Dorcas
Czuje
się tak, jakby dobre miało nigdy nie nadejść. Każdy kolejny dzień jest gorszy
od poprzedniego. Jedyne czego pragnę i potrzebuje to Syriusz. Syriusz, którego
mieć nie mogę. Już nie.
Leże na łóżku i nie mam ochoty na
życie. Od dwóch tygodni nie wychodzę z pokoju. Jedynie byłam u pani Pomfrey,
która stwierdziła, że ostatnio dużo uczniów choruje na grypę przez to, że trwa
okres przejściowy między wrześniem a październikiem.
Grypa?
Grypa byłaby zbawieniem w obecnej
sytuacji, ale dzięki temu miałam zwolnienie z lekcji. Miałam, do piątku. Jest
sobota, a ja nie mam pojęcia jak w poniedziałek stawić się na zajęcia. Jak mam
spojrzeć na Syriusza i wiedzieć, że już nigdy mnie nie przytuli, nie uśmiechnie
się i nie pokaże, że jestem jego.
Tylko
jego.
Lily
mocno się o mnie martwiła. Udawałam przy niej, że wszystko jest w porządku, ale
moja przyjaciółka zna mnie jak nikt inny. Wie jak mi ciężko. I nie wcale nie
pociesza mnie fakt, że Syriusz też nie chodzi w skowronkach. Zdaniem Marleny
zachowuje się jakby.. uszło z niego życie.
Dobrze, że dziś moje przyjaciółki
śpią w dormitorium Huncwotów. Kiedyś
ja też tam spałam.
– Nie, wrócimy do Ciebie Dorcas.. – sprzeczała się
Lily, gdy razem z Leną wybierały się do chłopaków.
– Przestań. Nie chcę tego – ucięłam i zamknęłam za
sobą drzwi zostawiając rudowłosą. Współczującą rudowłosą Lily Evans.
Przewróciłam się na drugi bok, gdy
usłyszała, że ktoś puka. Nie odzywałam się, miałam nadzieję, że przybysz odpuści.
– Wiem, że tam jesteś. – Usłyszałam tak znajomy głos.
Wstałam zrezygnowana i otworzyłam drzwi.
William Meadowes stał w moich
drzwiach, a ja od razu wiedziałam, że stało się coś niedobrego. Ostatnie dwa
tygodnie prawie z nikim nie rozmawiałam prócz z nim. Wyglądał dobrze. Wtedy.
– Rozstałem się z Emmeliną – poinformował i wszedł do
środka.
– Dlaczego? – zapytałam zdziwiona.
– Nie pasowaliśmy do siebie – odpowiedział i wzruszył
ramionami. Udawał, że wszystko jest w porządku.
Kłamca.
– Doprawdy? – mruknęłam.
– Nie wierzysz mi? – Podniósł brwi do góry.
– Nie.
Zaczęliśmy
pić. Matko Boska i to w jakich ilościach. Nigdy bym nie pomyślała, że można
wypić tak dużo. Nie czułam pełności. Ciągle chciałam więcej. Tańczyliśmy,
śpiewaliśmy, śmieliśmy się. Bawiłam się świetnie, tak jak kiedyś. Pierwszy raz
od rozstania poczułam coś.. przyjemnego.
I to było świetne uczucie.
– Powiesz mi w końcu co się takiego stało? –
Spojrzałam na Willa, który aktualnie wlewał w siebie resztki butelki. Kolejnej
butelki.
– Trudny ze mnie facet – przyznał szczerze i wytarł
usta.
– A ze mnie kobieta – mruknęłam patrząc w sufit.
Kręciło mi się w głowie.
– Na własne życzenie chcemy sobie spieprzyć życie,
prawda?
– Prawda, kurwa mać.
Zamknęłam oczy. Coraz trudniej było
mi przyswoić jakiekolwiek informacje dopóki nie usłyszeliśmy pukania do drzwi.
Wstałam niezadowolona i otworzyłam. Przede mną stał nie kto inny jak Rose Wax.
Blondynka wpatrywała się we mnie nie wiedząc czy dobrze zrobiła.
