Dorcas
Wpatrywałam się w mężczyznę próbując odczytać
emocje z jego twarzy. Podziwiałam go, jak wiele jest w stanie wycierpieć i mimo
to zawsze próbował być dla mnie jak najlepszy. Tak bardzo go w tym ceniłam, bo
potrafił odłożyć swoją dumę na bok i być dla mnie. Tego właśnie
brakowało mi w Syriuszu i nie zawsze mogłam z nim porozmawiać.
–– Potrzebujesz pomocy medyka –– szepnęłam do
Regulusa, prowadząc go do ławki znajdującej się w pomieszczeniu. –– Nie jestem
dobra w leczeniu…
–– Po prostu słuchaj się mnie –– poradził i
poprosił bym wyjęła swoją różdżkę. –– Trzymaj różdżkę wysoko. Skup się i
powtarzaj za mną –– powiedział, a ja przełknęłam głośno ślinę pozwalając by
mężczyzna mocno złapał mnie za nadgarstek. ––
Vulnera Sanentur.
–– Vulnera
Sanentur –– powtórzyłam i z pomocą młodszego Blacka udało mi się uleczyć większość
jego ran, tak, by mógł resztę dokończyć sam. –– Co ci się stało, Regulusie?
–– To moje brzemię, Dorcas. Nie pozwolę, byś
ponownie weszła do tego świata –– odpowiedział poważnie, a mi zrobiło się
niedobrze, gdy przypomniał mi się Clyde Greengrass.
–– Więc dlaczego tu jesteś? –– zapytałam oddalając
się od mężczyzny na bezpieczną odległość.
–– Tęskniłem za tobą. –– Spojrzał na mnie
nieprzeniknionym wzrokiem i uśmiechnął się szelmowsko. Parsknęłam śmiechem
wywracając oczy ku górze i odwzajemniłam uśmiech.
–– Muszę wracać. Lily i James właśnie się pobrali
–– odezwałam się i przybliżyłam do się czarnowłosego. –– Odwiedź mnie.
–– Chyba chciałaś powiedzieć nas. –– Wzniósł
pytająco brwi do góry, a ja dopiero po chwili załapałam aluzję.
–– Tak, nas. Ja… zresztą, nieważne –– plątałam się
i podeszłam do drzwi.
–– Kłopoty w raju? –– zawołał za mną, jednak nie
odpowiedziałam na pytanie. –– Postaraj się go czasem zrozumieć, Dorcas ––
dodał, gdy zdążyłam wyjść, jednak słowa, które wypowiedział odbijały się echem
w mojej głowie.
Regulus był ostatnią osobą, która wyrażałaby się
pochlebnie o moim związku ze starszym Blackiem, prawda?
Wygładziłam sukienkę, uspokoiłam oddech i powoli
skierowałam swoje kroki w tłum gości. Omijałam znajome twarze, uśmiechając się
ciepło, aż dostrzegłam Marlenę, która wylała
kieliszek szampana do kwiatka stojącego obok, przy stoliku ze słodkościami.
Zaintrygowana spoglądałam na blondynkę, obserwując jej dziwaczne zachowanie.
Sytuacja ponownie się pojawiła, gdy podeszła Alicja Longbottom ze swoim
kieliszkiem. Marlena udawała, że pije, ale po co? Czego nie chciała nam
powiedzieć? Czego…
Cholera.
Podeszłam wolnym krokiem do przyjaciółki, a po
drodze wzięłam ze sobą lampkę trunku. Uśmiechnięta uniosła swój szampan do
góry, a ja parsknęłam jej prosto w twarz.
–– Hola! Prawie mnie oplułaś –– zironizowała i
parsknęła śmiechem.
–– Nie musisz przy mnie udawać, że pijesz, blondi
–– powiedziałam i dostrzegłam jak z twarzy blondynki schodzi uśmiech, a poliki
czerwienią się. Uniosłam zaskoczona brwi widząc reakcję dziewczyny. –– Lena,
czy ty…?
