Nadszedł
styczeń, a ja zaczynałam mieć po dziurki w nosie ciągłego siedzenia w domu.
Will przeprowadził się na stałe do Emmeliny, Alarica i Allie często nie było,
pomagali Zakonowi. Syriusz również znikał na całe dnie, a ja tkwiłam tu niczym
kołek i zastanawiałam się, co ze sobą począć. Też chciałam działać w Zakonie,
jednak przez moją :””pozycję w Ministerstwie i ostatnie wydarzenia, było to
mocno utrudnione. Postanowiłam w takim razie, że na własną rękę zacznę szukać
tajemniczego człowieka, który rzucił na mnie zaklęcie.
Mroźny
poranek, ukuł moje rozgrzane policzki ze zdwojoną siłą. Obiecałam, że po moim
małym dochodzeniu, wpadnę do Marleny, która lada chwila powinna rodzić w
następnym miesiącu. Nie mogłam się doczekać, by zobaczyć na świecie tą małą
istotkę. Poprawiłam płaszcz i czapkę, po czym teleportowałam się do ciemnej
uliczki, blisko wejścia do Ministerstwa Magii dla mugoli. Uważałam, że będzie
to bezpieczniejsze. Udało mi się również ubłagać Lily, by dała mi Eliksir
Wielosokowy. Rudowłosa wiedziała o mojej eskapadzie i oczywiście była temu
przeciwna. Skoro nawet ona była przeciwko, nie muszę się domyślać, jak
zareagują inni, gdy się dowiedzą. Gdy będzie już po fakcie, zmienią zdanie.. a
przynajmniej mam taką nadzieję.
Czekałam.
Obserwowałam ludzi i szukałam odpowiedniego kandydata na podmianę, któremu
miałam zamiar zmodyfikować pamięć. Nie było to łatwe, jednak po jakimś czasie
się udało. Moją „ofiarą” została nieznana mi czarownica, po plakietce
dowiedziałam się, do którego biura należy. Obezwładniłam ją, po czym wyrwałam
kawałek włosa i wrzuciłam do małej buteleczki. Chwilę później wypiłam ciecz,
czując jak moje ciało się zmienia.
Kilka
minut potem, byłam niską blondynką z okularami na nosie. Poprawiłam się szybko
i udałam do budki telefonicznej, pilnując czasu na zegarku. Będąc już na dole,
rozglądałam się uważnie, nie dając nikomu powodów do podejrzliwości. Ruszyłam,
przedzierając się przez tłumy i wzięłam z wierzchu Proroka Codziennego.
Spojrzałam na pierwszą stronę, gdzie widniało zdjęcie obecnej Minister Magii,
Eugenii Jenkins oraz zdjęcie Milicenty Bagnol, którą ludzie powołują, by
przejęła rządy. Również byłam za doktryną Milicenty, jednak zastanawiałam się,
co w tej sytuacji zrobi Eugenia. Kobiety nie przepadają za sobą, ale chodzi
tutaj o lepszą przyszłość czarodziejów.
Weszłam
do windy wraz z innymi czarodziejami i w mgnieniu oka dostrzegłam Alicję
Longbottom, stojącą tuż przede mną. To była idealna okazja.
––
Hej, Alicja –– szepnęłam tak, by tylko brązowowłosa mnie usłyszała. Odwróciła
się lekko w moją stronę, uśmiechając i skinęła głową na znak powitania. –– To
ja, Dorcas Meadowes –– dodałam równie cicho, a kobieta ponownie utkwiła we mnie
wzrok, nie rozumiała co się dzieje. Winda stanęła na piętrze, gdzie znajdowało
się biuro Aurorów. Wyszłam razem z brązowowłosą i udałyśmy się w głąb
pomieszczenia, gdzie wielu aurorów biegało od biurka do biurka, bo pozałatwiać
swoje sprawy.
