2018/04/26

Rozdział 27 „Decyzja"


DORCAS


Siedziałam nad jeziorem wraz z Marleną i Lily. Każda z nas zajmowała się czym innym, a ja od niepamiętnych czasów zdałam sobie sprawę, że rzadko między nami następuje taka cisza. Lily czytała podręcznik numerologii, sprawnie przygotowując się do egzaminów, które miały się odbyć już za miesiąc. Nawet nie wiem dlaczego nie czułam żadnego stresu, wydaje mi się, że w swoim młodym życiu przeżyłam aż nade wiele, by przejmować się czymś takim jak egzaminy. Z drugiej strony pragnęłam stać się taką czarownicą jak mój ojciec, chciałam również pracować jako sprawiedliwy sędzia i walczyć o dobro czarodziejów na całym świecie. Pragnęłam być dobrym człowiekiem. Pragnęłam też wielu innych rzeczy, jak na przykład spędzić ten czas z Syriuszem, zamiast siedzieć i rozmyślać o niebieskich migdałach…
–– Dorcas, słuchasz mnie? –– zapytała Marlena przypatrując się i machając mi ręką przed twarzą. –– Kompletnie odleciałaś. O czym tak zawzięcie myślisz?
–– O przyszłości –– odpowiedziałam krótko wzruszając ramionami. –– Jeszcze chwila i nasze drogi się rozejdą, prawda?
–– To będzie dziwne… –– stwierdziła Lily. –– Tyle czasu spędziłyśmy wspólnie mieszkając, a teraz nagle…
–– Ach, ja to już planuję postawienie ogromnego domu! Angusa trochę przeraża jego wielkość, ale wiecie jak to jest… lepiej być przygotowanym na wszelkie zaskoczenia losu. –– Marlena zaśmiała się perliście, na co pokręciłam głową.  Czasem myślę, że moja przyjaciółka naprawdę jest z innego świata.
–– Macie zaplanowany ślub i ceremonię? –– zapytała cicho Lily, a ja dostrzegłam jakby rudowłosa lekko spochmurniała.
–– Lily, zastanów się! Oczywiście, że mamy wszystko zaplanowane, ale musimy trochę poczekać po zakończeniu szkoły. Wiecie, gości będzie sporo, miejsce musi być przygotowane bajecznie, dlatego nie ma co się spieszyć... wszystko musi być dopięte na ostatni guzik! –– paplała. Wpatrywałam się w Evans, która słuchała przyjaciółki uśmiechając się, ale mimo to widziałam w jej twarz coś na kształt… zazdrości? Czyżby Lily Evans naprawdę chciała, by James jej się oświadczył? Kiedyś w głowie mi się to nie mieściło, ale teraz..? Chyba będę musiała z nią o tym porozmawiać. Albo z Jamesem. Tak, to chyba lepszy pomysł, bo rudowłosa nie przyzna mi się za nic do tego. W tym samym czasie dostrzegłam zbliżającą się postać w naszym kierunku. Była to blondwłosa Rose, z którą ostatnio naprawdę miałam dobry kontakt. Tego już w ogóle nikt by się nie spodziewał…
–– Dorcas… –– zaczęła, a ja dostrzegłam jak mocno zdenerwowana jest dziewczyna. Oddychała ciężko i wpatrywała się we mnie nie do końca wiedząc jak zacząć rozmowę. –– Syriusz jest w skrzydle szpitalnym… –– wypowiedziała. Serce na moment mi zamarło i wstałam jak oparzona czekając na dalsze wyjaśnienia. –– Widziałam jak Huncwoci go niosą, nie wyglądał zbyt dobrze…
–– Domyślasz się co się stało? –– szepnęłam.
–– Myślę, że to ty powinnaś z nim porozmawiać –– powiedziała. Nie czekając na odzew przyjaciółek, pognałam jak szalona do zamku, by sprawdzić stan ukochanego. Biłam się z myślami i bałam się, że moje przypuszczenia okażą się prawdziwie.
Wiedziałam, że Syriusz prędzej czy później będzie chciał się odegrać na Bellatrix, za co to mi zrobiła. Doskonale zdawałam sobie sprawę jak mocno to przeżył i jak wielce narwanym jest mężczyzną, by mimo moich usilnych próśb dał sobie spokój. Przecież duma wielkiego Blacka nie pojmuje takiego słowa. Dobiegłam do skrzydła szpitalnego i otworzyłam drzwi na oścież. Dostrzegłam czarnowłosego na pryczy, który taksował mnie spojrzeniem, nie rozumiejąc co tutaj robię.
Poważnie?
–– Mógłbyś chociaż raz, RAZ, dochować obietnicy, którą mi składasz, Syriuszu! –– warknęłam rozjuszona stojąc przy pryczy chłopaka, nie zwracając uwagi na Huncwotów obok mnie.
