DORCAS
Siedziałam
nad jeziorem wraz z Marleną i Lily. Każda z nas zajmowała się czym innym, a ja
od niepamiętnych czasów zdałam sobie sprawę, że rzadko między nami następuje
taka cisza. Lily czytała podręcznik numerologii, sprawnie przygotowując się do
egzaminów, które miały się odbyć już za miesiąc. Nawet nie wiem dlaczego nie
czułam żadnego stresu, wydaje mi się, że w swoim młodym życiu przeżyłam aż nade
wiele, by przejmować się czymś takim jak egzaminy. Z drugiej strony pragnęłam
stać się taką czarownicą jak mój ojciec, chciałam również pracować jako
sprawiedliwy sędzia i walczyć o dobro czarodziejów na całym świecie. Pragnęłam
być dobrym człowiekiem. Pragnęłam też wielu innych rzeczy, jak na przykład
spędzić ten czas z Syriuszem, zamiast siedzieć i rozmyślać o niebieskich
migdałach…
––
Dorcas, słuchasz mnie? –– zapytała Marlena przypatrując się i machając mi ręką
przed twarzą. –– Kompletnie odleciałaś. O czym tak zawzięcie myślisz?
–– O
przyszłości –– odpowiedziałam krótko wzruszając ramionami. –– Jeszcze chwila i
nasze drogi się rozejdą, prawda?
–– To
będzie dziwne… –– stwierdziła Lily. –– Tyle czasu spędziłyśmy wspólnie
mieszkając, a teraz nagle…
–– Ach,
ja to już planuję postawienie ogromnego domu! Angusa trochę przeraża jego
wielkość, ale wiecie jak to jest… lepiej być przygotowanym na wszelkie
zaskoczenia losu. –– Marlena zaśmiała się perliście, na co pokręciłam
głową. Czasem myślę, że moja
przyjaciółka naprawdę jest z innego świata.
–– Macie
zaplanowany ślub i ceremonię? –– zapytała cicho Lily, a ja dostrzegłam jakby
rudowłosa lekko spochmurniała.
–– Lily,
zastanów się! Oczywiście, że mamy wszystko zaplanowane, ale musimy trochę
poczekać po zakończeniu szkoły. Wiecie, gości będzie sporo, miejsce musi być
przygotowane bajecznie, dlatego nie ma co się spieszyć... wszystko musi być
dopięte na ostatni guzik! –– paplała. Wpatrywałam się w Evans, która słuchała
przyjaciółki uśmiechając się, ale mimo to widziałam w jej twarz coś na kształt…
zazdrości? Czyżby Lily Evans naprawdę chciała, by James jej się
oświadczył? Kiedyś w głowie mi się to nie mieściło, ale teraz..? Chyba będę
musiała z nią o tym porozmawiać. Albo z Jamesem. Tak, to chyba lepszy pomysł,
bo rudowłosa nie przyzna mi się za nic do tego. W tym samym czasie dostrzegłam
zbliżającą się postać w naszym kierunku. Była to blondwłosa Rose, z którą
ostatnio naprawdę miałam dobry kontakt. Tego już w ogóle nikt by się nie
spodziewał…
––
Dorcas… –– zaczęła, a ja dostrzegłam jak mocno zdenerwowana jest dziewczyna.
Oddychała ciężko i wpatrywała się we mnie nie do końca wiedząc jak zacząć
rozmowę. –– Syriusz jest w skrzydle szpitalnym… –– wypowiedziała. Serce na
moment mi zamarło i wstałam jak oparzona czekając na dalsze wyjaśnienia. ––
Widziałam jak Huncwoci go niosą, nie wyglądał zbyt dobrze…
––
Domyślasz się co się stało? –– szepnęłam.
–– Myślę,
że to ty powinnaś z nim porozmawiać –– powiedziała. Nie czekając na odzew
przyjaciółek, pognałam jak szalona do zamku, by sprawdzić stan ukochanego.
Biłam się z myślami i bałam się, że moje przypuszczenia okażą się prawdziwie.
Wiedziałam,
że Syriusz prędzej czy później będzie chciał się odegrać na Bellatrix, za co to
mi zrobiła. Doskonale zdawałam sobie sprawę jak mocno to przeżył i jak wielce
narwanym jest mężczyzną, by mimo moich usilnych próśb dał sobie spokój.