––
Dor, co się dzieje? Dlaczego wyglądasz jak… nawet nie wiem kim jesteś! ––
Pokręciła głową, niedowierzająco. –– Z Zakonu wiem, że ostatnio miałaś kłopoty…
––
Alicjo, byłam pod wpływem Imperiusa –– zwierzyłam się. Dziewczyna otworzyła
szerzej oczy. –– Jestem pewna, że to stało się w Ministerstwie. Muszę się
dowiedzieć, kto jest za to odpowiedzialny. Mam coraz mniej czasu –– szepnęłam
gorączkowo, szukając pomocy Longbottom.
––
Crouch chodzi ostatnio bardziej posępny niż zwykle. Twoje odejście mocno na
niego wpłynęło.
––
Musiałam to zrobić –– powiedziałam. –– Alicjo, musisz mnie wprowadzić do
Departamentu Tajemnic. Znajduje się tam archiwum, gdzie przechowywane są
wszystkie katalogi pracowników Ministerstwa. Proszę…
––
Oczywiście, że ci pomogę –– przerwała mi Alicja. –– Nawet nie musisz o to
prosić. Musimy być jednak bardzo ostrożne. Jako Auror, mam dostęp do wielu
drzwi w tej instytucji, ale to prawda,
że ostatnio źle się tutaj dzieje. –– Uśmiechnęłam się do brązowowłosej w
podziękowaniu, a potem obmyśliłyśmy plan dostatnia się na sam dół, do dobrze strzeżonego
pomieszczenia.
Stanęłyśmy
w windzie, a brązowowłosa poprosiła o wciśnięcie guzika na sam dół. Czarodziej
przypatrywał się jej podejrzliwie, jednak bez cienia sprzeciwu, wcisnął
odpowiedni guzik. Gdy winda zjechała na sam dół, spojrzałam szybko na zegarek,
widząc, że zostało mi pół godziny. Na korytarzu nie było nikogo, a lampy
idealnie oświetlały zimne, marmurowe ściany. Departament Tajemnic zawsze
powodował, że wpadałam w zachwyt nad tym miejscem. Jeszcze za czasów
dzieciństwa, gdy przychodziłam tutaj z moim tatą…
Miałam
sześć lat, gdy znalazłam się tutaj po raz pierwszy. Alaric wypiął się na
wszystko, Will przebywał za granicą ,a gosposia, która pilnowała naszego domu i
mnie, zachorowała. Tata musiał zjawić się w pracy, a nie miał z kim mnie
zostawić, dlatego pojawiłam się tutaj.
W
Departamencie Tajemnic nie było możliwości, bym od tak mogła przebywać, jednak
wypływy głowy rodziny Meadowes, pozwoliły na to. Cieszyłam się, mogąc tutaj
być, bo od samego początku czułam, że to miejsce ma na mnie niesamowity wpływ.
Sala Sądowa, miała już za sobą swoje lata, ale klimat jaki był wciąż tu
utrzymywany, był godny podziwu.
––
Córeczko, na Sali musisz być bardzo cicho. Będziesz siedziała zaraz za mną, w
cieniu –– uspokajał mnie Colin, gładząc czule po głowie. –– Bycie Szefem
Departamentu Tajemnic to bardzo ważny obowiązek. Pilnuję, by jak największa
liczba złych czarodziejów poniosła konsekwencje za swoje przestępstwa.
Rozumiesz to, prawda?
––
Oczywiście, tatusiu.
––
Nigdy się nie bój. –– Pocałował mnie w czoło i weszliśmy na Salę, która cała
była pełna. Dostrzegłam nawet Albusa
Dumbledore, uśmiechającego się ciepło. Usiadłam cichutko, jak mi rozkazał tata
i wsłuchiwałam się w słowa, kierowane do przybyłych. Podziwiałam go i
podziwiałam to, w jaki sposób pomaga czarodziejom.
––
Proszę się wylegitymować –– warknął do mnie nagle strażnik, a ja stanęłam dęba.