– Dorcas, zanim mnie stąd wygonisz, proszę posłuchaj
mnie. – Skinęłam na zgodę głową, ale tylko dlatego, że ciężko mi było sklecić
jakieś sensowne zdanie. – Chciałam, żebyś wiedziała, że ja i Syriusz tylko się
kolegujemy, nic więcej..
– Rose – wypowiedziałam wolno. – To już nie moja sprawa,
możecie robić..
– A ja właśnie myślę, że to Twoja sprawa. – Wpatrywała
się we mnie. Jej wzrok zawsze robił wrażenie.
– Wejdź – powiedziałam sama nie wiem dlaczego. Może
nie chciałam, żeby ktoś nas podsłuchał na korytarzu.
– Chcesz się napić? – spytał Will leżąc na łóżku Lily
i próbując włączyć stare radio, które od lat stoi w naszym pokoju praktycznie
nieużywane.
– Jasne – odpowiedziała. – Ale nie chcę też robić
problemu.
– Rose, dziś mi wszystko jedno. – Uśmiechnęłam się i
wzięłam dwie szklanki do ręki. – Zdrowie! – podałam jej trunek i obie jednym
haustem opróżniłyśmy wszystko.
Nigdy nie sądziłam, że po tylu
latach powiem, że Rose Wax jest.. fajna.
Po prostu fajna. Rozgadana, nie przejmuje się opinią innych, przyznaje się do
tego, że jest rozpieszczoną jedynaczką, ale przy tym wszystkim jest naprawdę
szczera. Nigdy bym się tego nie spodziewała. Teraz dopiero rozumiem o co
chodziło Syriuszowi i dlaczego lubił spędzać z nią czas.
Syriusz…
– Oboje postępujecie jak idioci – warknęła Rose, gdy
rozmawiałyśmy na temat mojego rozstania. – Jak można się kochać i nie być ze
sobą? – Pokręciła głową zażenowana.
– Otóż to! – krzyknął Will. Chwilę wcześniej po wielu
próbach udało mu się idealnie naprawić radio i trafić na mugolską stację
radiową. – Te piosenki są świetnie! – zachwycał się słuchając muzyki.
– Ja wiem, że możecie tego nie zrozumieć.. – zaczęłam.
– Ja rozumiem! – wtrącił młody Meadowes. – Oczywiście
nie tak do końca..
– Wiemy co robimy – wyjaśniłam. – Musimy..
– Pieprzysz. – Rose wzruszyła ramionami i napiła się
Ognistej.
– Popieram – dopowiedział Will.
Wszyscy
są przeciwko mi. Ich zdaniem oboje postępujemy nadzwyczaj głupio. Powinniśmy
razem radzić sobie z problemami, a nie osobno. Może jest w tym racja?
Na tą chwilę zrobiłabym wszystko,
żeby do niego wrócić. Wszystko.
Syriusz
Przechadzałem się korytarzami bez
jakiegokolwiek celu. Wiedziałem, że u Huncwotów będą dziś dziewczyny, a nie
miałem ochoty z nimi wszystkimi przebywać, a tym bardziej patrzeć na szczęście,
które aż z nich paruje. Próbowałem nie myśleć, albo skupić się na innych
rzeczach.
Bezskutecznie.
Dorcas Meadowes ciągle chodziła mi z
tyłu głowy. Nie widziałem jej od dwóch tygodni, a Evans powiedziała mi, że ma
grypę. Trudno było mi w to uwierzyć. Od razu gdy się o tym dowiedziałem, miałem
ochotę popędzić do niej i pomóc jej jak tylko bym mógł. Ale potem przypomniałem
sobie. Przecież my już nie jesteśmy razem.
Skręciłem w kolejny korytarz, gdy
usłyszałem czyjeś westchnienia. Stanąłem na chwilę i zacząłem przysłuchiwać się
temu. Dochodziły z łazienki. Powoli skierowałem się tam, wyciągnąłem różdżkę w
pogotowiu i otworzyłem drzwi. Dostrzegłem sporo krwi, która należała do.. mojego brata. Regulus leżał na kafelkach
i oddychał ciężko. Widziałem jak każdy pojedynczy oddech sprawia mu ból.
