi do
góry. –– To pytanie do twojej matki. –– Dziewczyna wywróciła oczami i zaczęła tupać
nogą. Parsknąłem pod nosem widząc niecierpliwość brązowowłosej. Nagle do
pomieszczenia weszła Tonks, uśmiechając się lekko.
–– Tonks, miło cię widzieć! –– zawołała Hermiona i
podeszła do kobiety, by ją uściskać.
–– Was również, Hermiono. –– Uśmiechnęła się i przywitała
się potem z Harry’m, Ronem i Ginny, która była najbardziej zadowolona z obecności
Nimfadory. –– Hope, cieszę się, że w końcu mogę cię poznać –– zwróciła się ku
brązowowłosej.
–– Ja również się cieszę. Mama mówiła o tobie w
samych superlatywach –– powiedziała i uścisnęła dłoń czarownicy. –– Właśnie,
jest już tutaj?
–– Ona… –– zaczęła Tonks, a ja od razu wyczułem,
że jest w jej głosie coś niepokojącego. –– Elena będzie jutro. Musi jeszcze się
czymś zająć –– wytłumaczyła, a Hope pokiwała lekko głową. Widziałem, że jest za
nią stęskniona.
–– Dzieciaki, obiad! –– zawołała Molly z kuchni, przerywając
naszą rozmowę. Chwilę później wszyscy wyszli z pomieszczenia, a ja zostałem sam
z Tonks.
–– Co się dzieje? –– zapytałem jej, a kobieta westchnęła
głośno.
–– Syriuszu, sama nie wiem… Nasza misja… Nie do
końca się powiodła –– powiedziała i usiadła na fotelu. –– Masz coś do picia?
–– Pewnie. –– Wyjąłem z barku dwie szklanki i
nalałem nam Ognistą Whiskey. Stuknęliśmy się szklankami i upiliśmy łyk alkoholu.
–– Nie złapaliśmy Notta Sr ani innego Śmierciożercy,
ale udało nam się zdobyć Księgę Zaklęć –– zaczęła, a ja zmarszczyłem brwi. ––
Księga należała do Colina Meadowes, który przekazał ją na przechowanie Amelii
Bones. Amelia nie żyje. –– Tonks upiła kolejnego łyka, a ja pokręciłem głową.
Amelia Bones była naprawdę dobrą i zaufaną czarownicą. –– Antoni Dołohow ją
zabił. –– Zacisnąłem mocniej szklankę, doskonale znając tego Śmierciożercę. Nienawidziłem
go. –– Był tam ktoś jeszcze. Nazywał się bodajże Olivier Wilde i Elena go znała.
Co więcej, wydaje mi się, że to właśnie z nim była w Nowym Jorku. Opowiadała mi
kiedyś, że miała narzeczonego. –– Słuchałem uważnie słów brązowowłosej,
zastanawiając się nad tym wszystkim. –– Wilde służył Voldemortowi, choć nie był
Śmierciożercą. Nie posiadał Mrocznego Znaku. Dołohow zabił również jego, gdy
zobaczył, że Elena wpływa na niego. Przed śmiercią dał jej jakieś wspomnienia… Nie
wiem co o tym wszystkim sądzić. Pewnie porozmawia z nami, jak będzie gotowa. Po
prostu martwię się o nią. Po raz pierwszy, od kiedy ją znam, dostrzegłam jak
mocno to na nią wpłynęło. Te wszystkie informacje oraz rozmowa…. Rozmowa o jej
śmierci, Syriuszu. –– Tonks pokręciła głową i dopiła resztę trunku ze szklanki.
–– Jak mam jej pomóc?
–– Cieszę się, że ma ciebie –– powiedziałem
szczerze i położyłem dłoń na jej ramieniu. –– Pomożemy jej razem. –– Obiecałem,
a moje myśli wędrowały z zawrotną prędkością.
Czego
tak naprawdę jeszcze o niej nie wiem? Miała narzeczonego?