–– Nie wyciągaj pochopnych wniosków –– odwarknął, a mnie zamurowało. Prosto w twarz rzucał mi złowrogie spojrzenie, a ja kompletnie nie rozumiałam, dlaczego całą winę zwala na mnie. Byłam na niego wściekła.
–– Chciałabym dożyć wieku, gdy choć raz w tygodniu nie pokłócimy się, ale z tobą jest to całkowicie niemożliwe, egoisto –– syknęłam z łzami w oczach, odwróciłam się na pięcie i mijając przyjaciółki, które właśnie weszły do skrzydła szpitalnego, pognałam do dormitorium, by zamknąć się na cztery spusty i zastanowić nad wszystkim od początku.
Nie rozumiałam, dlaczego Syriusz był dla mnie oziębły. Przecież to ON trafił do skrzydła szpitalnego, poobijany, a nie ja. Plułam sobie w twarz, bo wiedziałam, że mogłam z nim porozmawiać normalnie. Jak człowiek z człowiekiem, ale oczywiście musiało być inaczej, musiałam rzucić się na niego z pazurami i zaczynać aferę, kolejną kłótnię, których w naszym życiu było… aż za dużo. Westchnęłam głośno wchodząc do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Poczułam jak pojedyncza łza spływa mi po policzku, by potem zaczął się prawdziwy potok łez. Tak bardzo go kocham i tak bardzo chcę z nim być, ale mimo to tak ciężko jest mi się zmienić. Tak samo jak jemu. Po pewnym czasie usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, w których stanął nie kto inny jak sam James Potter.
–– Dor… –– zaczął i usiadł na skraju mojego łóżka. Szybkim ruchem otarłam łzy, choć wiedziałam, że oczy mam podpuchnięte od płaczu. Spojrzałam na okularnika, uśmiechającego się krzepiąco. –– Jeśli cię to pocieszy, to Black jest na siebie wściekły –– powiedział, a na mojej twarzy mimowolnie pojawił się lekki uśmiech. –– Chciałem z tobą porozmawiać, bo… –– zaciął się. Przysłuchiwałam się mu w skupieniu, widząc, że ma mi coś ważnego do przekazania. –– Wiesz doskonale, że Syriusz nie potrafiłby od tak odpuścić Bellatrix. Nienawidzą się od dawna, dodatkowo ten ostatni napad na ciebie mocno na niego wpłynął. Pojedynkowali się i jestem przekonany, że Syriusz by wygrał, gdyby nie… –– zatrzymał się.
–– Gdyby nie co, James? –– Oczekiwałam odpowiedzi wpatrując się w oczy chłopaka.
–– Gdyby nie Regulus –– powiedział. Otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia i nie potrafiłam wypowiedzieć słowa. –– To on powalił Syriusza i zabrał Bellatrix. Na pewno ją wyleczył, w końcu jest w tym biegły. Zostawił Łapę całkowicie samego, znalazłem go całkowicie przypadkiem… –– Słuchałam nie mogąc uwierzyć w słowa Pottera.
–– Dziękuję, że mi to powiedziałeś –– szepnęłam i położyłam rękę na jego ramieniu. –– Jestem winna komuś przeprosiny… –– mruknęłam zrezygnowana, lecz jedyne o czym teraz marzyłam to uściskać mojego ukochanego i przy okazji… wyładować swoją frustrację na Regulusie. Moim przyjacielu. Jak on mógł zrobić coś takiego?! Syriusz nie raz wyciągał do niego pomocną dłoń, w dodatku tylko i wyłącznie z mojego powodu, a mimo to młodszy Black zostawił go.. zranionego, całkowicie samego.. Prędzej czy później będę musiała spotkać się z Regulusem i porozmawiać na temat tej sytuacji. Wolałam, żeby stało się to później, bo w tej chwili mam ochotę tylko i wyłącznie go rozszarpać na kawałki.
–– Jeszcze pomyślę, że macie romans. –– Do pokoju weszła rudowłosa przyglądając nam się zaciekawiona. Zaśmiałam się lekko i podniosłam ręce w celu kapitulacji.
–– Rączki mam przy sobie –– mruknął James i wstał, by pocałować Lily. Opierała się przez chwilę, jednak dała się w końcu przekonać i para utonęła w głębokim pocałunku. Wywróciłam oczami, otrzepałam się i wyszłam z pokoju w celu ponownego udania się do mężczyzny, którego tak bardzo kochałam i nienawidziłam. Tak, to chyba idealne określenie.

