2019/01/15

Rozdział 37 „Walcząc z ciszą”


Od samego ranka w moim domu było gwarno. Wuj Robert złożył nam niezapowiedzianą wizytę i próbował mnie przekonać, bym wjechała do ciotki Mii. Zdawałam sobie sprawę, że chce dla mnie jak najlepiej, ale nie wyobrażałam sobie, że mogę teraz od tak wszystko zostawić i po prostu wyjechać. Miałam tutaj swoje obowiązku, dla Zakonu, rodziny i przyjaciół. Twardo przedstawiałam swoje argumenty.
–– Jesteś tak uparta, jak Colin! –– mruknął wuj Meadowes, próbując po raz kolejny przedstawić mi dobre strony tego pomysłu. –– Wszyscy powinniście się wyprowadzić i mówię tutaj też o tobie Alaricu i Williamie –– zwrócił się do moich braci, na co Will prychnął.
            –– Wuju, wiemy, że się o nas martwisz, ale nigdzie się nie wybieramy. To jest nasz dom –– powiedział dobitnie najmłodszy Meadowes, na co wuj westchnął głęboko.
–– Niczym was nie przekonam, prawda? –– upewnił się i spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem. –– W takim razie polej mi szklaneczkę Ognistej, moja bratanico. –– Puścił mi oko, a ja wywróciłam oczami, po czym udałam się do barku, by nalać trunku. Alaric z daleka wskazał również na siebie, a Allie posłała mu rozbawione spojrzenie. Czułam się parszywie, więc stwierdziłam, że alkohol nie będzie takim złym pomysłem.
Nalałam trunek sobie, wujowi, Alaricowi i Willowi, bo wiedziałam, że Allie nie przepada za alkoholem, w odróżnieniu do mojego najstarszego brata, którego był to ulubiony sposób na „odpoczynek”. Allie postanowiła zabrać się za obiad, w którym chciałam jej pomóc, jednak kobieta szybko wygoniła mnie z kuchni, sądząc, że narobię więcej szkód niż pożytku. Oczywiście William nie mógł powstrzymać się od komentarza na ten temat i tym sposobem rozgrzała się między nami kłótnia.
–– Znowu zaczynacie… –– mruknął Alaric i pokręcił głową. Spojrzałam na niego ostrzegawczo, by nie wtrącał się w naszą rozmowę. William postąpił identycznie jak ja, dlatego po chwili zamiast kontynuować naszą małą wymianę zdań, roześmialiśmy się i stuknęliśmy szklankami.
–– Tak sobie pomyślałem… –– zaczął wuj Robert i podrapał się po brodzie. –– Czy bardzo będzie wam ciążyć, jeśli zatrzymam się u was na dłuższy czas? –– zapytał.
–– Wuju, możesz tu zostać tak długo, jak tylko będziesz miał ochotę. To ogromny dom, tym bardziej, że William nas opuścił i… –– mówił Alaric, jednak gwałtownie przerwał, spoglądając na mnie kątem oka.
–– Syriusz również. –– Zakończyłam za niego, a mój wuj zaczął przyglądać mi się badawczo. –– Już tu nie wróci –– dodałam pewnie. Robert wpatrywał się we mnie dłuższą chwilę, a potem położył swoją dłoń na mojej i ścisnął mocno.
–– Jesteś wspaniałą kobietą. Pamiętaj o tym, zawsze –– poprosił. Wzruszyłam się słysząc jego słowa i pokiwałam głową na znak zgody. Musiałam być silna, dla mojej rodziny.
Godzinę później zajadaliśmy się obiadem, który przygotowała żona mojego brata. Uwielbiałam jej kuchnię, wszystko co trafiło w jej ręce, zawsze było przepyszne. Tylko dzięki niej dobrze się odżywialiśmy, bo nikt z Meadowes nie potrafi gotować. To rodzinne, naprawdę.
Przesiedzieliśmy cały wieczór razem, a gdy każde z nas skierowało się do swoich pokoi, poczułam pustkę. Moja sypialnia wydawała się za duża na jedną osobę. Usiadłam na łóżku i dotknęłam lekko poduszki, na której spał Syriusz. Od wielu tygodni nie rozmawialiśmy ze sobą, a na spotkaniach Zakonu Feniksa, umiejętnie się omijaliśmy. U Lily i Jamesa również bywaliśmy często, jednak osobno. Ciężko było mi się pogodzić z tym wszystkim, ale uważałam, że to dobry pomysł, póki sama nie zrozumiem siebie.
Nagle usłyszałam hałas i dostrzegłam sowę, która dobija się do mojego okna. Podeszłam, otworzyłam je, a sowa wyciągnęła nóżkę, w której znajdował się list. Zabrałam go i pospiesznie usiadłam na łóżku i drżącymi dłońmi zaczęłam otwierać list od Regulusa, do którego napisałam wczorajszej nocy.