–– Dorcas, błagam. Nie możesz nikomu powiedzieć ––
poprosiła podchodząc bliżej mnie. W jej oczach można było dostrzec strach
pomieszany z bezradnością.
–– Ciii, spokojnie. Jestem zaskoczona twoją
reakcją… Przecież kochasz Angusa! –– wyjaśniłam, a blondynka mimowolnie
uśmiechnęła się lekko.
–– Ślub i wesele nie są dopracowane. Mam już
upatrzoną kieckę, ale przez tą ciążę będę musiała kupić dwa razy większą. Już
czuje się gruba. Nie spije się na panieńskim i moje życie już nigdy nie będzie
takie samo. Miałam plany, Dorcas –– mówiła z bólem, a ja słuchałam uważnie jej
słów. –– Chciałam być najwspanialszą projektantką szat, jeździć po świecie
razem z Angusem… A teraz… To nie tak, że ja tego nie chcę. Po prostu… Nie chcę teraz, rozumiesz mnie prawda? Cholera,
jestem w ciąży.
–– Wszystko będzie dobrze, uwierz mi. Ta mała
istotka w twoim brzuchu to najlepsze co się mogło spotkać, Marlena. To miłość
bezwarunkowa –– szepnęłam. W kącikach oczu blondynki pojawiły się łzy, a na
twarzy zagościł uśmiech, od którego miękną kolana.
–– Dziękuję. Naprawdę dziękuję niebiosom za takie
przyjaciółki jak wy. –– Uśmiechnęła się i w mgnieniu oka utonęłyśmy w uścisku.
–– Powinnam porozmawiać z Angusem, prawda?
–– Zdecydowanie –– odpowiedziałam zgodnie z
prawdą.
Odwróciłam głowę i dostrzegłam jak na parkiecie
Syriusz świetnie się bawi z jakąś kuzynką Lily, której imię całkowicie
wyleciało mi z pamięci. Najwidoczniej mojemu chłopakowi nie. Potrząsnęłam głową próbując znaleźć Lenę, jednak blondynki już
nie było obok mnie. W głowie miałam mętlik przez Regulusa i dodatkowo moich
myśli nie opuszczała również Marlena, której wieści wywołały u mnie prawdziwy
szok. Szok i szczęście, które odczuwałam na myśl o dziecku. Nagle dostrzegłam
Petera Pettigrew, schowanego za barem i popijającego Ognistą. Podeszłam do
chłopaka, ciesząc się na jego widok, bo ostatnio trudno było nam się spotkać i
porozmawiać.
–– Peter! –– zawołałam do chłopaka, by po chwili
zająć wolne miejsce obok niego. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się nieśmiało w
moją stronę. Czułam, że moja obecność w dziwny sposób go peszyła. –– Co u ciebie słychać? Wieki się z nami nie widziałeś ––
zagaiłam uśmiechając się przyjaźnie.
–– Cześć, Dorcas. Tak, przepraszam. Ostatnio mam
sporo na głowie –– powiedział cicho popijając trunek. W jego głosie wyczuwałam
napięcie, które mimo próby rozluźnienia atmosfery, wcale nie pomagało.
–– A czym się teraz zajmujesz?
–– Tym i owym.
Westchnęłam głośno i poprosiłam barmana o szklankę
Ognistej Whisky. Upiłam łyk z szklanki i kątem oka dostrzegłam, że Pettigrew
wpatruje się w mnie. Przełknęłam ślinę, czując mocny smak alkoholu i
automatycznie wstałam, by jak najszybciej się ulotnić.
Peter Pettigrew mnie przerażał.
Muzyka zmieniła się na wolną i romantyczną, a ja
wpatrywałam się w środek sali, gdzie Lily i James płynęli w rytmie muzyki.
Naprawdę cieszyłam się, że los dał im szansę na wspólne życie, bo wiedziałam,
że ta miłość jest wyjątkowa.