SYRIUSZ

Leżałem w sali szpitalnej rozmyślając nad dzisiejszym dniem, który okazał się całkowicie do dupy. Spoglądając w sufit odtwarzałem walkę, którą na bank bym wygrał, gdyby nie mój młodszy brat, kanalia, która nigdy się nie zmieni. Irytował mnie tak samo fakt, że moja Dorcas tak bardzo mu ufała i uważała go za dobrego człowieka. Ja w nim tego nie widziałem. Nie obchodziły mnie więzy krwi, dlatego tak samo nie obchodzi mnie on. Mimo to lekkie poczucie… goryczy przepełniało moje ciało. Naprawdę jestem aż tak głupi, myśląc, że mi pomoże?
           

Stałem naprzeciwko czarnowłosej wpatrującej się we mnie z jadem w oczach. W dłoni miałą różdżkę, a ja nie spuszczając z niej wzroku rzuciłem zaklęcie, jednak udało jej się je odbić. Zaśmiała się wyniośle, nie szczędząc uwag.
–– Myślisz, ty plugawy zdrajco krwi, że możesz mnie pokonać?! –– krzyknęła i próbowała ugodzić mnie zakazanym zaklęciem. –– Jesteś nic nie wartym śmieciem, który już dawno powinien zdechnąć!
–– Nie ładnie mówić o sobie takie rzeczy –– warknąłem wyniośle czym tylko rozjuszyłem kuzynkę. –– Spróbuj jeszcze raz zbliżyć się do Dorcas, a obiecuję, że pożałujesz.
–– Brachiabindo! –– wypowiedziała czarnowłosa, a mi nie udało się uskoczyć. Poczułem jak niewidzialne więzy oplątują moje ciało, dusząc mnie dosłownie. Resztkami sił udało mi się ugodzić Bellatrix zaklęciem Diffindo, powodując głębokie rozcięcie na jej brzuchu. Czarnowłosa upadła, a ja usłyszałem zbliżające się kroki w naszą stronę.
Resztkami sił, walcząc z więzami, dostrzegłem mojego brata, jak pomaga wstać naszej kuzynce i patrzy na mnie bez krzty empatii. Wzrok miał pusty. Odwrócił się na pięcie i razem z Ślizgonką zniknął za rogiem korytarza. Czułem jak więzy mocniej zaciskają się na mojej szyi, brałem pod uwagę, że po prostu mogę tego nie przeżyć. Byłem sam, nie mogąc dosięgnąć różdżki leżącej nieopodal. Los chciał, że mój najlepszy przyjaciel James Potter przechodził tym korytarzem i zareagował w mgnieniu oka pomagając mi. Byłem wdzięczny, że tak niesamowity mężczyzna jak on jest dla mnie jak brat. Prawdziwy brat.
           
