Dorcas
Siedziałam
przed salą rozpraw i nerwowo zaciskałam dłonie. Stresowałam się. To był mój
pierwszy dzień w pracy i chciałam dać z siebie wszystko. Doskonale wiedziałam,
że to nie będzie łatwe, jednak przecież uwielbiałam wyzwania.
––
Panna Meadowes? –– Podszedł do mnie niski czarodziej, uważnie mnie lustrując.
–– Nazywam się Barty Crouch i jestem szefem Departamentu Przestrzegania Praw
Czarodziejów. Znałem pani ojca, był wspaniałym człowiekiem –– powiedział i
podał mi rękę. Ujęłam ją, jednak na mojej twarzy nie zagościł uśmiech, ponieważ
zdawałam sobie sprawę z tego, jaki jest jego syn. Miałam tylko nadzieję, że
starszy Crouch jest inny i w odpowiedniej chwili zajmie się swoim synem w należyty
sposób. Już ja o to zadbam…
––
Dziękuję, panie Crouch. Miło mi, że wybrał pan właśnie mnie –– rzekłam i
uśmiechnęłam się lekko w stronę mężczyzny.
––
Nie będę kłamał, liczę na panią, nie tylko ze względu na pani ojca, ale również
na dobre wyniki w szkole, ale dość już tych pogaduszek. Bierzmy się do pracy.
–– Wskazał na drzwi do jednej z sal rozpraw i weszliśmy do środka, gdzie ława
przysięgłych jak i sądzony z obrońcą, już na nas czekali.
Wróciłam
do domu późnym wieczorem. Crouch nie odpuszczał, był bardzo surowy, ale
wiedziałam, że mogę się przy nim mnóstwo nauczyć. Naprawdę był dobry. Dobry i
sprawiedliwy. Miałam nadzieję, że nasza współpraca pomoże innym, jak i uda nam
się pozbyć jak największą ilość popleczników Voldemorta. To było ważne.
––
Dorcas, jak pierwszy dzień? –– Weszłam do kuchni i zobaczyłam jak Allie
sprząta, a oczy ma lekko podpuchnięte.
–– Ciężki, ale było dobrze. Crouch jest
wymagający, dzięki czemu mogę zdobyć duże doświadczenie. Allie, co się stało?
–– zapytałam, przyglądając się kobiecie.
––
Och, nie przejmuj się. Pokłóciłam się z Alarickiem, wiesz jak to jest. Wyszedł
dwie godziny temu, razem z Syriuszem. Słuch po nich zaginął. –– Skrzywiła się i
usłyszałam, jak William schodzi z góry.
––
Jak tam siostrzyczko? Żyjesz i nie słyszę jęków, chyba trzeba to opić ––
zaproponował. Wywróciłam oczami i od razu stanowczo odmówiłam, wymigując się
pracą. –– No tak, praca, dorosłość i już nawet szklaneczki Ognistej się nie
napijesz…
––
Ogarnij się i ciesz się, póki możesz –– skomentowałam dając mu kuksańca w bok.
––Idę się położyć –– zakomunikowałam i poszłam do sypialni. Położyłam torbę na
krześle i spojrzałam na łóżko, całkowicie puste.
Jestem
wdzięczna, że Syriusz nie zostawił samego Alarica, jednak mimo to… znałam
swojego brata i wiedziałam, że nie jest święty, widok Allie tylko mnie w tym
utwierdził. Przykro mi było, że go nie było. Ten dzień był dla mnie wyjątkowo
ważny, bo praca w Ministerstwie Magii zawsze była moim marzeniem. Chciałam z
nim porozmawiać, zwierzyć się.. a jego nie było. Ostatnio często znikał.
Wzięłam
prysznic i przygotowałam się do snu. Wychodząc z łazienki, dostrzegłam na
parapecie sowę, która należała do mojej przyjaciółki Lily. Podeszłam szybko do
okna i wzięłam skrawek papieru z łapki zwierzaka. Rozpakowałam list i usiadłam
na łóżku, by go odczytać.
Droga
Dorcas,
Nawet
nie wiesz jak mocno się za Tobą stęskniłam! Już nie mogę się doczekać, kiedy
się spotkamy, dlatego w weekend, chciałabym Cię zaprosić do naszego domu w
Dolinie Godryka. Z tego co wiem, James i chłopaki również mają plany, dlatego
zrobimy sobie babski wieczór, jak za dawnych lat!
Czekam
niecierpliwie na relację z Twojego pierwszego dnia w pracy i mam nadzieję, że
Syriusz dba o Ciebie jak i chwali Twój upór i ambicję. Zasługujesz na to.