Przecież duma wielkiego Blacka nie pojmuje takiego słowa. Dobiegłam do skrzydła
szpitalnego i otworzyłam drzwi na oścież. Dostrzegłam czarnowłosego na pryczy,
który taksował mnie spojrzeniem, nie rozumiejąc co tutaj robię.
Poważnie?
––
Mógłbyś chociaż raz, RAZ, dochować obietnicy, którą mi składasz, Syriuszu! ––
warknęłam rozjuszona stojąc przy pryczy chłopaka, nie zwracając uwagi na
Huncwotów obok mnie.
–– Nie
wyciągaj pochopnych wniosków –– odwarknął, a mnie zamurowało. Prosto w twarz
rzucał mi złowrogie spojrzenie, a ja kompletnie nie rozumiałam, dlaczego całą
winę zwala na mnie. Byłam na niego wściekła.
––
Chciałabym dożyć wieku, gdy choć raz w tygodniu nie pokłócimy się, ale z tobą
jest to całkowicie niemożliwe, egoisto –– syknęłam z łzami w oczach, odwróciłam
się na pięcie i mijając przyjaciółki, które właśnie weszły do skrzydła
szpitalnego, pognałam do dormitorium, by zamknąć się na cztery spusty i
zastanowić nad wszystkim od początku.
Nie
rozumiałam, dlaczego Syriusz był dla mnie oziębły. Przecież to ON trafił do
skrzydła szpitalnego, poobijany, a nie ja. Plułam sobie w twarz, bo wiedziałam,
że mogłam z nim porozmawiać normalnie. Jak człowiek z człowiekiem, ale
oczywiście musiało być inaczej, musiałam rzucić się na niego z pazurami i
zaczynać aferę, kolejną kłótnię, których w naszym życiu było… aż za dużo.
Westchnęłam głośno wchodząc do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Poczułam jak
pojedyncza łza spływa mi po policzku, by potem zaczął się prawdziwy potok łez.
Tak bardzo go kocham i tak bardzo chcę z nim być, ale mimo to tak ciężko jest
mi się zmienić. Tak samo jak jemu. Po pewnym czasie usłyszałam dźwięk
otwieranych drzwi, w których stanął nie kto inny jak sam James Potter.
–– Dor…
–– zaczął i usiadł na skraju mojego łóżka. Szybkim ruchem otarłam łzy, choć
wiedziałam, że oczy mam podpuchnięte od płaczu. Spojrzałam na okularnika,
uśmiechającego się krzepiąco. –– Jeśli cię to pocieszy, to Black jest na siebie
wściekły –– powiedział, a na mojej twarzy mimowolnie pojawił się lekki uśmiech.
–– Chciałem z tobą porozmawiać, bo… –– zaciął się. Przysłuchiwałam się mu w
skupieniu, widząc, że ma mi coś ważnego do przekazania. –– Wiesz doskonale, że
Syriusz nie potrafiłby od tak odpuścić Bellatrix. Nienawidzą się od dawna,
dodatkowo ten ostatni napad na ciebie mocno na niego wpłynął. Pojedynkowali się
i jestem przekonany, że Syriusz by wygrał, gdyby nie… –– zatrzymał się.
–– Gdyby
nie co, James? –– Oczekiwałam odpowiedzi wpatrując się w oczy chłopaka.
–– Gdyby
nie Regulus –– powiedział. Otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia i nie
potrafiłam wypowiedzieć słowa. –– To on powalił Syriusza i zabrał Bellatrix. Na
pewno ją wyleczył, w końcu jest w tym biegły. Zostawił Łapę całkowicie samego,
znalazłem go całkowicie przypadkiem… –– Słuchałam nie mogąc uwierzyć w słowa
Pottera.
––
Dziękuję, że mi to powiedziałeś –– szepnęłam i położyłam rękę na jego ramieniu.
