Stresowałam się, bo nadszedł dzień mojego
pierwszego procesu w Brytyjskim Ministerstwie Magii. Przygotowana, mijałam
korytarzem Knota, Ministra Magii, który łypał na mnie złowrogo. Nie był
zadowolony, że wysłali mnie z Nowego Jorku właśnie tutaj, jednak nie śmiał
manifestować mojej pozycji i bądź co bądź musiał zgodzić się, bym brała udział
w procesach. Moją prawą ręką była Amelia Bones, która okazała się niesamowicie
pomocną i utalentowaną czarownicą z zasadami.
Ten dzień był ważny również dlatego, że sądzonym
był świeżo złapany Rabastan Lestrange. Gdy mężczyzna wszedł na salę sądową,
czułam się, jakbym zobaczyła brata bliźniaka czarnowłosego, którego spotkałam
na cmentarzu. Lestrange wpatrywał się we mnie zajadle, a dementorzy krążyli
wokoło sali, czekając na przyzwolenia.
Uciszyłam pomieszczenie, dostrzegając, że w
pierwszym rzędzie siedzi Alastor Moody oraz Albus Dumbledore. Zaraz za nimi
widziałam Kingsley’a i parę innych twarzy. Knot siedział blisko mojej strony,
uśmiechając się sztucznie, a jego asystent, Percy Weasley notował zawzięcie
słowa na pergaminie.
Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam na
czarnowłosego, pewna swojego celu.
–– Rabastan Lestrange… –– zaczęłam ozięble
wpatrując się w winnego. –– Zostałeś oskarżony o zdradę Ministerstwa Magii oraz
bycie zwolennikiem Voldemorta. –– Przez salę przeszły pomruki strachu oraz
oburzenia, gdy wypowiedziałam imię Czarnego Pana.
–– Jak śmiesz… –– zaczął Lestrange, ale nie
pozwoliłam mu skończyć.
–– Cisza –– warknęłam lodowato, czym zdziwiłam
mężczyznę. –– Prawo głosu otrzymasz tylko i wyłącznie za moim pozwoleniem ––
powiedziałam. Percy Weasley spojrzał na mnie zdziwiony, by za chwilę przenieść
swój wzrok na Knota. Korneliusz Knot siedział niczym posąg i wpatrywał się we
mnie z kamienną twarzą. Mimo to widziałam jak w środku się gotuje, by samemu
przejąć inicjatywę nad procesem lub nie pozwolić, bym miała prawo głosu. –– Oskarżono
cię również o torturowanie Alicji i Franka Longbottomów, co doprowadziło ich do
szaleństwa. Czy przyznajesz się do popełnionych czynów? Czy jest coś o czym
chciałbyś powiedzieć? –– Spoglądałam na czarnowłosego, który roześmiał się
niczym osoba, która postradała rozum.
–– Myślisz, że powiem wam cokolwiek o moim Panie
lub jego zwolennikach…?
–– Nie potrzebuję tych informacji –– wtrąciłam,
wywołując zdziwienie oskarżonego jak i obserwatorów procesu.
–– Wiem kim jesteś i wiem, że powinnaś umrzeć, tak
jak twoja rodzina. Chciałbym, żebyś widziała ten pusty wzrok, gdy zabijałem
twojego ojca. –– Uśmiechnął się od ucha do ucha, a ja zacisnęłam dłoń w pięść,
nie pozwalając, by emocje wzięły nade mną górę.
–– Przyznajesz się, że brałeś udział w śmierci
rodziny Meadowes oraz Colina Meadowes, Szefa Departamentu Przestrzegania Prawa
Czarodziejów? –– Upewniłam się, czując jak paznokcie wbijają mi się w skórę.
–– Znasz odpowiedź. To czeka również i ciebie.
–– Rabastanie Lestrange, skazuje cię…
–– Na dożywocie w Azkabanie? –– Zaśmiał się. –– Już
nie mogę się doczekać.