Podszedłem do niego i uklęknąłem nad jego ciałem.
– Jak mam Ci pomóc? – zapytałem wpatrując się w oczy
brata, który był zszokowany moim widokiem.
– Zatamuj krwotok. Resztą zajmę się sam –
odpowiedział, a ja pokiwałem głową i zrobiłem jak powiedział. Znałem parę
zaklęć uzdrawiających, chodź nigdy nie byłem w nich nadzwyczaj dobry. Za to
podstawy mugolskiej pomocy opanowałem dzięki mieszkaniu w rodzinnym domu. Matka
wychowywała nas rygorystycznie, więc chcąc nie chcąc musiałem się tego nauczyć,
by przeżyć. Szybkim ruchem rozerwałem kawałek koszulki Regulusa, obwiązałem
jego brzuch i ścisnąłem mocno, by krew przestała się sączyć. Młody Black z moją
pomocą oparł się o ścianę, wziął swoją różdżkę i zaczął mruczeć pod nosem
zaklęcia. Nie spodziewałem się, że jest z nich tak cholernie dobry. Praktycznie
lepszy ode mnie.
– Co się stało? – Spojrzałem na niego, gdy wykonał już
wszystkie czynności.
– Za niesubordynację jest się karanym. Proste –
odpowiedział i podniósł na mnie wzrok. – Co tu robisz?
– Przechadzałem się – rzekłem wymijająco. Regulus
podniósł brwi do góry, ale nie skomentował tego. Kiedyś nasze relacje naprawdę
wyglądały całkowicie inaczej.
– Musisz wrócić do Dorcas. – Przyglądał mi się, a ja
ściągnąłem brwi.
– Jesteś ostatnią osobą od której oczekiwałem to
usłyszeć – stwierdziłem i usiadłem obok niego.
– Wiesz o wszystkim?
– Wiem.
Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy,
gdzie oboje zastanawialiśmy się nad dalszym torem tej rozmowy. Od lat nie
rozmawialiśmy ze sobą dłużej niż było to koniecznie, a od kiedy się
wyprowadziłem to już w ogóle inna bajka.
– Mogę Ci pomóc – mruknąłem.
–Dorcas kazała Ci ze mną porozmawiać? – warknął.
– I tak i nie. – Westchnął słysząc odpowiedź.
– Mówiłem już, nie da mi się pomóc. Straszliwie uparta
z niej czarownica. – Pokręcił głową, a na mojej twarzy pojawił się lekki
uśmiech.
– Kiedy uświadomiłeś sobie, że ją kochasz? – spytałem
podnosząc wzrok na brata.
- Parę miesięcy temu – odpowiedział
po chwili – Zmieniła moje życie za co zawsze będę jej wdzięczny.
– Rozumiem.
– Muszę iść. – Pomogłem mu wstać. – Dziękuję.
– Gdybyś czegoś potrzebował.. – zacząłem – to wiesz
gdzie mnie znaleźć. – Czarnowłosy przyglądał mi się przez chwilę po czym lekko
uśmiechnął się i poszedł w swoją stronę.
Nigdy nie będziemy mieli dobrych
stosunków, ale jeżeli w jego głowie zaszły pewne zmiany i zrozumiał jak bardzo
nasza rodzina jest popieprzona to może jest dla niego jeszcze nadzieja, a
jeżeli tak właśnie jest to pomogę mu. Więzy krwi na zawsze zostaną więzami
krwi, mimo że w wielu przypadkach kompletnie nie ma to dla mnie znaczenia,
ponieważ wystarczy tylko spojrzeć na moje kuzynki i kuzynów. Zwykłe szumowiny.
Cholera jasna, jakie to wszystko jest
chore.
Może naprawdę powinniśmy spróbować
jeszcze raz? Teraz tylko ranimy się bardziej. Powinienem z nią porozmawiać, ale
nie wiem czy będę umiał. Sam jej widok tylko utwierdzi mnie w przekonaniu, że
należę do niej. Będę chciał dotknąć ją, poczuć, wąchać jej odurzający zapach.
Cholera, mogę się i jej oświadczyć.