Bądź w Soho, blisko Queen's Theatre. Znajdę Cię, o każdej porze.

Wpatrywałam się w pergamin, a stres opanował moje ciało. Wstałam gwałtownie, pewna, że muszę się z nim spotkać i porozmawiać. Przebrałam się szybko i wyszłam z domu, najciszej jak się da. Miałam nadzieję, że nikt mnie nie nakryje. Teleportowałam się do  centralnej część dzielnicy West End. Godzina wskazywała pierwszą w nocy. Stanęłam na środku, nie wiedząc gdzie mam się udać, ani jakim cudem Reg ma mnie znaleźć, ale uwierzyłam mu na słowo. W pewnym momencie zatrzymałam wzrok na witrynie sklepu jubilerskiego i mimowolnie zaczęłam się bawić pierścionkiem, który otrzymałam od Syriusza na święta. Z jakiegoś powodu nie chciałam go zdejmować, był dla mnie bardzo cenny, tak jak sam Black.
Stałam tam kilkanaście minut, gdy nagle ktoś złapał mnie za ramię. Przestraszyłam się, chcąc wyciągnąć różdżkę, ale poczułam jak czyjaś dłoń łapie mnie za moją. Spojrzałam na mężczyznę, a oczy młodszego Blacka, przeszywały mnie na wskroś. Poczułam ciepło w sercu, widząc go całego i chciałam coś powiedzieć, ale czarnowłosy przyłożył palec do swoich ust. Złapał mnie za rękę, po czym teleportowaliśmy się przed drzwi mieszkania. Nie wiedziałam gdzie jesteśmy, jednak po chwili Regulus wymruczał jakieś zaklęcie, a zamek w drzwiach przekręcił się. Otworzył je i gestem ręki zaprosił mnie do środka, bym pierwsza weszła. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Znajdowaliśmy się w małej kawalerce, w której musiał urzędować Black. Mężczyzna zamknął drzwi, rzucając zaklęcia, po czym zdjął kaptur i przyjrzał mi się uważnie.
–– Jesteśmy nadal w Londynie? –– palnęłam bez namysłu, a na twarzy czarnowłosego pojawił się zawadiacki uśmiech.
–– To nie jest porwanie –– zaznaczył, a ja zawstydziłam się lekko. Czułam rumieńce na twarzy. Odwróciłam się od mężczyzny, by nie dostrzegł mojego zawstydzenia, choć miałam wrażenie, że już dawno to wyczuł, bo przyglądał mi się zaciekawiony.
–– Wiem, że nie –– powiedziałam od siebie, podchodząc do okna, gdzie widok rozciągał się na Covent Garden. –– Mogłam się domyśleć, że masz artystyczną duszę –– dodałam, podśmiewając się.
–– Napijesz się czegoś? –– zapytał, stojąc w kuchni.
–– Procentów, potrzebuję procentów –– poprosiłam i ponownie wywołałam zaciekawienie na twarzy Blacka. Uśmiechnął się lekko, po czym wyjął dwie szklanki i napełnij je Ognistą Whiskey. Czułam jak pocą mi się ręce i sama nie wiedziałam, dlaczego ta sytuacja, tak bardzo na mnie działa. Wzięłam głęboki oddech, by się uspokoić, a po chwili podszedł do mnie Regulus i podał mi szklankę z trunkiem. Wypiłam dość sporego łyka, odstawiłam szkło i odwróciłam się w stronę mężczyzny, przyglądając mu się badawczo.
–– Co tutaj robisz, Meadowes? –– Jego oczy zaglądały w moją duszę, a ja czułam się całkowicie obnażona ze wszystkiego. Miałam wrażenie, że Black rozumie mnie, moje zachowania i każdą sprzeczność, która we mnie narastała.
–– Umm… –– zacięłam się, nie potrafiąc odpowiedzieć na pytanie Blacka.
–– Syriusz nie będzie zadowolony, gdy się o tym dowie –– dopowiedział, a ja przegryzłam wargę.