–– Cieszę się ich szczęściem. –– Usłyszałam głos
mojego starszego brata, który zjawił się obok mnie. Czarny garnitur prezentował
się na nim wyjątkowo dobrze.
–– To dlaczego do tej pory nie ożeniłeś się z
Allie? –– zapytałam unosząc brwi do
góry.
–– Daj mi miesiąc –– odpowiedział poważnie i
wyciągnął rękę w moją stronę. –– Chodźmy na parkiet.
–– Nie wierzę… –– Otworzyłam oczy ze zdziwienia
wpatrując się w brata. –– Przecież ty nie tańczysz!
–– Dla ciebie zrobię wyjątek –– mruknął. –– Poza
tym… zgubiłaś gdzieś partnera… –– Wzruszył ramionami, a mi momentalnie
ściemniał wzrok.
–– Nie zgubiłam. Świetnie się bawi, beze mnie –– odparłam
wskazując na bar w rogu sali, gdzie Syriusz rozmawiał z kuzynkami Lily. W mgnieniu
oka krew się we mnie zagotowała i od razu znalazłam kelnera, by ponownie wlać w
siebie alkohol. Alaric przez dłuższą chwilę przyglądał się Syriuszowi, a po
chwili wyciągnął rękę w moją stronę. Uśmiechnęłam się i z wdzięcznością ujęłam
dłoń brata, by skierować swojego kroki na parkiet, gdzie tańczyło dość sporo
par. Widziałam Alicję i Franka, Marlenę i Angusa, który był wyjątkowo szczęśliwy
i domyślałam się powodu tego szczęścia, był też mój drugi brat Will wraz z
Emmeliną… Kątem oka sprawdzałam gdzie jest Syriusz, jednak moje myśli krążyły
również w stronę młodszego Blacka, z którym się widziałam jeszcze chwilę temu.
Zastanawiałam się co takiego przyniesie los i jak potoczy się nasze życie.
Nikomu jeszcze o tym nie mówiłam, ale mam zamiar podjąć pracę w Ministerstwie,
od razu, gdy tylko otrzymam sowę z wynikam z Owutemów. Stresowałam się, że moje
starania pójdą na marne i nie uda mi się zdać ich zadowalająco, jednak nutka nadziei
oraz chęć bycia tak samo dobrą osobą jak mój wspaniały tata, prowadziła mnie
ciągle do przodu, napawając optymizmem. Alaric obrócił mnie dwa razy, wyrywając
z zamyślenia, a los chciał, że w tym samym momencie spojrzałam na Syriusza,
który wpatrywał się we mnie z oddali, popijając Ognistą Whiskey. Udawałam, że
wcale nie zwracam na niego uwagi, jednak jego wzrok z daleka wyrażał ogromną
dominację i wiedziałam, że chce ze mną porozmawiać. Alaric też to zauważył,
dlatego gdy piosenka się skończyła, mruknął szybie „Powodzenia” i zostawił mnie samą na parkiecie, co momentalnie
wykorzystał Syriusz.
–– Gdzie byłaś? –– mruknął kładąc swoją dłoń na
mojej talii i przybliży mnie do siebie tak, bym czuła jego zapach.
–– Ja… –– zacięłam się nie wiedząc co odpowiedzieć,
jednak wiedziałam, że musimy przestać się okłamywać. –– Regulus tu był ––
powiedziałam i dostrzegam jak rysy twarzy starszego Blacka tężeją. –– Wyglądał
okropnie, Syriuszu. Ledwo udało mi się go odratować, choć i tak myślę, że nie
zrobiłam tego dobrze… –– dopowiedziałam.
–– Porozmawiam z nim –– odparł lakonicznie, a ja
wiedziałam, że jest zły. Zły, zazdrosny i bolało go to, że mam taki zażyły
kontakt z jego bratem. Jednak mimo to w jakiś sposób… akceptował to, mimo że
sam nie chciał się do tego przyznać.
–– Chciałabym, by się u nas zatrzymał. Na jakiś
czas.