Mam
Ci również sporo do opowiedzenia, ale to wszystko w sobotę! Daj znać, czy
termin Ci pasuje.
Całuję,
Lily
PS.
Nawet jeśli termin Ci nie pasuje, to… masz być! Marlena będzie (zachowuje się
ostatnio dziwnie, zauważyłaś?) i Emmelina również. Do zobaczenia!
Uśmiechałam
się od ucha do ucha czytając list przyjaciółki. Naprawdę mocno za nią tęskniłam
i miałam ogromną ochotę, by z nią porozmawiać o wszystkim co się dzieje w moim
życiu. Przede wszystkim miałam również ochotę pogadać z nią o Syriuszu. Coś
ciągle nie dawało mi spokoju. Niby między nami było dobrze, jednak czułam,
jakby się ode mnie oddalał, a ja nie wiedziałam czym jest to spowodowane.
Kochał mnie, tego byłam pewna.. ale.. .czy miłość w tym wypadku wystarcza?
Westchnęłam
głośno i odłożyłam list od przyjaciółki. W mgnieniu oka wzięłam pergamin i
atrament, by wyskrobać odpowiedź do przyjaciółki. Potem przywiązałam liścik do
sowy, która nadal czekała i poprosiłam o dostarczenie do rudowłosej. Położyłam
się, zmęczona i zgasiłam światło. Czułam w powietrzu zapach Blacka i myśląc o
nim, zasnęłam w mgnieniu oka.
Rano
wstałam i szykując się do pracy, od razu zauważyłam, że Syriusz nie wrócił na
noc. Teraz naprawdę byłam zaniepokojona i zastanawiałam się, czy aby nikogo o
tym fakcie nie powiadomić. Czarnowłosy zawsze mi mówił o takich sprawach. Gdy
się wyszykowałam, zeszłam na dół i zauważyłam w kuchni Allie i Alarica.
Rozmawiali przyciszonym głosem, a starszy Meadowes trzymał kobietę za rękę.
Ucieszył mnie ten widok i cieszyłam się, że mój brat z wiekiem miał więcej
oleju w głowie.
––
Dzień dobry –– powiedziałam, wchodząc do pomieszczenia. Allie odwróciła się w
moją stronę i uśmiechnęła promiennie.
––
Śniadanie zaraz będzie, usiądź, zanim wyjdziesz –– poprosiła i podeszła do
blatu kuchennego, by skończyć posiłek.
––
Przepraszam Dor, że wczoraj mnie zabrakło… –– zaczął Alaric, jednak machnęłam
na to ręką.
––
Nie masz za co. Będziemy mieli jeszcze okazję porozmawiać. Alaric… wiesz gdzie
jest Syriusz? –– zapytałam wpatrując się w brata.
––
Nie wrócił? –– zdziwił się, a ja poczułam ukłucie w sercu. –– Dziwne. Gdy się
rozstawaliśmy, było późno. Mówił, że ma coś jeszcze do załatwienia, jednak nie
powiedział konkretnie o co chodzi –– wytłumaczył. Pokiwałam głową ze
zrozumieniem, jednak w sercu czułam ucisk. Bałam się, że coś mu się mogło stać.
–– Nie denerwuj się, znasz go. –– Próbował mnie uspokoić, jednak nic a nic to
nie pomogło. Zjadłam w pośpiechu śniadanie, nie kontynuując tematu i wyszłam
wcześniej do pracy, by zająć myśli czymkolwiek, byleby nie Syriuszem.
Tego
samego dnia ponownie wróciłam późno z pracy. Wymęczona, na dole nikogo nie
zastałam. Wszyscy musieli już spać. Weszłam na górę i otworzyłam drzwi do
sypialni, gdzie paliła się lampka. Na łóżku siedział Syriusz, a kawałek twarzy
miał tak poraniony, że wstrzymałam oddech, gdy weszłam do pokoju. Black,
słysząc mnie, odwrócił się w moją stronę i posłał mi niepewny uśmiech. Rzuciłam
wszystko i w mgnieniu oka znalazłam się przy mężczyźnie. Dotknęłam delikatnie
jego twarzy, mimo to syknął z bólu.
––
Co się stało? –– wyszeptałam i poszłam do łazienki, by namoczyć ręcznik zimną
wodą. Przyłożyłam go do ran i powoli obmywałam zaschniętą krew.