–– Rozstaliśmy się. –– Regulus zmarszczył brwi i spojrzał na mnie zdziwiony. Wiedziałam, że nie tego się spodziewał.
–– Powiedziałbym, że mi przykro, ale… –– odpowiedział, przyglądając mi się badawczo.  
–– To ty byłeś tego powodem –– wyszeptałam, odkrywając się przed nim. –– Jakaś część mnie nie potrafi, nie chce… zapomnieć o tobie –– zwierzyłam się, nie przerywając naszego kontaktu wzrokowego. Widziałam te emocje w jego oczach. Wydawało mi się, że nadal nie pojmuje tego, co właściwie się dzieje. Ja też tego nie pojmowałam.
–– Ciężko uwierzyć, że to nie jest sen –– mruknął w końcu, kręcąc głową.
–– Nie planowałam tego Reg, ale… ja… zakochałam się w tobie. –– Zdałam się na odwagę i powiedziałam mężczyźnie to, co czułam. Musiałam być szczera sama ze sobą, jak i z nim. Ostrożnie położyłam rękę na jego klatce piersiowej, nie spodziewając się, że tak bardzo go zaskoczę. Myślałam, że może się czegoś domyślać.
Regulus się nie odzywał. Przeszywał mnie spojrzeniem, by po chwili zbliżyć się do mnie bardziej i złożyć na mych ustach pocałunek. Gdy nasze usta zetknęły się ze sobą, poczułam niesamowitą euforię i pragnienie, którego moje ciało już dawno nie odczuwało. Chwilę później nasze pocałunki stały się bardziej namiętne i żarliwie. Ręce mężczyzny zacisnęły się mocniej na mojej tali, a ja zarzuciłam mu ręce na szyję. Chwilę później bez najmniejszego wysiłku, czarnowłosy podniósł mnie, a ja zaczepiłam się o niego nogami. Pożądanie, jakie ogarnęło moje ciało, było wprost niewyobrażalne. Black położył mnie na łóżku, namiętnie całując każdy skrawek mojego ciała. W tym momencie liczył się on i jego żarliwe pocałunki na moim ciele. Gdy nasze usta ponownie się złączyły, zarzuciłam jedną nogę na niego, chcąc poczuć go bliżej. Naprawdę nie mam pojęcia kiedy pozbyliśmy się wzajemnie swoich ubrań, ale widok nagiego Rega, ponownie wywołał we mnie falę pożądania. Gdy czarnowłosy dotykał moich piersi, mruczałam cicho, błagając, by nie przestawał. Wygięłam się w łuk, czując kolejne doznania ze strony mężczyzny.
Noc, która nas połączyła, była dowodem na to, że nie da się wygrać z miłością. Miłością, która kiełkuje w każdym z nas, która w pewnych przypadkach, takich jak ten, jest zakazana.
Więc dlaczego, gdy tylko przebudziłam się nad ranem, czułam tak mocne wyrzuty sumienia, że chciałam zapaść się pod ziemię.
Och, Syriusz.
Syriusz, Syriusz, Syriusz.
Nie, to Regulus.
–– Znam cię Dor, wiem, że czujesz wyrzuty sumienia –– powiedział mi Reg, gdy kierowaliśmy się w stronę parku, bym mogła w spokoju się teleportować. –– Nie spodziewałem się, że i ja jakieś poczuję, a jednak. Mimo to, chcę, byś wiedziała, że to najwspanialsza noc w moim życiu. Jesteś jedyną osobą, która w pełni potrafi zaakceptować to, jaki jestem, co więcej, pokochałaś mnie za to –– mówił. –– Dziękuję, za wszystko, a teraz odnajdź samą siebie. To czego potrzebujesz, to nie ja, nie Syriusz, mała. Potrzebujesz poznać i spędzić czas tylko i wyłącznie ze sobą. –– Musnął delikatnie moje usta i nie czekając na moją odpowiedź, odwrócił się na pięcie i zniknął.