Syriusz
Powtarzałem
słowa brązowowłosej w myślach tysiąc razy. Nie mogłem uwierzyć, że o tym
myślała, że mi o tym powiedziała i przede wszystkim, że myśli o tym poważnie.
Leżałem w naszym łóżku czekając jak Dorcas wyjdzie
spod prysznica. Głowiłem się i zastanawiałem, co takiego mam jej odpowiedzieć
na nieme pytanie, które zadała mi podczas przyjęcia weselnego Lily i Jamesa.
Chciałabym, by się u nas zatrzymał. Na jakiś czas.
Chryste,
przecież to kurwa niewykonalne.
Ja, Dorcas i
Regulus.
Popieprzony
trójkąt.
Czy ona
naprawdę myśli, że ja się na to zgodzę?
W dodatku ta
cała nagonka na ślub… rodzinę… dzieci… Przecież ja nie jestem na to gotowy. Nie
chcę tego i na pewno minie jeszcze sporo czasu nim dojrzeję do takiej decyzji.
Miałem nadzieję, że moi przyjaciele będą mnie w tym wspierać, jednak grubo się
pomyliłem. Tym bardziej miałem nadzieję, że miłość mojego życia da mi pewnego
rodzaju swobodę, ponieważ zna mnie jak nikt, a mimo to… cholera, wszyscy chcą mnie
zamknąć w klatce i właśnie to najbardziej mnie irytowało.
–– Nie śpisz
jeszcze? –– Dorcas weszła do pokoju, ubrana w czarną, koronkową koszulkę. Przyglądałem
się mojej pięknej dziewczynie, a w głowie miliony pytań kołatały się nie dając nacieszyć
mi się widokiem.
–– Myślałem ––
przyznałem szczerze odwracając wzrok od brązowookiej i zacząłem wpatrywać się w
sufit. –– Myślałem o tym co powiedziałaś mi na weselu.
–– A
konkretnie? Trochę tego było. –– Dorcas weszła pod kołdrę, a ja poczułem jej dłonie
na swojej klatce piersiowej. Westchnąłem przyjemnie, jednak nie pozwoliłem
sobie na chwilę zapomnienia.
–– Dorcas,
postawmy sprawę jasno. Nie oświadczę ci się. Na pewno nie teraz –– powiedziałem
dobitnie, wiedząc, że ją tym urażę. Mimo
to zdecydowałem się na właśnie taki krok, by nie mydliła sobie niepotrzebnie
oczu. Poczułem jak zabiera ręce z mojego ciała i kładzie się tak, by również „obserwować” sufit. –– Wiem, że to cię boli,
jednak nie zmienię tego. Nie chcę tego zmieniać –– dodałem i od razu tego
pożałowałem. Dziewczyna odwróciła się ode mnie i już doskonale wiedziałem jak
mocno ją zraniłem. Złapałem się za skronie, zastanawiając się co jej powiedzieć,
jak przeprosić… jednak nie zrobiłem nic. Również się odwróciłem i zgasiłem światło
lampki, które tliło się w pokoju. –– Jeżeli Regulus tu zamieszka, to ja się
wyprowadzę –– dopowiedziałem nie uzyskując odpowiedzi. Dorcas nawet się nie
poruszyła, a ja mimo swoich „przekonań”
poczułem się z tym wszystkim gówniano, mimo że powiedziałem jej prawdę. Swoją
prawdę… ale czy na pewno tak uważałem? Przecież już dużo się zmieniło…
Kolejny
tydzień był okropny. Dorcas się do mnie nie odzywała, dosłownie milczała całymi
dniami. Znikała na całe dnie, a ja nie pozostawałem dłużny i również
wychodziłem, najczęściej, by spotkać się z Remusem i Angusem, ponieważ James i
Lily wyjechali w podróż poślubną. Sam się nie spodziewałem, że tak mocno będzie
mi brakować tego okularnika. Mimo to, mieliśmy co świętować, bo Angus nas
powiadomił, że wraz z Marleną spodziewają się dziecka. Campbell był tak
szczęśliwy, że prawie codziennie upijał się z nami, przez co dostawał cęgi od Marleny.