Zmarszczyłam brwi i od razu poznałam Edgara Bonesa. Bardzo go lubiłam, ale
wiedziałam, że był bardzo dokładnym i podejrzliwym czarodziejem. Swoje
obowiązki wypełniał znakomicie.
––
Ja… –– zaczęłam, nie bardzo wiedząc co powiedzieć. Na szczęście zaraz obok mnie
zjawiła się Alicja.
––
Witaj, Edgarze. Razem z panią Grace wybieramy się do Prawego Skrzydła ––
powiedziała, nie ujawniając naszych prawdziwych planów. –– Alicja Longbottom.
––
W porządku. Będę nas was czekał –– odpowiedział i skinął głową na znak zgody,
byśmy mogły przejść. Prędko opuściłyśmy korytarz i parę minut później
znalazłyśmy się przed drzwiami.
––
Stanę na czatach. Śpiesz się –– poprosiła kobieta, a ja nie czekając, weszłam
do archiwum.
Sterty
dokumentów walały się na wysokich półkach, a ja jęknęłam załamana, widząc stosy
papierów. Zastanawiałam się, gdzie znajdę owe zapiski i zaczęłam przeglądać
księgi oraz rejestry. Miałam mało czasu, co bardziej mnie stresowało. Przerzuciłam
kolejne rejestry, nerwowo zaciskając usta i drżącymi dłońmi wertowałam kolejne
karki. Miałam wrażenie, że idzie mi beznadziejnie. Skupiłam się maksymalnie i
próbowałam znaleźć punkt zaczepienia.
W
pewnym momencie trafiłam na akta czarodzieja, którego bardzo dobrze kojarzyłam
z Ministerstwa. Był to Augustus Rockwood, bardzo wysoko ceniony i trzymający
się blisko naszej Minister. Spojrzałam ponownie na zdjęcie czarodzieja i
zmrużyłam oczy, wertując kolejne strony. Coś mi nie dawało spokoju i wydawało
mi się, że Rockwood może być zamieszany w wiele dziwnych przypadków, które
dzieją się ostatnimi czasami w naszym kraju. Nagle zatrzymałam się na jednej
stronie, która ewidentnie została na wpół wyrwana. Na tej stronie powinny
znajdować się wszelkie uwagi na temat prywatnego życia Augustusa, a także jego specjalności.
Jednak nie mogłam niczego z tego odczytać, bo właśnie w tym miejscu, gdy
zaczynał się opis, znajdowała się pustka, po uprzednio wyrwanej stronie. Zmarszczyłam
ponownie brwi, wzdychając ciężko. Będę musiała udowodnić, że to właśnie on
rzucił na mnie Imperiusa, jednak zdawałam sobie sprawę, że bez niezbitych dowodów,
nie miałam szans, by ktoś mi uwierzył. Mimo to pokładałam nadzieje w Albusie Dumbledore.
Nagle usłyszałam ciche pukanie do drzwi i w mgnieniu oka posprzątałam po sobie
bałagan. Drzwi się uchyliły i stanęła w nich Alicja.
––
Dor, musimy się wynosić –– powiedziała, a ja kiwnęłam głową na znak zgody.
Eliksir Wielosokowy przestał już działać, przez co ponownie stałam się sobą. ––
Masz, zarzuć to na głowę. –– Alicja podała mi szeroki kapelusz, a ja zastanawiałam
się, skąd u licha go dorwała i co jeszcze trzymała w swojej małej torebce,
którą zawsze przy sobie nosiła.
Szybkim
krokiem ominęłyśmy strażnika, który przyglądał nam się podejrzliwie, ale dostrzegając
wzrok Alicji, nie odezwał się słowem. Weszłyśmy pośpiesznie do windy i
wcisnęłyśmy guzik z odpowiednim piętrem. Odetchnęłam głęboko, ciesząc się, że
na nikogo nie wpadliśmy.