––
Ja… –– zaczął, by za chwilę zamilknąć. –– Chciałem wcześniej już o tym z tobą
porozmawiać. Dołączyłem do Zakonu Feniksa –– powiedział. Zamarłam na chwilę, a
po chwili ponownie kontynuowałam opatrywanie Blacka. –– Spotkałem się również z
Regulusem –– poinformował. Spojrzałam na niego badawczo i wróciłam się do
łazienki, by zostawić ręcznik. Rany, które miał, musiały mu się same zagoić.
––
Chcesz mi powiedzieć, że przez niego tak wyglądasz? –– Chciałam się upewnić,
jednak mężczyzna pokręcił przecząco głową.
––
Bellatrix odzyskała wspomnienia, Dorcas –– powiedział grobowym tonem, a mi gula
utknęła w gardle. –– To kwestia czasu, kiedy inni również je odzyskają –– dodał
łapiąc mnie za rękę, którą leczyłam jego ranę.
––
Syriuszu… Chcesz mi powiedzieć, że… śmierć Mary… i pomoc Regulusa…
––
Śmierciożercy już wiedzą.
Skuliłam
się, łapiąc się za klatkę piersiową. Black w ekspresowym tempie zjawił się obok
mnie i przytulił z całej siły. Pozwolił, bym zmoczyła mu koszulę swoim płaczem
i spokojnie czekał, aż sama się uspokoję.
––
Jak mu pomożemy? –– zapytałam cicho wpatrując się w czarnowłosego.
––
Pracuję nad tym. Ja, Huncwoci i Zakon Feniksa.
Syriusz
Dorcas
wyglądała strasznie. Wiedziałem od dłuższego czasu, że muszę jej powiedzieć
prawdę, jednak, gdy wyobrażałem sobie jej ból i cierpienie… Nie mogę pozwolić,
by była nieszczęśliwa. Ma dom, rodzinę przy sobie. Zaczęła pracę, o której
zawsze marzyła, jej bracia myślą o zamążpójściu, przyjaciółki równie dobrze układają
sobie swoje życie, a ona… i ja… Ja. Nie myślę o ślubie, nie myślę o dzieciach.
Myślę o tym co tu i teraz. Trwa wojna. Wojna, w którą czarodzieje i czarownice nie
chcą wierzyć. Są głupi i ślepi, a przecież ktoś musi uratować nasz świat!
––
Dor, obiecuję, że zrobię co w mojej mocy, by mu pomóc. –– Leżeliśmy na łóżku, a
brązowowłosa wtulała mi się w pierś. –– Musisz mi zaufać.
––
Chcę dołączyć do Zakonu Feniksa –– powiedziała poważnie, a ja poczułem ukłucie w
sercu. –– Myślę, że moje przyjaciółki również to zrobią.
––
Skarbie, proszę.. Jesteś zła i doskonale to rozumiem. Powinienem wcześniej ci o
tym powiedzieć.. Chciałem cię chronić.. Nie rób tego. Wystarczy, że jest tam
jedno z nas. Przemyśl to –– próbowałem przemówić jej do rozsądku jednak czułem,
że odniosę porażkę.
––
Nie robię tego z własnych pobudek, Syriuszu –– wyszeptała i lekko wstała, by móc
spojrzeć mi w oczy. –– Żyję nieświadomie, udając, że wszystko jest dobrze. Mam
pracę, dom, rodzinę, przyjaciół i ciebie. Czego mi więcej potrzeba? Potrzeba mi
spokoju, Syriuszu. A co jeśli, ktoś będzie chciał zabić moją rodzinę,
przyjaciół? Będę zdziwiona… A nie powinnam, bo przecież trwa wojna! ––
Słuchałem uważnie jej słów, nie mogąc wyjść z podziwu, jak mądrze i pięknie
mówi moja ukochana. –– Chcę walczyć. Będę walczyć, czy ci się to podoba, czy
nie. –– W mgnieniu oka popchnąłem ją na siebie i pocałowałem z nieziemską namiętnością,
którą wywoływała we mnie ta kobieta. Jest dla mnie niczym narkotyk.
––
Mówiłem ci już kiedyś, że nie jesteś jednie boginią piękna i mądrości, ale
boginią waleczności. Ja za to jestem zwykłym śmiertelnikiem, który nie może ci
się oprzeć…
––
Co ty opowiadasz! –– Dorcas zaśmiała się głośno, a potem dała mi całusa. –– Z
kim mam porozmawiać o Zakonie? –– Nie dała za wygraną.
––
Z Albusem Dumbledore –– odpowiedziałem krótko, a dziewczyna uśmiechnęła się pod
nosem.
––
To wspaniały człowiek i czarodziej… Syriuszu… myślisz, że Regulus da się
przekonać do naszej pomocy? Wiesz, że wszystko woli robić sam… –– szepnęła i
spuściła wzrok.