–– Nie wiem czy Lena wpuści mnie dziś
do domu… –– mruknął, gdy w środku tygodnia, wracaliśmy z Pubu Pod Trzema
Miotłami w wyśmienitych humorach.
–– Przynajmniej
się do ciebie odzywa –– powiedziałem krzywiąc się, a Remus spojrzał na mnie
swoim tatusiowym wzrokiem.
–– Syriuszu…
–– zaczął, ale machnąłem ręką, nie chcąc słuchać rad przyjaciela, które
codziennie wyglądały tak samo.
–– Trzymajcie
się, przyjaciele! –– Uśmiechnąłem się od ucha do ucha i w mgnieniu oka teleportowałem
się w okolicach naszego domu. Wszedłem
do środka i mimo później godziny, światła w domu były zapalone, a w salonie,
siedziała Dorcas wraz z Emmeliną, Willem i… Rose Wax.
–– No
proszę, kogo w końcu tu przywiało –– zaczęła blondynka uśmiechając się
ironicznie w moją stronę. Odpowiedziałem jej takim samym uśmiechem, by po chwili
uściskać ją przyjaźnie. Kto by przypuszczał, że tak bardzo polubię tą kobietę?
–– Widzę, że
świętujecie –– zagadnąłem, spoglądając na pustą butelkę Ognistej, stojącą na
stole.
–– Gdybyś
był, widziałbyś o tym. –– Po raz pierwszy od trzech dni, Dorcas się do mnie
odezwała, jednak nie patrzyła na mnie.
––
Wiedziałbym, gdybyś ze mną rozmawiała. –– Odbiłem pałeczkę licząc z jej strony
na małą konfrontację. Domyślałem się, że jest podpita, dlatego chciała mi wbić szpilę.
Kochałem ją za to i nienawidziłem.
––
Rozmawiałabym z tobą, gdybyś nie był takim dupkiem. –– Wstała i spojrzała mi
prosto w oczy. –– Będę pracowała jako asystentka szefa Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów.
Lepiej, żebyś mi pogratulował –– powiedziała na jednym wydechu, a ja zaśmiałem
się szczerze i głośno.
–– Przecież
nie otrzymaliśmy jeszcze wyników Owutemów, co oznacza, że musiałaś być na
rozmowie i zrobić na nich piorunujące wrażenie. Wcale się nie dziwie, że cię
przyjęli. Jesteś najlepsza, złotko. –– Uśmiechnąłem się do dziewczyny i położyłem
dłoń na jej policzku. –– Wybaczysz mi?
––
Nienawidzę cię –– odpowiedziała i przybliżyła swoje usta do moich.
–– Też cię
kocham –– szepnąłem w jej rozchylone wargi, by po chwili wpić się zachłannie w
jej usta.
Minęło tylko
parę dni? Czułem się, jakby minął miesiąc. Czułem, że bez niej jestem sam. Bo
ona jest moim domem.
Od Autorki: Kochani, jest już 30 za nami! Dziękuję
za wszystkie miłe komentarze i przyznam szczerze, że gdyby nie one to zbierałabym
się i zbierała do napisania tego rozdziału… Powiem wam szczerze, że sielanka, która
teraz trwa… ach, szkoda będzie mi ją przerwać i jestem mega ciekawa, jak
zareagujecie na dalszą historię –– a przede wszystkim na część trzecią tej
opowieści! No nic, uciekam i do zobaczenia niebawem ❤
Hmm...
OdpowiedzUsuńDorcas mnie irytuje tym, że nie potrafi zrozumieć Syriusza. Nie wiem, chyba wynika to z moich przekonań dotyczących życia i relacji, ale jednak Black powiedział jej, że jak na razie jej się nie oświadczy, więc rozumiem to, że jest urażona, ale wydaje się za bardzo dramatyzować :D Sama jest rozdarta między Regulusem a Syriuszem i wydaje mi się, że gdyby młodszy Black wyraził chęć bycia z nią, i jakby o nią się jakoś bardziej postarał, to ona by w to weszła. Mam nadzieję, że się mylę, ale właśnie takie odnoszę wrażenie :D
Ogólnie, oni to są strasznie uparci. Mam nadzieję, że nauczą się dochodzić do kompromisów bez fochów, cichych dni i krzyków.