–– Skazuje cię na karę śmierci –– powiedziałam, a na
sali wybuchła wrzawa. –– Zostaniesz przeniesiony do Nowego Jorku, gdzie egzekutor
zabierze cię do Sali Straceń –– dodałam i poczułam satysfakcję, gdy Rabastan
wpatrywał się we mnie, niedowierzając. Zdawałam sobie sprawę, że wyrok śmierci
jest ostatecznością, jednakże w tym przypadku nie potrafiłam podjąć innej
decyzji. Lestrange jest zagrożeniem dla całego świata czarodziejów i nie mogę
pozwolić, by ponownie uciekł organom sprawiedliwości. –– Zamykam posiedzenie. ––
Uderzyłam młotkiem, po czym wstałam i wyszłam z sali sądowej, słysząc krzyki
czarnowłosego.
Do małego gabinetu weszła za mną Amelia Bones.
Opierałam się dłońmi i kant biurka, a oczy miałam zamknięte. Chłodno
kalkulowałam dzisiejsze posunięcie i zastanawiałam się, jak reszta urzędników
przyjmie tą decyzję.
–– Eleno, to było odważne posunięcie. –– Kobieta
podeszła do mnie i położyła dłoń na moim ramieniu. –– Jego wyrok jest zgodny z
czynami, których się dopuścił.
–– Dziękuję, Amelio. –– Spojrzałam na brązowowłosą,
która uśmiechnęła się lekko, dodając mi otuchy. –– Muszę się przewietrzyć. –– Kobieta
przytaknęła, a ja wyszłam z pomieszczenia, kierując się na zewnątrz. W głębi
serca cieszyłam się, że nikt ze znajomych twarzy nie czekał na mnie, ponieważ
wiedziałam, że moja decyzja była sprzeczna z prawem do życia. Mimo to postawiłam wszystko na jedną kartę.
Odetchnęłam, gdy poczułam na twarzy zew świeżego powietrza.
Przez kilkanaście minut błąkałam się bez celu, by w końcu udać się na ulicę
Pokątną i trafić do pobliskiego pubu. Szyld ukazywał beczkę, a wyryta nazwa brzmiała
Skaczący Garnek. Uniosłam brwi rozbawiona,
zastanawiając się kto nadał nazwał tak lokal. Przyglądałam mu się chwilę, po
czym weszłam do środka, momentalnie się ogrzewając. Lokal urządzony był przytulnie.
Brązy i drewno dominowały w wystroju, a plakaty, na których widać było poruszających
się czarodziejów, dodawały uroku. W pubie znajdowało się sporo ludzi. Dostrzegłam,
że zrobiłam małe zamieszanie swoim wtargnięciem, jednak nie zwracałam na to
uwagi. Wiedziałam, że gdzie się pojawię, czarodzieje i czarownice nie
przechodzą obok mnie obojętnie. Podeszłam do lady, a barman od razu zwrócił się
do mnie.
–– Czego panienka sobie życzy? –– zapytał, a ja zbagatelizowałam
słowo „panienka’.
–– Piwo beczkowe, proszę –– odpowiedziałam. Barman
wyjął kufel spod lady i podszedł do nalewaka. Gdy kufel wypełnił bursztynowy
trunek, podał mi go i przyjął zapłatę. Mrugnął do mnie porozumiewawczo, a ja
niepostrzeżenie wywróciłam oczami. Upiłam łyk chmielowego trunku, czując
przyjemność i kątem oka spojrzałam na czarodziejów, siedzących w kącie i dyskutujących
o czymś zawzięcie. Prawie się zakrztusiłam, gdy rozpoznałam ich obu.
Wzięłam kufel i podeszłam do stołu, przerywając
wymianę zdań między mężczyznami. Odwrócili się w moją stronę, gdy dostrzegli,
że nie są sami i oboje spojrzeli na mnie zdziwieni.
–– Eleno, co ty tutaj robisz? –– Remus wpatrywał
się we mnie zaskoczony i odsunął krzesło, bym mogła się dosiąść. –– Myślałem,
że dziś proces…
–– Proces się już zakończył –– wtrąciłam. –– Nie
spodziewałam się spotkać tu ciebie, Magnusie Wayne. –– Uśmiechnęłam się do
czarnowłosego czarodzieja, który pokręcił głową, uśmiechając się pod nosem.