––
Mało brakowało –– szepnęłam do brunetki. Pokiwała lekko głową, wciąż nasłuchując.
–– Dziękuję Alicjo, bez ciebie nie dałabym sobie rady.
––
To było głupie, pojawiać się tu samemu –– skomentowała brunetka, a ja
spojrzałam na nią przepraszającym wzrokiem. –– Mam nadzieję, że chociaż
dowiedziałaś się czegoś.
––
Tak. Jeszcze raz dziękuję.
Pożegnałyśmy
się tuż przy wyjściu do świata mugoli i chwilę później znalazłam się toalecie,
w metrze. Poprawiłam kapelusz, sądząc, że to dobry kamuflaż i pognałam do miejsca,
w którym zostawiłam śpiącą czarownicę. Zaklęcie Zapomnienia wychodziło mi nieźle,
dlatego nie miałam problemów z wyczyszczeniem pamięci kobiety. Gdy wszystko
wróciło już na swoje miejsce, miałam zamiar deportować się do domu, gdy nagle
zauważyłam człowieka, o którym myślałam aż za często. Regulus Black, kierował się w kierunku Big Bena, upewniając
się co jakiś czas, że nikt za nim nie idzie. Głowę miał schowaną pod kapturem,
mimo to od razu go rozpoznałam. Przez chwilę zastanawiałam się, czy powinnam to
zrobić, ale wiedziałam, że jeśli nie spróbuję, nie dowiem się co takiego ukrywa
młodszy Black. Powoli ruszyłam za nim, tak, by nie miał szans mnie zauważyć.
Ciekawa byłam, gdzie mnie nogi poniosą w pogoni za Regulusem…
Angus
spóźniał się na patrol, co nigdy mu się nie zdarzało. Generalnie już wtedy
czułem, że coś jest nie tak, ale bagatelizowałam sprawę, słuchając mojego przyjaciela
Pottera, który paplał bez ładu i składu o tym, jakim to wspaniałym będzie
ojcem. Cieszę się, że za parę miesięcy to właśnie ja zostanę rodziną tego
małego brzdąca i widziałam, jak bardzo James jest dumny z nowej roli, jaka go
czekała. Kątem oka spojrzałem na Remusa, który wpatrywał się również w Pottera
i uśmiechał lekko. Miałem nadzieję, że mój przyjaciel również znajdzie sobie
kogoś, z kim założy rodzinę. Tylko mu o tym nie będę wspominał, bo zaraz ujrzę
jego karcący wzrok…
––
Harry Potter –– rzekł dumnie James, uśmiechając się w naszą stronę.
––
Skąd wiesz, że to będzie chłopiec? –– Uniosłem brwi do góry, patrząc
pobłażliwie na przyjaciela.
––
Syriuszu, takie rzeczy się czuje. Może kiedyś i ty będziesz to wiedział ––
odpowiedział poważnie, a ja prychnąłem cicho.
––
Ładnie brzmi –– skomentował Lupin, uśmiechając się przyjaźnie. –– Angus
powinien już być. Peter, rozmawiałeś z nim może? –– zwrócił się w stronę Glizdogona.
––
Nie, nie… –– zająkał się. Wpatrywałem się dłużej w przyjaciela, zastanawiając
się, czy jest coś, o czym nam nie mówi. Glizdogon jest jednym z nas i również
chciałbym, by był szczęśliwy. –– Powinniśmy już ruszać…
––
Campbell wie gdzie nas szukać –– dołączył się do dyskusji Frank Longbotttom. ––
Nie traćmy czasu. Wszyscy przystaliśmy na propozycję Longbottoma i postanowiliśmy
wyruszyć w drogę.