Nie dziwię się też, że Łapa nie godzi się na zamieszkanie Regulusa z nimi.
Hmm... Fajnie, że Angus i Marlena spodziewają się dzieciaczka <3 mam nadzieję, że będą szczęśliwi, a Marlenie uda się połączyć rodzinę oraz rozwój kariery :)
Jestem bardzo ciekawa jak potoczą się dalsze losy bohaterów po szkole.
Dorcas już dostała pracę i mam nadzieję, że nie będzie tam miała jakiś kłopotów. I jakie słodkie było to, jak Syriusz powiedział "Wcale się nie dziwię, że cię przyjęli. Jesteś najlepsza, złotko."
Coś czuję, że Łapa może zmienić zdanie odnośnie zaręczyn i będzie to szybciej, niż się spodziewa. :D
No i zaintrygowałaś mnie tym, co może dziać się w trzeciej części. Jak przerwiesz sielankę? Zabijesz kogoś? Błagam, tylko nie głównych bohaterów.
Aaa. A Petera nie lubię. Ale to wszędzie. Już widać, że coś knuje, szczur jeden.
Nie każ czekać na rozdział długo!
Życzę duuużo weny i pomysłów na opowiadanie!
Pozdrawiam!
SBlackLady
http://kociol-pelen-amortencji.blogspot.com
Ach oni i te ich kłótnie... to dla nich już chyba norma. Syriusz musi jeszcze dojrzeć do paru rzeczy, ale mógłby być subtelniejszy, chociaż odrobinę, no ale cóż... I tak go kocham. No i Angus będzie tatusiem! Niech się chłopak zabawi bo później nie będzie miał czasu, heh. No i jeszcze Regulus. Mam nadzieję, że w końcu pogodzi się z bratem o ile to będzie możliwe w chwili gdy Syriusz wie, że brat odebrałby mu dziewczynę gdyby mógł. Tyle zagadek życiowych... Czekam na next
OdpowiedzUsuńKocham mocno <3333
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na next i życzę dużo wenki! ♥♥♥♥
Dodaj szybciutko next :**********
♥Pozdrawiam♥♥
Rozdział świętny, jak zawsze ❤️ Uwielbiam blogi, w których bohaterowie mnie denerwują (oczywiście nie cały czas), a jednocześnie ich uwielbiam :D Dzięki temu postacie nie są płytkie, a bardziej ludzkie.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam już wszyskie rozdziały od początku chyba z trzy razy i cały czas czekam na ciąg dalszy. Uwielbiam twoich bohaterów, a w szczególności Syriusza, Jamesa, Marlenę i Angusa. Dodatkowo kocham Pamiętniki Wampirów i lekkie utożsamianie ze sobą niektórych bohaterów naprawdę mi się podoba.
Pozdrawiam i zapraszam do mnie :)
http://lily-james-i-ja.blogspot.com
Mam nadzieję, że Regulusowi nic poważniejszego nie grozi, choć przeczucia podpowiadają mi nieco inny scenariusz.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że Syriusz i Dorcas nie potrafią się wzajemnie zrozumieć. Syriusz nie rozumie potrzeb Dorcas. Oznajmia jej swoje, ale nie tłumaczy nic. Dorcas za to wymaga wszystkiego na pstryknięcie palcem, jakby to było takie łatwe.
No ale jak zwykle doszli do siebie i wrócili :) Mimo wszystko, mimo że się pogodzili, to uważam, że rozmowa będzie im potrzebna.
Pozdrawiam cieplutko! :*
pelnia-wilczego-ksiezyca.blogspot.com