–– Elena Carter. Cóż za miła niespodzianka. ––
Rozłożył ręce, a ja uścisnęłam mężczyznę i usiadłam na krześle, które chwilę
wcześniej odsunął mi Lupin.
–– Skąd się znacie? –– Remus upił łyk swojego piwa
i spoglądał to na mnie, to na czarnowłosego.
–– Zawdzięczam jej życie. –– Magnus wskazał na
mnie, uśmiechając się i puszczając mi oko. –– Elenie, a także jej córce, Hope.
Powiedz mi, jak ma się moja mała wilczyca?
–– Och, rośnie jak na drożdżach i robi się coraz
bardziej arogancka… –– Wywróciłam oczami, a czarnowłosy parsknął śmiechem. ––
Ma już szesnaście lat i stale wpada w kłopoty…
–– Niczym jej rodzicielka… –– wtrącił. Dałam mu kuksańca
w bok i zwróciłam się do Remusa. –– Wybacz Remusie, że wam przerwałam. Ja i Magnus
znamy się od lat –– wytłumaczyłam. –– Magnus oraz jego wataha bardzo pomogli
mojej córce. Jest wilkołakiem –– powiedziałam, a brązowowłosy spojrzał na mnie,
przekręcając głowę. –– Mało osób o tym wie, tak jak o tym, że mam córkę… To zbyt
niebezpieczne, ale nie mogę się doczekać, gdy ją poznasz. Wydaje mi się, że się
dogadacie. –– Uśmiechnęłam się do mężczyzny, którego musiałam naprawdę zszokować.
–– Hope jest w Hogwarcie, jak ona sobie radzi?
–– Dumbledore jej pomaga. Poza tym Wywar Tojadowy
zapobiega przemianą, tym, nad którymi nie panuje.
–– Tym….?
–– Remusie, moja córka może przemienić się w
wilkołaka, kiedy chce –– dodałam przyciszonym głosem. –– Wywar Tojadowy to
jedno, ale pewien eliksir, który udało mi się odnaleźć i stworzyć… Pozwala na
normalne życie. Chciałam o tym z tobą porozmawiać, gdy będziesz gotowy.
–– Ja będę gotowy…? Magnusie…
–– Spokojnie, Lupin. Elena pomogła i mi, sam
wiesz, że moja wataha jest potężna i nie dziwie się, że przyszedłeś do mnie po
pomoc w walce z Sam-Wiesz-Kim. Prawdę mówiąc, chciałem ci odmówić i nie brać
udziału w tej wojnie. My, wilkołaki z amerykańskiego kontynentu, również wiele
wycierpieliśmy, ale jeżeli Elena jest po waszej stronie… –– Ukłonił lekko brodę
w moją stronę. –– Możecie na nas liczyć. Bądź co bądź, wilkołaki powinny trzymać
się razem, a ja nie mogę się doczekać, gdy dorwę się do gardła Greybacka.
Pożegnaliśmy się z Magnusem, który nałożył na
siebie kaptur i zniknął za rogiem. My udaliśmy się w przeciwną stronę, a ja
dostrzegłam zamyślenie Lupina. Zdawałam sobie sprawę, że to dużo informacji jak
na jeden raz, ale chciałam być z nim szczera, do samego końca. Remus wzbudzał
we mnie ogromne zaufanie, którego nie obdarzyłam jeszcze nikogo z nowopoznanych
mi osób.
–– Remusie, jest jeszcze coś… –– Westchnęłam, bawiąc
się końcówkami włosów.
–– Eleno, daj mi tylko coś powiedzieć… ––
przerwał, a ja kiwnęłam głową na znak zgody. –– Wiedziałem, że gdy ponownie
pojawisz się w naszym życiu, wiele się zmieni. Byłem pod wrażeniem tego, jakie
postępy poczyniłaś, bo nie pamiętasz, ale byłaś bardzo emocjonalną osobą.
Wrażliwą, którą każdy może skrzywdzić. Poznając cię teraz, uważam, że tak
naprawdę nic lepszego nie mogło ci się trafić. Stałaś się odważna, stanowcza i
rozważna i prawdę mówiąc, jesteś pierwszą osobą, której temat wilkołactwa jest
tak bliski. Chciałem ci tylko podziękować, za wszystko. Cieszę się, że jesteś i
mimo twojej utraty pamięci czuję, że tak naprawdę bardzo dobrze się znamy.