Przez ostatnie tygodnie wiele czasu spędzałem na misjach dla Zakonu. Nadal mieszkałem u Lunatyka, którego ostatnio naprawdę bardzo mało widywałem. Remus potrafił znikać na tygodnie, a wracał zmęczony, poraniony. Wymagał opieki i prawdę mówiąc, cieszę się, że miał wtedy mnie. Pomagałem mu i podczas pełni księżyca, trwałem przy jego boku. Biegaliśmy po lesie, a ja robiłem wszystko, by mój przyjaciel, chociaż przez chwilę, był szczęśliwy i zapomniał o problemach.
Wszystko się zmieniło tego dnia, gdy sam Albus Dumbledore złożył wizytę w posiadłości Potterów, w której akurat przebywałem, co nie było niczym nowym. Siedzieliśmy przy stole wraz z Harrym, którego próbowała nakarmić Lily, choć nie było to proste, bo chłopiec ciągle czymś się rozpraszał. Zaśmiewałem się w niebogłosy, komentując, że od razu widać geny Rogacza. Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi i po chwili do salonu wszedł nasz były profesor. Przywitaliśmy się z nim serdecznie, a Lily zaproponowała gorącą herbatę.
–– Bardzo wam dziękuję za gościnę. –– Dumbledore uśmiechnął się, a wzrok utkwił w Harrym, który wpatrywał się w niego zaciekawiony i pokazywał palcem w jego stronę. Zapewne był pod wrażeniem długiej brody i niesamowitej elegancji, która cechowała dyrektora. –– Przykro mi, że przychodząc, nie mam dla was dobrych wieści –– powiedział i poprawił swoje okulary połówki. Lily usiadła przy stole i złapała Jamesa za rękę. –– Obawiam się, że wasza rodzina jest kolejnym celem Voldemorta. –– Widziałem jak rudowłosa mocniej złapała rękę Pottera, a ja mimowolnie zacisnąłem dłoń w pięść.
–– Skąd ta pewność? –– zapytał Rogacz, a jego zacięta mina ukazywała gotowość do walki.
–– Pewności nigdy nie ma, ale nie możemy tego zbagatelizować. Zaklęcie Fideliusa jest jedynym rozwiązaniem –– tłumaczył. –– Zostanę waszym Strażnikiem Tajemnicy.
–– Z całym szacunkiem profesorze, ale… Chciałbym, żeby Syriusz został naszym Strażnikiem. –– Wzrok Jamesa spoczął na mnie, a ja pokiwałem głową na znak zgody, pewny swego.
–– Jesteście pewni? Nie mam do ciebie zastrzeżeń, Syriuszu, ale to będzie bardzo niebezpieczne. –– Dumbledore spojrzał na mnie.
–– Dam sobie radę. –– Wypiąłem dumnie pierś.
–– W takim razie postanowione. Będę się już zbierał, dziękuję za herbatę. –– Albus wstał, uśmiechnął się w kierunku małego Harry’ego i zniknął tak szybko, jak się pojawił.
Lily poszła położyć małego, a ja wraz z Jamesem rozmawialiśmy na temat wiadomości, którą przyniósł nam Dumbledore.
–– James, mam lepszy pomysł –– zacząłem, gdy zostaliśmy sami. –– Niech Peter zostanie waszym Strażnikiem Tajemnicy. Tylko ty będziesz o tym wiedział. Inni będą przekonani, że to ja. To będzie idealna przykrywka –– mówiłem, ciesząc się, że wpadłem na tak świetny pomysł.
–– To nie głupie, Black. –– Potter pokiwał głową. –– Nikt nie będzie podejrzewał naszego Glizdogona.
–– Nikt nie może o tym się dowiedzieć –– zaznaczyłem. –– Lily…
–– Nie dowie się, spokojnie –– przerwał mi Rogacz. –– Nie lubię mieć przed nią tajemnic, ale na pewno by panikowała, a tego chcemy uniknąć.
–– Dokładnie.