–– Jestem winna komuś przeprosiny… –– mruknęłam zrezygnowana, lecz jedyne o
czym teraz marzyłam to uściskać mojego ukochanego i przy okazji… wyładować
swoją frustrację na Regulusie. Moim przyjacielu. Jak on mógł zrobić coś
takiego?! Syriusz nie raz wyciągał do niego pomocną dłoń, w dodatku tylko i
wyłącznie z mojego powodu, a mimo to młodszy Black zostawił go.. zranionego,
całkowicie samego.. Prędzej czy później będę musiała spotkać się z Regulusem i
porozmawiać na temat tej sytuacji. Wolałam, żeby stało się to później, bo w tej
chwili mam ochotę tylko i wyłącznie go rozszarpać na kawałki.
––
Jeszcze pomyślę, że macie romans. –– Do pokoju weszła rudowłosa przyglądając
nam się zaciekawiona. Zaśmiałam się lekko i podniosłam ręce w celu kapitulacji.
–– Rączki
mam przy sobie –– mruknął James i wstał, by pocałować Lily. Opierała się przez
chwilę, jednak dała się w końcu przekonać i para utonęła w głębokim pocałunku.
Wywróciłam oczami, otrzepałam się i wyszłam z pokoju w celu ponownego udania
się do mężczyzny, którego tak bardzo kochałam i nienawidziłam. Tak, to chyba
idealne określenie.
SYRIUSZ
Leżałem w
sali szpitalnej rozmyślając nad dzisiejszym dniem, który okazał się całkowicie
do dupy. Spoglądając w sufit odtwarzałem walkę, którą na bank bym wygrał, gdyby
nie mój młodszy brat, kanalia, która nigdy się nie zmieni. Irytował mnie tak
samo fakt, że moja Dorcas tak bardzo mu ufała i uważała go za dobrego
człowieka. Ja w nim tego nie widziałem. Nie obchodziły mnie więzy krwi, dlatego
tak samo nie obchodzi mnie on. Mimo to lekkie poczucie… goryczy przepełniało
moje ciało. Naprawdę jestem aż tak głupi, myśląc, że mi pomoże?
Stałem
naprzeciwko czarnowłosej wpatrującej się we mnie z jadem w oczach. W dłoni
miałą różdżkę, a ja nie spuszczając z niej wzroku rzuciłem zaklęcie, jednak
udało jej się je odbić. Zaśmiała się wyniośle, nie szczędząc uwag.
––
Myślisz, ty plugawy zdrajco krwi, że możesz mnie pokonać?! –– krzyknęła i
próbowała ugodzić mnie zakazanym zaklęciem. –– Jesteś nic nie wartym śmieciem,
który już dawno powinien zdechnąć!
–– Nie
ładnie mówić o sobie takie rzeczy –– warknąłem wyniośle czym tylko rozjuszyłem
kuzynkę. –– Spróbuj jeszcze raz zbliżyć się do Dorcas, a obiecuję, że
pożałujesz.
–– Brachiabindo!
–– wypowiedziała czarnowłosa, a mi nie udało się uskoczyć. Poczułem jak
niewidzialne więzy oplątują moje ciało, dusząc mnie dosłownie. Resztkami sił
udało mi się ugodzić Bellatrix zaklęciem Diffindo, powodując głębokie
rozcięcie na jej brzuchu. Czarnowłosa upadła, a ja usłyszałem zbliżające się
kroki w naszą stronę.
Resztkami
sił, walcząc z więzami, dostrzegłem mojego brata, jak pomaga wstać naszej
kuzynce i patrzy na mnie bez krzty empatii. Wzrok miał pusty. Odwrócił się na
pięcie i razem z Ślizgonką zniknął za rogiem korytarza. Czułem jak więzy
mocniej zaciskają się na mojej szyi, brałem pod uwagę, że po prostu mogę tego
nie przeżyć. Byłem sam, nie mogąc dosięgnąć różdżki leżącej nieopodal. Los
chciał, że mój najlepszy przyjaciel James Potter przechodził tym korytarzem i
zareagował w mgnieniu oka pomagając mi. Byłem wdzięczny, że tak niesamowity
mężczyzna jak on jest dla mnie jak brat. Prawdziwy brat.