Jesteśmy przyjaciółmi. –– Skończył, a ja poczułam ogromne pokłady wzruszenia,
które opanowały moje ciało. Nie zastanawiając się długo, przytuliłam
brązowowłosego, który nie pozostał mi dłużny. Czułam się szczęśliwa wiedząc, że
mam tutaj osoby, na których mogę polegać.
–– Remusie, twoje słowa naprawdę mnie wzruszyły i
to ja dziękuję, że dajecie mi drugą szansę, mimo że jest to o wiele trudniejsze
dla was niż dla mnie… Mam nadzieję, że was nie zawiodę. –– Ścisnęłam mocniej
jego ramię, a mężczyzna posłał mi lekki uśmiech. –– Nie dziwię się, dlaczego
Tonks cię lubi…
–– Tonks…? –– Dostrzegłam, jak Lupin lekko się
czerwieni i dałam mu kuksańca w bok.
–– Zrób coś z tym… –– zachęciłam i puściłam mu
oko.
–– Chciałaś mi coś powiedzieć… –– Zmienił temat, a
ja zatrzymałam się, zbierając w sobie odwagę.
–– Tak, ja… Remusie, wydaje mi się, że…
–– Że?
–– Syriusz jest ojcem Hope, mojej córki.
–– Eleno… Chcesz się napić i o tym porozmawiać?
–– Jak cholera.
*
Siedzieliśmy przy stole zastanawiając się nad
zniknięciem Remusa oraz Eleny. Oboje już dawno powinni tutaj być, a mimo dość później
już godziny, nie było o nich słychać. Bębniłem niecierpliwie palcami o stół,
popijając Ognistą Whiskey.
–– Mam nadzieję, że nic im się nie stało ––
mruknęła Tonks, również biorąc do ust łyk trunku. –– Chociaż wiem, że oboje
świetnie sobie poradzą.
–– Elena musi odreagować, nie codziennie skazuje
się kogoś na śmierć… –– stwierdził Kingsley. –– Wiemy, że Lupin miał dziś spotkanie
z alfą jednej z watah, a aby przekonać alfę, to nie lada sztuka, dlatego nie martwmy
się na zapas.
–– Kingsley ma rację –– zgodziła się Emmelina. ––
Oboje są dorośli, prawda? –– Nagle usłyszeliśmy dźwięk z przedpokoju, a Vance odłożyła
swoją szklankę i skierowała się do wejścia. –– Na Merlina! –– krzyknęła. ––
Remusie, Eleno… Jesteście pijani! –– Pokręciła głową i roześmiała się. –– Jak
mogliście nie skontaktować się z nami? Martwiliśmy się –– powiedziała i lekko
przytuliła dwójkę przybyszów.
–– Wybacz, Emmo –– wybąkał Lupin, a ja parsknąłem
śmiechem, słysząc głos przyjaciela. Kto jak to, ale brązowowłosy rzadko
pozwalał sobie na takie „zapomnienie”. W przeciwieństwie do mnie.
–– To moja wina. –– Broniła go Elena i dostrzegłem
jej zaróżowiałe policzki. Zawsze gdy procenty krążyły w jej żyłach, dziewczyna
robiła się tak urocza. Jedna z wielu cech, które naprawdę w niej kochałem. ––
Potrzebowałam towarzystwa, a że spotkaliśmy się przez przypadek w pubie…
––
Tak, w pubie –– zgodził się mężczyzna, a ja pokręciłem głową rozbawiony. Będę
mu to wypominał tak długo, jak się da. ––
Magnus i jego wataha wspomogą nas. –– Rozłożył ręce uradowany, a ja klasnąłem w
dłonie.