Deportowaliśmy
się pod Big Benem, mając na uwadze, że musimy zachować się cicho. Dostaliśmy
informację, że gdzieś w tych okolicach odbywa się spotkanie Śmierciożerców. Nie
chcieliśmy się demaskować, chodziło nam tylko i wyłącznie o przydane
informacje, które pomogą nam zakończyć wojnę i wygrać z Voldemortem. Spojrzałem
na przyjaciół, którzy kiwnęli twierdząco głowami, po czym ukradkiem
skierowaliśmy się schodami pod ogromny zegar. Droga była kręta i ciemna, dlatego
ostrożnie pokonywaliśmy każdy stopień. Frank wraz z Peterem zostali na
zewnątrz, James i Remus osłaniali tyły, a ja zamieniłem się w psa i pognałem
wprost do pomieszczenia, gdzie było słychać przyciszone rozmowy. Schowałem się
w małym tunelu, niewidoczny dla oczu i próbowałem podsłuchać rozmowę, która
toczyła się na dole. Nie widziałem twarzy osobników, jednak gdy usłyszałem
lepiej pierwsze głosy, zamarłem zszokowany i wyjrzałem ukradkiem, chcąc upewnić
się w swoich podejrzeniach.
––
Powiedziałeś, że chcesz z tym skończyć! –– krzyknęła Dorcas patrząc na mojego brata
ze łzami w oczach. –– A ja znajduje cię tutaj, na spotkaniu z nimi…
––
Ciszej –– warknął Regulus i podszedł bliżej dziewczyny. –– Nie kazałem ci mnie
śledzić.
Śledzić? Co w ogóle
robi tutaj Dorcas?! Obiecała nie ruszać się z domu.
––
Chciałam porozmawiać. Nie spodziewałam się, że nadal przekazujesz informację
dla Voldemorta.
––
Dorcas, ciszej. Zaraz zjawi się tutaj tuzin Śmierciożerców, powinnaś jak
najszybciej stąd uciekać! –– powiedział ostro, tracąc powoli nad sobą
panowanie. –– Syriusz wie, że tu jesteś? Ktokolwiek o tym wie?
––
Nie… –– odburknęła niemrawo, a Regulus zmierzwił włosy i warknął rozdrażniony.
––
Jesteś taka nieodpowiedzialna…
––
Może przestaniesz mnie krytykować i powiesz wreszcie o co tutaj chodzi.
––
Meadowes, kto zostanie Śmierciożercą, zostaje nim na zawsze. To nie jest etat w
pracy, rozumiesz? Nie mogę od tak tego zostawić. Bardziej przydam się tutaj i
Dumbledore o tym wie –– wytłumaczył, a ja sapnąłem cicho.
Więc
Regulus działa z polecenia Dumbledore?
––
Ja… –– zacięła się brązowowłosa. –– To wiele wyjaśnia.
––
Cieszę się, a teraz zabieraj się stąd –– warknął oschle. Mimowolnie spiąłem
wszystkie mięśnie, nie mogąc dłużej nad sobą zapanować. Nie podobało mi się,
jakim tonem Black zwracał się do Dorcas.
––
Chciałam porozmawiać… –– szepnęła cicho, uciekając wzrokiem. Zawsze to robiła,
gdy temat był dla niej bardzo trudny. Trudny i uczuciowy.
––
Dor, proszę cię. –– Czarnowłosy złapał ją za ramiona. –– Porozmawiamy, obiecuję,
ale nie tutaj i nie teraz. Grozi ci niebezpieczeństwo.
W
tej samej chwili wyłoniłem się z cienia, spoglądając na ową dwójkę. Regulus zmarszczył
mocniej brwi, a Dor otworzyła szerzej oczy.
––
Syriusz? –– wyszeptała, a ja po chwili stanąłem przed nimi w swojej ludzkiej
postaci. Moje oczy były puste, po raz kolejny zastanawiałem się co robi tu moja
dziewczyna i dlaczego wszędzie gdzie ona, musi być również mój brat. Wpatrywałem
się w niego dłuższą chwilę.