Tydzień później poprosiliśmy Petera o spotkanie, u Lunatyka w domu. Remusa nie było i na pewno miał nie wrócić tej nocy, więc było to bezpieczne miejsce, byśmy mogli sami się spotkać. Siedziałem z Rogaczem w salonie, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Wpuściłem przyjaciela do środka i zaproponowałem coś do picia, jak na dobrego gospodarza przystało.
–– Peter, dobrze cię widzieć, przyjacielu. –– James podszedł do chłopaka i poklepał go po plecach, zatapiając go w niedźwiedzim uścisku. Peter trochę się zmieszał, ale po chwili również odwzajemnił uścisk. Zrobiłem to samo, po czym usiedliśmy w salonie, rozmawiając o ostatnich wydarzeniach.
–– Glizdogonie, chcieliśmy spotkać się z tobą sami i jest tego konkretny powód –– zacząłem poważnie. Słyszałem, jak Pettigrew wciąga powietrze, zestresowany. –– Spokojnie, nic ci nie grozi –– uspokoiłem go. –– James i Lily są w niebezpieczeństwie, przyjacielu i to właśnie my musimy mu pomóc –– powiedziałem.
–– Mmm..yyy? –– zająkał się. –– Syriuszu…
–– Peter, chciałbym, żebyś został moim Strażnikiem Tajemnicy –– zwrócił się James do brązowowłosego, którego oczy rozszerzyły się jak spodki. –– Nie bój się. Wszyscy będą myśleć, że Syriusz nim jest.
–– Ale… alee.. jak to? –– Peter pociągnął nosem, wpatrując się w nas. –– Nic z tego nie rozumiem…
–– To proste. James i Lily będą bezpieczni i ty również. Volde…
–– Nie wypowiadaj tego imienia! –– przerwał mi.
–– Dobrze, dobrze… –– Wywróciłem oczami. –– Sam-Wiesz-Kto i tak czyha na moje życie. Nikt, by się nie zdziwił, gdybym został Strażnikiem Tajemnicy, a w ten sposób, gdyby coś mi się stało, wy będziecie nadal bezpieczni. To dobry układ, Peter –– wytłumaczyłem.
–– Ja.. nie wiem…
–– Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi –– dodałem, widząc zawahanie chłopaka. –– Musimy wspierać się wzajemnie.
–– Tak, tak… Jesteśmy przyjaciółmi –– powtórzył Pettigrew. –– Zgadzam się. –– Uśmiechnął się w naszą stronę, a Rogacz poklepał go wdzięcznie po ramieniu.
–– Wygramy tą wojnę, czuję to w kościach –– rzekł do mnie Rogacz, gdy pożegnaliśmy się z Peterem. –– Nie wiedziałem przyjacielu, że potrafisz być tak mądry.
–– Czasem moje szare komórki jeszcze się do czegoś nadają –– mruknąłem, a chwilę później James również mnie opuścił, wracając do domu, gdzie czekała na niego żona i synek.
Usiadłem w salonie i nalałem sobie szklaneczkę Ognistej. Ostatnio bardzo często spędzałem tak wieczory, co nie było pocieszające. Wszak od długiego czasu… nie byłem sam, tak jak teraz. Moje myśli pobiegły ku brązowowłosej. Zastanawiałem się, czy wszystko u niej w porządku i jak sobie radzi. Oczywiście miałem relację z pierwszej ręki, od Potterów, gdyż Lily nigdy nie szczędziła rozmów na jej temat. Wydawało mi się, że nadzieja o tym, że ja i Dorcas możemy być znowu razem, nie opuszczała jej. Głęboko wierzyła w to, że uda nam się poukładać nasze problemy i będziemy mogli liczyć na siebie wzajemnie. Schlebiała mi, ale na tą chwilę nadal nie czułem się na siłach, by móc próbować ponownie.
Tęskniłem za nią, ale także za całą rodzinę Meadowes. Pomyślałem o Alaricu, z którym zdążyłem bardzo się zżyć i upiłem kolejny łyk alkoholu. Powinienem z nimi porozmawiać… Zapytać czy wszystko w porządku, tak po prostu.
Powinienem również przestać omijać Dorcas. Sytuacja dla nas obojga jest niekomfortowa, mimo to mamy wspólnych przyjaciół, jak i chrześniaka, który potrzebuje oboje rodziców chrzestnych. Minął już jakiś czas od naszego rozstania… więc powinniśmy zachować się jak dorośli ludzie i przestać przed sobą uciekać.
Wyobraziłem sobie to. Ja i ona w tym samym pomieszczeniu i wiecie co?
To nie mogło skończyć się dobrze.
Ja i ona.
Merlinie, dopomóż mi.