–– Remusie, to świetna wiadomość! –– pisnęła moja
kuzynka, wpatrując się w Lupina. –– Wiedziałam, że ci się uda. –– Zarumieniła się
lekko, a Lunatyk uśmiechnął się do niej i dostrzegłem, że nie jest to ten „zwykły”
uśmiech, jest bardziej… emocjonalny. Uniosłem brwi do góry, zaintrygowany, gdy
sam dostrzegłem, że oczy brązowowłosej kobiety skierowane są na mnie. Podjąłem „bitwę”
spojrzeń, zaciekawiony. Od razu czułem, że są miedzy nami niewypowiedziane
słowa, jednak miałem to głęboko gdzieś. Czas, który spędzałem z Meadowes,
zawsze był ponad miarę i gdy brązowowłosa pojawiała się w zasięgu mojego
wzroku, cały świat mógł się zatrzymać. Miałem wrażenie, że kobieta czyta ze mnie
jak z otwartej księgi i zastanawiałem się, co tak naprawdę o mnie uważa. –– Podziękowania
należą się przede wszystkim Elenie. –– Remus zwrócił się ku kobiecie,
przerywając naszą wymianę spojrzeń. Może i dobrze, bo gdy dłużej na nią spoglądałem,
wyobrażałem sobie naprawdę… zbereźne
rzeczy, o zgrozo. Ta, zgrozo. ––
Gdyby nie ona, nie udałoby się to. –– Wydaje mi się, że oboje coś ukrywają, ale
nie miałem zamiaru dziś tego drążyć. Oboje wyglądali na szczęśliwych i to mi
wystarczyło.
–– Gratulacje, dla was obojga. –– Kingsley
podszedł do owej dwójki i jego wzrok dłużej zatrzymał się na brązowowłosej. –– Eleno,
za to co się wydarzyło dziś w Ministerstwie, należą ci się podwójne gratulacje.
Byłaś niezwykle opanowana i profesjonalna, co tylko oznacza, że twoja obecność
naprawdę pomoże nam wygrać tą wojnę.
–– Wow, Kingsley, dziękuję –– mruknęła zszokowana wyznaniem.
–– Po raz pierwszy w życiu… –– Zatrzymała się na moment. –– Czuję, że gdzieś
należę, tak naprawdę należę. Dziękuję wam za to –– powiedziała i posłała nam
uśmiech.
Wszyscy usiedli przy stole, nie odmawiając jeszcze
alkoholu. Lupin dosiadł się do Tonks, rozmawiając z nią przyciszonym głosem i
miałem nadzieję, że nie są to same głupoty. W końcu mój przyjaciel po procentach
jest… może nie głupi, ale… wyluzowany, dzięki czemu nie zamartwia się tak jak
zawsze.
–– Syriuszu… –– Usłyszałem i poczułem znajomy
zapach kobiety, gdy przysiadła się po mojej prawej stronie. Upiłem kolejnego łyka,
czując, że powoli Ognista również i mnie pochłania. –– Chciałabym z tobą porozmawiać.
Sam na sam –– zaznaczyła, a ja uśmiechnąłem się znacząco.
–– Mówisz, jakby to była propozycja nie do
odrzucenia. –– Puściłem jej oko, a kobieta wywróciła oczami i zaśmiała się.
–– A ty, jakby wcale ci się nie podobała. ––
Uniosłem brwi do góry zaintrygowany, widząc, że brązowowłosa wcale się nie
hamuje.
–– Masz mnie. –– Uśmiechnąłem się zadziornie.
Kobieta założyła kosmyk włosów za ucho i lekko się do mnie przybliżyła. Gdyby w
powietrzu mogły wytworzyć się iskry, jestem pewien, że właśnie by raziły nas
swoim blaskiem. Jakim sposobem ma nade
mną taką kontrolę?
–– To dla mnie ważne –– przyznała szczerze. ––
Dziś nie jest najlepsza pora…
–– Dlaczego?
–– Jestem nietrzeźwa –– skomentowała, jakby była
to zbrodnia. –– Nie rozmawia się wtedy na poważne tematy.
–– Właśnie wtedy wiele można się dowiedzieć ––
zauważyłem, czując oddech kobiety na swojej twarzy. Domyśliłem się, że nie
jestem jej obojętny, tak jak ona nie jest obojętna mi. Czy tego chcę, czy nie.