–– Obiad stygnie. –– Do salonu weszła Hope i spoglądając
na nas uniosła rozbawiona brwi. –– Deser jest przewidziany na potem ––
zażartowała, widząc nasze puste szklanki. Mimowolnie uśmiechnąłem się, by za
chwilę otworzyć oczy ze zdziwienia.
Ile lat
ma Hope... Meadowes?
Od
Autorki: Hej! Kochani, udało się napisać rozdział, choć powiem szczerze, że
myślami ciągle jestem w Winterfell (fani Gry o Tron – przeżywacie ostatni
odcinek tak mocno jak ja?). Stąd też wydarzenia w Cork i trochę mi się wydaje,
że ten rozdział jest taki słodko-gorzki. A wy co sądzicie?
Oooo *-*
OdpowiedzUsuńSpotkali się ^^
Czy Syriusz już zaczyna coś podejrzewać?
Świetny jest! < 3333
Uwielbiam ich, pop prostu ♥
Czekam niecierpliwie na next i życzę dużo wenki, kochana :****
♥Pozdrawiam♥
Hej,
UsuńSyriusz zacznie się czegoś domyślać... W końcu Hope nie jest taka mała :D Będą mieli jeszcze swoje fragmenty!
Dziękuję i pozdrawiam♥
To może ja zacznę od końca. :p
OdpowiedzUsuńMocno żyję trzecim odcineczkiem i chyba nigdy nie miałam tak mieszanych uczuć. :D
Co do rozdziału, to scena Hope bardzo mi się podoba i to jakie miała flow z Syriuszem jest świetne! :D
Dostrzegła już małe podobieństwo z nim, no i ta natychmiastowa sympatia. :D
Scena w zamku mocno mnie zaniepokoiła, to że chcą ją zabić, no i zabicie Amelii. Kurczę, Amelię to ja bardzo lubię i w kanonie (chociaż tam jest przez chwilę) no i u siebie. U Ciebie równie mocno ją polubiłam, więc mi smutno, że ją zabili.
Myślałam, że Oliver to kawał skurczybyka, w końcu działał dla Voldemorta, ale to jak powiedział, że jej nie zabiją, to jednak wyczuwam, że chciał dla niej dobrze i ją kochał. Cieszę się, że przed śmiercią dał jej wspomnienia, ale boję się tego, co na nich jest i że po obejrzeniu tego, będzie miała mocny mętlik w głowie.
Ostatnia scena z Tonks. Cieszę się, że Nimfadora podzieliła się z Blackiem swoimi obawami i powiedziała, co się stało, bo obawiałam się, że może nie dowie i znów czułby się niedoinformowany i taki po prostu niepotrzebny.
Jestem bardzo ciekawa po co ta Księga Zaklęć i dlaczego jest tak ważna.
Hope uroczo im przerwała i jak ona wszystko potrafi z humorem skomentować :D
I jeeee!
Wreszcie Łapa zaczął się zastanawiać ile ona ma lat!
Mam nadzieję, że on od razu będzie wierzył, że to jego córka, a nie Regulusa. :D
No i mam nadzieję, że nadal będziesz szła jak burza z rozdziałami i w następnym wszystko się okaże!
Weny i dużej ilości czasu, Kochana! :D
Buziaki! :*
Hej,
UsuńCo do GoT to ja jestem mega podekscytowana, osobiście bardzo mi się podobało :D
Hope i Syriusz bardzo nadają na tych samych falach, bo dziewczyna jest bardziej podobna do niego niż do Dorcas. Da się to dalej też zauważyć.
Olivier w tym wypadku był mocno mieszany. Zależało mu na niej, ale służył Voldemortwi - tego nie da się zapomnieć. Wspomnienia Oliviera będą w następnej części.
Tonks bardzo polubiła Elenę i dziewczyny naprawdę się zaprzyjaźniły. Black też nie będzie stał obojętnie.
Księga Zaklęć będzie odgrywała ważną rolę.
Brawo dla Łapy, najwyższa pora!