Od Autorki: Hej! Jestem coraz bardziej podekscytowana końcem serii i wprost nie mogę oderwać się od pisania. Dawno tak nie miałam, więc tym bardziej się cieszę! Co sądzicie o rozdziale? Spodziewacie się najgorszego względem Potterów, czy może jednak nie? Nie przeszkadza wam, że rozdziały pojawiają się teraz tak często?
Pozdrawiam ;*

6 komentarzy:

  1. Cudo (jak zawsze ♥)
    Boję się, że skończy się tak, jak w książce, jednak mam wielką nadzieję, że coś tam zmienisz...
    I nie, nie przeszkadza mi (na pewno nie tylko mi < 3) że rozdziały są często *-* Jest przynajmniej co czytać < 33
    Och zapomniałabym... Dorcas i Reg... Szczerze, to wiedziałam, że do tego dojdzie ;_; Czułam to!
    Czekam niecierpliwie na next i życzę dużo wenki! :****
    ♥Pozdrawiam♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej!
      Dziękuję♥
      Myślę, że już niedługo wszystkiego się dowiesz, a Dor i Reg - to musiało w końcu nastąpić, w końcu już od czasów szkolnych coś się szykowało...

      Pozdrawiam ;*

      Usuń
  2. Hejo! <3

    Jak fajnie, że coś nowego. Udało mi się wyrobić z nauką, to jeszcze przeczytałam, tak na dobry sen :D

    Na wstępie powiem, iż jestem mega szczęśliwa, że tak dobrze idzie Ci pisanie i tak często pojawiają się nowości <3 :D A zarazem jestem nieszczęśliwa, bo styczeń to dla studenta naprawdę niedobry czas na takie rzeczy XD Ale to nic. Póki co ogarniam jeszcze rzeczywistość, więc nie narzekam :D

    Bardzo się cieszę, że Dorcas ma tak dobre relacje z rodziną. Bardzo jej teraz potrzebuje, więc dobrze, że ma na kogo liczyć. No i Robert. Uwielbiam go, naprawdę. Jest takim kochanym wujkiem, którego motto zapewne niegdyś brzmiało "dobrze, ale nie mówcie tacie" :D