–– Prawo powinno wymyślić karę dla tych, którzy rozprzestrzeniają
w tak skandaliczny sposób urok osobisty. –– Zaśmiałem się na słowa i lekko
położyłem swoją dłoń na jej dłoni.
–– Urok osobisty to naturalna broń, moja droga.
Byłbym wielce przejęty myśląc, że mogę ci się narazić… –– Brązowowłosa
spojrzała na nasze dłonie, jednak nie zabrała swojej. Czułem jej ciepło oraz
miękką skórę, która tak wiele razy koiła moje nerwy. Znajdowaliśmy się blisko
siebie tak, że niemalże nasze głowy się stykały. Miałem cholerną ochotę ją pocałować.
Dźwięk otwieranych drzwi zbudził nas z
emocjonalnego letargu i brązowowłosa momentalnie zabrała swoją dłoń i odsunęła
się ode mnie na bezpieczną odległość. W futrynie drzwi stanęła Hestia,
uśmiechając się promiennie.
–– Mam świetne wieści! –– krzyknęła uradowana. ––
Nie spodziewałam się, że wszystkich was tu spotkam, ale może i lepiej. Dumbledore’owi
udało się skrócić wyrok Sturgisa Podmore. Wraca do nas od razu po Nowym Roku ––
powiedziała, a czarnoskóry odetchnął z ulgą.
–– Wiedziałem, że Dumbledore to załatwi. Podmore
już wystarczająco czasu spędził w Azkabanie –– odpowiedział i posłał Hestii
uśmiech.
Blondwłosa spojrzała na mnie i uśmiechnęła się
promiennie. Chwilę później dosiadła się po mojej lewej stronie, a ja po raz
pierwszy czułem się dziwnie, będąc między młotem a kowadłem. Kątem oka dostrzegłem,
że Meadowes poruszyła się niecierpliwie na krześle i chwilę potem wstała, wygładzając
swoją bluzkę.
–– Będę się już zbierać –– powiedziała, a ja
chciałem ją zatrzymać. Jednak nie wykonałem żadnego ruchu. –– Miło było was
zobaczyć. –– Odwróciła się, nie zaszczycając mnie spojrzeniem. Zagryzłem wargę,
zbyt mocno, bo chwilę potem poczułem krew. Każda kończyna w moim ciele chciała
mieć ją teraz przy sobie, ale obecność Hestii całkowicie wyperswadowywała mi
ten pomysł z głowy. Jones jest moją podporą i gdyby nie ona, nie byłbym w tym
miejscu co teraz. Zależy mi na niej. A Elena… Dorcas…
–– Odprowadzę cię –– zaproponował Kingsley, a ja
ponownie poczułem nutkę zazdrości z powodu relacji, jaka łączy ową dwójkę.
–– Nie trzeba, naprawdę. –– Kobieta posłała mu
uśmiech. –– Do zobaczenia. –– Pożegnała się i przez krótką chwilę jej wzrok
wylądował na mnie. Widziałem w jej oczach tak wiele niedopowiedzianych rzeczy,
że doskonale zdawałem sobie sprawę, że nasza „relacja” dopiero się zaczyna i to
kwestia czasu, gdy oboje ją określimy.
Wbrew wszystkiemu musimy starać się być
przyjaciółmi, prawda?
Przyjaciółmi…
Na Merlina.
Od Autorki: Hej,
hej, hej! Kochani wybaczcie mi moją nieobecność! Nie chcę wam się tłumaczyć…
ale po prostu potrzebowałam od wszystkiego „odetchnąć”, co nie oznacza, że znikam
na zawsze. Nie ma takiej opcji! Obiecuję nadrobić u Was wszelkie zaległości,
pewnie w weekend ❤ I
dziękuję, że nadal tu jesteście! Pozdrawiam i do zobaczenia ❤
No no no Dorcas wprowadza konkretne zasady... Nadaje się do tej roboty jak nikt inny. Cieszę się, że ona i Remus się dogadują, przynajmniej ma wsparcie w tej sytuacji całej... Boże, było już tak blisko! Miała mu powiedzieć, a tu nagle bum! No nic, czekam na ciąg dalszy
OdpowiedzUsuńHej,
UsuńZaczynam skupiać się na Remusie, bo w tej części chciałabym go dużo! Tak jak Emmeliny. Cieszę się, że Dorcas podoba się w tej wersji.