––
Dumbledore o wszystkim się dowie. Uciekajcie stąd –– powiedział dosadnie, a ja
kiwnąłem głową. Złapałem brązowowłosą za rękę, a ona dopiero po chwili zaczęła
za mną biec, nie do końca wiedząc, co się właściwie dzieje. Też byłem
skołowany, ale nie mogłem pozwolić, by uczucia zaślepiły nam nasz prawdziwy
cel. Wolność.
Udało
nam się zajść do kryjówki, w której wcześniej urzędowałem, gdy usłyszeliśmy
kroki. Przyłożyłem palec do ust i odwróciłem się do Meadowes. Chwilę później
ukryliśmy się wspólne w małej jamie. Przybrałem postać psa, byśmy razem się
zmieścili i nasłuchiwaliśmy, jak jeden czarodziej za drugim wchodzą do
pomieszczenia.
––
Kogo my tu mamy? Od kiedy to jesteś taki punktualny, Black? –– Głos Bellatrix Lestrange,
do niedawna Black, wypełnił całe pomieszczenie.
––
Nie powinnaś być nie miesiącu miodowym? –– zakpił Regulus, nie zwracając na
zaczepki czarnowłosej.
––
Czarny Pan jest ważniejszy –– odpowiedział wyniośle Rudolf Lestrange. Nie
widziałem ich min, ale mogłem się domyśleć, jak wyglądają. Kątem oka spojrzałem
na Dorcas, która również uważnie nasłuchiwała wszelkich słów.
––
Nie jesteśmy po to, by się przekrzykiwać. –– Do pomieszczenia wszedł Severus
Snape, a we mnie momentalnie się zagotowało. Wiedziałem doskonale, że ta szumowina
należy do Śmierciożerców. Plułem sobie w brodę, że tamtego dnia w Hogwarcie,
uratowałem jego nędzny tyłek.
––
Snape, nie spodziewałem się ciebie tutaj –– zasyczała Lestrange, a ja,
mimo protestów Dorcas, wyjrzałem lekko, by móc zobaczyć wszystkich
zgromadzonych. Wszyscy posiadali maski, dlatego mogłem rozpoznać tylko parę
głosów.
Nie
wiadomo kiedy, w pomieszczeniu zrobiło się zimno. Chłód jaki ogarnął moje ciało,
przeszył mnie na wskroś. Na samym środku Sali pojawił się Lord Voldemort, a
reszta jego zwolenników, uklęknęła i schyliła głowy ku ziemi.
––
Słudzy Czarnego Pana… –– zasyczał, zwracając się bezpośrednio do swoich poddanych.
–– Obawiam się, że miejsce naszego pobytu zostało zdradzone –– rzekł melancholijnie,
po czym dało się usłyszeć głosy oburzenia. –– To najwyższa pora, by krok po
kroku pozbywać się zwolenników Ministerstwa jak i naszego największego wroga, Albusa
Dumbledore… Dlatego, w dniu dzisiejszym poczyniłem pewne kroki… –– mówił
przeciągając słowa. –– Dziś zostali pozbawieni życia czarodzieje, zwolennicy
Dumbledore, członkowie Zakonu Feniksa…
Zamarłem.
Zacząłem szybciej oddychać i dostrzegłem, że Dorcas zasłoniła usta dłonią. Moje
myśli zaczęły biec z prędkością światła, ale myśl, jedna myśl, która nie dawała
mi spokoju…. Nie… Nie mogłem o tym myśleć. Nie potrafiłem sobie tego wyobrazić.
To było dla mnie tak nierealne, że miałem nadzieję, że to tylko sen. Chwilę
później wydostałem się wraz z Dorcas ze szczeliny i popędziłem do przyjaciół, czekających
nieopodal.
––
Dorcas, co ty tutaj robisz? –– zapytał James, widząc nas razem. Brązowowłosa
oddychała ciężko, a ja czując ogromne kłucie w sercu, złapałem Jamesa za
ramiona i spojrzałem w oczy.