––
Musi. Jeśli tego nie zrobi, to go zmuszę –– powiedziałem pewnie. Brązowowłosa
pokręciła głową i spojrzała na mnie. Widziałem, że jej myśli były daleko stąd.
––
Dobranoc. –– Przekręciła się na bok, zamykając oczy, a ja westchnąłem głośno,
idąc pod prysznic, z którego nadal nie skorzystałem.
Poza
tym nadal nic nie wiem na temat jej pracy. Ostatnio… mało rozmawiamy.
––
Jeżeli wypijesz tą kolejkę, to przysięgam, że ja zrobię tak z dwoma ––
słyszałem bełkot Rogacza, który przekonywał Lupina do napicia się alkoholu.
Pokręciłem głową, niedowierzając, po czym roześmiałem się głośno.
––
Nadal zadziwiasz mnie swoimi pomysłami. James. –– Zaśmiał się Remus, unosząc
kieliszek ku górze. –– Twoje zdrowie, przyjacielu! –– Wypił haustem swój
kieliszek, a Potter poszedł za jego przykładem.
––
Mam wrażenie, że James jest teraz jeszcze młodszy, niż gdy byliśmy w Hogwarcie.
–– Podszedł Angus i położył mi dłoń na ramieniu. –– Też taki byłem, dopóki nie
dowiedziałem się, że będę ojcem –– zwierzył się, a ja zaciekawiony słuchałem
dalej.
––
Jakie to uczucie? –– wtrąciłem spoglądając na przyjaciela i upijając łyk Ognistej
ze swojej szklanki.
––
To nagle zmienia całe twoje życie. W jednej chwili myślisz inaczej i wcielasz
to nagle w życie. To uczucie… pochłania cię całkowicie, zachęca do walki –– tłumaczył.
Uśmiechnąłem się mimowolnie i poklepałem go przyjacielsko po plecach.
––
Będziesz wspaniałym ojcem, Angus –– przyznałem szczerze i dostrzegłem wdzięczny
uśmiech przyjaciela.
––
Ty też byłbyś świetny –– dodał, a ja uniosłem zaskoczony brwi do góry.
––
Panowie, co z wami? Zapraszam! –– krzyknął do nas Rogacz, obejmując Glizgdgona
jedną ręką. –– Peter, cieszę się niezmiernie, że nareszcie znalazłeś dla nas
czas! Za przyjaźń, panowie! –– Wzniósł
kieliszek przed siebie, a my szczęśliwi również poszliśmy za jego gestem.
––
Za przyjaźń! –– krzyknęliśmy chórem, stykając się kieliszkami. Mocna ciecz
zapiekła mnie w gardło, a mój wzrok spoczął na Glizdogonie. Dorcas ostatnio wspominała
mi o jego dziwnym zachowaniu na weselu Lily i Jamesa, jednak nie myślałem o tym
poważnie…
––
Syriuszu. –– Podszedł do mnie Remus i odeszliśmy niepostrzeżenie na bok. ––
Jakieś wieści na temat Regulusa? Ktoś go znalazł? –– zapytał cicho.
––
Nadal go szukamy –– odpowiedziałem zgodnie z prawdą, krzywiąc się lekko.
––
Męczy cię ta sprawa –– zauważył.
––
Nie potrafię stwierdzić, dla kogo to jest ważniejsze. Dla mnie czy dla Dorcas ––
powiedziałem na tyle cicho, by tylko Remus to usłyszał.
––
Dla was obojga Syriuszu. Wiem to. –– Dodał mi otuchy, a ja uśmiechnąłem się.
Nie wiedziałem, czy te słowa są prawdą, jednak chciałem w nie wierzyć.
––
Panowie, dawno nie byliśmy w naszym ulubionym barze! Chodźmy się upić! ––
zawołał James i podszedł do nas, obejmując ramionami. –– Dajmy sobie chwilę
wytchnienia!
––
Niech ci będzie, Rogaś. Zróbmy to! –– podchwyciłem, a przyjaciel przybił mi
piątkę. W szybkim czasie teleportowaliśmy się przed Dziurawym Kotłem. Weszliśmy
do środka i powitaliśmy serdecznie Toma.
Usiedliśmy
przy stole, zamawiając pięć szklanek whisky i śmieliśmy się głośno, opowiadając
sobie historie szkolne. Pub był zatłoczony, było głośno i każdy bawił się wyśmienicie.
Czułem się dobrze, móc tutaj być. Nagle ktoś wbiegł do baru, z ulicy Pokątnej,
i krzyczał w niebogłosy.