Pozdrawiam i do zobaczenia ❤
Uch, nawet nie wiesz jak się cieszę, że tak niespodziewanie coś się pojawiło!
OdpowiedzUsuńDorcas to siekiera Wizengamotu i jej postawa oraz stanowczość bardzo mi się podobają, aczkolwiek, trochę teraz zaczęłam żałować, że nie dane mi było poznać tego, jak poradziłaby sobie ze wszystkimi przeciwnościami, śmiercią swojej rodziny oraz Syriuszem w Azkabanie, gdyby nie utraciła pamięci. Ale część jej tych młodzieńczych cech nadal w niej widzę i naprawdę wierzę, że nawet świadoma swoich przeżyć wyrosłaby na podobną kobietę. Choć może nieco zgorzkniałą. :p
Tutaj jestem zdziwiona, że Rabastana mieli przenieść do Stanów, żeby wykonać wyrok, a nie skazano go na pocałunek dementora i to w sumie jedyny taki "zgrzyt" tego rozdziału jeśli mogę to tak ująć.
Cieszę się, że komuś powiedziała o tym, że to chyba Syriusz jest ojcem Hope i bardzo żałuję, że nie udało jej się tego powiedzieć Blackowi później, aczkolwiek może to i dobrze? W końcu była pijana.
Kolejną takim punktem na który zwrócę uwagę jest kwestia wilkołaków. Już trochę wcześniej zauważyłam (głównie z postaci), że łączysz trochę ten fandom Potterowski i Pamiętników z Wampirów. Ten drugi fandom był mi obcy, ale ostatnio trochę zaczęłam się wgłębiać (chyba w gimnazjum czytałam, a jakiś czas temu zaczęłam oglądać, no ale teraz znów mam zastój) i teraz dostrzegam, że w kwestii wilkołaków, to raczej już się wysuwa ten fandom Pamiętników. (Przemiana kontrolowana itd. Chyba, jeszcze do tego nie doszłam :P)
Jestem bardzo ciekawa, co z tego wyjdzie, jak to połączysz, zmienisz, czy cokolwiek. Tutaj już mi się nasuwa, że chciałabym Hope, ale żeby poruszono w jej scenie właśnie kwestię przemian. :D
Życzę Ci dużo weny, oczywiście, no i jestem ciekawa, jak to będzie dalej!
Buziaki! :*
Hej,
UsuńJa również bardzo się cieszę!
Bardzo chciałam pokazać Dorcas jaką „tą twardą”, ale z cechami, które zawsze w niej lubiłam… Mimo wszystkiego jest lekka, przyjemna i bardzo przypomina mi Colina Meadowes.
Zdecydowałam o przeniesieniu Rabastana, bo Dor nie ufa dementorom. Uważa, że jeszcze chwila i przejdą na stronę Voldemorta (nie głupie).
Co do TVD masz całkowitą rację, trochę łączę te fandomy, a i jak przypomni mi się jeszcze inny, to również to łączę. Strasznie lubię takie nadnaturalne rzeczy.
Hope jeszcze będzie miała swoje do powiedznia i to sądzę, że już niedługo!
Wielkie dzięki i pozdrawiam ❤
Ooooo *-*
OdpowiedzUsuńA już się bałam, że nie wrócisz! < 333
Cieszę się, że jednak jesteś!!!! :****
Było tak blisko, i między nimi, i do tego, by Dorcas (Elena) powiedziała wszystko Syriuszowi ^^ Ale to by było zbyt łatwe, no przecież xD
Czekam niecierpliwie na next i życzę dużo wenki! ♥♥♥♥
♥Pozdrawiam♥
Hej,
UsuńJa zawsze wracam! Prędzej czy później! Syriusz i Dorcas dopiero się rozkręcają. Są w końcu dorośli, więc nie może wszystko iść tak szybko heh.
Pozdrawiam i do zobaczenia ❤
Dzień dobry! <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńJak miło Cię znów widzieć! *_* Jest piękny poranek, nie poszłam na angielski, wyspałam się i... zauważyłam rozdział! :D <3 Ale super :D Tęskniłam!