––
Gdzie jest Angus? –– warknąłem, nie zważając na moje dziwne zachowanie.
––
Nie ma go jeszcze… Syriusz, o co chodzi? –– odpowiedział szybko Potter, a moje
ramiona mimowolnie opadły na dół. Przyjaciel do mnie mówił, ale nie słyszałem
go. Nie słyszałem niczego, a widziałem tylko łzy Dorcas.
Nie
mogę być pewny, że Voldemortowi chodziło o nich. O Angusa i Marlenę.
Więc
dlaczego czuję….
Co właściwie czuję...?
Od Autorki: Hej, kochani. Ciężko? Wiem. Zdziwieni? Tak.
Czy to prawda...? Pozdrawiam,
do następnego ;*
Ojejciu, ja tu nowość właśnie zobaczyłam, a jeszcze mam zaległości! Olaboga! Dopiero na 29 rozdziale jestem! Muszę koniecznie przyspieszyć tempo! <3
OdpowiedzUsuńAle tymczasem lecę spać i obiecuję poprawę w przyszłym tygodniu :)
Pozdrawiam! Buziaki! :*
pelnia-wilczego-ksiezyca.blogspot.com
Hej!
UsuńJesteś już blisko, wiec nie ma co się przejmować! Jestem i tak pod wielkim wrażeniem,jak szybko Ci idzie czytanie! <3
Pozdrawiam ;*
O rety... Końcowka nieźle mnie załatwiła i mam małą amnezję.
OdpowiedzUsuńW sumie, to nie sądziłam, że Dorcas zdoła usiedzieć na miejscu, więc nie zdziwiłam się, gdy zaczęła śledztwo. Fajnie, że nie stwierdziła, że sama wszystko świetnie zrobi i razem z Alicją poszła do Departamentu Tajemnic. Trochę mogę się czepiać, że przecież wojna i Ministerstwo powinno być lepiej zabezpieczone, ale też sporo szczęścia miały, że był tam Edgar.
Doceniam, że jest tu Edgar (lubię tę postać, bo niewiele o niej wiadomo i każdy kreuje ją inaczej) no i Rookwood, którego jestem ostatnio fanką, bo też za kilka rozdziałów go wprowadzę.
To, że Dor zaczęła śledzić Regulusa, to już się nie wypowiem, ale na miejscu Syriusza to czułabym się źle, że moja laska lata za moim młodszym bratem i widocznie żywi wobec niego jakieś większe uczucia.
Przez całość spotkania miałam wrażenie, że wpadną i jestem trochę zawiedziona, że tak się nie stało.
Jak tylko przeczytałam, że Angus się spóźnia, to pomyślałam, iż faktycznie coś mu się mogło stać, ale nie mogę uwierzyć, że coś mogłoby się stać Marlenie.
Jeju, mam nadzieję, że to tylko zbieg okoliczności.
Z takich uwag czysto estetycznych, to z początku: "Też chciałam działać w Zakonie, jednak przez moją :””pozycję w Ministerstwie i ostatnie wydarzenia..." Tutaj coś się ze znakami porobiło (:"").
No i nazwisko Dumbledore'a masz w paru miejscach nieodmienione (polecam zerknąć tutaj: http://www.yaoifan.fora.pl/pseudoporadnik-pisarski,17/odmiana-imion-nazwisk-i-nazw-wlasnych,72.html zawsze do tego zerkam, bo do niektórych nazwisk nie mam głow ;P)
Kurde, wojna zrobiła się pełną parą i już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
Pozdrawiam serdecznie!
Buziaki! :*
SBlackLady
Hej!
UsuńDziękuje za uwagi- wcześniej też o tym myślałam, ale z lenistwa nie chciało mi się tego zmienić... :((
Wydawało mi się, że Edgar będzie ciekawym przerwynikiem. Lubię Alicję i też cieszę się, że pomogła Dor. Masz rację, chociaż raz nie chce robić wszystkiego sama.