Podrapałem się po głowie myśląc intensywnie nad sytuacją. Nie powinienem odzywać się do niej w ten sposób, jednak ta wewnętrzna złość była silniejsza ode mnie. Będę musiał z nią porozmawiać na spokojnie jak stąd wyjdę, bo mimo że mam powody, by się złościć to jednak prawdą jest to, że po raz kolejny złamałem daną obietnicę i jej nie posłuchałem.
Ale szczerze, który facet w takiej sytuacji takiej obietnicy by dotrzymał? Odpowiem, żaden.
W pewnym momencie usłyszałem jak ktoś wchodzi do pomieszczenia, w którym się znajdowałem. Zdziwiony spojrzałem na moją dziewczynę, która miała prawdziwie skruszoną minę. James Potter musiał z nią porozmawiać.
–– Przepraszam, skarbie –– szepnęła siadając na skrawku mojego łóżka. –– Jak się czujesz?
–– Lepiej, od kiedy tu jesteś –– odpowiedziałem łapiąc ją za rękę i ściskając mocno. Posłała mi uśmiech, a moje serce od razu wypełniło ciepło. Mógłbym wpatrywać się w nią przez wieki.
–– James mi wszystko powiedział. Nie zostawię tego bez echa –– zapewniła kładąc drugą rękę na mojej klatce piersiowej. –– Kocham cię.
–– Ja ciebie też, złotko. –– Posłałem jej szelmowski uśmiech, by po chwili poczuć jej słodkie usta na swoich. Całowała powoli… głęboko i romantycznie. Nasze języki wspólnie się pieściły i momentalnie poczułem pożądanie. Ta kobieta potrafiła zrobić ze mną wszystko. Podziwiałem ją za to, podziwiałem i kochałem.
–– Koniec tego, gołąbeczki! –– Nagle wpadł Angus cały w skowronkach, a my spojrzeliśmy na niego niezrozumiale. Posłałem mu nieprzyjemnie spojrzenie, jednak mój przyjaciel udawał, że tego nie widzi. –– Wielkimi krokami zbliża się Puchar Quidditcha i doskonale zdajecie sobie sprawę, że musimy wziąć się ostro do pracy. Rozmawiałem Syriuszku z panią Pomfrey, jeszcze dzisiaj wyjdziesz calutki i zdrowiutki i dlatego dostajesz fory, ale Ty Dorcas… Raz, dwa! Przebieraj się i za piętnaście minut widzę cię na boisku. Siooo!! –– Wskazał na drzwi, a brązowowłosa roześmiała się i  pokazała mu środkowy palec, po czym cmoknęła mnie na pożegnanie i wyszła.
–– Musiałeś? –– Skrzywiłem się i spojrzałem na Angusa.
–– Papa! –– krzyknął tylko i również wyszedł. Pokręciłem zdegustowany głową, nie mogąc się doczekać kiedy stąd wyjdę.
–– Zapomniałeś czegoś? –– zapytałem słysząc jak drzwi ponownie się otwierały. Spojrzałem w tamtą stronę, jednak nie dojrzałem mojego przyjaciela, tylko samego Regulusa Blacka. –– Czego chcesz? –– powiedziałem od niechcenia posyłając bratu lodowate spojrzenie.
–– Wyjaśnić –– odpowiedział krótko, a ja uśmiechnąłem się ironicznie.
–– Niepotrzebnie. Spadaj stąd –– warknąłem odwracając wzrok.
–– Chcę, żebyś mnie wysłuchał –– rzekł twardo, a ja mimowolnie skierowałem ponownie na niego wzrok.

To czego miałem się dowiedzieć, było tak oderwane z rzeczywistości, że sam już nie wiedziałem co myśleć.

Od Autorki: Jestem kochani z nowym rozdziałem, napisanym dosłownie w chwilę pod wpływem weny. Mam nadzieję, że będzie mi się do zdarzać częściej.
 Chcę również przesłać podziękowania: Lilith Lilith, SBlackLady, Dorcas Meadowes-Black –– tyle czasu, a Wy nadal tu jesteście… LOVE Obiecuję nadrobić u Was w czytaniu nowości… mam nadzieję, że niebawem mi się to uda!
Pozdrawiam!