Ale do rzeczy :D
Dorcas ma swoje zasady. Jest cudowna. Jest silna i niezależna, wie co jej wolno i ma ogromną świadomość samej siebie. Jest cu-do-wna. Bardzo dobrze, że nie uległa pod Knotem. Swoją drogą myślałam, że Korneliusz powie coś, ale dobrze, że zachował milczenie. Jakoś nie przepadam za gościem. A ta scena zdecydowanie należała do Dorcas. No i brawa dla dziewczyny za to, że nie pozwoliła emocjom wygrać.
Magnus jest ciekawą postacią przez sam jego wygląd :) Wiem, że ten aktor jest z Shadowhunters, ale nie oglądałam tego serialu, więc cieszę się, bo mam własne wyobrażenie o gościu :D W moim wyobrażeniu ma lekko hiszpański akcent i jest bardzo wyrafinowany :D Swoją drogą czekam na jakąś bardziej wilkołaczą scenę. Może jakaś pełnia, przemiana? :) Sama mam u siebie jedną zaplanowaną i bardzo się boję, że nie podołam, bo dla mnie to scena raczej trudna do opisania :P
Dorcas i Remus pijani! :') Dobrze, że Dorcas porozmawiała z kimś na temat Hope i Syriusza. Szkoda, że nie opisałaś tego, ale jeszcze z pewnością i na to przyjdzie czas :) Ale tak jak powiedział Syriusz: byli szczęśliwi wtedy i to było dla mnie najważniejsze.
Bardzo bym już chciała, żeby Syriusz dowiedział się, że jest ojce Hope, a jednocześnie jeszcze nie chcę. Chciałabym, żeby Syriusz i Dorcas znów byli parą, ale nie chciałabym, aby było to przez dziecko. Chciałabym, żeby to była ich decyzja, dotycząca tylko ich dwójki, a nic nie było "dla dobra dziecka", bo takie rzeczy nigdy nie wychodzą na dobre. Niech oni zbliżą się do siebie, pokochają na nowo <3
Hestii to mi szkoda. Jak napisałaś o dobrych wieściach, to się trochę przeraziłam, że może w ciąży jest, a tego chyba bym nie zniosła :P Chciałabym jej szczęścia, ale niekoniecznie u boku Syriusza. O! Kingsley wolny jest! I niech on się do Dorcas nie dobiera tak w ogóle!
Kochana, bardzo rozumiem, że potrzebowałaś przerwy :) Każdy czasem jej potrzebuje :) Najważniejsze, że wróciłaś do nas ;) No i mam nadzieję, że kolejny rozdział już niedługo, ale nie poganiam :)
Dużo weny Ci życzę, czasu i pozdrawiam serdecznie! Ściskam mocno! <3
Hej,
UsuńJa też tęskniłam! Cieszę się, że jesteś!
Bardzo się cieszę, że tak jak ja postrzegasz Dorcas, bo właśnie taką chciałam ją ukazać. Jako silną i niezależną kobietę.
Magnus jest miłą odskocznią i oczywiście jeszcze będzie miał swoje pięć minut, w szczególności z Hope. Masz rację, ostatnio wkręciłam się w Shadowhunters, więc jakieś odzwierciedlenie na pewno tutaj będzie!
Remusa będzie coraz więcej, obiecuję!
Syriusz i Dorcas to będzie… ciekawa relacja, a Hestia… Cóż, też mi jej szkoda, ale to twarda kobieta. Pokaże jeszcze co nie co.
Dziękuję ci pięknie i do zobaczenia ❤
Czy posiadasz też konto na Wattpadzie?
OdpowiedzUsuńHej,
UsuńTak! Dopiero tam raczkuję, ale jeżeli masz chęć – zapraszam!
https://www.wattpad.com/story/180377592-%E2%80%9Eistniejemy-p%C3%B3ki-kto%C5%9B-o-nas-pami%C4%99ta-meadowes-and
Już się bałam, że ktoś się pod ciebie podszywa, a na Wattpadzie już się znamy:
UsuńAnnEvansAnnabeth