Dziękuję i pozdrawiam ;*
Hejoooooo! :D
OdpowiedzUsuńStęskniłam się za Hope! :D Cieszę się, że znów piszesz o niej, bo jakoś tak dodaje to takiej nuty świeżości do opowiadania :)
Bardzo fajnie, że Hope dogaduje się z Gryfonami i że oni jej tak łatwo nie skreślają. Wiadomo, jak zacięte walki toczą się między tymi dwoma domami, a często są przecież bezpodstawne.
No i cudnie, że z Syriuszem od razu się dobrali! Ach, marzy mi się jeszcze więcej scen, w których są razem! Oni naprawdę, naprawdę do siebie pasują! *_*
Nosz ja od samego początku nie lubiłam Wildego! Nie dość, że Matt udziela mu swojej facjaty, a za nim ja jestem naprawdę średnio, to jeszcze teraz się okazuje, że miałam podstawy, by go nie lubić!!!
Jakim cudem ma fiolkę ze wspomnieniami Dorcas? :O Bo to ta fiolka, prawda? Nieźle! Sukinsyn! Tak okłamywać Dorcas. Tą dobrą Dorcas, która tyle wycierpiała. Nienawidzę tego tłumaczenia "dla twojego dobra". Wtedy nigdy o czyjeś dobro nie chodzi. Nigdy. Zawsze jest pod tym coś więcej. Może i żywił do Drocas faktycznie jakieś pozytywne uczucia, ale ja tam i tak już się zraziłam do niego na amen. Choć i tak smutne jest to, że zmarł. Koniec końców Dorcas miała z nim dobre wspomnienia.
I żal mi Amelii :/ Nigdy nie czyta się o niej zbyt wiele, ale zawsze wydawała się równą babką.
Miło, że Tonks powiedziała wszystko Syriuszowi. Teraz założę się, że trybiki w jego głowie zaczną pracować. Niech no tylko domyśli się, że Hope jest jego córką... Chociaż dla mnie jeszcze jedno jest ważne. Niech Dorcas nie będzie sama podczas odzyskiwania swoich wspomnień... Ona potrzebuje kogoś :(
Czekam na więcej, daj mi więcej :D <3
Ściskam mocno! :*
Hej,
UsuńTeż uważam, że jest nutką świeżości! Hope dogaduje się z nimi, choć jak widzimy, największym zaufaniem daży Harry'ego. Hermionę lubi, Rona niekoniecznie...
Z Syriuszem naprawdę będą się dobrze dogadywali.
Ja staram się bronić Matta (i Oliviera), ale też jakoś średnio mi to wychodzi, bo nigdy go nie lubiłam xD
I tutaj małe sprostwanie - to będą wspomnienia Oliviera, w których Dorcas uczestniczy, albo i nie. Niestety prócz tego, że to zobaczy, nie będzie tego pamietała.
Dziękuję i pozdrawaiam ;*
A już myślałam, że jakimś cudem Oliver wykradł od Stworka wspomnienia Dorcas :O No to w takim razie jestem bardzo ciekawa, co ona tam zobaczy... :) Nie mogę się doczekać!
UsuńNo no no zaczyna się dziać! Hope i Syriusz od razu złapali dobry kontakt, ale nie ma w tym chyba nic dziwnego, są do siebie zbyt podobni hehe. Czyn Regulusa w końcu zaczyna wychodzić na jaw... czy Dorcas zdecyduje się odzyskać wspomnienia? Co będzie jeśli tak? Co jeśli nie? Hestia chyba zaczyna coś podejrzewać, a i Syriusz w końcu zaczyna dodawać dwa do dwóch. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Życzę weny
OdpowiedzUsuńHej,
UsuńTak, Syriusz i Hope od razu się polubili i chyba nie mogło być inaczej!
Tutaj sprostowanie! To będą wspomnienia Oliviera o Dorcas i nie tylko o niej, więc ona je zobaczy, ale sama... nie będzie tego pamiętać :(
Dziękuję i pozdrawaiam ;*