    Co do Regulusa... Chyba Dorcas za szybko określiła łączące ich uczucie jako miłość. Może się mylę. Ale ledwo co uświadomiła sobie, że jest w nim zakochana (a zakochanie i miłość to coś innego, zresztą Lily ładnie to ostatnio podkreśliła) i wystarczył jej jeden namiętny moment, by stwierdzić, że to już nie zakochanie a miłość?
    Regulus zachował się moim zdaniem bardzo egoistycznie. W sensie... Tutaj w Hogwarcie zawsze mówił, że Dorcas ma być z Syriuszem, a jak tylko pojawiła się między nimi chwila słabości, to od razu ją wykorzystał, złapał byka za rogi i, kurde, musiał, po prostu musiał ją pocałować.
    Poza tym, zdając sobie sprawę z tego, że Dorcas przebywająca w jego towarzystwie, może być w większym niebezpieczeństwie, nie powinien był chcieć się z nią spotkać. Dla jej dobra i bezpieczeństwa.
    Jak mocno lubiłam Regulusa (mimo początkowego niezdecydowania), tak moja sympatia do niego wygasa... A już na pewno nie shippuję go z Dorcas!

    Cieszę się, że Lily wciąż wierzy w to, że jej przyjaciele się zejdą, bo to daje mi jakąś taką iskierkę nadziei.

    Ugh... Lily i James w niebezpieczeństwie... Glizdogon Strażnikiem Tajemicy... To nieuchronnie zbliża się do kanonicznego zakończenia, tak bardzo się boję, tak bardzo stresuję się na finał części drugiej... Aaaaaaaa, nie rób mi tego, nie rób nam tego, przecież kochasz Potterów :(
    Liczę na jeszcze więcej relacji na płaszczyźnie Lily-Syriusz, bo bardzo ją ostatnimi czasy polubiłam :) No i jeszcze Syriusz-Harry!

    Kochana, gratuluję, że tak się uwinęłaś z rozdziałami! :D :* Życzę weny w pisaniu czterdziestego (bo widzę, że 38 i 39 już gotowe) oraz czasu na planowanie części trzeciej! :*

    Pozdrawiam Cię cieplutko i ściskam mocno! :*

    pelnia-wilczego-ksiezyca.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej!
      W takim razie cieszę się, że chociaż na chwilę możesz się od tego oderwać - mam nadzieję, że pomaga potem lepiej myśleć :D
      Robert to mój ulubieniec również! Jest tak pozytywny i zakręcony, że nie sposób go nie darzyć sympatią!
      Co do Regulusa to całkowicie się z tobą zgadzam i mam nadzieję, że w następnym rozdziale trochę rozwieje się ta miłość. Tak, miłość - ale jakiego rodzaju...?
      Regulus jest pełen sprzeczności sam ze sobą, tak samo jak Dorcas. Wykorzystał moment, bo wydaje mi się, że mężczyzna, który kocha kobietę, tak jak on, a ta podaje mu się na tacy(taka prawda) łapie byka za rogi, jak to ładnie ujęłaś. Poza tym co tu dużo mówić, mam do niego słabość. W osobnej miniaturce o nim będę próbowała również przedstawić ten punkt widzenia :)
      Finał części drugiej będzie mocny, mogę to obiecać. Ciekawa jestem czy zaskoczę!

      Trzecia część jest już zaplanowana! Większość wątków mam w głowie, trzeba tylko teraz zebrać się i stworzyć z tego całość. Mam nadzieję, że nie zajmie mi to tyle czasu, co napisanie tych dwóch :D

      Dziękuję i pozdrawiam ciepło ;*

      Usuń
  3. Moje serce krwawi! Dorcas Dorcas Dorcas błagam Cię nie rób tego! Syriusz jest twoją wielką miłością... wybacz, poruszyłaś moje emocje tym rozdziałem. Aż się boję pomyśleć co będzie dalej bo póki co wszystko zaczyna się toczyć jak w oryginalnej fabule i to mnie przeraża. Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej!
      Tak myślałam, że relacja Dorcas-Regulus może tutaj zamieszać i nie będzie fanów tej relacji :( Jednak wszystko jest po coś :)

      Dziękuję i pozdrawiam ;*

      Usuń

Witaj nieznajomy... ;)
Jeśli już tu jesteś, zostaw proszę ślad po sobie.
Będzie mi niezmiernie miło wiedzieć, co sądzisz o mojej twórczości.
Pozdrawiam i zachęcam do czytania,
Adaline