Byleby zawsze ze mną była.
Jadłem śniadanie razem z moimi
przyjaciółmi. James od kiedy jest z Lily bardzo się zmienił. Nie na gorsze
oczywiście, po prostu.. wydoroślał. Przyjemnie patrzyło się na jego szczęście,
która aż biło ze zdwojoną siłą każdego, kto tylko się do niego zbliży. Z Evans
było to samo. Tak długi czas broniła się przed uczuciami do Rogacza, aż wpadła
jak śliwka w kompot. Zgadzali się niemal we wszystkim.
Za to Marlena gadała jak najęta. Od
miesięcy nie ma innego tematu niż ślub blondynki i Angusa. Wydaje mi się, że
chce nas tym zamęczyć. Dla niej wszystko ma być dopięte na ostatni guzik, a
wesele tak wielkie ile tylko jest w stanie pomieścić sala bankietowa. Czego mogłem
się spodziewać?
Remus całkowicie zatracił się w
nauce i nie można było z nim nawet ostatnio normalnie porozmawiać. Gdziekolwiek
szedł to miał w ręku książkę. Ciągle nam tłumaczył, że może tylko dzięki
intelektowi dostanie gdzieś pracę, bo przez swoją przypadłość większość będzie
go uważała za wyrzutka.
Problemem stawał się Peter. Znów
coraz bardziej oddalał się od nas. Wolał spędzać czas całkowicie sam, albo
znikał na pół dnia i wykręcał się czymś. Okłamywał nas, ale ciężko mi
stwierdzić w co znów Glizdogon się wpakował. Nigdy nie krył się z tym, że nie
jest zbyt dobry w czarach. Pomagaliśmy mu jak tylko mogliśmy, ale pewnych
rzeczy niestety nie da się ominąć. Po prostu nie da.
– Będę miała długi tren, a Twój smoking..
Słowo
daję,
zaraz się powieszę. Westchnąłem zrezygnowany, a Angus poparzył na mnie
przepraszającym wzrokiem. Nie rozumiem kompletnie jak on z nią wytrzymuje.
Drzwi do Wielkiej Sali się otworzyły, a ja momentalnie zamarłem. Do Sali wszedł
Will Meadowes w towarzystwie Dorcas i.. Rose. Zamrugałem parę razy. Czy ja śpię
i jeszcze się nie obudziłem? Kroczyli w naszą stronę trochę chwiejnym krokiem i
śmiali się z czegoś. Widok brązowowłosej od razu obudził we mnie skrywaną
namiętność. W moim wnętrzu wybuchł pożar.
– Will, Dorcas! – krzyknęła Lily. – Jesteście pijani!
– warknęła do nich i skrzywiła się lekko.
– Przepraszam mamo, obiecuję, że to się więcej nie
powtórzy. – Will podszedł do rudowłosej i ucałował ją w rękę. Chcąc nie chcąc
Evans roześmiała się i walnęła młodego w ramię.
– Idiota! Co wy wczoraj robiliście?
– Piliśmy. Jak widać – odpowiedziała Dorcas i czknęła.
– O mamo, dajcie mi wody – wychrypiała i podeszła do naszego kawałka stołu. –
Miło was widzieć, ale błagam o nic nie pytajcie – dodała, wlała sobie wody w
szklankę i wypiła jednym haustem. – Czuje się okropnie. – Westchnęła, usiadła i
zakryła twarz dłońmi. Obok niej usiadła Rose, która zaśmiała się do.. koleżanki?
– Meadowes, wczoraj nie narzekałaś. – Dała jej
kuksańca w bok, a reszta z nas obserwowała zaciekawiona zaistniałą sytuacją.
– Rose, zamknij się. – Zaśmiała się. – I tak, widzę
wasz ciekawski wzrok. Pogodziłyśmy się – oznajmiła nie patrząc na nas.
– A to Ci zaskoczenie. – Gwizdnął James.
Zaskoczenie to zbyt błahe słowo.
Byłem w tak głębokim szoku, że odechciało mi się jeść. Po chwili brązowowłosa
podniosła wzrok, a jej piękne oczy spoczęły momentalnie na mojej twarzy. Mogłem
dostrzec w nich wszystko. Smutek, przygnębienie, ból, tęsknotę, ale jedna rzecz
liczyła się dla mnie najbardziej. Miłość.