Ja na miejscu Syriusza chyba już dawno bym się poddała. Jednak... miłość do dziewczyny i jaka by nie była miłość do brata...również robi swoje, mam nadzieję, że uda się niedługo dobrze mi to przedstawić :)
Końcówka...? Wszystko wyjaśni się w następnym rozdziale.
Pozdrawiam i dziękuję! ;*
Och nie! *0*
OdpowiedzUsuńNo to teraz będzie drama i to jaka 0_0
Czuję to *O*
Czekam niecierpliwie na next i życzę dużo wenki!
♥Pozdrawiam♥
Hej!
UsuńBędzie się działo..zbliżamy się do końca Części Drugiej... :)
Pozdrawiam i dziękuję ;*
O mój Boże jeśli to naprawdę oni nie żyją to przyrzekam,że się poryczę po prostu! Boże Boże Boże...
OdpowiedzUsuńNo dobra teraz przejdę do rzeczy.
Wiadomo było że Dorcas nie usiedzi w domu i w końcu weźmie sprawy w swoje ręce no i czegoś tam się jednak dowiedziała.
Regulus szpiegiem dla Dumbledore'a? Wow jestem w szoku nie spodziewałam się tego.
Dziwię się, że Syriusz zareagował w miarę spokojnie na widok Dorcas z Regulusem, zawsze mogło być gorzej.
Czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg i na wieści co z Angusem i Marleną.
Hej!
UsuńTak, Dorcas nie potrafi usiedzieć w miejscu... a to, że Syriusz ponownie zobaczył ją z Regulusem, również będzie miało swoje konsekwencje...
Pozdrawiam i dziękuję ;*
O matulu!
OdpowiedzUsuńTo chyba był rozdział z największą ilością opisów, jak do tej pory, co bardzo, ale to bardzo mi się podoba :D
Odwołali nam zajęcia, więc postanowiłam przeczytać jeszcze rozdział zanim ruszę do pracy :D
Kurde! Całe szczęście, że Dorcas nic się nie stało, bo mogło. Dowiedziała się czegoś i jestem ciekawa, czy jej przypuszczenia okażą się prawdziwe, czy jednak to tylko ślepy zaułek.
Jejku... staram się postawić na jej miejscu. Kocha jednego faceta, do drugiego też coś czuje i temu drugiemu grozi niebezpieczeństwo. Czy ja też starałabym się pomóc, czy jednak zostałabym przy tym, którego kocham i który kocha mnie?
Kurde. Naprawdę sama nie wiem, co ja bym zrobiła. Wiem tylko, że to tak ot nie spłynie po związku z Syriuszem... Aż mi smutno na samą myśl, że będzie między nimi kolejne spięcie. Bo nie wierzę, że nie będzie.
To, że Regulus wciąż jest po dobrej stronie mnie nie dziwi. Ale że nawet Dumbledore jest w to zamieszany? Nieźle. To naprawdę oznacza tylko i wyłącznie wojnę.
Przyznam szczerze, że zbagatelizowałam trochę zniknięcie Angusa. Tłumaczyłam sobie to tym, że może Marlena zaczęła rodzić albo coś w ten deseń.
Jeśli coś im się stanie... Nie wiem, czy sobie z tym poradzę :(
No nic... Po tej końcówce nie pozostaje mi nic innego jak czekać na więcej! :)
Pozdrawiam! :*
pelnia-wilczego-ksiezyca.blogspot.com
Hej!
UsuńCałe szczęście, nie musisz czekać już długo na rozdział, który właśnie się pojawił.
Daje wiele do zrozumienia, ale mam nadzieję, że całościowe dobrze to wszystko wyjdzie.
Ja jestem fanką Regulusa w tym opowiadaniu i mam do niego słabość. Wydaje mi się być w cieniu Syriusza, dlatego wiele o nim mówimy:)
Angus i Marlena... kocham ich.
Pozdrawiam i dziękuję ;*