4 komentarze:

  1. Jejku! Nie ma za co Kochana :* Uwielbiam wszystko co związane z Syriuszem, a Twój Łapa jest świetny i mam do niego wielki sentyment.
    Pod koniec rozdziału miałam taką myśl, że Syriusz jest strasznie charyzmatyczny :D Uwielbiam to, jak przeprasza Dorcas <3
    Jednak w pełni rozumiem to, że musiał bronić honoru damy swojego serca, więc dobrze, że nie posłuchał Dorcas.
    Właśnie Meadowes z początku zareagowała bardzo pochopnie, trochę histerycznie, ale bardzo fajnie, że chwilę później sama to zrozumiała i już nie byłam zirytowana jej reakcją :)

    Zauważyłam błąd ortograficzny, kiedy Angus jest u Syriusza mówi "calutki i zdrowiótki" – powinno być "zdrowiutki".
    Hmm... I jeszcze w tym: "Ale szczerze, który facet w takiej sytuacji takiej obietnicy by dotrzymał? Odpowiem, NIKT." Pasowałoby bardziej: "Odpowiem, ŻADEN" (Pytanie: który i odpowiedź: nikt jakoś nie pasuje).

    Cieszę się, że wróciłaś do pisania i mam nadzieję, że wkrótce znów będzie nowość!

    Życzę weny i miłej majówki!
    SBlackLady

    PS. Nie mogę się doczekać aż nadrobisz u mnie zaległości, o jednak trochę tam się rzeczy wydarzyło i ciekawi mnie Twój punkt widzenia pewnych sytuacji oraz ogólna opinia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście, że wciąż tu jestem. Jak mogłabym odejść i nie poznać tej historii do końca?
    Liczę na więcej takich nowości!
    Cieszę się, że tym razem nie doszło między nimi do większej kłótni. Uwielbiam ich razem, ale moje serce wciąż należy do Regulusa <3
    Już się nie mogę doczekać, aby dowiedzieć się, co takiego Regulus powiedział Syriuszowi.
    Pozdrawiam,
    Lilith 💜

    OdpowiedzUsuń
  3. No oczywiście, że jestem! Zaglądałam tu przez cały czas z nadzieją, że coś dodasz. Zbyt podoba mi się ta historia, żeby ot tak porzucić czytanie jej!
    Co do rozdziału... Syriusz jak to Syriusz, wiadomo było, że musi zrobić po swojemu. I w sumie mu się nie dziwię. Tu nie chodziło tylko o Dorcas, ale ogólnie o całokształt Bellatriks. Ciekawe co ten Regulus znowu wykombinował... aż się boję. A Angus mógłby być taktowniejszy :D
    Pozdrawiam i czekam na next
    ~Dorcas

    OdpowiedzUsuń
  4. Na wstępie muszę przeprosić, bo trochę zwolniłam z czytaniem, ale naprawdę szybciej teraz nie potrafię :( Praca i studia odbierają mi z jażdej doby po 13 godzin, jeśli doliczyć do tego jakieś 6 godzin snu, to okazuje się, że naprawdę nie ma czym gospodarować :(
    Ale trwam w głębokiej nadziei, że maksymalnie do momentu, w którym wrzucisz rozdział 36, to będę już na bieżąco :)

    A teraz o rozdziale! No ja nie wiem, czy nadejdzie taki tydzień, w którym Dorcas i Syriusz nie będą mieli ani jednego spięcia :P Dobrze, że oni są świadomi swoich charakterów, bo inaczej mogliby mieć spory problem, który doprowadziłby do definitywnego zerwania.
    Podobał mi się pierwszy fragment, gdzie dziewczyny rozmawiały, choć jestem zdziwiona, bo jednak Lily nie jest zbyt długo z Jamesem, a tu już takie myśli o oświadczynach. Może inaczej bym na to patrzyła, gdybym przeczytała więcej rozdziałów z ich perspektywy. A tak to cieszę się, że są razem, ale nie czuję aż takiej chemii.
    Na początku byłam wściekła na Regulusa, ale od początku podejrzewałam, że za jego czynem może kryć się coś więcej. Co to będzie? No zobaczymy :) Muszę jak najszybciej nadrobić zaległości :)

    Pozdrawiam cieplutko w te zimne styczniowe dni! :*

    pelnia-wilczego-ksiezyca.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Witaj nieznajomy... ;)
Jeśli już tu jesteś, zostaw proszę ślad po sobie.
Będzie mi niezmiernie miło wiedzieć, co sądzisz o mojej twórczości.
Pozdrawiam i zachęcam do czytania,
Adaline