Podrapałem
się po głowie myśląc intensywnie nad sytuacją. Nie powinienem odzywać się do
niej w ten sposób, jednak ta wewnętrzna złość była silniejsza ode mnie. Będę
musiał z nią porozmawiać na spokojnie jak stąd wyjdę, bo mimo że mam powody, by
się złościć to jednak prawdą jest to, że po raz kolejny złamałem daną obietnicę
i jej nie posłuchałem.
Ale
szczerze, który facet w takiej sytuacji takiej obietnicy by dotrzymał?
Odpowiem, żaden.
W pewnym
momencie usłyszałem jak ktoś wchodzi do pomieszczenia, w którym się
znajdowałem. Zdziwiony spojrzałem na moją dziewczynę, która miała prawdziwie
skruszoną minę. James Potter musiał z nią porozmawiać.
––
Przepraszam, skarbie –– szepnęła siadając na skrawku mojego łóżka. –– Jak się
czujesz?
––
Lepiej, od kiedy tu jesteś –– odpowiedziałem łapiąc ją za rękę i ściskając
mocno. Posłała mi uśmiech, a moje serce od razu wypełniło ciepło. Mógłbym
wpatrywać się w nią przez wieki.
–– James
mi wszystko powiedział. Nie zostawię tego bez echa –– zapewniła kładąc drugą
rękę na mojej klatce piersiowej. –– Kocham cię.
–– Ja
ciebie też, złotko. –– Posłałem jej szelmowski uśmiech, by po chwili poczuć jej
słodkie usta na swoich. Całowała powoli… głęboko i romantycznie. Nasze języki
wspólnie się pieściły i momentalnie poczułem pożądanie. Ta kobieta potrafiła
zrobić ze mną wszystko. Podziwiałem ją za to, podziwiałem i kochałem.
–– Koniec
tego, gołąbeczki! –– Nagle wpadł Angus cały w skowronkach, a my spojrzeliśmy na
niego niezrozumiale. Posłałem mu nieprzyjemnie spojrzenie, jednak mój
przyjaciel udawał, że tego nie widzi. –– Wielkimi krokami zbliża się Puchar
Quidditcha i doskonale zdajecie sobie sprawę, że musimy wziąć się ostro do
pracy. Rozmawiałem Syriuszku z panią Pomfrey, jeszcze dzisiaj wyjdziesz calutki
i zdrowiutki i dlatego dostajesz fory, ale Ty Dorcas… Raz, dwa! Przebieraj się
i za piętnaście minut widzę cię na boisku. Siooo!! –– Wskazał na drzwi, a
brązowowłosa roześmiała się i pokazała
mu środkowy palec, po czym cmoknęła mnie na pożegnanie i wyszła.
––
Musiałeś? –– Skrzywiłem się i spojrzałem na Angusa.
–– Papa!
–– krzyknął tylko i również wyszedł. Pokręciłem zdegustowany głową, nie mogąc
się doczekać kiedy stąd wyjdę.
––
Zapomniałeś czegoś? –– zapytałem słysząc jak drzwi ponownie się otwierały.
Spojrzałem w tamtą stronę, jednak nie dojrzałem mojego przyjaciela, tylko
samego Regulusa Blacka. –– Czego chcesz? –– powiedziałem od niechcenia
posyłając bratu lodowate spojrzenie.
––
Wyjaśnić –– odpowiedział krótko, a ja uśmiechnąłem się ironicznie.
––
Niepotrzebnie. Spadaj stąd –– warknąłem odwracając wzrok.
–– Chcę,
żebyś mnie wysłuchał –– rzekł twardo, a ja mimowolnie skierowałem ponownie na
niego wzrok.
To czego
miałem się dowiedzieć, było tak oderwane z rzeczywistości, że sam już nie
wiedziałem co myśleć.
Od Autorki:
Jestem kochani z nowym rozdziałem, napisanym dosłownie w chwilę pod wpływem weny.
Mam nadzieję, że będzie mi się do zdarzać częściej.
Chcę również przesłać podziękowania: Lilith Lilith, SBlackLady, Dorcas
Meadowes-Black –– tyle czasu, a Wy nadal tu jesteście… LOVE ❤ Obiecuję nadrobić u Was w czytaniu nowości… mam
nadzieję, że niebawem mi się to uda!
Pozdrawiam!