––
Ciało! Ciało na ulicy! –– Otworzyłem szerzej oczy i spojrzałem na przyjaciół,
po czym ruszyliśmy w stronę wydarzenia. Przepychaliśmy się przez tłum ludzi, po
czym udało nam się dostać na ulicę Pokątną. Podeszliśmy bliżej, gdzie wskazywał
wcześniej mężczyzna i dostrzegliśmy blondynkę leżącą martwą, z licznymi ranami.
Otworzyłem szerzej oczy ze zdziwienia, gdy na szyi kobiety dostrzegłem pewną bliznę,
tak dobrze znaną…
––
Nie… –– szepnąłem cicho i pognałem do ciała. Uklęknąłem przy zwłokach i
odwróciłem ją twarzą do siebie. Zamknąłem oczy i zacisnąłem szczęki ze złości.
Nie wiedziałem co się naokoło mnie dzieje, ani o czym krzyczą moi przyjaciele. Klęczałem,
na moich kolanach leżało martwe ciało Rose Wax.
Rose Wax,
mojej przyjaciółki.
Byłej.
W
dłoni trzymała karteczkę, na której było napisane.
Syriusz Black.
Reszta
była oderwana.
Od Autorki:
Cześć kochani! Powoli wkraczamy w coraz to straszniejszy okres i naprawdę nie
mogę się doczekać kolejnych rozdziałów, by móc Wam przedstawić moją wizję tej
historii.
Pozdrawiam
i do zobaczenia ❤
Ale się cieszę, że dodałaś ^^
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać następnego, jestem bardzo ciekawa co będzie dalej < 3333
Czekam niecierpliwie na next i życzę dużo wenki! :*******
♥Pozdrawiam♥
P.S. Pierwszaaa *-*
Będzie się działo :)
UsuńPozdrawiam ❤
No nie powiem zaczyna sie robic naprawde goraco... Zakon Feniksa umierajacy ludzie... naprawde zaczynam sie bac o zycie bohaterow szczegolnie ze wiem jak ono skonczylo sie w ksiazce...
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwoscia na next i przepraszam za brak polskich znakow ale jestem za granica i nie moge ich wklepac
Och, to dopiero początek... Nie mogę zdradzić co się wydarzy, ale mam nadzieję, że zaskoczę :)
UsuńPozdrawiam ❤
Wybacz, ze dzis króciutko, ale na wyjeździe jestem :)
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny, z początku niby taki lekki, normalne problemy dnia codziennego. Fajne ze z Syriuszem szybko sie wyjaśniło czemu znikał. Jestem bardzo ciekawa, czy Regulus zechce współpracować.
Końcówka bardzo nieprzewidywalna. Mam nadzieję, że przez te karteczkę Syriusz nie będzie miał problemów.
Nie mogę doczekać się wojny w Twoim wydaniu :)
I takie pytanie: czy zakończenie będzie kanoniczne czy nie?
Tak bardzo bym chciała, żeby większość przeżyła.
Czekam z niecierpliwością na kolejne posty!
Pozdrawiam!
SBlackLady
http://kociol-pelen-amortencji.blogspot.com
Kochana, zadałaś niezwykle ciekawe pytanie.. i niestety nie mogę na nie odpowiedzieć!
UsuńMogę obiecać, że będzie się działo.. :)
Pozdrawiam i dziękuję❤
O matko! Końcówka była MEGA! A ja już zdążyłam polubić Rose...
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Syriusz wstąpił do Zakonu i stara się pomóc bratu. Wiem, że dla Dorcas to wiele znaczy, więc tym bardziej jestem z tego powodu szczęśliwa :)
Ale że odzyskała całkowicie wspomnienia... Przyjaciele są w coraz większym niebezpieczeństwie, bardzo się o nich teraz obawiam.
No i czekam na spotkanie dziewczyn! Stęskniłam się za nimi <3
Boziu drogi, ten gif z Josephem! I ten jego słodki uśmiech *_* I dodatkowo słowa Angusa *_* On chyba dużo bardziej się cieszy na dziecko niż Marlena, ale wiadomo, że jej trzeba dać czas, bo ona lubi mieć wszystko zaplanowane, a tego nie planowała i musi po prostu się przyzwyczaić do nowej sytuacji :) Ale oboje będą świetnymi rodzicami <3
Super był ten rozdział! Pozdrawiam! :*
pelnia-wilczego-ksiezyca.blogspot.com
Świetny wpis. Będę na pewno tu częściej.
OdpowiedzUsuń