Pierwszy raz od dawna przed czasem! WOW! Dziękuję kochani za ogrom wsparcia i komentarzy, bez Was już dawno dałabym sobie spokój.. Pozdrawiam i do następnego <3
Jak Ty to robisz? Twoje rozdziały są uzależniające <3 Na poprzednim się popłakałam, a na tym też mało brakowało. Uwielbiam tego bloga i sposób w jaki opisujesz bohaterów i ich emocje! Proszę Cię, nie przestawaj, robisz kawał świetnej roboty :* Dziękuję za czas ktory nam poświęcasz pisząc to! Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńEmilka
Pięknie dziękuję, ciesze się, że potrafię wywołać swoim pisaniem takie emocje!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam <3
Jestem wzruszona. Znów. Boże, ale jacy oni są uparci! Wszyscy dookoła nich mają rację i mam nadzieję, że oni to wkrótce zrozumieją, bo widać, że ta decyzja ich tylko unieszczęśliwia. Popełnili wiele błędów, ale teraz je zrozumieli i myślę, że umieli, by sobie z tym poradzić. Ciekawi mnie też relacja Regulusa i Syriusza... Czy wreszcie się pogodzą? Być może dzięki Syriuszowi zmieni się bieg wydarzeń w życiu Rega...
OdpowiedzUsuńNo cóż, pozostaje mi życzyć Ci dużo weny i czekać ze zniecierpliwieniem na kolejny rozdział. Pozdrawiam <3
~Dorcas
Dziękuję za komentarz! Czy się pogodzą.. okaże się :>
UsuńPozdrawiam <3
Witaj! Widzę, że nadal się nie pogodzili... Ciekawe, że Dor i Rose udało się jedną rozmową pominąć wszystkie nieprzyjemne chwile między nimi. Nie mogę zrozumieć decyzji Willa. Chyba chce się solidaryzować z siostrą.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Drama
qwertzxcvb.blog.pl
Przyjaźni nigdy między nimi nie będzie.. jednak wpadła nić porozumienia!
UsuńPozdrawiam <3
To, że Dorcas pogodziła się z Rose było dla mnie większym zaskoczeniem, niż jej zerwanie z Syriuszem... W ogóle jego rozmowa z Regulusem była taka... sama nie wiem, jak to nazwać, ale nie mogłabym oczekiwać innego jej przebiegu. Chociaż moje serce stanęło, gdy pojawił się opis krwawiącego Regulusa. Nie rób mi tego więcej! I to, że William też został sam... Czy oni jakoś w genach mają telepatyczne przesyłanie sobie głupich pomysłów? Mam nadzieję, że nie, a to jest tylko niefortunnym zbiegiem okoliczności. Cieszę się natomiast, że na razie między Lily i Jamesem wszystko się układa.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział :)
Pozdrawiam,
Lilith 💜
Zgadzam się, Will i Dorcas są genetyczno-telepatyczno-psychiczno.. samodestrukcyjni. Po prostu :D
UsuńPozdrawiam i cieszę się, że wróciłaś, dawno Cię nie widziałam! <3
No w końcu udało mi sie znaleść odrobinę czasu.
OdpowiedzUsuńSyriusz i Dorcas mają być znów razem.
Nie spodziewałam się zgody między Ros i Dor. Miłe zaskoczenie
Kiedy nowy post?
OdpowiedzUsuńHej! Kiedy coś nowego?
OdpowiedzUsuńNiecierpliwie czekam na next!
OdpowiedzUsuńDodaj szybciutko ♥
Jejciu, jejciu, niech oni do siebie wrócą, bo nie wytrzymam! :(
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Syriusz i Regulus porozmawiali ze sobą. Nie liczyłam na jakieś rzucenie się sobie w ramiona, ale miło, iż Syriusz dostrzegł, że dla Rega wciąż jest nadzieja :)
Pozdrawiam cieplutko! :*
pelnia-wilczego-ksiezyca.blogspot.com