❤
Jejku! Nie ma za co Kochana :* Uwielbiam wszystko co związane z Syriuszem, a Twój Łapa jest świetny i mam do niego wielki sentyment.
OdpowiedzUsuńPod koniec rozdziału miałam taką myśl, że Syriusz jest strasznie charyzmatyczny :D Uwielbiam to, jak przeprasza Dorcas <3
Jednak w pełni rozumiem to, że musiał bronić honoru damy swojego serca, więc dobrze, że nie posłuchał Dorcas.
Właśnie Meadowes z początku zareagowała bardzo pochopnie, trochę histerycznie, ale bardzo fajnie, że chwilę później sama to zrozumiała i już nie byłam zirytowana jej reakcją :)
Zauważyłam błąd ortograficzny, kiedy Angus jest u Syriusza mówi "calutki i zdrowiótki" – powinno być "zdrowiutki".
Hmm... I jeszcze w tym: "Ale szczerze, który facet w takiej sytuacji takiej obietnicy by dotrzymał? Odpowiem, NIKT." Pasowałoby bardziej: "Odpowiem, ŻADEN" (Pytanie: który i odpowiedź: nikt jakoś nie pasuje).
Cieszę się, że wróciłaś do pisania i mam nadzieję, że wkrótce znów będzie nowość!
Życzę weny i miłej majówki!
SBlackLady
PS. Nie mogę się doczekać aż nadrobisz u mnie zaległości, o jednak trochę tam się rzeczy wydarzyło i ciekawi mnie Twój punkt widzenia pewnych sytuacji oraz ogólna opinia.
Oczywiście, że wciąż tu jestem. Jak mogłabym odejść i nie poznać tej historii do końca?
OdpowiedzUsuńLiczę na więcej takich nowości!
Cieszę się, że tym razem nie doszło między nimi do większej kłótni. Uwielbiam ich razem, ale moje serce wciąż należy do Regulusa <3
Już się nie mogę doczekać, aby dowiedzieć się, co takiego Regulus powiedział Syriuszowi.
Pozdrawiam,
Lilith 💜
No oczywiście, że jestem! Zaglądałam tu przez cały czas z nadzieją, że coś dodasz. Zbyt podoba mi się ta historia, żeby ot tak porzucić czytanie jej!
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału... Syriusz jak to Syriusz, wiadomo było, że musi zrobić po swojemu. I w sumie mu się nie dziwię. Tu nie chodziło tylko o Dorcas, ale ogólnie o całokształt Bellatriks. Ciekawe co ten Regulus znowu wykombinował... aż się boję. A Angus mógłby być taktowniejszy :D
Pozdrawiam i czekam na next
~Dorcas
Na wstępie muszę przeprosić, bo trochę zwolniłam z czytaniem, ale naprawdę szybciej teraz nie potrafię :( Praca i studia odbierają mi z jażdej doby po 13 godzin, jeśli doliczyć do tego jakieś 6 godzin snu, to okazuje się, że naprawdę nie ma czym gospodarować :(
OdpowiedzUsuńAle trwam w głębokiej nadziei, że maksymalnie do momentu, w którym wrzucisz rozdział 36, to będę już na bieżąco :)
A teraz o rozdziale! No ja nie wiem, czy nadejdzie taki tydzień, w którym Dorcas i Syriusz nie będą mieli ani jednego spięcia :P Dobrze, że oni są świadomi swoich charakterów, bo inaczej mogliby mieć spory problem, który doprowadziłby do definitywnego zerwania.
Podobał mi się pierwszy fragment, gdzie dziewczyny rozmawiały, choć jestem zdziwiona, bo jednak Lily nie jest zbyt długo z Jamesem, a tu już takie myśli o oświadczynach. Może inaczej bym na to patrzyła, gdybym przeczytała więcej rozdziałów z ich perspektywy. A tak to cieszę się, że są razem, ale nie czuję aż takiej chemii.
Na początku byłam wściekła na Regulusa, ale od początku podejrzewałam, że za jego czynem może kryć się coś więcej. Co to będzie? No zobaczymy :) Muszę jak najszybciej nadrobić zaległości :)
Pozdrawiam cieplutko w te zimne styczniowe dni! :*
pelnia-wilczego-ksiezyca.blogspot.com